Go down
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Czw Kwi 21, 2016 10:22 pm
Nikt tak nie powiedział. W tym świecie dzieją się tak dziwne rzeczy, że na niektóre po prostu nie zwraca się większej uwagi. A może po prostu dobrze Ci w skórze nędznego śmiertelnika i dlatego młoda Gryfonka zupełnie spontanicznie wrzuciła Cię do worka z napisem ‘ludzie’. Nie wiem… Wciąż próbuję Cię rozgryźć, ale masz bardzo twardą skorupkę, Królowo. Więc powiedz mi do jakiego gatunku jeszcze należałaś? Czy i tą informację pozostawisz tylko i wyłącznie dla siebie? Może masz i racje… Jak ona, zwykły, nic nieznaczący ktoś może zrozumieć twą wzniosłość i potęgę?
Uważasz się za Wybawcę? A może ktoś inny również jest w stanie to uczynić… Nie, Ty tak nie uważasz. Wysoko podnosisz swą głowę, ale uważaj. Możesz potknąć się o mały wystający korzeń i ubrudzić swoją szkarłatną suknię. Niczego się nie spodziewając. A Królowej przecież nie wypada! Czasami to Szare Myszki, których nikt nie dostrzega, którymi nikt nie zaprząta sobie głowy, o których się najzwyczajniej zapomina, robią najwięcej hałasu i szkód. Powolutku, po cichutku. Chcesz się przekonać?
Co zrobili Ci ludzie, że tak bardzo ich nienawidzisz? Mów, odkryj kilka kart. Będzie ciekawiej.
Ona… Hm… Często sama nie wiedziała czego tak naprawdę w życiu chciała. Łapała się różnych rzeczy mając nadzieję, że w końcu znajdzie właściwą odpowiedź. Jak na razie wciąż szukała, ale to chyba nie jest takie złe. Przecież ma dopiero szesnaście lat. Może popełniać błędy, może nie być jeszcze w pełni ukształtowana, może być rozsypką. Ma do tego pełne prawno. Nawet Ty, wszechmocna, przynosząca jedynie strach i panikę nie możesz jej tego odebrać. A poza tym, ona jest stuprocentowym człowiekiem. A naturą człowieka jest przecież gubić się i upadać. Ważne jest to żeby brać lekcje ze swoich błędów i stawać się coraz to lepszą wersją własnej siebie.
Siła jednak nie musiała brać się tylko ze zła. Siła pochodziła również z dobra. I widzisz, te płomienie mogły być ciepłe, albo zimne. Takie jak Twoje. Wszystko jednak sprowadzało się do ludzkich decyzji.  To MY decydujemy kim chcemy być, jak chcemy egzystować w świecie i co do niego wnosić. Nikt inny, tylko my.
Jeżeli trzeba, zawalczy o swoje życie, nawet na obcym terenie, gdzie wciąż czekają ją nowe pułapki i zagrożenia. Jeżeli trzeba… Jednak jak na razie prowadziłyście w miarę uprzejmą konwersację, chodź tak daleko siedziałyście od siebie przy tym stole. Och, Królowo, powiedz mi jeszcze skąd tu tyle gości skoro twierdzisz, że nie są potrzebni Ci poddani? A może są to twoje ofiary i już zaraz rozpocznie się krwawe przedstawienie, z którego nikt nie wyjdzie żyw?
‘Brzydkie kaczątko, które ponoć kiedyś ma stać się pięknym łabędziem’… Potrzeba na to czasu. Jak wszystko i ona musi dojrzeć. Ty chyba już dorosłaś… Ona wciąż tkwiła w tej bańce, jak na razie nikt brutalnie jej nie przebił i mogła w spokoju rozwijać swoje skrzydła, które sama często sobie podcinała, ale to chyba historia na inne spotkanie. Ty też jesteś łabędziem. Czarnym Łabędziem. Czarnym, pięknym Łabędziem zbyt szybko wyrwanym z bezpiecznej bańki swojego dzieciństwa i młodego wieku.
Nie da się pomylić kogokolwiek z C. Jesteś unikatowa. I to dobrze… Zbyt dużo takich samych, identycznie zachowujących się ludzi, którzy są tylko pewną kopią. Indywidualność. To coś bardzo ważnego, chociaż jest to też pewien powód odsunięcia od społeczeństwa. Nie mieścisz się bowiem w ich ramy. Ani Ty, ani Ona. Dwie zupełnie różne. Niepodobne…
Pisz… Pisz… Chce zobaczyć twoje pismo, chce usłyszeć tą historię, nawet jeśli mała Liv będzie w niej nic nie znaczącym epizodem.
Liv przeniosła spojrzenie czekoladowych oczu na bladą twarz Ślizgonki. Nie uśmiechała się, patrzyła na nią z dziwnym zaciekawieniem i niepokojem. Uważnie słuchała każdego słowa wypowiadanego przez Caroline.
- Lubisz ten rodzaj cierpienia? – przekręciła delikatnie głowę. Delikatny wiatr rozwiał już byt długie włosy dziewczyny zakrywając jej twarz. Odgarnęła je jedną dłonią i podeszła bliżej rozmówczyni. Bo chyba tak już mogła cię nazwać? – Bo jeśli tak, to chyba te Piekło, jest po części dla Ciebie Niebem. Dostajesz to co chcesz, to co Cię nakręca i pobudza… I tak w kółko i w kółko… - ciągnęła dalej. Głos jej nieco drżał, ale nie potrafiła nad tym zapanować. Nawet nie próbowała. Być może Carolina Rockers nie miała bladego pojęcia z kim właśnie prowadziła tą krótką wymianę zdań, ale to nie zmienia faktu, że przed nią wciąż stała ta sama Liv Mendez. Tak samo wystraszona przy spotkaniu z czymś nowym, z czymś nieprzyjaznym dla niej samej. Nie odpowiedziała na jej pytanie, chociaż chwilę się nad nim zastanawiała.
- Wytłumacz mi co masz na myśli… - zmrużyła delikatnie oczy. Skoro jesteś tak mądrą Ślizgonką, na pewno uda cie się wyjaśnić to głupiutkiej Gryfonce.
Zauważyła jak sięgnęłaś po różdżkę. Na chwilę napięła wszystkie mięśnie, gotowa by sięgnąć po swoją, ale mimowolnie odetchnęła z ulgą gdy położyłaś ją obok siebie. Nie była gotowa do walki. Nie do walki w waszych umysłach, ale do tej tutaj. Na błoniach. Przy pomniku. Chyba we dwie miałyście o tym doskonałą świadomość.
- Czy się boję? – wbiła wzrok w swoje trampki. Nie było sensu zgrywać niewiadomo kogo, więc cicho odrzekła – Chyba tak. Ten ból… Dla mnie nie jest on orzeźwiający i motywujący do działania.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Sob Kwi 23, 2016 1:23 am
Rzeczy większe, rzeczy mniejsze. Wojny, konflikty, potyczki... to wszystko było dość znane, nie? Nędzny śmiertelnik? Czy dobrze mi w ludzkiej skórze? Wątpliwe. Ale czy można winić boga, który nie żyje, który już nie istnieje, że wymierzył mi taką karę? Zakazany owoc został już dawno zerwany i zjedzony, a czterech wysłanników zwiastujących koniec świata nie musiało się nawet odzywać, by jasne było to, że ludzkie siedziby ulegną destrukcji.
Śmieszna jesteś. Brzmisz jakbyś mogła o czymkolwiek decydować, a prawda wygląda tak, że nawet nie jesteś w stanie określić w jaką stronę powinnaś się udać, bo po prostu błądzisz i jeśli czasem wybierzesz dobrą ścieżkę to jesteś tak niewyobrażalne... dumna!
Nie jestem jajkiem by posiadać skorupkę, Alicjo. Ale owszem, moje bariery ochronne dobrze się trzymają; maski sklejone lodem i krwią.
Czy to nie jasne? Jestem Zwycięstwem. Tą, która zawsze zwycięża niezależnie od sytuacji. Nawet w obliczu przegranej. Nic nie zachwieje mojej wysokiej pozycji w hierarchii. Teraz już wiesz? Potrafisz użyć mózgu, czy też może się go całkowicie wyzbyłaś?
W końcu jesteś Gryfonką, naiwna Alicjo.  Mam przecież rację. Nie powinnam oczekiwać od ciebie czegoś do czego nie zostałaś stworzona. Sama wszak określiłaś siebie jako myszkę, więc niechaj i tak będzie. Miotaj się po sali, gdy rozbrzmi muzyka. Złe słowo, Wybawca brzmi za dobrze i dlatego nie pasuje. Nie rozumiesz? Nie chcę uratować obecnego świata, ja chcę go zniszczyć a następnie odbudować na zamarzniętej ziemi. Dlatego właśnie czasem zerkam pod nogi; korzenie bywają uciążliwe, tak samo jak pstrokate kamyczki.  Nie masz odpowiednich kart by nimi we mnie rzucić. Za to mi wystarczy chwila by obnażyć twoje prawdziwe oblicze. Oblicze nędznej dziewczyny, która pragnęła mieć kogoś dla siebie. Nawet nie całkiem świadomie. Dziewczyny, która sądziła, że dane będzie jej odkryć te opowieści do których nikt inny nie ma wstępu.
Czy śmierć jest niczym w porównaniu do kar, które czekają na złodziei? Nawet nie zacznę od głowy, rozkoszując się twoją porażką powoli, ostrożnie niczym Żmija, która namierzyła swój cel i łagodnie zatopiła kły w kostce. Nawet jeśli kostka jest tak drobna i niewielka jak twoja.
Chcesz rzucić mi wyzwanie?
Słońce coraz niżej schodziło, kończąc swoją dzisiejszą wędrówkę. Było jednak nadal jasno - na tyle, żeby nie przejmować się oświetlaniem drogi i godziną policyjną. Wiosenny wiatr łagodnie muskał zielone tereny i nawet docierał do najdalszego ich zakątku. Hogwart przestał się błyszczeć na horyzoncie.
A czy nie wystarczy sam fakt, że istnieją? Czy musi iść jakiś powód? Nie musi, ale pragniesz doszukać się w tym drugiego dna, no bo przecież jak to możliwe! Jak to możliwe, że tak nagle zaczęłam nimi gardzić, karmiąc się własną hipokryzją, bo wszak sama... sama w jakiś sposób do nich należałam!
Tylko, że otrzymując koronę, otrzymałam również i tę możliwość. Bez zbędnych kazań.
Usprawiedliwiaj się, śmiało! Niewinne szesnaście lat bezkonfliktowego istnienia. Czy jesteś tym zachwycona? Alicjo zachowana w swej cienkiej bańce, marząca niczym zaginiona księżniczka z wieży o uwolnieniu, o miotle, latającym dywanie lub magicznym wierzchowcu ze skrzydłami.  Kto cię obroni, gdy przypomni sobie świat o tobie? Kto otoczy opiekuńczo ramionami, gdy znajdą ci, których tak pragnęłaś znaleźć? Ci, którzy zdolni są cię zniszczyć!
Królowa Lodu nie wskaże ci drzwi, które zaprowadzą cię do bezpiecznego miejsca.
Oto czym byłam. Oto czym jestem. Oto czym zawsze będę.
Masz prawo i ja ci tego nie zamierzam zabierać - wręcz przeciwnie! - pomogę ci się w tym zanurzyć, sprawię, że twoja rozsypka będzie jeszcze większa, aż bańka pęknie! A ty wraz z nią.
Oszczędź mi tego pierdolenia o tym, co człowiek może a czego nie. Wpadłaś się w sieć. Ułóż ręce do modlitwy.
My. Tylko my. My. Egoistyczne jedno wielkie, kurewskie my.  I jak? Lepiej ci z tą świadomością? Lepiej ci z tym, że mimo podejmowanych decyzji i tak zostaniesz zmiażdżona?
Jeśli trzeba...! Jeśli... trzeba...! Ojejejejej, tylko spójrz! Może nawet drgnęłoby kamienne serce! Czasami tak wystawne przedstawienia jak te potrzebują swojej widowni, a potwór w mym środku pragnie krwi. Więc dlaczego nie połączyć jednego z drugim? Gramofon w rogu sali zaczął grać. Już przecież wiesz o tym, że rozpoczął się taniec.
Czarnym Łabędziem, pozbawionym możliwości lotu. Pięknym? Mylisz się. Bezpieczna bańka dzieciństwa? Wdychane eliksiry ci szkodzą, Alicjo. Czarne skrzydła łopoczą ostrzegawczo.
Oto i ja! Indywidualność, która stoi naprzeciw ciebie. Nie jesteśmy swoimi odbiciami i nigdy nie będziemy. Zresztą nie taki jest cel.
Nogi skrzyżowały się, a sama C. głęboko wdychała świeże powietrze, bez większych emocji reagując na otaczający ją świat.
Pióro potrzebuje odpowiedniego atramentu, jak wiesz. A historia ta może utonąć w morzu i zaplątać się w wodorosty.
Parsknęła na zadane przez dziewczynę pytanie, jakby ta opowiedziała jej jeden z żartów w stylu: "Wyskakuje gnom z kapelusza i...!". I nic. Parsknięcie było pełne niedowierzania i chłodnego rozbawienia. Nie odpowiedziała, zamiast tego gładziła swoją naprawioną nie tak dawno różdżkę. Pamiątka po Avellinie Louvelu zostanie już na zawsze. Wzbudzało w niej to dziwnie, niekoniecznie zrozumiałe uczucie, coś co nie było typową złością lecz czymś zupełnie innym. Nie było to jednak ważne. Kątem oka dostrzegła jak Gryfonka się zbliża, kontynuując podjęty wątek.
- Niebem...? Niebem...?! - Odpowiedziała drwiąco, patrząc prosto w jej oczy, a jej twarz na krótki moment ozdobił sarkastyczny uśmiech. - To nie jest dla mnie ani Niebo ani Piekło. To życie.  Co ty wiesz? Twoja wiedza mieści się zaledwie w spekulacjach i w tym, co usłyszysz lub ewentualnie wyczytasz.
Okulary położyła kawałek dalej, podnosząc się do pozycji pionowej. Łatwiej było teraz dostrzec różnicę między wzrostem Rockers a Mendez. Chude, blade palce zaciskały się ostrożnie na różdżce, a jeden z ostatnich promieni słońca musnął pierścień z czerwonym oczkiem na jej palcu.
- Wy żyjecie uczuciami, dajecie się ponieść, ulegacie chęci zaimponowania, pokazania jacy to dzielni i sprawiedliwi jesteście. To co bierzecie za przeciwieństwo, również wrzucacie do tego worka tylko, że umieszczacie do tego stosowną notatkę. Irytacje, nienawiść, złość... to nie powinno podlegać pod kategorię uczuć. To coś więcej - nie spojrzała już w stronę pomnika, całą uwagę poświęcając dziewczynie, która przed nią stała. Przy ostatniej odpowiedzi Liv, uśmiechnęła się ponownie. Drapieżnie.
Gramofon zamilkł. Królowa w Szkarłacie wykonała jeden z większych ruchów.
- Możesz zamknąć oczy, jeśli to ci ułatwi. Rozluźnij się, przypomnij sobie coś dobrego - powiedziała cicho a uśmiech zniknął z bladej twarzy. Kilkanaście sekund później różdżka Rockers poszła w ruch, a w stronę Liv ruszyła psychodeliczna przejrzysta fala. Ślizgonka była skoncentrowała.
Przecież nie musisz się mnie bać, prawda Alicjo? To tylko będzie się działo w twej głowie.



Legilimens (niewerbalnie) - 6,6 (nie rzucam kością, bo jeden raz na sesję mam 6,6 z powodu pierścienia, który otrzymałam po evencie disneyowskim).
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Czw Lip 14, 2016 10:21 pm
Za cóż otrzymałaś karę, Szkarłatna Królowo? Karę przywdziania ludzkiej skóry i egzystowania na tym nędznym świecie? Nie pasuje Ci, ale wydaje mi się, że wcale nie próbujesz się do niej dopasować. Twoja Wzniosłość jest za duża na puste ciało Ciemnowłosej Panienki, wydobywa się z niego każdą możliwą drogą i zatruwa wszystko wokół.
Oczywiście, że mogła decydować. Nie o wszystkim, rzecz jasna, ale o sobie – jak najbardziej. Nawet jeśli miałby podejmować  najgorsze decyzje w swoim życiu, mogła je podejmować. Ty chyba lubisz podejmować decyzje za innych…? Decyzje co mogą, a czego nie… I uważasz, że masz do tego prawo. Tylko kto Ci na to pozwolił. Hah, pewnie nikt. Zapewne sama ZADECYDOWAŁAŚ, że możesz decydować o życiu innych.
Była dumna, gdy wybrała dobrą ścieżkę, bo czemu by nie… Każdy człowiek cieszy się ze swoich sukcesów. A coraz więcej jest porażek niż wzlotów, więc trzeba się cieszyć z dobrych decyzji. Trzeba być z nich dumnym.
Ona nazywa to skorupką, Ty maską ochronną. Mów co chcesz, wszystko sprowadza się do jednego. Tworzysz wokół siebie obronny mur. Jak większość ludzi, tylko twój jest bardzo solidny. Moje gratulacje. Zapewne ciężko się przez niego przedrzeć. Mała Liv nawet nie spróbuję. Przyniosłoby to więcej strat niż zysków. Tkwij sobie za murami otoczona przeźroczystą, zimną zbroją. Chudź  po swym zamku zostawiając krwawe ślady na swojej drodze. Przecież jesteś Królową. U szczytu hierarchii. Jednak bądź ostrożna. Kiedyś może czekać cie prawdziwa porażka. Porażka, której w żaden sposób nie będziesz mogła nazwać wygraną. Porażka z rąk osoby, po której w ogóle byś się tego nie spodziewała. Uważaj. I nie… Nie wydarzy się to z rąk Gryfonki, przecież obie doskonale wiecie, że w żaden sposób nie jesteście sobie równe. Mogłabyś zmiażdżyć ją jednym ruchem. Zostawić kolejne martwe ciało na swojej drodze. Nie ona… Ale ktoś inny. Ktoś kto uważnie Ci się przygląda za drzewami i czeka na odpowiedni moment. Uważaj żeby zbroja zrobiona z lodu nie pękła na tysiąc kawałków, pozostawiając odkryte, bezbronne ciało.
Kto tu mówi o usprawiedliwianiu. Takie są fakty. Tak jest skonstruowany ten świat. Choć rozumiem, że może być ci ciężko się w nim połapać…
Przeniosła na ciebie wzrok gdy usłyszała jak parsknęłaś. Nie spuściła go, wytrzymała. Stała i wpatrywała się w ciebie. I skrycie powiem, że powoli zaczynałaś ją irytować tym całym nastawieniem do świata, ale nie mogła nic z tym zrobić o ile chciała wyjść z waszego spotkania w jednym kawałku. No właśnie… Wyjść. Przecież mogła w każdej chwili zakończyć tą dziwną wymianę zdań i ruszyć dalej przed siebie. Żyć w swoje bańce i pozwolić  byś ty żyła i triumfowała w swoim królestwie …  Ale czy na pewno? Czy nie jest już za późno? Szkarłatna Królowo  czy pozwoliłabyś jej tak po prostu odejść bez żadnych konsekwencji naruszania twojej przestrzeni?
- Moja wiedza może i bierze się z tego co przeczytam, ale również bierze się z tego co zobaczyłam i przeżyłam – powiedziała. – Przez to wszystko co dzieje się wokół napieramy doświadczenia. Wybacz mi, że nie jest tak wieeeeelkieee jak twoje. Bo przecież TY jesteś ponad to wszystko i nikt inny nie potrafi ciebie zrozumieć. Nie zasługuje na to by ciebie zrozumieć – powiedziała podirytowana. Przymrużyła oczy i schowała ręce w kieszonki spodni. Palcem musnęła wsuniętą różdżkę. Nie dlatego, że chciała jej użyć, jednak ubezpieczony… Bla, bla, bla…
- Wy… My… Och. Skończmy z tym. Dlaczego niby nie powinny podlegać pod kategorie uczuć? Przecież wywołują to na tobie pewne zachowania i czyny. To nie jest nic więcej. Chciałabyś by tak było, ale nie jest – wzruszyła ramionami. A później… Później wszystko zadziało się tak szybko. Nie miała możliwości się obronić, zareagować w jakikolwiek sposób. I to dziwne uczucie, które ogarnęło jej ciało. Nie… Jej umysł. Z całych sił próbowała się bronić, odepchnąć od siebie uczucie, że ktoś wdarł się do jej umysłu. A więc jednak, Królowo… Nie pozwolisz odejść Alicji bez konsekwencji.


Ostatnio zmieniony przez Liv Mendez dnia Sob Paź 22, 2016 11:20 am, w całości zmieniany 1 raz
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Pią Lip 22, 2016 1:31 pm
Za swoje grzechy. Czyż to nie jest wystarczająco oczywiste? Bo przecież właśnie za to wymierzane są kary, za czyny, które nie były odpowiednie w danym miejscu. Może i nie pasuje, może nigdy nie będzie pasować, ale stało się. Stoję przed tobą w swym ludzkim więzieniu. Wzniosłość, automatyczny pociąg do ścinania głów i nawet do zatruwania czystego powietrza... choć przecież, czy powietrze te nie jest już wystarczająco zatrute właśnie przez ludzi? Mugoli i czarodziei.
Podejmuj więc i przyjrzyjmy się obie, gdzie to cię zaprowadzi, choć ja stawiałabym, że trafiłabyś w najgorsze, najokrutniejsze sidła. Niekoniecznie moje. A czy właśnie Królowe nie od tego są? By decydować za innych, nawet mimowolnie? W sekrecie zdradzę, że zazwyczaj pozostaję bierna w takich kwestiach i tylko się przyglądam. Zaś życia... czyż nie dążycie wszyscy do śmierci? Czyż nie zajmuje to waszych malutkich główek, ta świadomość, że i tak na końcu drogi umrzecie? Śmiertelność jest taka wątła i nieciekawa. Dlaczego miałabym wam nie pomóc, przy okazji sobie dostarczając tej przyjemności, sprawiając że najwięksi grzesznicy padliby na kolana i wręcz błagali o zakończenie swoich istnień?
Więc to jest twa duma, Alicjo. Niech będzie, zobaczymy ile wytrzymasz w jednej pozycji, gdy świat, który znasz, zniknie przykryty śniegiem. Czy i wtedy będziesz dumna z porażek, ze świadomości, że nie byłaś w stanie nic zrobić?
Ależ dziękuję, to takie miłe, gdy ktoś docenia takie rzeczy! Mur obronny z masek był jednym z najdoskonalszych dzieł, które przyszło mi stworzyć. Nie musisz próbować, przecież cię o to nie prosiłam, nigdy tego nie chciałam. Stój tam, gdzie stoisz. Stój tam po drugiej stronie lustra, Alicjo. Dlatego, że jestem Królową, nie pozwolę brudnej dziewczynce wchodzić do swojego zamku i nawet jeśli przyjdzie czas, że będę musiała umrzeć, uczynię to z prawdziwą rozkoszą. Bo widzisz, mi nie przeszkadza samotność.
Myślisz? Dość odważne spekulacje, nie mające żadnego potwierdzenia, ale o to chodzi, czyż nie? Żebym poczuła możliwy dreszczyk przerażenia na swoim ciele.
Mogłabym, ale tego nie uczynię. Nie dlatego, że cię cenię, że mnie ujęłaś w jakikolwiek sposób. Żyjesz dlatego, że to właśnie życie może dostarczyć ci najwięcej cierpień a nie śmierć. Żyjesz dlatego, że chcę siedzieć na widowni, gdy ty będziesz miotać się po ścianie, gdy będziesz szukać szczęścia i patrzyć jak pęka ci twoje własne serce, jak odchodzi to na czym ci najbardziej ci zależy, jak twa dobroć w końcu zamienia się w pustkę, przerywaną jedynie przez szaleństwo.
I wtedy będę się śmiała i klaskała za te wspaniałe przedstawienie.
Patrzyła się w jej oczy równie intensywnie, mrużąc je lekko. Ludzie mogli się zastanawiać, dlaczego tak bardzo Gryffindor i Slytherin za sobą nie przepadają, ale w tamtym momencie było to dość oczywiste. Zbyt dużo różnic ich dzieliło, by mogła się nawiązać choćby i cienka nić zrozumienia. A może to było spowodowane tym, że w zielono-srebrnych barwach znajdowała się właśnie C., a w czerwono-złotych Liv? Gdyby to była ta dobra bajka, jej zakończenie wyglądałoby tak, że zła królowa zostaje pokonana przez dobrą, pełną cnót dziewczynę, która pokonując różne trudności w końcu jest godna by powstrzymać to szaleństwo. Czy jednak działa to w taki sposób w prawdziwym życiu?
Odpowiedzcie sobie sami.
Było już za późno by spotkanie te mogło się zakończyć jedynie cichym pożegnaniem bez rozlewu krwi.
- Śmiałe stwierdzenie, skoro nic nie mówiłam o wielkości mojej wiedzy - mruknęła nieco szyderczo, posyłając jej rozbawione, chłodne spojrzenie. - Zawsze sobie tyle rzeczy dopowiadasz? Niech więc tak będzie.
Przekrzywiając głowę, Rockers przyglądała się nieznacznym ruchom Mendez. Jeśli ta zamierzała ją zaatakować, to niestety była zbyt wolna.
- Ty masz swoje zdanie, ja mam swoje. Po co to zmieniać? - Odpowiedziała pozornie beztroskim tonem, zanim przystąpiła do ataku. Nie broniła się zbyt mocno, choć wykonywała marne kroki w stronę tego by ją wyrzucić.
Nie była w tym na tyle dobra, żeby jej atak był jakoś wybitny, ale z pewnością wystarczył dla tak wybitego z rytmu przeciwnika jakim była Liv.
Co więc skrywasz w swej głowie, Alicjo? Im bardziej będziesz się opierać, tym skutki będą gorsze.
Drwiący głos usłyszała u siebie również Gryfonka, choć przecież Caroline nie otworzyła nawet ust.


Caroline Rockers: -3 PŻ (czyli w tej sesji mam jakieś 90 PŻ)

[Liv, opisujesz tylko te wspomnienia/uczucia, które są obecnie w twojej głowie, te "na wierzchu"]

Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Sob Paź 22, 2016 12:04 pm
Więc jakie grzechy popełniłaś? Zechcesz parę zdradzić? Twoje sekrety…? Ale nie… Teraz to Ty, Szkarłatna Królowa rozdajesz karty. A Liv nic do tego. Dosłownie. Była zbyt słaba by się bronić. Nie spodziewała się nawet takiego uderzenia. Tak silnego, tak głębokiego. Pod każdym względem odzierałaś ją z niej. I na nic przydały się maski i mur gdy jednym ruchem zniszczyłaś wszystko i dostałaś się do drobniutkiego chaotycznego mieszkania Liv. Do jej umysłu. Mogła próbować do woli opierać się, ale wiedziała, że jest na straconej pozycji.
Tak, ludzi jak najbardziej przeraża śmierć. Zaprzątają sobie nią głowę i wypatrują za rogiem, zamiast cieszyć się z tych dni, które jeszcze im pozostały. Zamiast brać pełnymi garściami z dnia dzisiejszego. Tylko ten świat jest coraz bardziej ponury, ludzie też. Przestają widzieć piękno i szczęście. Widzą jedynie ból i smutek. Zatapiają się w nim i zapominają o wszystkim innym. Ale przecież Śmierć jest najprostszą drogą. Tak jak wspomniałaś. Tylko Ty nie chcesz zabijać Królowo, chcesz by poddani cierpieli i nie dostrzegali tego co jasne i ciepłe. Chcesz stworzyć im świat, który będzie już Piekłem na Ziemi. Jednak Ty się tym nie martwisz, bo jakże byś mogła. Przecież piekło to dla Ciebie Raj. Bawisz się w boga, uważając, że możesz ingerować w życie i prywatność innych, jak zrobiłaś to właśnie teraz z Liv. Bez skrupułów wdarłaś się w jej umysł, by stała się dla Ciebie otwartą księgą. Musiałaś się aż do tego posunąć? Nie potrafisz odczytać jej bez zaglądania w jej Wnętrzne? Może nie potrafisz tego albo po prostu jesteś zbyt leniwa… A może obawiasz się, że przywiążesz się do tego kogoś bo przecież w ten sposób, odkrywając jego nawet i mroczne strony, zawiązujesz pewną nic.
Masz przewagę, ogromną przewagę nad nią, ale to już wcześniej ustaliłyśmy. Byłaś silniejsza i mądrzejsza od niej. Mogłaś zgnieść ją jak karalucha i właśnie to robiłaś. Bawiłaś się nią. A jednak ta poduszka, na której usiadła Alice była zatruta i właśnie teraz jad rozchodził się po jej ciele. Upadła na podłogę. Jednak tylko Ty to zauważyłaś, reszta jak gdyby nigdy nic dalej ucztowała i bawiła się na Twoim balu. A ona leżała, leżała na środku parkietu i była zupełnie bezbronna, i nie mogła nawet się poruszyć. Spróbować doczołgać się do wyjścia. O nie.. Przedstawienie rozpoczęte. Nie mogła zbawić całego świata i właśnie ponosiła tego konsekwencje.
Przed oczami Liv zaczynały pojawiać się obrazy. Nie kontrolowała tego. Miała jedynie świadomość, że Ce. Również je widzi. Próbowała odepchnąć ją, ale wychodziło jej to z marnym skutkiem. Wciąż odczuwała obecność Ślizgonki w swoim umyśle.
Obrazy prześlizgiwały się jeden po drugim.
Noc. Dormitorium. Liv wpatrywała się pusto w sufit. Po policzkach spływały jej łzy. Kolejny koszmar. Ten sam mężczyzna, o zielonych oczach i włosach sięgających do ramion. Mocny uścisk i jej krzyk. Można było wyczuć strach i przerażenie dziewczyny. Zacisnęła mocno powieki, ale to nie pomogło. Nie chciała by Caroline widziała te wspomnienia. Nie chciała by widziała jak płacze. Ona nie płacze przy innych. Zawsze uważała to za jakąś oznakę słabości i wystrzegała się jej.
Schodki na błonia. Liv siedziała z Giotto na schodach. Ślizgonem z jej rocznika. Widziała jak razem się śmieją i rozmawiają o książce, której chłopak nie powinien mieć. I te spojrzenie zmieniających się koloru oczu i strach, że może mu się coś stało. Ogarnęło ją przypływ radości i jakiegoś nie opisanego uczucia, którego w żadne sposób nie mogła wyrazić. Gryfonka zacisnęła pięści. To było jej życie osobiste. Ce nie miała prawa tego wszystkiego oglądać.
Skrzydło Szpitalne. Liv siedziała na łóżku z Sahirem. Słyszała urywki rozmowy o tym dlaczego tak bardzo nie lubi dotyku. Czuła znowu tą mieszankę strachu przed chłopakiem, ale i troski. I tą pieprzoną nic dziwnego połączenia, którego nikt nie powinien poznać, a w szczególności Carolina Rockers.
Klepsydry. Nauka teleportacji i złość Liv, że kolejny raz nic jej nie wyszło.
Bibliotek i nauka do egzaminów.

Obraz za obrazem. Coraz szybciej, coraz krócej, coraz więcej. Nie chciała. Nie mogła znieść więcej.
- Dosyć! – wysyczała przez zęby ale nie była pewna czy to cokolwiek pomoże.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Sob Paź 29, 2016 2:24 pm
Nic do tego, nic do tego, nic do tego.
Słowa mogłyby rozbrzmiewać w mojej głowie, gdyby to było proste, gdyby i inne płaszczyzny rozmów wchodziły w grę do odczytania bez zwykłą-niezwykłą legilimencję. To byłoby od razu prostsze, nie uważasz? Wszystkie role wyszłyby na jaw, może zniknęłaby ta iluzja, którą karmimy się każdego dnia, ale cóż to za przyjemność, kiedy opieramy się na zwykłej szarej codzienności, gdzie nie zyskujemy przydomków? Gdzie nie ma królestw?
Powinnaś się cieszyć Myszko, Alicjo. Nawet ja znam coś takiego jak łaskawość, w końcu byłaś czymś a nie niczym, nawet jeśli wystarczyłby jeden mój ruch by zmieść cię z powierzchni Ziemi. Nie miałaś nic, nie miałaś żadnej obrony, żadnego schronienia ani też nikogo, kto mógłby to przerwać. Byłaś zwyczajnie za słaba by móc się sprzeciwić, twoje próby nic nie znaczyły. Nie mogłaś przecież niczego zmienić.
Nie miałaś nic.
Cieszyć? Nie rozśmieszaj mnie, czymże jest ich życie jak nie pustym, kłamliwym tworem? No czymże? Cieszyć, też mi coś! A co do brania to przecież już biorą pełnymi garściami, niszczą wszystko wokół, rozdzierają małe ciała, wgryzają się w stworzenia, które są na niższym szczeblu, kaleczą to, co ich otacza. Brzydzę się tym, że również biorę udział w tej maskaradzie. I bardzo, kurwa, dobrze. Powinni tylko to widzieć, nie zasługują na nic więcej, ich szczęście kończy się wraz z narodzeniem.
Śmierć jest łaską, nagrodą, przecież umiera się tylko raz i później pozostaje jedynie pusta skorupa. Zabijanie jest ostatecznością, dlaczego mam zabijać, skoro to oznacza, że zabawa dobiegnie końca?
Piekło, Niebo... jakże podobnie brzmią te słowa, prawda? Wzbudza to we mnie pewnego rodzaju radość, że tak ludzie się tego boją. Dużo osób bawi się w "boga", ale niech cię to nie zmyli, bo boga nie ma.
A mi wystarczy bycie królową.
Rzucasz mi wyzwanie, dziewczynko? Nie rozśmieszaj mnie, myślisz, że złapię się na te przynęty, które próbujesz mi podsunąć? Po prostu pogódź się z tym, że mając do wyboru krótką i długą ścieżkę, wybiorę tą pierwszą.
Nie wszyscy grają czysto.
Wezmę nożyczki i przetnę wszystkie nici, które pojawią się przed moimi zimnymi oczami, pozbawię również siebie uczucia przywiązania, uwolnię od człowieczeństwa. Przestanę cierpieć, przestanę rozpamiętywać. Zostanie tylko to, co pozwoli mi przetrwać i wygrywać. Przedstawienie trwało, oswajam cię z rzeczywistością, która nigdy nie będzie dla ciebie łagodna.
To uczucie było okrutne i piękne, choć pierwsze żywe kroki były zawsze najgorsze. C. była nadal początkująca, dopiero sprawdzała tę umiejętność, ale przecież to właśnie praktyka czyniła cię mistrzem. Oczy Rockers były zamknięte, kiedy widziała to, co widziała Liv. Wspomnienia, mnóstwo różnorodnych obrazów, emocje targające dziewczyną niemniej jej nie sięgnęły. Była przecież tylko widzem. Wpatrywała się jednak jak zaczarowana w żywe wizje, chłonęła informacje, których zawsze była spragniona, na widok Giotto nawet nie prychnęła, nadal zastanawiając się kim był ten mężczyzna, ale jej poziom nie pozwolił na odszukiwanie tego, czego chciała. Przy Sahirze uśmiechnęła się gorzko. Można było się tego spodziewać, przypadki nie istnieją. Nożyczki i przecięcie.
Wiesz, że on tylko się tobą bawi? Dla niego nic nie znaczysz, jesteś tak samo głupia jak tamta Puchonka, jak inne.
Odezwała się pierwszy raz od dłuższego czasu, nie mogąc się powstrzymać. Obraz ponownie się zmienił, teraz widziała marne próby Liv na teleportacji i resztę. I więcej i mniej, i również Rockers rozbolała głowa. Po dłuższej chwili, przerwała połączenie, cofając się wgłąb tylko własnej głowy.
Zapanowała upragniona ciemność.
- Jesteś głupia i naiwna, Mendez. Mówiłam ci na początku, żebyś sobie poszła. Masz za swoje. Nie bój się, nie powiem nikomu, co sprawia, że nie możesz spać po nocach - odezwała się po krótkiej chwili chłodnym, niemalże szyderczym tonem, chowając różdżkę do kieszeni i zakładając ponownie okulary przeciwsłoneczne na nos, mimo że było już ciemno. - Mam nadzieję, że twoja wiedza została zaspokojona. Nie wchodź mi w drogę.
Spojrzała ostatni raz na pomnik, mając wielką ochotę unieść rękę i dotknąć chłodnego, marmurowego policzka Collinsa.
Nie zostawię cię, wiesz? Nie zostawię cię nigdy samego.
W końcu odwróciła wzrok, czując jak niewidzialna dłoń zaciska się na jej gardle, po czym nie patrząc na Liv, ruszyła w stronę zamku, zostawiając za sobą wspomnienia. Głowa jednak nadal pulsowała bólem.

[z/t]

[Pozwoliłam sobie podsumować, jako że jestem jednym z MG]

Caroline Rockers: -5 PŻ (w tej sesji więc wychodziło 85 PŻ na końcu), +3 PD (legilimencja)
Liv Mendez: -5 PŻ, +2 PD



Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Lis 01, 2016 12:53 am
Stała tam jak wryta. Mimo, iż uczucie czyjejś obecności, a dokładnie obecności Caroline Rockers w je głowie już dawno minął, Liv wciąż stała w tym samym miejscu ciężko oddychając. Pierwszy raz ktoś użył na niej te zaklęcie. Oczywiście uczyła się o nim na lekcjach OPCM, ale nigdy wcześniej nie wiedziała jakie to uczucie. Do jej oczu napłynęły łzy, ale nie pozwoliła im spłynąć po policzkach. Przełknęła gule, która ciążyła jej w gardle. Ślizgonka jeszcze coś mówiła, ale jakby jej słowa w ogóle nie docierały do dziewczyny. Poczuła się zupełnie bezbronna. Dokładnie pamiętała próby wypchnięcia C. ze swojego umysłu. I dokładnie pamiętała jak żałosne i nieskuteczne były. Została zupełnie sama na placu. I nie miała pojęcia ile jeszcze czasu tam spędziła, gdy Szkarłatna Królowa ją opuściła.
O, tak Królowo. Wygrałaś. Miałaś racje. Lepiej z Tobą nie zadzierać. Na pewno, nie zadzierać z Tobą, gdy się Ciebie nie poznało. Do tego trzeba czasu. Trzeba uważnie obserwować Twoje kroki, Twoje poczynania i reakcje na dane sytuacje. Jednak teraz Alicja musiała wyleczyć zadane rany. Tą bitwę przegrała…
Jedynie co rozbrzmiewało teraz w głowie Liv to była ogromna złość na siebie samą. Wiedziała, że musi nauczyć się bronić. Bronić przed takim zachowaniem. Nie mogła pozwolić by ktoś, kiedyś, kolejny raz próbował odczytać jej myśli. Musiała nauczyć się kontrolować. Musiała nauczyć się obrony. Zacisnęła zęby i pewnym krokiem ruszyła w stronę zamku.

[z/t]
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 8:10 pm
Zgodnie z umową, dzisiaj mieli razem z Enzo potrenować trochę zaklęcia, które potem przydadzą się im w dalszej podróży. Giotto już z samego rana zaszedł po swojego brata do jego dormitorium, chcąc jak najszybciej i możliwie jak najdłużej wymieniać uprzejmości za pomocą zaklęć. Chodziło o to, by zahartować ciało, zwiększyć siłę zaklęć i zaprezentować to, czego nauczyli się w tym roku w Hogwarcie.
Szli w ciszy, bowiem Giotto już dawno wybrał miejsce do treningu - z dala od zgiełku szkoły, a zarazem dość blisko zakazanego lasu. Oczywiście była to też zasadnicza odległość od pomnika, który był poświęcony ofiarom feralnych wydarzeń sprzed kilku tygodni. Całe szczęście, błonia była dość duża, zatem mogli sobie wybrać jakieś wygodne miejsce do treningu.
Giotto stanął naprzeciw swojego brata, ubrany standardowo w szatę Slytherinu i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc chwilę na Enzo.
- Zaklęcia obezwładniające, żebyśmy nie wylądowali w szpitalu. Raz atak, raz obrona. Jak będziesz chciał odpocząć, mów. - uśmiechnął się lekko i odsunął się na kilka metrów, chcąc zrobić odpowiednio dużo miejsca w razie czego, gdyby trzeba było kontrować atak, bądź mieć miejsce na upadek.
Jako czarodziej, który zna techniki niewerbalne, nie zamierzał siłować się na to, by wypowiedzieć inkantację zaklęcia. Stanął w pozycji do walki i machnął różdżką w stronę brata, wytwarzając zaklęcie Everte Statum.


Ostatnio zmieniony przez Giotto Nero dnia Wto Sty 03, 2017 8:15 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 8:10 pm
The member 'Giotto Nero' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Dice-icon
Result : 3, 5
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 8:43 pm
Enzo spał sobie jeszcze smacznie kiedy to Giotto zapukał do jego drzwi. Szczerze mówiąc całkowicie zapomniał o tym że mieli się dziś spotkać pewnie przez całe to zamieszanie z tym śmiesznym balem.
- Daj mi pięć minut - Powiedział wpuszczając bruneta do środka samemu zaś biorąc się za ogarnięcie siebie.
Po mniej więcej tym czasie był już gotowy do wyjścia toteż to zrobili. Szli w milczeniu gdzieś w okolice zakazanego lasu. Blondyn na początku sądził że to właśnie tam jego kuzyn chce zorganizować trening jednak zatrzymał się niedaleko pomnika. Było tu sporo miejsca więc mogli do woli biegać i unikać wzajemnie swoich zaklęć.
- Świetne miejsce by rozpocząć poranny trening - Mruknął i zasłonił usta dłonią gdyż najprawdopodobniej ziewał.
Słysząc że będą używać tylko zaklęć obezwładniających uśmiechnął się i wyciągnął różdżkę. Niepozwolił sobie na spuszczenie wzroku ze swojego krewnego toteż uratowało go to przed przedwczesnym końcem pierwszej rundy gdyż okazało się że Giotto nie potrzebuje wypowiadać inkantacje by użyć zaklęcia.
- Protago! - Powiedział nieco głośniej Enzo wyciągając różdżkę przed siebie.
Celem tego zaklęcia było zablokowanie ataku starszego Nero.

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 8:43 pm
The member 'Enzo Nero' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Dice-icon
#1 Result : 5

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Dice-icon
#2 Result : 1
Lynette Nott
Oczekujący
Lynette Nott

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 8:58 pm
Lynette tyko przypadkiem skierowała swoje kroki w tym samym kierunku co bracia Nero. Ich sylwetki dostrzegła już z daleka. Nieco zwolniła kroku. Normalnie być może nie wydawałaby się zainteresowana tym, co się dzieje pomiędzy dwóją ślizgonów, ale znajdując się na tyle blisko pomnika, dostrzegła trzymane przez chłopaków różdżki w dłoni. Zaabsorbowani sobą nawzajem możliwe, ze nie zwrócili uwagi, kiedy podeszła bliżej, opierając się ramieniem o rzeźbę obok niej. Jeśli ja zauważyli, skutecznie ją, przynajmniej na razie, ignorowali. Chwilę stała z boku, przyglądając się wymianie zaklęć pomiędzy braćmi. Ramiona splotła przed sobą na piersi, otulając się automatycznie szatą, z podciągniętymi do łokci rękawami. Głowę miała przechyloną lekko na bok. Jeśli istniało coś, co było ją w stanie zainteresować to były to właśnie pojedynki.
Dlatego właśnie, z wyjątkową jak na siebie otwartością, burknęła krótkie:
Hej.
Zbliżając się bardziej, postanowiła się dołączyć.
Nero — ostrzegła krótko, atak z zaskoczenia uznając za wyraźnie niegodny żadnego czarodzieja . Dopiero kiedy już uniosła różdżkę, testując skuteczność zaklęcia, którego dopiero co się nauczyła, zdała sobie sprawę, ze przecież oboje byli Nero i oboje mogli reagować. Różdżkę wycelowała w starszego z nich – Giotto.
Everte Statum.
I przeklęła ich w myślach oboje. Jakby sam fakt, że w ogóle znała ich nazwisko nie wystarczył, musiała jeszcze się wysilać, doprecyzowując jeszcze ich imiona w wypowiedzi. Gdzie dwóch Nero tam już tłum. Już sam jeden wydawał się wyjątkowo wyczerpującym towarzystwem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 8:58 pm
The member 'Lynette Nott' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Dice-icon
Result : 5, 6
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 9:42 pm
Jak widać szczęście w pierwszej chwili sprzyjało Giotto, gdyż jego zaklęcie było dość silne, jak na początek starcia. Pewien siebie wyrzucił z różdżki magiczny pocisk, który drasnął kuzyna w jakąś część ciała i odrzucił go na klika metrów, tak jak to ta technika ma w zwyczaju robić. Początkowo Nero myślał, że blondyn przyblokował jego atak, jednakże kątem oka dostrzegł, że tarcza Protego została przebita przez jego Everte Statum.
Koniec końców jednak został zaskoczony z zupełnie innej strony. Zaaferowany pojedynkiem z własnym bratem Giotto nie zauważył, że przygląda się im jedna ze Ślizgonek, za którymi chłopak po prostu nie przepada. Sama jej obecność mu nie przeszkadzała, gorzej było z tym co zrobiła chwilę później, gdy już ujawniła swoją obecność niedaleko pomnika. Dopiero co zdążył wyprowadzić zaklęcie w swego brata, a już w jego stronę leciała ta sama technika, którą on odrzucił na klika metrów piątoklasistę.
Instynktownie uniósł znowu różdżkę i w myślach wypowiedział zaklęcie Protego, które miało za zadanie uchronić Giotto od niespodziewanego ataku Nott. Niestety obrona nie udała się w pełni. Co prawda zmienił trajektorię lotu zaklęcia, ale i tak oberwał nim do takiego stopnia, że odrzuciło go na kilka metrów.
Leżąc na plecach zacisnął zęby i wstał szybko, otrzepując prowizorycznie nogawkę z kurzu. Zrzucił szatę Slytherinu na ziemię, zostając w samej koszuli i wyprowadził od razu w blondynkę kolejne zaklęcie Rictusempra, standardowo bez wypowiadania inkantacji. Kątem oka zerknął na brata, który właśnie zbierał się z podłogi po wcześniejszym zaklęciu Giotto.


Ostatnio zmieniony przez Giotto Nero dnia Wto Sty 03, 2017 9:46 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Wto Sty 03, 2017 9:42 pm
The member 'Giotto Nero' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Dice-icon
#1 Result : 3, 5

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Dice-icon
#2 Result : 4, 4
Sponsored content

Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu - Page 2 Empty Re: Pomnik niedaleko Zakazanego Lasu

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach