Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kawiarenka Empty Kawiarenka

Wto Gru 15, 2015 7:54 pm
Przytulne mugolskie miejsce prowadzone przez parę hipisów, którzy w wolnych chwilach chętnie dzielą się ze swoimi historiami z klientami. Ceny nie są wygórowane, a uprzejme osoby płacą za napoje i ciasta domowej roboty mniej. Należy jednak pamiętać, że w tej kawiarence płaci się mugolskimi pieniędzmi.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Wto Wrz 19, 2017 2:03 am
Bycie szla... poprawka, bycie mugolką z krwi i kości miało swoje plusy. Lily była z powodu swojego statusu krwi dumna, zwłaszcza, że wraz z odkryciem swoich magicznych umiejętności i znalezieniem powodu, dlaczego jest tak a nie inaczej, pojawiło się mnóstwo możliwości. Dzięki temu mogła należeć do dwóch, pozornie odmiennych od siebie światów, a to sprawiało, że mogła poszerzać horyzonty, odkrywać kompletnie nowe perspektywy, niedostępne dla czystokrwistych czy zupełnie mugolskich dzieci. Fascynowało ją to. Szkoda tylko, że nadal nie znała odpowiedzi na jedno bardzo ważne pytanie. Gdzie powinna pójść na staż? Z jednej strony chciała iść do szpitala świętego Munga, z drugiej wrócić do Hogwartu na praktyki, z trzeciej zająć się badaniem konkretnej dziedziny magii, z czwartej spróbować jednak w Ministerstwie Magii. Z tymi myślami i mnóstwem planów na obecne wakacje, postanowiła przejechać się mugolskim autobusem całkiem spory kawałek do pewnej kawiarenki o której sporo słyszała, podsłuchując Petunię, która obrażała jak mogła to miejsce. Cóż, przyszedł czas, żeby przekonać się na własnej skórze. Ubrana w zwiewną całkiem długą i jasną sukienkę w kwiaty i sandałki weszła do środka dość niepewnie. Od progu przywitały ją radosne głosy, śpiewy i cudowny zapach lemoniady oraz ciast. Podeszła bliżej, przywitała się z parą hipisów, bardzo uprzejmie i zamówiła szklankę lemoniady i kawałek owocowego sernika.  Rozejrzała się po małym pomieszczeniu i postanowiła zająć stolik przy oknie.  Zapowiadał się przyjemny piątek.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Sro Wrz 20, 2017 10:35 pm
Najdroższa Lily, jeżeli myślałaś, że bycie czystokrwistym czarodziejem ogranicza perspektywy w mugolskiem świecie to bardzo się myliłaś. Nie tylko ty mogłaś je sobie cenić. Tak się składa, że Potter ku twemu zaskoczeniu również pojawił się w tej mugolskiej kawiarence, i ba, wcale nie przyszedł tu z ciekawości, czy z chęci uraczenia się niemagiczną lemoniadą, on przybył tu w poważnych sprawach. Sprawach biznesowych.
Peace and love. James potargał sobie włosy przed wejściem i dziarskim krokiem wkroczył do przybytku. Na nosie miał ciemne okulary, alternatywę do tych które obecnie spoczywały w kieszeni. I na tym jego letni powiew się kończył. Czarne spodnie dopełniała równie czarna koszulka z delikatnym akcentem rozpoznawalnym jedynie dla magicznej czeladzi. Złotym zniczem wyhaftowanym pod szyją niczym muszka. No dobra, może nie do końca, bo znicz wcale nie był złoty, a również czarny, przez co widoczny tylko dla wprawnego oka. Trzeba było jednak przyznać, że Erin wyposażyła swego brata w cała gamę ciuchów idealnych na żałobę, jakby z pietyzmem przygotowała go na to co miało niedługo nadejść. I kij, że przecież był to jej ulubiony kolor.
- Siemanko! – głośny plask dłoni rozniósł się po pomieszczeniu, gdy Potter przywitał się z hipisem prowadzącym tą pokręconą knajpkę – Pięknie siadło – skwitował bokiem opierając się o ladę. Przez chwilę lustrował pyszne ciastka rozstawione na blacie, by w końcu westchnąć i całą uwagę przenieść na właściciela z niecnym uśmieszkiem na ustach.
- Chyba wiem co chodzi ci po głowie – zaczął wesoło hipis kiwając przy tym głową i odgarniając długie włosy za ucho – Make love! Lato w tym roku jest cudowne, mój ogród warzywny obrodził jak nigdy, z takiej mięty jeszcze nigdy nie piłeś lemoniady… A co u ciebie?
- Totalnie zgadzam się w kwestii lata! Nawet jak pada, to tęcze jakie zdobią wtedy niebo są niesamowite… - odparł, a po chwili w której wymienili ze sobą jeszcze po krótkim pełnym zrozumienia spojrzeniu, na blat powędrowały dwa woreczki. Jeden ze strony Pottera, drugi hipisa, by moment później zamienić swych właścicieli i spocząć w nowych kieszeniach.
- Lubię jak tu wpadasz James – rzucił jeszcze właściciel i pochylił się w stronę chłopaka – Psssst. Pod oknem siedzi taka piękna dziewczyna… Od kiedy tu wszedłeś gapi się na ciebie jakby ducha zobaczyła… - zrobił krótką pauzę na dwuznaczny uśmiech w kierunku swego towarzysza – Może tak pokazałbyś jej, że do ducha ci daleko… Wiesz, make love, jak już mówiłem. Zamiast wojny, lepiej uprawiać seks… - odrzucił włosy do tyłu i pokiwał mu jeszcze kilka razy głową zabierając się za wycieranie szklanek.
Potter odwrócił się w stronę wskazaną ukradkiem przez hipisa z lekko flirciarskim spojrzeniem. I zamarł.
Evans.
Lily Evans.
Skąd? Jak? …?
Odchrząknął jednak i odzyskując rezon ruszył w jej kierunku. Ręce powędrowały mu do kieszeni, a droga jaką musiały pokonać jego nogi była chyba najdłuższa w jego życiu.
Lily Evans. Zaskoczyła go, ostatnim chyba czego dziś się spodziewał było, że będzie dane mu ją ujrzeć. Ba, nie tylko ujrzeć, a spotkać. Lily z krwi i kości. Lily z jej rudymi włosami. Lily w zwiewnej sukience. Lily w ogniu i kwiatach.
- Cześć – rzucił więc, gdy w końcu po wielu latach świetlnych dotarł do jej stolika.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Sob Wrz 30, 2017 4:19 am
Początek brzmiał jak list, który pisał na bieżąco na pergaminie w swojej głowie. Nie wątpiła w te słowa, choć jak dla niej, to nigdy nie będzie to samo, to zawiśnięcie między jedynym a drugim miejscem, brak całkowitej, nieograniczonej niczym przynależności. Były plusy, owszem, sama wcześniej o nich wspomniała, ale i ten medal miał drugą stronę. Czy gdyby wiedziała o wielkich biznesowych planach Jamesa Pottera weszłaby do tej kawiarenki? Do jakiejkolwiek? Pewnie nie, nie miała serca lwa, gdy przychodziło do konfrontacji o zabarwieniu uczuciowym, to zawsze rodziło problemy. Miała wrażenie, że jest trochę między młotem a kowadłem, między różdżką a kociołkiem wypełnionym żrącym kwasem. Oto peace and love, to drugie było zwłaszcza problematyczne. Pamiętała za dużo, a żeby tego brakowało, miała podejmować konkretne decyzje. Ona. Nawet Godryk ją nie ochroni przed nią samą, przed jej słabościami i niepewnością, która podchodziła niczym żółć do gardła.
Staż, myśl o stażu, Evans. Praca, myśl o pracy, Evans. Kariera, myśl o karierze, Evans.
Dobrze, że go nie zauważyła od razu. Gorzej, że w ogóle go zauważyła. Pierwszy sygnał zbliżającego się niebezpieczeństwa zignorowała. Zerknęła tylko raz jak ktoś wszedł, ale nie dowierzała, no bo przecież... przecież to nie mógł być Potter. Nie w mugolskiej kawiarence. Nie tutaj. To na pewno nie Potter. I to nie tak, że patrzyła się bez przerwy, odkąd wszedł. Tamten mężczyzna przesadzał. Zagryzła dolną wargę zdenerwowana, próbując się uspokoić i wmówić sobie, że to tylko ktoś bardzo podobny. Pewnie by jej się udało zignorować również ten drażniąco znajomy głos i resztę ostrzegawczych sygnałów. Pewnie w końcu jej głowa podsunęłaby wygodną wymówkę, dzięki której udałoby się zachować równowagę. Musiała tylko poczekać.
Hipis miał szczęście, że go nie usłyszała i tej wzmianki o se... po prostu o czymś bardzo nieprzyzwoitym. Wielkie szczęście. Dostała w końcu swoje zamówienie i odetchnęła z ulgą, osuwając się po krześle. Nic się nie stało, to na pewno nie Potter. Potter nie ma takiego długiego nosa i nie nosi takich koszulek. Potter ma głupi wyraz twarzy przez większość czasu i bardziej zmierzwione włosy. Potter nie lubi ciastek i lemoniady. Teraz wszystko było jasne. Uspokoiła się i sięgnęła po szklankę, upijając łyka, a potem następnego i wtedy ktoś powiedział jej 'Cześć' i się zakrztusiła. Z łzami w zielonych oczach spojrzała na znajomego nieznajomego i wypuściła trochę napoju ze swoich ust prosto na jego koszulę. Momentalnie odsunęła się ze swoim krzesłem, przełknęła resztę, czując jak podrażnia to jej gardło, sięgnęła po chusteczki i rzuciła w niego kilkoma. Sama skorzystała tylko z jednej pospiesznie wycierając usta i oczy, i przy okazji stworzyła z niej zasłonę przed niebezpieczeństwem.
- Cze... śććć, Pott... znaczy się Jam..., znaczy się po prostu cześć, zostańmy przy tym - mruknęła zakłopotana, próbując udawać, że wszystko ma pod kontrolą i nic się nie stało.
Przyjemny i do tego zwyczajny piątek? Dobre sobie.


James Potter
Oczekujący
James Potter

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Pon Paź 02, 2017 7:59 pm
To było po prostu przeznaczenie, Evans. Nie bez powodu wybrałaś tę kawiarenkę, nie bez powodu narzekała na nią twoja siostra, nie bez powodu Potter przybył tu dziś w tych no… sprawach biznesowych, nie bez powodu prowadził tę kawiarenkę hipis o… specyficznym hobby. To wszystko ukartował Merlin, bez dwóch zdań.
A tak w ogóle… JAKI DŁUGI NOS? Chociaż, droga Lily, pewnie nie raz obiło ci się o te piękne, zgrabne uszka, co mówi się o chłopcach z długimi nosami? Może to znowu Merlin chciał ci cos podpowiedzieć? Twa podświadomość dawała ci znaki? Kto wie, kto wie…
James czuł jak serce przyspiesza mu z każdym krokiem w kierunku Evans. Skąd to nagłe zwariowane tętno? No skąd? Ot zwykłe, przypadkowe spotkanie… Co prawda dziewczyny o zjawiskowej urodzie, tej za którą szalał jak jeleń na rykowisku, tej która miała być mu tą jedyną i która ciągle ekhem… nawiedzała go w snach. Po serii reakcji jakie wywołała w jego organizmie (w tym nagły porost nosa) zaczął szczerze wątpić czy kiedykolwiek będzie w stanie się z niej wyleczyć. Musiałby chyba wyeksmitować się na drugi koniec świata i potraktować Obliviate… W tej jednak chwili ani myślał podejmować tak drastyczne kroki.
Rękoma schowanymi w kieszeniach z całej siły ściskał woreczek otrzymany od hipisa w jednej i wisiorek od siedzącej przed nim piękności w drugiej. Stanął przed nią, pozornie spokojny, chociaż wewnątrz był napięty jak struna.
Jak zwykle to z Lily bywało, nie miał zielonego (och, zielonego jak jej oczy!) pojęcia czego mógłby się po niej spodziewać. To, że rzekł do niej cześć, dotarło do niego z lekkim opóźnieniem, a to wszystko co wydarzyło się później, z jeszcze większym. Dostrzegł łzy w jej oczach i kurczowo zaciśnięte wargi. Czy to wściekłość? Nienawiść? Przykro się jej zrobiło na jego widok? A może… Zakrztusiła się? Gdy już miał podjąć kroki reanimacyjne został soczyście, cóż... opluty, a jego wzrok powoli powędrował do plamy na bluzce, jakby ciągle nie dowierzał w to co właśnie miało miejsce.
- Och… - wyrwało mu się tylko. Lily go opluła. Lily. Lemoniadką. Już nigdy nie upierze tej koszulki!
Wtedy w jego kierunku został przeprowadzony kolejny atak, atak chusteczkowy. Tego znowu się nie spodziewał. Rzeczywiście świat magiczny zdecydowanie różnił się od mugolskiego. Osuszyć plamę chusteczką? A po co jak są od tego zaklęcia?
Widząc armię chusteczek lecących w jego stronę, pospiesznie wyrwał ręce z kieszeni aż ich zawartość wystrzeliła w górę razem z jego dłońmi, by rozłączyć się w locie. Chusteczki złapał, ale wisiorka i woreczka już nie. Mniej więcej wtedy dotarło również do niego, że znajdują się w mugolskiej kawiarence i przecież nie może ot tak wyjąć sobie różdżki (chociaż wcale tego nie planował, w końcu ta koszulka miała już na wieki pozostać Oplutą przez Lily Evans, per Rudą).
Przycisnął jednak chusteczki do koszulki (ich też mógłby już nie wyrzucać, hm…) i widząc zakłopotanie Lily posłał w jej kierunku szeroki uśmiech. Tak to już działał na dziewczyny, co poradzić... Zza baru doszedł do nich szczery, donośny śmiech hipisa, a James odchrząknął tylko, również nieco rozbawiony i zakończył osuszanie t-shirta ściskając mokre chusteczki w garści.
- Mógłbym się przysiąść? – spytał super grzecznie i rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu wystrzelonych w powietrze przedmiotów z kieszeni. Chyba nie koniecznie chciał by Lily je widziała, chociaż pewnie obecność wisiorka od niej działałaby w tej chwili na jego korzyść.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Nie Paź 22, 2017 3:08 pm
Nie mogła się z nim zgodzić, po prostu nie. Przeznaczenie? Czy to przypadkiem nie miało czegoś wspólnego z wróżbiarstwem? Absolutnie nie mogła się na to zgodzić. Profesor McGonagall ostrzegała przed takim myśleniem; tam tylko działało szczęście. Coś na zasadzie trafiło się ślepej kurze ziarno - takie mugolskie przysłowie. Nie interesowały ją plany biznesowe pana Jamesa Pottera ani też zamiłowania hipisa, niezależnie od tego jak sympatyczne mógłby sprawiać wrażenie. Lily Evans zwyczajnie przyszła do tego lokalu w innych celach i to w przyjemniejszych. I ani Merlin i ani nawet jej Bóg nie mieli z tym nic wspólnego. Była o tym absolutnie przekonana.  Pierwsze skojarzenie, które przyszło jej do głowy: Potterowi urósł nos przez ten miesiąc czy tam ile, odkąd się nie widzieli. To jak, urósł nos? Pewnie był takim Pinokio, co od kłamania mu się wydłużał. Nie, ona takich rzeczy nie słuchała, to było dobre dla dziewcząt, które interesowały się TYMI sprawami. Lily była za niewinna by więc słyszeć o takich nieprzyzwoitościach, a w gazetach i książkach nic nie pisali o panach z długimi nosami czy różdżkami, tak więc znowu była wolna od tych głupot, co wypełniały dużą głowę byłego Gryfona.
Aż tak jej się bał? W sumie poniekąd powinien, w końcu w Hogwarcie urządziła mu prawdziwą szkołę przetrwania, choć, jej skromnym zdaniem, mogła się bardziej postarać, zwłaszcza po tym, co zrobił na sam koniec. Podpalenie wieży Gryffindoru? Wlepiłaby mu szlaban u woźnego, jak nic. Teraz... cóż, nie mogła za wiele zrobić. Właściwie nic. Oprócz trzymania w ukryciu, że w sumie fajerwerki zrobiły na niej wrażenie - były naprawdę piękne.  Ale tylko tyle.  Dobrze, że tych komplementów nie wypowiadał na głos, bo Evans byłaby skłonna pomyśleć, że się zgrywa i głupstwa opowiada i takie słodzenie mu w niczym by nie pomogło, wręcz przeciwnie. Im bliżej jej był, tym bardziej czuła tę dziwną mieszaninę emocji z niczym konkretnym nie powiązaną - trochę jakby się cofnęli w swojej relacji.
Nie? Może powinien podjąć jakieś drastyczne kroki, wyleczyć się czy coś, pewnie by sobie poradził. Pewnie tak byłoby łatwiej, to znaczy w końcu to nic takiego... prawda?
I teraz jeszcze to! Boże! Merlinie! Godryku! Zapadnie się chyba ze wstydu pod ziemię, i nie, nie z powodu Pottera, ale dlatego, że inni ludzie też to widzieli! Co za kompromitacja. Jak tylko to przyszło jej do głowy, wiedziała, że nie będzie w stanie przekonać siebie i innych, że nic się nie stało. Spuściła więc głowę udając, że szuka czegoś w małej, przetartej w niektórych miejscach torebce - na szczęście nie było to zbyt widoczne. Większość włosów zakryło jej czerwoną twarz; jak się uspokoi, będzie musiała jakoś je związać.
To w końcu była mugolska kawiarenka, dlatego nie mogli używać żadnych zaklęć. Chyba nie był aż taki niemądry, prawda?  Nie widziała tego uśmiechu, ale to pewnie lepiej, bo zrobiłoby się jej jeszcze bardziej głupio. Okropieństwo. Jednak ktoś to widział! Przez ten śmiech zacisnęła palce na torebce, czując że jeszcze bardziej jej wstyd. Przerażające.
- Pewnie i tak usiądziesz, niezależnie od tego czy powiem tak czy nie - powiedziała w końcu, trochę opryskliwie, ale chwilę później odetchnęła głęboko i uniosła głowę. Większość czerwieni zeszła z jej twarzy. Choć tyle dobrego.  Czy powinna przeprosić?
- Możesz usiąść - zadecydowała w końcu i wypiła resztę lemoniady jednym duszkiem, zastanawiając się nad zamówieniem kolejnej porcji.  - Nie spodziewałam się zobaczyć ciebie. Tutaj.
Odchrząknęła i w końcu zaplotła warkocza,  sięgając jeszcze do torebki po gumkę. Pogładziła dłonią włosy, by żaden kosmyk nie odstawał i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, zauważając w końcu swój prezent, który specjalnie dla niego zrobiła.
Zacisnęła wargi, by nie było widać jak jej drżą.
- Jak mijają ci wakacje?
James Potter
Oczekujący
James Potter

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Czw Paź 26, 2017 9:09 pm
Czy nazwałby to strachem? Raczej nie, chociaż nie był w stanie jednoznacznie określić tego co się z nim zaczęło dziać na jej widok, zresztą, z Lily wcale nie było lepiej, o czym Potter przekonał się na własnej skórze, a raczej koszulce.
No wiesz co Evans? Bo tak byłoby łatwiej? Och, łatwiej to by było spędzić całe życie pod spódnicą mamusi z dala od tych wszystkich długonosych chłopców! Pora dorosnąć! Tyle lat w Gryffindorze, a gdzie podziała się jej odwaga? Ale spokojnie, pewnie jeszcze tak z tysiąc razy rzuci mu to w twarz i może jakieś tryby w głowie mu się przestawią na jej modłę, może. W końcu już raz się od niego uwolniła, może uda się i drugi.
Przyglądał się jej zmieszanej twarzyczce ukrytej w burzy rudych włosów, a kącik ust uniósł mu się w uśmiechu. Cała Lily. Co ją obchodzili ci wszyscy obcy ludzi, których pewnie nigdy więcej nie spotka? Może któryś z nich wspomni o niej, a raczej o tym co zaszło w kawiarence a nie konkretnie o niej, wieczorem przy kolacji. I tyle. A ona? Zawstydzona, jakby mogła zapadłaby się pod ziemię. Jeden z małych końców świata właśnie zepsuł jej popołudnie, a sprawcą jak zwykle był Potter. Wzruszyło go to dogłębnie.
Westchnął bezradnie na jej drobną dawkę jadu i podrapał się za uchem. Chciał usiąść, prawda. Spodziewał się odmowy, też prawda. Chociaż, w tej chwili lekkiej konsternacji zdał sobie sprawę, że w sumie był na nią przygotowany. W końcu to była Lily. Oparł rękę na krześle rozglądając się za swoimi zgubami. Nie chciał wychodzić, wiedział że jak już ją dziś zobaczył to cały odwyk diabli wzięli i znowu będzie go dręczyła w myślach. Intensywniej, rzecz jasna. Chciał przedłużyć jakoś ich spotkanie, upewnić się, że Snape trzyma się na odpowiednim dystansie od niej i… Sam w sumie nie wiedział co jeszcze, ale brak jednoznacznej odmowy potraktował oczywiście jako zgodę.
Gdy dostrzegł w kwiatku przy oknie swój woreczek od hipisa, do jego uszu dotarło jej zezwolenie. Brwi powędrowały mu do góry, chociaż nie chciał by dostrzegła jak bardzo go to zdziwiło. Szybkim gestem poderwał woreczek i schował go do kieszeni, po czym odsunął krzesło i usiadł zadowolony, ciągle rozglądając się za łańcuszkiem. Chociaż szczerze miał do niego żal, nie potrafił się z nim rozstać od uczty pożegnalnej, gdy to ocknął się z kilkumiesięcznego letargu i przypomniał sobie o jego istnieniu.
- Bardziej że mnie, czy bardziej że tutaj? – spytał podchwytliwie, a kącik ust znowu uciekł mu do góry – Też nie spodziewałem się, że cię tu spotkam – dodał dumnie, niby od niechcenia, ale bardziej po prostu przekornie, lubił się z nią przekomarzać, chociaż nie zawsze wychodziło mu to na dobre, w sumie to… nigdy mu to nie wychodziło na dobre, ale taki nawyk, co poradzić.
Ściągnął ciemne okulary i wydobył z kieszeni swoje klasyczne patrzałki. Być może to ten czarny sprawił, że jego nos wydawał się dłuższy? A podobno czerń wyszczupla… Brednie. Poprawił okulary na nosie i przez chwilę przyglądał się jej jak zaplata warkocz. Oczy miał pewnie przy tym wielkie jak jeleń i równie błyszczące, gdyż był to widok dla niego zachwycający. Szkoda, że nie mógł jej zrobić teraz zdjęcia… Przełknął ślinę czując jak nagle zaschło mu w gardle i wnet przypomniał sobie, że musi przecież znaleźć ten wisiorek. Tak, to teraz powinien robić, a nie... Postanowił więc zerknąć pod stół by oderwać się od tego oszołamiającego widoku. Nie przewidział jednak, że pod stołem jest on równie oszołamiający. Nie znalazł łańcuszka, ale zamiast niego czekały tam na Pottera zgrabne kolana Rudej. Wcale go to nie speszyło, po prostu… Po prostu pewnie coś go zakłuło w plecach i dlatego zechciał nagle się wyprostować, tak, to pewnie dlatego. Wyprostował się więc gwałtownie, ale jego głowa natrafiła na pewien opór, czytaj: stół. Lemoniada poskoczyła niebezpiecznie, ale na szczęście nie przewróciła się, chociaż… James nie pogardziłby pokazem Lily Miss Mokrej Sukienki.
- Szukałem łańcuszka… - usprawiedliwił się wynurzając się spod stołu – Myślałem, że upadł może… gdzieś… tam… - odchrząknął. Mimo wszystko widok jej kolan był tego warty.
- Wakacje? – ogarnął się trochę, targając sobie przy tym klasycznie czuprynę – Szybko… Robię kurs teleportacji, ciągle coś się dzieje – dodał natychmiast, jakby bał się że zaraz zacznie gadać o tym jak to w sumie jest źle – A twoje? Odpoczęłaś trochę od książek? - palnął.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Nie Lis 12, 2017 2:24 am
Była pewna, że to, co działo się z nim a co działo się z nią to dwie, kompletnie odmienne od siebie rzeczy. Zdecydowanie prościej, ale tak się składało, że nie, nie chciała spędzić całego życia pod spódnicą mamusi, a raczej realizując swoje pasje, spełniając marzenia. Tak trudno było zrozumieć, że chciała coś zmienić, rozwijać się a nie myśleć o długonosych... - chwila - jakichkolwiek chłopcach? Tylko mieszali. Odwaga wyparowała z powodu niedorzeczności obecnej sytuacji, skontaktuje się za pomocą kominka fiuu za kilka godzin. Proszę czekać. Tak się uwolniła, że się wcale nie uwolniła, bo James Potter dopada ją nawet w niepozornych kawiarenkach, gdzie hipisi głoszą 'pokój i miłość'. Co ją obchodzili? Co ją... obchodzili?! Słodki Merlinie, on raczy żartować. Pewnie cały czas żartuje i z niej drwi, wcale by się nie dziwiła. Może dla niego to nic takiego, ale dla niej to upokorzenie; dobrze, że nikogo znajomego nie było. Tak, w końcu to była Lily, a on to był Potter. Przez to wszystko przeoczyła nawet ten nieszczęsny woreczek, choć może to lepiej dla niego.
- Obie odpowiedzi są prawidłowe - odpowiedziała, nie chcąc dać się złapać w żadną jego pułapkę. - Najwyraźniej los sobie z nas zażartował.
Była kiepska w żartach - bo tak, to miał być żart. Uśmiechnęła się odrobinę nerwowo, nie potrafiąc się rozluźnić. Nawyki to niebezpieczna rzecz, powinien o tym pamiętać, miał przecież sporo lat by się już nauczyć. Chyba. Zamówiła kolejną porcję lemoniady. Widelczykiem odkroiła kawałeczek owocowego sernika i skosztowała. Był naprawdę dobry, aż się zdziwiła. Po chwili zjadła kolejny kęs. Zdziwiła się nieco, widząc, że zmienił okulary - tak, dopiero teraz to dostrzegła. Wydała z siebie krótki krzyk, widząc, że stół się rusza.
- Potter! - zawołała oburzona, nie wiedząc, co ma o tym myśleć. Dobrze, że lemoniady praktycznie już nie było, a nowa porcja się jeszcze nie pojawiła. - Wisiorek był na twoim ramieniu. Przed chwilą. Teraz pewnie upadł na ziemię.
Znowu zacisnęła wargi w wąską kreskę, marszcząc czoło i znowu krzyżując ręce na klatce piersiowej, przyglądając się mu nieco podejrzliwie. Zdenerwowanie częściowo zniknęło przez to jego nierozgarnięcie. Czuła się niemalże jak w Hogwarcie - jakby właśnie trwała pora drugiego śniadania.
- Ja kończę, mamy mieć jeszcze ostatnie zajęcia, a następnie egzamin. W sumie... na razie nic takiego, myślę nad tym, gdzie pojechać i na jaki staż się w końcu zgłosić - westchnęła mimowolnie na myśl o tym ostatnim i podziękowała za lemoniadę, która przed nią stanęła. Upiła łyka z ulgą.
- Książki czyta się również dla relaksu, nie ma więc od czego odpocząć - posłała mu pełne politowania spojrzenie.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Wto Gru 05, 2017 11:26 pm
Ewidentnym problemem Lily było, że uważała facetów za niedogodność, tak jakby oni tylko i wyłącznie mieszali, a przecież można odwrócić ten medal na druga stronę i dostrzec masę superlatyw wynikających z posiadania długonosego towarzystwa (kamienie gratis)! Czyż nie przyjemnie byłoby dzielić się swymi pasjami i marzeniami z kimś innym? Spełniać je razem? Dopingować się? A Lily wszystko by chciała robić sama! I kto tu jest samolubny?! Co za Losia Samosia xD
- Lubię żarty – odparł unosząc jedną brew do góry. Przez moment ze spokojnym uśmiechem przyglądał się jej ślicznej, lekko zarumienionej twarzyczce. Naszła go przykra refleksja, że cofnęli się w swojej relacji kilka lat wstecz, a nie tak to przecież mogło wyglądać. Poczuł się winny widząc jej nerwowy uśmiech i skrępowanie. Nie żeby nie przywykł do takiej jej reakcji na jego obecność, ale zaznał również tej cieplejszej strony ich znajomości i ciężko mu było pogodzić się ze świadomością, że to już minęło. Trochę egoistyczne było, że się przysiadł, nie sprawił jej tym żadnej przyjemności, w sumie to nawet stawiał ją w dość niezręcznej sytuacji, nie miał pojęcia co ona myśli o nich, o tym co między nimi było, dlaczego właśnie było, a nie jest, być może właśnie go za to obwinia, ale duma nie pozwala jej mu tego wygarnąć i będzie udawała, że niby nic się nie stało, chociaż wewnątrz jest na niego po stokroć wściekła. Nie miał o tym ani pojęcia, ani odwagi by się przekonać, ani na tyle silnej woli, by dać jej pójść swoją drogą i chociaż przestać ranić swoją obecnością, nawet nie potrafił wyjść teraz z tej kawiarenki, po prostu siedział i samolubnie się w nią wgapiał.
Dobrze, że wisiorek przywrócił mu świadomość, bo prawdopodobnie zatraciłby się gdzieś w tym jej rudym warkoczu który zaplatała i został tam wpleciony na wieki. Przygoda pod stołem już całkowicie go rozbudziła, więc, trochę nawet zarumieniony widokiem jej kolan, potargał sobie ostatecznie włosy i wrócił do świata żywych.
- Na ramieniu? – złapał się za nie odruchowo, chociaż zerkał już pod własne krzesło. Wisiorek leżał na posadzce, a fakt że przez cały ten czas był tak blisko jakoś Pottera nie zdziwił. Był tak ogłupiały obecnością Lily, że pewnie nawet gdyby na jego głowie siedział srający smok to by nie poczuł. Sięgnął po wisiorek, tym razem omijając głową stół, tyko krótko zerkając na to co działo się pod nim, i schował go do kieszeni – Dzięki – dodał już się prostując i poprawiając na krześle. Zguby znalezione, teraz mógł w pełni skupić się na centrum jego jestestwa, Lily.
- Też chciałbym już kończyć – dodał z trochę skwaszoną miną, ale natychmiast się uśmiechnął by to zatuszować – Latanie jest sto razy fajniejsze – usprawiedliwił się. Położył ręce na stole, a by czymś je zająć, zaczął składać serwetkę – A nad czym najbardziej się zastanawiasz? – z serwetki po krótkim czasie powstał statek, James wszystko składał w statki co świadczyło prawdopodobnie tylko tyle, że nic innego z papieru złożyć nie potrafił.
Hipis przyniósł Lily jej zamówienie, ale lemoniada pojawiła się również i przed Potterem.
- Na koszt firmy, gołąbeczki! – rzucił uradowany puszczając obydwojgu po oczku i tanecznym krokiem wrócił za ladę. Jamesowi tak bardzo zaschło od tego wszystkiego w ustach, że z przyjemnością przywitał się z napojem.
- No tak – książki dla relaksu, James pacnął się w czoło, czuł że robi z siebie głupka, ale on serio nie robił tego z zamierzeniem, mu po prostu przy Evans z mózgu robiła się jajecznica – Też przecież czytam – pogrążał się dalej – O Quidditchu na przykład – upił łyk lemoniady – Mam o nim bardzo dużo książek – nie kłamał, ale wielkiego czytelnika to wcale z niego nie robiło, Lily pewnie w ciągu ostatniego miesiąca przeczytała więcej książek, niż Rogacz przez całe życie.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Sro Sty 10, 2018 8:11 am
Może przyznałaby mu rację, gdyby nie była uparta i nie miała swojej dumy, ale cóż, Lily Evans jaka jest to wszyscy wiedzą. Łatwiej było uznać, że to wina mężczyzn, takiego o, Jamesa Pottera, Syriusza Blacka, Remusa Lupina czy Severusa Snape'a. Tak chociażby. W środku jednak czuła, że to ona najwięcej miesza, że, być może gdyby nie ona, Potter by odpuścił Sevowi, że też życie jej ślizgońskiego przyjaciela byłoby prostsze. Brzmiało to trochę przykro, aż najchętniej schowałaby się pod kołdrą z kubkiem gorącej herbaty i czekała aż mama skończy piec ciasteczka, ale no nic, swoje dalej należało robić. Pewnie przyjemnie, ale czy to od razu oznaczało, że należało z tą drugą wchodzić w... bliższą relację? Czy fizyczność rzeczywiście była taka istotna? Te wszystkie mechanizmy biologiczne były takie frustrujące jak dla niej! Ten dział w książkach dotyczących biologii człowieka zawsze wzbudzał w niej chęć buntu. Jasne, mogli spełniać je razem, wszyscy, mogli przecież spełniać swoje marzenia wspólnie, ale kto powiedział, że trzeba przy tym robić inne... rzeczy, co? Pan hipis, co im puszczał podejrzane oczka? Ej, niech się z niej nie śmieje! Przecież zrobiła krok w stronę kompromisu, to nie tak, że nie zależało jej na innych ludziach.
- Zauważyłam - parsknęła krótko, unosząc jedną rudą brew do góry. Cóż, ona uważała, że ta znajomość nadal była dość ciepła, to przecież nie tak, że traktowała go tak bezlitośnie jak kiedyś. Teraz na przykład normalnie rozmawiali i czyż nie była to jakaś poprawa? Mogła mu zdradzić pewien sekret. Sama nie wiedziała, co o tym myśli, w sensie o tym, co było, co jest, kim są, dlaczego są, czy w ogóle byli, jak to tak naprawdę jest, co on czuje - choć w sumie było to dość jasne, co ona czuje, dlaczego czuje się dziwnie, dlaczego nie jest łatwo tak jak było kiedyś i... nieskończoność krótkich pytań rzucanych w przestrzeń. W sumie sama też nie była jakoś skora do poruszania tego typu tematów, mówienie o 'takich' rzeczach od zawsze było dla niej skomplikowane. W sumie na dobrą sprawę to by był pierwszy raz, gdy w ogóle by o tym rozmawiała.
- A czerwony jesteś jak farsz placka wiśniowego - parsknęła mimowolnie, nie mogąc się powstrzymać. Następnie chrząknęła krótko i udała, że nic się nie stało. Kiwnęła krótko głową, potwierdzając że na ramieniu było, ale już nie ma. - Nie ma za co. To nic takiego.
Słuchała, stukając palcami w blat stołu, nie wiedząc co zrobić z dłońmi, a konkretnie z palcami.
- Czyżby nie podobały Ci się zajęcia z teleportacji, hm? - Posłała mu odrobinę zadziorny uśmieszek, który dość szybko i sprawnie zniknął z jej twarzy po kilku sekundach. - Teleportowanie się to przydatna umiejętność. Szybciej się przeniesiesz niż za sprawą miotły, poza tym... latanie na miotle mi nie służy.
Nieznacznie się skrzywiła i zadrżała na samo wspomnienie swoich prób latania. Brrr, zdecydowanie jej to nie wychodziło.
- Staż w szpitalu świętego Munga, praca badawcza lub staż w Hogwarcie. Wiesz, Eliksiry u profesora Slughorna, albo może Zaklęcia u profesora Flitwicka... myślałam też o Numerologii u profesora Dijka. Jest tyle możliwości, a ja nie mam pojęcia, co wybrać - jęknęła zrezygnowana, nieco się osuwając na krześle. - Najchętniej wybrałabym wszystko, ale tak się nie da.
Przyjrzała się temu statkowi, a następnie zmarszczyła czoło na tę bardzo podejrzaną radość mężczyzny.
- Dziękujemy - powiedziała ostrożnie, odprowadzając go spojrzeniem. Po jakimś czasie upiła kolejny łyk i spojrzała na niego, nieco mrużąc oczy. Kiedy ponownie się odezwał, ledwo powstrzymała śmiech, ale stwierdziła, że to mogłoby go urazić, a mimo wszystko, cóż, nie chciała tego robić, bo zaczęło im się całkiem miło rozmawiać.
- No tak - powtórzyła za nim, nie mogąc się powstrzymać i uśmiechnęła się dość wyrozumiale. - Ale to raczej dobrze o Tobie świadczy, wiesz, przynajmniej czytasz i do tego o czymś, co kochasz. Kto wie, może kiedyś sięgniesz po coś innego? Na przykład... - i zaczęła się zastanawiać nad tym, co ewentualnie by mogła mu polecić i co mogłoby mu się spodobać. - Podróże Guliwera? A tak poza tym, wiesz może dlaczego ten mężczyzna jest dla nas taki miły? Nie żeby było w tym coś złego, tylko tak się zastanawiam, rozumiesz, czujność prefekta.


James Potter
Oczekujący
James Potter

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Sob Sty 13, 2018 2:19 pm
Być może kiedyś strzała Amora przebije serce panienki Evans, i wtedy strach przed bliższą relacją, tą całą fizycznością i wszystkimi mechanizmami biologicznymi z nią związanymi, zamieni się w pragnienie tej bliskości, bo jakby nie patrzeć, tak właśnie działa miłość i tym różni się o przyjaźni, w jakiej Lily w tej chwili chciałaby żyć ze wszystkimi. A pan hipis to zwyczajnie wszystkich by kochał, bo taką właśnie miał naturę, ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
- To nie placek wiśniowy – odparł natychmiast, robiąc przy tym lekko urażoną minę - To barwy Gryffindoru! – uniósł dumnie głowę – Zawsze w moim sercu – dodał łapiąc się za wspomniane serce w iście teatralnym geście. Odchrząknął chcąc doprowadzić samego siebie do jakiegokolwiek ładu. Kto by pomyślał, że widok nagich kolan doprowadzi go do takiego stanu! Oczywiście, nie były to byle jakie kolana, były to kolana Lily Evans, ale mimo wszystko, jego słabość w tej kwestii wydała mu się wielce uwłaczająca. Gdyby widział to Łapa, zapewne wypominałby mu to do końca życia.
Wychwycił jej krótki zadziorny uśmieszek, pełny przy tym uroku i inteligencji – Przydatna, bo szybka – powtórzył po niej – ale jakim kosztem! – dodał, zaglądając jej w oczy – Odbiera całą przyjemność z podróżowania, wręcz rzekłbym że jest to PROFANACJA podróży! – uniósł swój prawie gotowy statek do góry by podkreślić wagę swoich słów – Ten nagły skręt kiszek, przez moment nawet nie masz pojęcia gdzie jest twój tyłek, a gdzie głowa – wzdrygnął się – A na miotle ciągle jesteś sobą, masz nad wszystkim kontrolę i te widoki… Moja droga, ty po prostu jesteś zbyt spięta, na miotle trzeba się rozluźnić, nie myśleć o tym ile metrów jesteś nad ziemią, a odetchnąć pełną piersią i rozejrzeć się dookoła. Ogromna przestrzeń, niesamowite widoki… - westchnął podsuwając jej skończony statek. Miał ochotę zabrać ją teraz by... się z nią przelecieć, ekhem, i pokazać jej ile przyjemności można z tego czerpać. Bez podtekstów.
Słuchał jej pomysłów na życie i cieszył się wielce, że skończył już szkołę, a eliksiry u Slughorna były tylko wspomnieniem. Nigdy, przenigdy, sam nie zdecydowałby się na powrót do Hogwartu jako nauczyciel, ale wiedział również bardzo dobrze, że Lily świetnie by się sprawdziła w takiej roli. Na staż w szpitalu Świętego Munga wydawała mu się zbyt delikatna, nie chciał by miała tyle do czynienia z cierpieniem – A jaka praca badawcza? – dopytał więc, dziękując Merlinowi, że sam już zdecydował co zrobi z samym sobą – I wszystko to… sprawia ci taką samą przyjemność? Wiesz, taki przyjemny dreszczyk emocji, że będziesz robić to w przyszłości, nagły przypływ pomysłów które mogłabyś dzięki temu zrealizować – ambitny Potter i jego jakże ambitne rady i plany: wyrżnąć wszystkich śmierciojadów, łącznie z Voldemortem na czele, w akcie demonicznej zemsty za zamordowanie siostry. Odchrząknął wyrzucając ten obraz z głowy i prawie dławiąc się przy tym lemoniadą. Lily, skup się na Lily.
Ambitnie kiwał głową na każde jej słowo związane z czytelnictwem. Sam zapędził się w ten kozi róg za co beształ się w myślach, ale za nic w świecie nie chciał jej dać po sobie tego poznać, widział że sama czuła się w tym temacie jak ryba w wodzie, co samo przez się sprawiło mu wielką przyjemność. Lubił na nią patrzeć, gdy tak się uśmiechała, nie mówiąc już o tym jak zaczęła się zastanawiać nad książką którą mu polecić i przygryzać przy tym lekko wargę o czym pewnie sama nie miała nawet pojęcia.
Gapił się na nią jak w obrazek, więc jej propozycja Podróży Guliwera dotarła do niego z ogromnym opóźnieniem. Podróże Guliwera… Podróże… Ki cholerę czytać o podróżach jak samemu można podróżować? Przecież to stokroć przyjemniejsze! I kim niby był ten Guliwer?! – Podróże Guliwera mówisz… - odparł, robiąc przy tym wielce zainteresowaną minę – Skoro tak uważasz… Masz może tę książkę? – albowiem dostrzegł w tej niewinnej propozycji szanse tak ogromną, że nie byłby sobą gdyby z niej nie skorzystał. Och miał tylko nadzieję, że książka ta okaże się tomiskiem tak opasłym, że żadna sowa go nie przeniesie, a ich kolejne spotkanie odbędzie się niebawem.
Jej czujność prefekta ponownie go rozbawiła, założył ręce na stole, wspierając się na łokciach i odchrząknął - On jest miły z natury, wiesz, hipisi tak mają, ale mogę zdradzić ci coś w tajemnicy – ściszył głos i pochylił się w jej stronę – Gdy rozmawiałem z nim przy barze, coś mi powiedział – pochylił się jeszcze bardziej, zniżając głos do ledwo słyszalnego szeptu – Powiedział mi… Że. Koniecznie. Muszę. Cię. Poderwać. – zrobił teatralną pauzę sprawdzając przy tym jej reakcję, a że obawiał się iż może się to dla niego źle skończyć, dodał – Przyśniło mu się, że jego knajpa upadnie, a my jesteśmy jego jedynym ratunkiem. No jak tu siedzę! Zapewniał mnie, że widział nas na jawie i złote magiczne wstęgi ciągnące nas ku sobie. Myślę sobie, no przecież to mugol, co za bajki… Ćpie pewnie na potęgę, bo hipisi to lubią sobie coś tam przyjarać, ale widzisz… Nie dziw, że jest dla nas taki miły i te lemoniady na koszt firmy… Trochę mi go szkoda, nie ukrywam, ale jakby widok nas trzymających się za ręce miał sprawić, że będzie spokojniejszy… - wygładził brzeg serwetkowego statku przywołując na twarz wyraz ogromnej troski i chęci poświęcenia.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Pon Lut 19, 2018 12:53 am
Nie pisała się na żadne strzały, choć miała wrażenie, że i tak to nie powstrzymywało tych niewidzialnych nicponi ze skrzydłami. Dobrze, że Potter nie zdawał sobie sprawy z tego, co stało się w labiryncie z Severusem i Irytkiem. Ani później. Po śmierci relacje między nimi się pogmatwały, owszem, ale przecież to nie musiało się źle skończyć. Mimo pozornej obojętności wobec okularnika, chciała nadal utrzymać z nim kontakt, tak jak z Severusem, ale wciąż miała wrażenie, że błądzi, dlatego chyba lepiej by było jakby odpuściła zupełnie i skupiła się na przyszłej pracy. Fizyczność to nie wszystko, wyprasza sobie. Miłość to coś więcej niż fizyczność, przyjaciół też się kocha, ale wiedziała do czego pije Potter. Nie chciała pić tego konkretnie eliksiru, decydować się, nawet jeśli oznaczało to bycie tchórzem. Zwyczajnie nie chciała nikogo ranić, ale tak się nie da. To absurdalne, może tym swoim niezdecydowaniem tworzyła więcej szkód. Reparo? Jakie Reparo? Za proste i nierzeczywiste. Przyjaźń nie jest daleka od miłości, to nienawiść jest przeciwieństwem! Ale ten Potter głupi, brak nieraz słów.
- Nie ma złota - rzuciła sceptycznie, unosząc rude brwi do góry. Dziecko. Jak zwykle musi coś dodać. Pokręciła nieznacznie głową, choć wargi uniosły się lekko do góry. - Twoje serce najwyraźniej jest dość obszerne, skoro mieścisz w nim tyle rzeczy.
To były zwyczajnie niebezpieczne kolana, które podczas roku szkolnego pozostawały w ukryciu. Pewnie były już Gryfon zdał sobie z tego sprawę, nic takiego. Łapał znaki, czyż nie? Budował swoją kolekcję, hm? Mimo wszystko jego reakcje ją rozbawiały, nie mogła tego powstrzymać.
- Zgodzę się, ale nie ze względu na miotły, ale na chociażby pociągi, którymi podróż jest przyjemniejsza i bezpieczniejsza - wytknęła. - Widoki są równie piękne, przynajmniej nie muszę zamykać oczu. Miotła nie jest dla mnie, po prostu...
Skupiła się na statku i podziękowała mu krótkim kiwnięciem głową i uśmiechem, obracając gotowy twór w dłoniach.
- Nie czuję się na niej najlepiej - dodała jeszcze, bo spostrzegła się, że nie dokończyła tego zdania. Oczywiście, bez podtekstów. Bardzo opanowany pan Potter. Przesadzał, możliwe, że nie poradziłaby sobie z uczniami, zwłaszcza w takim przedziale wiekowym. Ogólnie w żadnym przedziale wiekowym nie szłoby jej to wystarczająco dobrze. Nie była aż tak delikatna, niech nie przesadza, poza tym dzięki temu widziałaby efekty swojej pracy, wiedzy wyraźniej niż gdzieś indziej.
- To zależy, na pewno związana z tym, czym się interesuję. Eliksiry, Zaklęcia, Numerologia... to dość bezpieczne dla mnie tematy, w reszcie nie mam aż takiej pewności, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Oczywiście, to wszystko jest takie fascynujące, wiesz, wiedza, umiejętności praktyczne... - rozmarzyła się nieco, a następnie lekko drgnęła. - Po prostu za dużo chcę złapać naraz, wieczne niezdecydowanie i coraz bardziej mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie to skończę z niczym. Właśnie przez to jaka jestem - dodała sfrustrowana i wypiła resztę duszkiem.
- Ale zmieńmy temat. Czym Ty chcesz się zająć? Gdzie złożysz papiery? Jakie masz plany na przyszłość?
W sumie było to miłe rozmawiać z Potterem o książkach, jakaś odmiana, kiedy robiła to tylko z Remusem i Severusem. Przyglądała się mu, zauważając to zmarszczone, skupione czoło i nawet pełną powagi minę i może było w tym coś naiwnego, ale tak zaciekawiła ją ta nowa odsłona Gryfona, że nie zauważyła niczego sztucznego, wymuszonego w nim. Jednak równie prawdopodobną opcją mogło być to, że po prostu dobrze grał.
- Mam, jeśli chcesz, mogę Ci ją wysłać sową, bo nie jest aż tak ciężka - dodała, kończąc swoje ciasto, o ile oczywiście coś jeszcze zostało, bo już sama nie miała pewności. Lily mimo wszystko zmrużyła po raz któryś dzisiejszego dnia, bo człowiek nigdy nie ma pewności. Cóż, właściwie to ona nie ma nigdy pewności, co do danego człowieka. Zerknęła na właściciela ukradkiem.
- Hm... - szepnęła, poprawiając swoją sukienkę. Zwróciła swoją uwagę ponownie na Jamesa. Słuchała zaciekawiona, aż powiedział jej o tym podrywaniu.
- Nie wierzę! - zawołała, nie zwracając uwagi na to, że zrobiła to trochę za głośno i kilka osób, w tym właściciel, zwróciło na nią uwagę. Zaczerwieniła się nieco zakłopotana. Na Boga. Westchnęła, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Jak dla niej śmierdziało to już z daleka, i wcale nie jakimiś podejrzanymi ziołami, którymi mogą się raczyć hipisi - znała ten zapach, w końcu dużo poruszała się w zwyczajnej części świata, a właściwie w Anglii, poza tym jej siostra zawsze ostro na takich ludzi reagowała. To był pewnie spisek pomiędzy właścicielem a Potterem, jak nic, pewnie teraz puszczał mu oczko na znak, że wszystko idzie zgodnie z planem. Znała Pottera nie od wczoraj, nie z nią te numery. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Ach tak? - udała zdziwienie, po czym westchnęła współczująco. - Biedny człowiek. Takie koszmary mieć... - spojrzała w stronę okna, starając się nie roześmiać na widok miny okularnika. - Taka szkoda... zwłaszcza, że muszę już iść.
Zerknęła na zegarek, który miała na ręce. Rzeczywiście musiała już iść, ale na koniec mogła się trochę podroczyć z Potterem. Podniosła się i poczochrała mu pod wpływem impulsu włosy.
- Tak lepiej, bardziej jak Ty, Potter - uśmiechnęła się mimowolnie. - Nawet złapię Cię za rękę, by właściciel nie rozpaczał - dodała odrobinkę złośliwie. Złapała go za prawą dłoń i ścisnęła. - Nie daj za bardzo kość swoim rodzicom. Ucałuj ich ode mnie i przypomnij bym wysłała Ci tę książkę. A statek biorę - i sięgnęła po ten Potterowy twór. - Być może do zobaczenia.
Wyciągnęła portfel, a z niego pieniądze za ciasto i pierwszą lemoniadę.
- Reszty nie trzeba - zawołała jeszcze do właściciela i opuściła kawiarenkę.

[z/t]
James Potter
Oczekujący
James Potter

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Sob Lut 24, 2018 10:12 pm
- Nie. Ma. Złota?! A złote serce się nie liczy? – odparł, niby urażony, ale oczywiście w żartach jak to miał w zwyczaju. Natomiast na jej komentarz o jego obszernym sercu nic nie powiedział, a obdarzył ją jedynie trochę smutnawym spojrzeniem, chociaż z wymalowanym na ustach uśmiechem. Nie wiedział, czy była to uszczypliwa uwaga, czy wręcz powinien ją przyjąć jako ogromny komplement z jej ust, ale tak się składało, że w jego sercu obecnie było mnóstwo martwych rzeczy, które ogromnie mu ciążyły, więc milczenie było chyba najbardziej odpowiednie.
Wydawało mu się, że rozumie co miała na myśli mówiąc o swym stosunku do mioteł, w końcu nie każdy musiał być takim zapaleńcem jak on. I przyjął to w końcu z pokorą, bo słowami nigdy nie będzie w stanie jej przekonać, że przecież może być inaczej. Być może rzeczywiście Lily nie było pisane czerpać przyjemności z latania, James po prostu chciał jej trochę przychylić nieba co akurat w tym kontekście pasowało idealnie nawet w swojej dwuznaczności. Chciał podzielić się z nią czymś co naprawdę uwielbiał, czymś co pozwalało mu nie raz oderwać się od rzeczywistości, czymś co koiło jego ból i wściekłość tysiące razy, czymś co zwyczajnie przynosiło mu ulgę.
- Jesteś chyba ostatnią osoba którą znam i która skończyłaby z niczym – odparł, za surowo siebie oceniała, ale przez to że właśnie tak się przejmowała, James był pewny, że Lily w życiu osiągnie wielki sukces – Po prostu jesteś w momencie w którym wybierasz kierunek w którym chcesz podążyć, ale jestem pewny, że jak już wystartujesz to osiągniesz szczyt.
- Ja? – rzucił nieomal zdziwiony. Niby spodziewał się tego pytania i przecież nawet znał na nie odpowiedź, milczał jednak przez dłuższą chwilę, bo chyba zwyczajnie nie był gotowy powiedzieć tego na głos, a już z pewnością nie był w stanie wydusić z siebie powodu dla którego podjął taką, a nie inną decyzję – Zostanę aurorem – stwierdził w końcu. Tak, stwierdził bo nie wyobrażał sobie, że mogłoby mu się to nie udać. Nie znał jeszcze wtedy swoich wyników z Owutemów, więc… No nie ważne, zwyczajnie taki postawił sobie cel i tak miało być. Pewnie Lily domyślała się skąd ten pomysł, ale nie powiedziała nic, a temat szybko się urwał i przeszedł na bezpieczniejsze tory: książki, no… przynajmniej bezpieczne dla Evans.
- Och… Byłoby fantastycznie – rzucił, chociaż znowu dzisiejszego popołudnia ukłuło go uczucie żalu i pretensji do świata. DLACZEGO TE PRZEKLĘTE PODRÓŻE GULIWERA NIE MOGŁY OKAZAĆ SIĘ JAKIMŚ OPASŁYM TOMISKIEM?! Czy on naprawdę od życia dużo oczekiwał?!
Niedowierzanie Lily było jednak fascynujące. Nie mógł się powstrzymać przed przywołaniem na swe usta ogromnego banana, a z całej tej uciechy nawet parsknął śmiechem. Jego radość jednak szybko została zgaszona przez samą panienkę Evans, która zapewne w rewanżu za jego niecny postępek postanowiła powiadomić go, że czas już na nią i za moment go zostawi.
Mina momentalnie mu zrzedła i nawet to, że Lily potargała mu włosy go nie ocuciło. ALE JAK TO?! JUŻ?! PRZECIEŻ DOPIERO CO TU USIADŁEM!!! MAM JESZCZE PÓŁ LEMONIADY!!!
ZOSTAŃ!!!
Ale nie została. Zostawiła go samego, a on zdołał tylko pożegnać się i rzucić, że miło mu się rozmawiało i z pewnością ucałuje rodziców. Nawet nie mógł za nią zapłacić, gdyż nie miał przy sobie nawet złamanego mugolskiego grosza. I odprowadził ją wzrokiem, chociaż chciał za nią pójść, ale coś mu mówiło, że byłby to tylko kolejny błąd.
Posiedział jeszcze chwilę przy stole, dopił lemoniadę i dopiero gdy teraz milczący już hipis posprzątał po nich stół, opuścił kawiarenkę.

[z/t]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Nie Mar 04, 2018 11:02 pm
Rachunek:

Lily:
1x lemoniada - 1 funt i 20 pensów
1x owocowy sernik - 2 funty
Razem: 3 funty i 20 pensów = 13 sykli i 24 knuty
Cheyenne Collins
Ministerstwo Magii
Cheyenne Collins

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Pią Gru 07, 2018 12:52 am
Włóczenie się zimnymi wieczorami po skąpanych w mrokach uliczkach Londynu stanowiło główne hobby Collinsa ― przynajmniej wtedy, gdy musiał scalić się z tłem, wsiąknąć w tłum, w masę ludzi bez twarzy. Musiał odegrać swoją rolę.
Poprawił sztywny kołnierz płaszcza, nie przyspieszając kroku. Pokazać zdenerwowanie? Nie do przyjęcia. Czuł jednak gorący oddech na karku i to było głównym argumentem, dla którego jego dłoń opadła na klamkę. Chwilę później góra drzwi zahaczyła o wiszący nad nimi dzwonek.
BRZDĘK.
Od tej chwili musiały minąć co najmniej dwie godziny. Hipis kolejny raz pytał co mu podać. A on, z niezachwianą obojętnością, kolejny raz zaznaczył, że nic. Szklanka wody, którą zamówił na samym początku, stała nietknięta tuż przed nim. Na ochłodzonych ściankach skropliła się ciecz. Gdyby zdobył się na podniesienie szkła, tuż pod nim znalazłby czarną plamę wilgoci ― w tym tempie wszystko to, co było wewnątrz, znajdzie się poza naczyniem.
Cheyenne uniósł wzrok.
Czas mijał wolno. Nieubłaganie, ale tak ślamazarnie, że młody mężczyzna zaczął się irytować. Poluzował w roztargnieniu koszulę, odpinając dwa górne guziki. Co chwila zerkał na pstrokaty zegar ulokowany w rogu kawiarenki. Domyślał się, że Szept robiła, co w jej mocy. Mogłaby się jednak pospieszyć. Upłynęło pół dnia, od kiedy wsunął zwinięty w ciasny rulon list. Od jego pisma nauczyciele łapali się za głowy ― było tragiczne, więc może w tym rzecz?
Może Willow nie był w stanie odczytać tego jednego zdania?
Cheyenne zorientował się, że wystukuje jakiś rytm na swoim kolanie. Zwinął palce w pięść. Niemożliwe. Jeżeli był ktoś, kto potrafił rozszyfrować jego bazgroły, to tą osobą musiał być Prescott.
"Obiecałem ci kawę, W."
Właściciel odchrząknął. Jego hipisowskie usta na hipisowskiej twarzy z hipisowskimi oczami utkwionymi cały czas w Collinsa zaczęły się otwierać. Jeżeli jeszcze raz zapyta...
Sponsored content

Kawiarenka Empty Re: Kawiarenka

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach