Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Sro Paź 07, 2015 5:53 pm
The member 'Colette Warp' has done the following action : Rzuć kością

'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Qusn
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pią Paź 09, 2015 2:08 pm
Odchrząknął tylko, powstrzymując się od komentarza na temat tego, co w swoim życiu zdążył wypić. Tanie wino oczywiście było na liście, ale znalazłoby się też kilka płynów, którym bliżej było do rozpuszczalnika czy płynów używanych w mechanizacji. Po raz kolejny tego roku doszedł do wniosku, że ktoś ma o nim zbyt dobre zdanie, ale nie planował udowadniać swojej racji - wręcz przeciwnie, przez głowę przeszła mu myśl, że może nawet sam się myli. Była napędzana słabym whisky, którego procenty już zaczęły przenikać mu do żył, podobnie jak większa niż zwykle rozmowność. A potem stanął mu przed oczami obraz zakrwawionej twarzy jakiegoś anonimowego przeciwnika bójki i wyszczerzył zęby, obstając przy swoim wcześniejszym zdaniu, z czym wcale nie czuł się źle.
Skończył, co miał w szklance (nazywanie tego whisky ujmowało temu trunkowi) i nalał sobie jeszcze kremowego piwa. Sączył je w zamyśleniu, przyglądając się wysiłkom Colette, bezskutecznie usiłującemu rzucić w końcu sprawne Fumos Species. Dym niezmiennie stanowił powoli rozmywającą się chmurę. Carney spróbował zrozumieć, dlaczego to stosunkowo proste zaklęcie może komuś nie wychodzić.
- Może próbujesz zrobić coś zbyt skomplikowanego. - Powiedział po chwili namysłu. Inne opcje nie przychodziły mu do głowy.
Potem po raz kolejny chlusnął do swojej szklanki trochę wody i prawie dźgnął ją różdżką, rzucając zaklęcie.
- Alkohomore.
Płyn wyglądał całkiem nieźle. David nadpił odrobinę i na jego twarzy pojawił się wyraz zadowolenia. Nie było to to, co chciał osiągnąć, ale na początek wystarczy. Sięgnął po paczkę, którą rzucił wcześniej Puchonowi i wyjął z niej jednego szluga, po czym rzucił ją tam, skąd wziął. Papierosa wcisnął między zęby i odpalił jak zwykle różdżką. Zaciągnął się z tego rodzaju przyjemnością, którą można czerpać z palenia jedynie po alkoholu.
- Mi już wystarczy na dzisiaj ćwiczeń. - Powiedział pogodnie. - Dawaj, na pewno ci zaraz wyjdzie.
Popijał swoje marne whisky, mieszając jego smak z aromatem wysokiej klasy tytoniu.


Ostatnio zmieniony przez David o'Connell dnia Pią Paź 09, 2015 2:23 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pią Paź 09, 2015 2:08 pm
The member 'David o'Connell' has done the following action : Rzuć kością

'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Kk60
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Nie Paź 11, 2015 6:36 pm
Sam nie wiedział co rosło w nim szybciej: zawartość procentów we krwi czy frustracja wynikająca z własnej nieudolności. Niby ostatnio był rozchwiany bardziej niż zwykle, skupienie się na jednej rzeczy kosztowało go dużo więcej energii, a polot poszedł w krzaki wraz z chętną elokwencją - ale choć nie w jego stylu było wybuchanie przy byle problemie, to teraz jego kiepskie wyniki przy kolejnej próbie powoli działały mu na nerwy.
Syknął pod nosem i cisnął papierosem w lekko pieniącą się u stóp głazu wodę.
- To na pewno był pechowy papieros. Zakoszę ci ostatniego, ten przyniesie mi fart.- tłumaczył się, odkładając szklankę na bok i grzebiąc w ślicznym, białym kartoniku ze srebrnym napisem. Wyciągnął z niego jeszcze śliczniejszego papieroska ze srebrnym filtrem. Taki elegancki pet wyglądał na tej zakazanej popijawie z beczką i nielegalnie „pędzonym” Whiskey jak z jakiejś kolorowej bajeczki. Colette złapał się na tym, że od kilku minut wlepiał nieprzytomne spojrzenie w papierosa i czym prędzej wcisnął go do ust. - Ta... może ta. - mruknął bezmyślnie, a jego słowa zniekształcał fakt tego, że był zajęty odpalaniem i najwidoczniej przy takim doborze czynności był mało wielofunkcyjny. Na dodatek wiedziony typowo mugolskim przyzwyczajeniem zamiast zgasić różdżkę poleceniem, to pomachał nią jak zapaloną zapałką. Ale o dziwo podziałało. - Czasem jestem taki głęboki w swoich wypowiedziach i jakimś dziwnym stylu bycia, że aż samemu mam ochotę strzelić sobie w głowę za nadmiar dramatyzmu w całkowicie codziennych sytuacjach. Może serio powinienem zacząć chyba od czegoś prostszego niż piracki statek z ruchomymi wiosłami? Może od... pączka? - zarzucił pytaniem raczej retorycznym i zaciągnął się mocniej, skupiając się całym sobą na wyobrażeniu pokrytego lukrem wyrobu cukierniczego. Wydmuchał dym i po raz kolejny palnął w niego zaklęciem: - Fumos Species, kurwo!
Dym zaczął zbijać mu się w ciaśniejszą całość tuż przy jego twarzy i po chwili ułożył się w okrąg z dziurką w środku, który wyglądał jakby na powierzchni był oblany lukrem, którego gruba warstewka zarysowywała się widocznie na tle gładkiej faktury dymnego wypieku. Chwilę polewitował zabawnie w powietrzu, a Puchon uśmiechnął się i wychylił błyskawicznie i mało bezpiecznie do przodu, łapiąc już rozpadającego się łakocia w krwiożercze zęby.
- Jeszcze raz! - rzucił rozochocony jak dziecko i zaciągnął się w pośpiechu, wypuszczając kolejną salwę dymu, którą potraktował dokładnie tym samym zaklęciem: - Fumos Species... dziwko! - tak kulturalnie potraktowany dym po raz kolejny zaczął się zbijać, ale tym razem utworzył dłoń, która łagodnie sunęła w stronę Gryfona. - Przybij piątkę. - polecił, posyłając koledze roziskrzone, podniecone spojrzenie. No i jeszcze, żeby Carney nie miał za mało do roboty, to po raz któryś-tam już dzisiejszego wieczoru stuknął się z nim szklankami i wychylił swoją do dna, jakby świętował kolejne małe zwycięstwo. Choć nie ma tak dobrze, do trzech razy sztuka.
- Wiesz co... Kółko Korepetycji się do tego nie umywa. I jak ci wyszło ostatnie? - zagaił kiwając głową w stronę ostatniej zaczarowanej porcji Whiskey.


Ostatnio zmieniony przez Colette Warp dnia Nie Paź 11, 2015 8:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Nie Paź 11, 2015 6:36 pm
The member 'Colette Warp' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
#1 Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Kk60

--------------------------------

#2 'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
#2 Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Kk60
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Nie Paź 11, 2015 9:24 pm
Carney nigdy nie był przesądny. Jego usta rozciągnęły się w ironicznym uśmiechu, kiedy Colette rzucił do wody peta, mówiąc, że jest pechowy. 'Tak, tak. Na pewno. Oczywiście.'
Wciąż jednak zachowywał te myśli dla siebie. Zaczynał być pijany, ale jeszcze trochę dzieliło go od głośnego wyrażania myśli i znudzenia popijaniem i paleniem. Granica tego stanu zbliżała się sukcesywnie wielkimi krokami, proporcjonalnymi do rozmiaru kolejnych łyków złotawego płynu. Na razie miał w sobie na tyle trzeźwości, żeby jeszcze bardziej rozbawić się, patrząc, jak Puchon zawiesza się, wbijając zahipnotyzowany wzrok we francuską fajkę. Jeszcze kilka kolejek i przestanie uznawać takie zachowanie za objaw czegoś nienormalnego... Chociaż gaszenie różdżki poprzez machanie nią jak zapałką pewnie nawet wówczas będzie uznawał za zabawne.
Wtedy nadszedł czas na pączka. Lukrowane widmo unosiło się jakiś czas w powietrzu, a David pokiwał głową z uznaniem.
- No! - Rzucił tylko w przerwie między whisky a szlugiem. Już zaczynał myśleć, że jego nowy znajomy jest tak beznadziejny w transmutacji, że dzisiaj nic mu nie wyjdzie. Szczerze zadowolony, że się mylił wyjął własną różdżkę, chcąc zrobić ze swoim dymem coś zajebistego - w tej samej chwili Colette posłał w jego stronę widmową dłoń. W obronie przed czymś tak idiotycznym jak przybijanie piątki rzucił na nią zaklęcie.
- Fumos Species! - Ręka, która już zdążyła zacząć się rozmywać, stała się znów wyraźna. Wykonała zwrot i pokazała Puchonowi środkowy palec, wyrażając jasno zdanie swojego twórcy. - Przynajmniej masz na to jakiś własny sposób. - Powiedział, wciąż rozbawiony. - Jak na razie działa niezawodnie.
Po pytaniu o efekt jego ostatniego zaklęcia zerknął na już puste szkło i przywrócił jego wcześniejszy poziom wypełnienia rzucając szybkie Repleo.
- Oceń sam. Nie jest najgorsze, ale to jeszcze nie to. - Zmierzył naczynie krytycznym spojrzeniem i podał je koledze. - Chociaż jak utrzymamy takie tempo picia, to niedługo smak przestanie mieć znaczenie. - Mając wreszcie bardziej wolne ręce przystąpił do wypalania papierosa, którego spora część zdążyła się sama spopielić. Pozostałość po tytoniu beztrosko rozsypywała się tam, gdzie akurat Gryfon trzymał dłoń ze szlugiem, bo nie przejmował się nią już ani trochę. Od czasu do czasu z przyzwyczajenia strącał popiół, który zdążył już dawno znaleźć się na kamieniu obok czy też na jego butach.
Wzrok Carneya padł na zapomnianą butelkę, na której Colette zaprezentował mu to wspaniałe zaklęcie zamieniające wodę w ambrozję.
- Hej, daj mi spróbować tego. - Powiedział wskazując na nią. - Ciekawe, komu lepiej wyszło.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pon Paź 12, 2015 3:47 pm
Rzut kością. Jedna z niewielu rzeczy podczas których adrenalina buzowała w jego żyłach i jego mroczne ja dawało o sobie znać. Tak, to był jeden z tych najbardziej zapomnianych rytuałów, który za każdym razem odbijał piętno na umyśle i duszy czarodzieja, który się go podjął. Gdyby ubrać go w bliższe ludzkiemu umysłowi kształty, byłby abominacją nie podobną do niczego, nawet do najobrzydliwszych bestii, które jawić się mogą w odmętach jaźni, nie zdolnej do wyobrażenia sobie tak przerażającego kuriozum, jak potwór o skali tak niszczycielskiej, jak rzut kością.

. . .

A tak serio, tutaj jest post:


Oh, słowa nie oddadzą tego, jak bardzo ucieszył się na widok uznania w oczach równego wiekiem kolegi. Nie to, żeby był dla „gadatliwego dziwaka od alkoholu” jakimś specjalnym i uznanym autorytetem, ale takie sprawy, zwłaszcza po tak wielu niepowodzeniach, lały się na jego serce jak miód na kromkę. I chyba dla takich właśnie sytuacji się żyło, nie? Dla takiego małego szczęścia związanego z powodzeniem w nawet najbardziej durnych i błahych sprawach. Potrafił zrobić pączka z dymu – to było coś wartego takiego świętowania.
Ledwo udało mu się odnieść sukces a kolega postanowił podczas braterskiej i epickiej piątki pokazać mu pozbawionego litości faka. I to na jego własnym dymie! A Warp zamiast wdać się zacząć się śmiać od razu po zobaczeniu tego, to prawie zachłystując się na alkoholem, rzucił się od razu na robienie tego samego póki dym się jeszcze unosił i nie rozpadł całkowicie. Pospieszył się jednak.
- Fumos Speciekhe!- złapał go lekki kaszel połączony zgrabnie ze śmiechem przez co zaklęcie nie wyszło, a on prawie wylał zawartość szklanki na swoje spodnie, łapiąc się za brzuch i przygarniając.
- Jesteś po prostu diamentem...

* * *

Oczywiście David dostał wylewne pozwolenie na spróbowanie Whiskey, która wyczarował Puchon. Ba, Żółtek wręcz wcisnął mu szklaną butelkę i obydwoje degustowali na przemian owoc ćwiczeń jednego i drugiego z nich. Według Colette jego własny mocniej „trzepie” (It ya know... - dop.aut.), ale to zrobione przez Davida było słodsze, bardziej przypominało pitny miód i pozostawiało na wargach lepką, słodką warstewkę. Ale upijali się po równo obydwoma i z czasem w głowach zaczęło robić się coraz goręcej, a siedzenie w pionie sprawiało coraz więcej problemów.
Colette w tym czasie zdążył opowiedzieć koledze jak trafił na to miejsce. Okazało się bowiem, że na trzecim roku po tym, jak urządził sobie wojnę na śnieżki, a raczej festiwal wyrzutni śnieżek w trenujących Gryfonów, ich kapitan gonił go aż tutaj, ale Puchonowi udało się ukryć po przebiegnięciu po śliskich kamieniach aż tutaj.
A teraz Warp leżał zamyślony na plecach na zimnej powierzchni głazu i robił ustami „rybkę” patrząc w gwiazdy. Od godziny było już całkowicie ciemno a widok stąd był cudowny.
- Tak sobie myślałem... - zaczął. Mówił zdecydowanie wolniej niż w czasie, kiedy był trzeźwy, ale to nie była ostrożność przed tym, by z rozwagą dobierać słowa, ale przed tym, by nie zgubić wątku, bo poprzednio przy pięciu zdaniach zgubił, zapomniał i najpewniej zabierze tę tajemnicę do grobu. - ...właściwie nie wiem co myślałem. - a jednak. - Mówią, że kiblowałeś, bo pobiłeś kogoś tak, że trafił do Munga. To prawda? - podniósł się z jękiem na tyle, by podeprzeć się od tyłu na łokciach.


Ostatnio zmieniony przez Colette Warp dnia Pon Paź 12, 2015 5:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pon Paź 12, 2015 3:47 pm
The member 'Colette Warp' has done the following action : Rzuć kością

'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Qusn
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pon Paź 12, 2015 8:54 pm
Obserwowanie poczynań Puchona było przednią rozrywką. Efekt pospieszenia się z rzuceniem zaklęcia, które wcześniej nie chciało mu wyjść, był łatwy do przewidzenia, ale i tak widowiskowy.
- Nie wyszło, bo przestałeś kląć. - Zawyrokował i próbował zachować powagę, ale wtedy Colette wylał na siebie zawartość trzymanej szklanki. David parsknął szczerym śmiechem, jakim nie śmiał się już od dawna, sięgnął po podaną mu butelkę z whiskey i wziął z niej porządnego łyka.
Jeszcze był w stanie docenić wynik zaklęcia Alkohomore rzuconego przez kolegę, ale ten stan nie miał utrzymać się długo.

***

Pół leżał, pół siedział podparty na łokciach. Wbijał wzrok w ciemność przed sobą, beznamiętnie żując filtr dawno wypalonego papierosa. Rozejrzał się i wymacał w ciemności butelkę, w której kiedyś była woda. Wyjął różdżkę i wycelował w szkło, po raz kolejny wypowiadając Repleo. Colette zaczął coś mówić, ale najwyraźniej stracił wątek. Carney w tym czasie spróbował się skupić na naczyniu przed sobą, chociaż było rozmyte za sprawą upojenia alkoholem.
- Alkoohomoe! - Powiedział głośno, przeciągając przypadkiem drugą sylabę i zjadając literę "r" przez trzymanego w zębach peta. Wypluł filtr gdzieś na kamień. Puchonowi w końcu udało się wysłowić i tym samym skutecznie odciągnąć jego uwagę od efektu swoich czarów.
- Jak myślisz? - Powiedział bardzo poważnym głosem. Gdyby było jaśniej byłoby widać, że w jego twarzy zaszła pewna zmiana - na chwilę, bardzo krótką chwilę pomyślał o bójkach. Zaraz jednak przybrał lżejszy ton. - Nie, chyba po prostu... - Zawahał się, ale mimo upicia i późnej pory nie dał rady wymówić "poddałem się", tak bardzo brzydził się tą frazą. - ...jestem idiotą. - Prawie wybełkotał, podnosząc się nieco i próbując dostrzec w ciemności, co wyszło mu z transmutowania wody. - Czyli krążą o mnie jakieś plotki? - Rzucił rozbawiony i zdziwiony jednocześnie. Zbyt upity, żeby przejmować się wąchaniem zawartości butelki przechylił ją i nabrał płynu do ust, po czym... Wypluł go, krzywiąc się i rzucając przekleństwami. Przetoczył się na kolana i złapał za drugą butelkę. Zaciągnął z niej potężny łyk, ale jego również wypluł, najwyraźniej chcąc wypłukać okropny smak. Dopiero potem napił się whiskey.
- To chyba jest ocet. - Powiedział wskazując na swoje dzieło. - Jebany ocet. - I zaczął się śmiać. Kiedy już się uspokoił usiadł i łyknął sobie jeszcze odrobinę (tego poprawnie wykonanego) trunku. Jak na ilość procentów, jaką musiał mieć we krwi, trzymał się całkiem dobrze.
- Dlaczego Smok Katedralny? - Zapytał znienacka pomiędzy kolejnymi wychyleniami butelki.


Ostatnio zmieniony przez David o'Connell dnia Pon Paź 12, 2015 9:20 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pon Paź 12, 2015 8:54 pm
The member 'David o'Connell' has done the following action : Rzuć kością

'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Qusn
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pon Paź 12, 2015 10:46 pm
Colette sam nie wiedział jak to jeszcze robił, ale nawet w takim stanie wciąż jeszcze używał szklanki, nawet jeśli ta na jednym końcu była już pęknięta i oderwana, i w obecnym stanie niewprawnie przystawiona do ust groziła rozcięciem wargi. Pił jak Lord. A obecnie przez długą chwilę wpatrywał się we wnętrze do połowy napełnionej szklanki i poruszał nią tak, by stworzyć sztorm, a może nawet i wir. Jego wyobraźnia galopowała przed siebie bez opamiętania (niczym Dwurożec na ONMS – dop. aut.) i wyobrażał sobie jak właśnie tym morskim chaosem sieje spustoszenie w zawieszonej na nim niewidzialnej wyspie i właśnie jej mieszkańcy najpierw obijają się od szkła, a potem lądują w jego gardle. Przełknął łyka i przeniósł wzrok na kolegę, który po raz kolejny spróbował swoich sił na butelce po wodzie. W sumie... nie wiadomym było czy mu wyszło, ale Warp czuł w kościach, że zaklęcie nie daruje mu zapomnianego 'r'. Nie miał jednak siły, by pamiętać o tym wystarczająco długo, by zwrócić na to głośną uwagę, bo jego myśli odbiegły w końcu do obrazu leżącego w Mungu, pobitego do zwariowania, ucznia.
- Myślę, że... nie raz mnie jeszcze zaskoczysz, a to stwierdzenie działa też wstecz. Zaskocz mnie.- mruknął i obrócił już wraz z wzrokiem i całą głowę w kierunku Carneya. Przez ciemność widział zarys jego figury i detale ciała, i ubrań całkiem wyraźnie, ale wszystko było pozbawione kolorów, przedstawiało się tylko w trzech barwach: czerni, brudnej bieli i granatu. W końcu niedawno była pełnia, więc dało się zobaczyć księżyc, ale nie oświetlał on już błoni jak nocna lampka. No i wraz z nadejściem nocy zrobiło się znacznie chłodniej, choć Colette pod wpływem alkoholu ciężko było ocenić czy jest mu już na tyle zimno, by mógł wreszcie zapiąć płaszcz czy nie – kierował się raczej zasadą komfortu: płaszcz zapięty był niekomfortowy. A reszta? Reszta była milczeniem.
Albo i nie.
Parsknął najpierw urwanie, a potem zatrząsł się i dla wygody znowu pacnął plecami na kamień podśmiechując się co chwile, wyraźnie wyczerpany wesołością.
- Chyba po prostu wiem o co chodzi. - podsumował i pociągnął nosem, rozcierając przy okazji palcami zmarznięty policzek. - Prócz tej z pobiciem i Mungiem jest też jakaś cholernie nieprawdopodobna, że udusiłeś kogoś różdżką na lekcji i nauczyciel był tak przerażony, że postanowił cie tylko skiblować niż wysłać do Azkabanu. - tłumaczył znowu się podnosząc na łokciach, które nieco mu się rozjeżdżały. Chciał mruknąć coś, że też chce spróbować cudeńka, które mu tym razem powstało, ale wtedy kolega ruszył się jak poparzony, zapluł im miejscówkę raz, potem drugi i na koniec stwierdził... no właśnie. - Ocet?! Ale jak...? JAK?!- sam się szybko obrócił na bok, o mało nie zsuwając się z głazu i powiódł wzrokiem za butelką z zafascynowaniem. - Z zaklęcia na alkohol stworzyłeś ocet... liczyłem na tanie wino albo ruskiego szampana... ale nie, mistrzu transmutacji: ocet. - przywarł na moment czołem do zimnego kamulca i trząsł się, a kiedy ponownie zadarł głowę do góry, odrzucając do tyłu coraz dłuższą grzywę i w ostatniej chwili łapiąc okulary, przyszpilając je paluchem do czoła, miał minę czujną i drapieżną. - A co? Daleko mojemu widokowi do zwalistego, pokrytego łuską cielska? Cóż... to nie to, że jestem jakimś super-fanem smoków... mam węża i to jego lubię... ale sam nie wiem... czasem bywam osaczający i wyjątkowo nieprzyjemny. No i smoki zawsze reprezentowały tajemną wiedzę do której dążyłem. Blablabla... po prostu straszny ze mnie gad. A u ciebie czemu Carney? - czknął i zakrył odruchowo usta pięścią.


Ostatnio zmieniony przez Colette Warp dnia Pon Paź 12, 2015 11:28 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Pon Paź 12, 2015 10:46 pm
The member 'Colette Warp' has done the following action : Rzuć kością

'Lekcja' :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Dice-icon
Result :
Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Kk60
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Wto Paź 13, 2015 12:16 am
- Wkręcasz mnie... - Zaśmiał się, słuchając jeszcze bardziej absurdalnej pogłoski na swój temat. Było mu wszystko jedno, czy chłopak zmyśla, tak długo, jak było to zabawne. - Mogłem kiedyś dusić kogoś, trzymając różdżkę, ale... - Urwał, wciąż rozbawiony. Najwyraźniej nie widział nic nadzwyczajnego w duszeniu ludzi.
Podał felerną butelkę Puchonowi, chcąc pokazać mu, że w środku naprawdę jest ocet.
- Nie mam pojęcia, jak. Założę się, że nie udałoby mi się tego powtórzyć, choćby grozili mi... - Zgubił wątek, zastanawiając się, czym ktoś musiałby mu grozić, żeby zrobić na nim wrażenie. - Zresztą, po co mi ocet? - Odstawił puste szkło po whiskey. Nagle przypomniał sobie, że gdzieś tu powinna leżeć jeszcze jego paczka i nawet powinny być w niej jakieś papierosy. Przemieszczał się po kamieniu, docierając do samej krawędzi. Na szczęście znalazł zgubę. Przycupnął niebezpiecznie blisko jeziora i odpalił jednego ze szlugów, odłożył paczkę na bok, schował różdżkę do kieszeni i sięgnął do wody. Była cholernie zimna. Nie wydawało mu się to straszne, bo porządnie grzał go alkohol. Wbijając nieruchome spojrzenie w taflę wypuścił zgrabne kółeczko z dymu.
- Osaczający i nieprzyjemny. - Powtórzył zasłyszane słowa. Chyba sam mógłby użyć ich do opisu swojego zachowania, ale gryzły się one z obrazem Colette, który - jakby na to nie spojrzeć - był pierwszym człowiekiem w tej szkole, który w przedziwny sposób nie wpadł w klasyfikacji Carneya pod plakietkę "a jebnę".  
Wrócili do tematu jego pseudonimu, ale teraz był dostatecznie pijany, żeby rozwinąć temat.
- To słowo znaczy "wojownik". Nazwał mnie tak pewien mugol. - Wstał i zaciągnął się tak, że prawie pół fajki zmieniło się w popiół. Jego głowa zniknęła w kłębie dymu, a on rzucił niedopałek na głaz. - Oberwałem wtedy dość mocno. - Ciągnął beztroskim głosem, odpowiednim do opisywania swojej rośliny doniczkowej. - Byli we dwójkę, ja byłem młodszy i nie umiałem się bić. Zdziwiło ich, że próbuję wstać za każdym razem, nie ważne, ile razy upadałem. - Zdjął płaszcz i rzucił go na głaz, starając się, żeby przypadkiem nie zsunął się do wody. Następnie poluzował krawat i zaczął rozpinać guziki koszuli. Teraz zaczął mówić już bardziej do siebie, niż do Puchona. - Jemu zresztą też ktoś nadał pseudonim. Clancy. Rudy wojownik. - Zamyślił się z miną, jakby zrobił przerwę w wymienianiu składników na ciasto. - Niezły skurwiel.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Wto Paź 13, 2015 1:36 pm
Kiwnął głową z przejęciem i powiódł wzrokiem za widokiem pustej już beczki po kremowym piwie, uśmiechając się do siebie w zamyśleniu.
- Jestem twardy i poważny jak zawał serca. - odbił z dużą ilością pewności w głosie i po raz kolejny starał się pociągnąć łyk ze swojej pokrzywdzonej szklanki, ale w nagłym przebłysku geniuszu po wychyleniu głowy stwierdził, że ta jest pusta i jego języka sięgnęła jakaś marna kropla trunku. Jak to było...? Kto pije ostatki, ten jest piękny i gładki? W istocie. - Wiesz jeszcze chwila, a będziesz robił za takiego straszaka dla rozwydrzonych pierwszoroczniaków, zaraz obok Nailaha, Rockers i Hucksberry'ego. - zatrzasnął się chyba nawet nie bardzo wiedząc czy jego rozmówca miał taki scenariusz w ogóle w planach. Od początku snucia tych barwnych teorii wydawał się być nimi nie mniej rozbawiony, co sam Warp i chyba pozwalał im żyć własnym życiem. W ogóle istotnym tutaj było zatrzymanie się na samym stwierdzeniu rozbawienia Carneya – szkoda tylko, że Colette sam był zbyt pijany, by docenić należycie swoje obecne osiągnięcia w tej dziedzinie.
Colette odebrał butelkę i mądrzejszy od kolegi o jego błąd, przybliżył nos do wylotu, po chwili niuchania odsuwając się z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
- Faktycznie ocet. - stwierdził oczywistość i po chwili guzdrania się do siadu, wychylił się na bok i wylał cuchnący płyn do jeziora. Czego oczy Dumbledore'a (ani moralność Cola) nie widzą, tego sercu smoczemu nie żal. - Wiesz zwykle jestem przyzwyczajony do tego, że jak ktoś jebnie się w wymowie, to obiekt wybucha mu w rekach... a ty serio jesteś fachura i zamiast eksplozji tworzysz... daruj: gówno. Ale to zawsze gówno, a nie chaos i zniszczenie. - uśmiechnął się do niego czarująco i zerknął bezradnie na butelkę. I czknął. - Jak rzucę na nią Repleo to znowu będzie ocet... chyba straciliśmy tego wojownika. Anielski orszak niech jego duszę przyjmie.
Odłożył butelkę za siebie, tak by nie stoczyła się do jeziora - wlewanie niewielkiej ilości octu to jedno, ale zaśmiecanie niebezpiecznym szkłem, to już co innego. Dopiero po tym trudnym zadaniu wrócił mało uważnym wzrokiem na kolegę i stwierdzi, że ten jakoś błyskawicznie się przemieścił bliżej skraju głazu. Jeziorko podeszło już tak, że jakieś 20 cm niżej była spokojna, najpewniej zimna woda. Warp dłuższą chwilę wpatrywał się w jego plecy, nie czując potrzeby ciągnięcia tematu jego dziwnego pseudonimu, bo to nie niosło za sobą żadnej głębokiej historii, było po prostu zlepkiem ładnie wspólnie brzmiących słów. Za to przybrane miano Gryfona zdawało się kryć w sobie jakąś niezłą sytuację, przy której zostało Mu nadane. Col słuchał go biernie, wpatrując się w kłębek dymu i zadziałał szybciej niż zdołał o tym w ogóle pomyśleć.
- Fumus Species... szmato. - mruknął rozbawiony, celując różdżką w głowę Carneya i dym ułożył się w niewielką planetę, która chwilę krążyła dookoła na wysokości jego czoła, ale szybko się rozpadła. Puchon zaśmiał się triumfalnie pod nosem i schował wreszcie różdżkę na dobre za pazuchę rozpiętego płaszcza. - Czyli jesteś typem, który woli rozwiązywanie problemów pięścią, a nie różdżką? Te pogłoski akurat nie były kłamstwem? - zagaił i urwał, kiedy płaszcz kolegi pacnął niedaleko niego, częściowo sięgając rękawem beczułki, która niebezpiecznie się zachwiała. - Ej, nie za gorąco c...? - znowu gula w gardle nie dała mu dokończyć nawet tak krótkiego zdania i otępiały mózg wstrzymał prace, jak stwierdził, że Carney zaczął się po prostu... rozbierać. Najnormalniej w świecie po kolei przymierzał się do ściągania kolejnych cześć szkolnej szaty, a Col siedział bezradnie i patrzył się tylko na to, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.
DLACZEGO?! Tak się cieszył, że miał w drużynie Hufflepuffu same dziewczyny, które miały osobny prysznic i los nie stwarzał mu niepotrzebnych pokus, nie męczył bardziej niż to absolutnie konieczne, by ostatecznie skończyć na zadupiu, kompletnie pijany, obok kolesia, który w miarę opływających sekund miał na sobie coraz mniej zasłaniających go ubrań.
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Wto Paź 13, 2015 4:13 pm
Nie wypowiedział ani słowa na temat tego, jak poważny jest Colette, zostawiając go w jego małym, prywatnym świecie i nie próbując zmienić jego (według Carneya) błędnego pojęcia na swój temat. Nie było w tym nic złego, to niech sobie tak myśli. O ile, oczywiście, nie robi sobie jaj, z którą to możliwością David też się liczył.
Prychnął tylko na stwierdzenie, że może zostać straszakiem dla młodszych uczniów. Sam sądził, że bliżej mu do złego przykładu, jak kończy się opuszczanie zajęć i olewatorski stosunek do nauki. Ale plotki rządzą się swoimi prawami, ciężko było stwierdzić, jak daleko i w jakiej formie zajdą. A Carneyowi było bardzo wszystko jedno, co o nim mówią, nie miał najmniejszych aspiracji, żeby próbować je jakoś naprostować.
Przyglądał się, jak produkt błędnej transmutacji ląduje w jeziorze.
- Mogłem to cofnąć. - Powiedział wciąż rozbawiony, kiedy przypomniał sobie, że przecież to potrafi. - Ale chyba i tak nie była nam potrzebna, leżała sobie gdzieś tam... Zapomniana... - Słowa trochę mu się mieszały, ale uparcie starał się zachować zrozumiały tok wypowiedzi.
Ledwie zauważył wynik zaklęcia Puchona, zajęty ściąganiem ubrań.
- Widzisz? Musisz rzucać wyzwiskami.
Przeciągnął krawat przez głowę, nie rozwiązując go do końca.
- Tak, zdecydowanie wolę rozwiązania siłowe. - Powiedział błyskając zębami w trochę drapieżnym, w ogóle nie wesołym uśmiechu. - Jedyne czary do pojedynków, jakie znam... - Zaciął się na chwilę, bo ściągał koszulę, a mówienie i robienie rzeczy w stanie upojenia sprawiało mu trochę kłopotu. - ...mają mi pomóc zabrać komuś różdżkę. - Tu zaśmiał się. - Jestem beznadziejny w magicznych pojedynkach.
Nie zauważył nic dziwnego w zachowaniu Colette. Stał teraz na krawędzi głazu, mając na sobie tylko spodnie i buty.
- Nie, idę pływać. - Powiedział pogodnie, jakby był to wyśmienity pomysł; jakby było właśnie słoneczne, letnie popołudnie. Chciał schylić się, żeby rozwiązać buta, już sięgnął do niego ręką... I poślizgnął się (pewnie na wyplutym occie), zachwiał (przez wpływ alkoholu), po czym runął do wody, ochlapując przy okazji sporą część głazu i (przynajmniej) buty Puchona. Na chwilę zniknął pod powierzchnią, zaraz jednak wynurzył głowę i wypluł trochę niezbyt smacznej jezierzanki, krztusząc się przy tym.
- O kurwa. - Rzucił, żeby na jakiś czas znowu zniknąć pod taflą. Kiedy ponownie wypłynął rzucił w Colette jednym, a potem drugim butem. - No świetnie, mam mokre spodnie. - Z głośnym plaśnięciem odłożył skarpety na brzeg kamienia i zaczął krążyć w okolicy tej małej, kamiennej wysepki. Woda była bardzo zimna, Carneyowi aż łupało w kościach.
Sponsored content

Głazy (nad jeziorem) - Page 2 Empty Re: Głazy (nad jeziorem)

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach