Go down
Jeffrey Woods
Slytherin
Jeffrey Woods

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pią Lis 13, 2015 1:13 pm
Skoro Mistrz Gry pozwolił sobie zadecydować za Jeffreya, to ten dostosowując się do zaleceń, położył długiego i żylastego chuja na krzyki, dymy, ewentualne pożary i parady równości w wiosce Gejodziejów – w końcu to nie było wcale takie trudne z mordą zajebaną błotem.
Tak więc brudny, mokry i giętki jak jedna z tych plastusiowatych mazi, które udawało się kupić na promenadach w nadmorskich miejscowościach, powiercił się tak, że jego karmiciel wylądował na dupie nieco dalej. Wtedy Jeff z automatu obrócił się tak, by oprzeć o muliste dno kałuży kolanami i zaczął - brudną, bo brudną, ale jednak nadal bardziej lejąca niż błoto – wodą w pośpiechu obmywać sobie twarz. Kichnął tam głośno przy okazji, pozbywając się większości grud ziemi z nosa i chciał poderwać się do góry, ale coś szarpnęło go za jego mroczną pelerynę tak, że na nowo wylądował na kolanach, nie zwalając się znowu gębą w błocko, bo kilkadziesiąt kilo przywiesiło mu się na ubranku, zaczepionym o ramiona. To była kwestia sekund, po prostu sekund...! Nie mając żadnego lepszego wyjścia, po prostu zerknął błyskawicznie za siebie i zobaczył, że Ślizgający się Gryfon ma twarz na idealnym poziomie. Jeff po szybkiej kalkulacji, bez ogródek uderzył go pośladami w twarz.
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pią Lis 13, 2015 3:43 pm
I znów coś, czego się nie spodziewał - tym razem popis nie był już prezentacją zwinności, a tupetu. Dupa Ślizgona trafiła Davida w twarz. Mogłoby to być o wiele gorsze przeżycie, ale na szczęście pora roku sprzyjała zakładaniu kilku porządnych warstw odzieży, dzięki czemu poczuł się tym ruchem dotknięty nieco mniej. Niezależnie od zranionej dumy oberwał również fizycznie - wiadomo, w takim wykonaniu obicie tyłkiem o twarz nie mogło być szczególnie silne, ale wystarczyło, żeby rozwalić Carneyowi nos. Na pewno nie był złamany, krew sączyła się z niego niezbyt imponującą strużką; przypuszczalnie gdyby David nie był trochę przeziębiony, oprócz krótkiego bólu nie stałoby się nic. Miał końskie zdrowie i ciężko było mu zrobić krzywdę. Po raz kolejny zachwiał się, wybity z chwilowego stanu równowagi, który osiągnął wieszając się na człowieku-gumie, ale pierwszy mocniejszy ból, który poczuł, wyzwolił w nim kolejny przypływ agresji. Wywrócił się ponownie na dupę i tak jak poprzednio rzucił się na Ślizgona, dla odmiany nie łapiąc go za ubrania, a za prawą nogę. Szarpnął ją z całej siły do tyłu, wciąż szczerząc się tym niezdrowym uśmiechem, dla urozmaicenia okraszonym niewielką ilością krwi. Klęczał jednym kolanem w błocie - nie miał już po co wstawać, i tak był cały ujebany.
Był zbyt zajęty obrywaniem w twarz tyłkiem, żeby zwrócić uwagę na dochodzący z oddali krzyk czy unoszący się dym.
Jeffrey Woods
Slytherin
Jeffrey Woods

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pon Lis 16, 2015 6:15 pm
To była dopiero jazda, jak prawdziwi uliczni fighterzy! Nie było żadnych zasad, ani ciosów poniżej pasa...! Były za to ciosy poniżej-pasem, wycelowane najwyżej pasa, jak się tylko dało. Czegoś takiego Jeff jeszcze nigdy nie zrobił i podziałało by na niego na pewno niezwykle orzeźwiająco, gdyby tylko nie był w tym czasie zajęty spluwaniem pod siebie nadal chroboczącymi pomiędzy zębami kawałkami ziemi, piachu albo tego czegoś, co było elementem składowym dna błotnej kałuży. Z całą pewnością Woods zaliczył już dzisiejszą kolację.
Znowu szarpnięto go lekko w tył za jego pelerynkę, co mogło jednoznacznie pokazać, że jakiś balast z tyłu gwałtownie się przemieścił po otrzymaniu... Dupnego Gonga prosto w twarz. Ślizgon w odpowiedzi na to gwałtownie szarpnął się do przodu, czując, że kolega się łaskawie odpier... Odczepił (dosłownie), ale nagle łapska chwyciły go za nogę i mocno przemieściły w tył. W ostatniej chwili, gwałtownie kicając na kolanie i machając rękami jak patafian, udało mu się podeprzeć o muliste dno, zamiast na nowo wylądować w nim twarzą. Nadal był w taki sposób odwrócony tyłem do Gryfona i wyglądał tak, jakby starszy kolega pomagał w treningu Jogi. Młodszy zachichotał, czując jak dłonie zatapiają mu się w mule. Ale...! Miał jeszcze wolną drugą nogę!
- Iiiiiaaaaaa....! - zaryczał jak osioł z folwarku zwierzęcego i zapierając się na rękach, i ryzykując poślizgnięcie się, wykonał mało celny, ale wyjątkowo mocny wykop wolną nogą za siebie. Nie wiedział gdzie dokładnie trafi, ale miał nadzieje, że będą to okolice brzucha, bo nie celował specjalnie wysoko.
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pon Lis 23, 2015 2:25 am
To był kompletny cyrk - Carney nie mógł znaleźć na to lepszego określenia. Cyrk w jednej osobie, mianowicie - w osobie dziwnego Ślizgona, który najpierw zachowywał się jak małpa, potem jak pajac, a na koniec jak rasowy osioł. Kopnięcie faktycznie było bardzo mocne, co odczuł na swoim lewym piszczelu.
- No nie! - Wyrwało mu się. Wbrew temu, na co wskazywałaby sytuacja, w jego głosie dało się wyczuć rozbawienie. Ostry ból promieniował w dwie strony - do kostki i kolana, wywołując kolejną utratę równowagi i sprowadzając na Carneya całkowicie trzeźwe myślenie. Może i było zabawnie, ale tego było już za dużo. Uwolnił z uścisku nogę kolegi i podniósł się wreszcie do pionu. Wcześniej planował jedynie wykąpać swój niewielki problem w kałuży, jednak teraz - kiedy okazał się być nad wyraz odporny na łagodne rozwiązywanie sporów - postanowił, że to czas wrócić do starych, sprawdzonych sposobów. Miał nadzieję, że temu kretynowi nie przyjdzie do głowy uciekać, chociaż wnioskując po wcześniejszych spotkaniach - bitwie na meble i krótkiej rozmowie z początku wyjścia do Hogsmeade, tej, w której David oficjalnie rozpoczął taplanie się w błocie - wątpił, że to zrobi. Był z tego wniosku dziwnie zadowolony.
Odetchnął głęboko i jedną ręką sięgnął do krawatu. Poluzował go mocniej, szarpnął kilka razy, wreszcie ściągnął, gdy węzeł puścił, po czym owinął czerwono-złoty materiał wokół dłoni. Podczas tych czynności cały czas stał krok od Ślizgona, obserwując, jak mu idzie podnoszenie się z ich prywatnego bajorka. Czekał, aż ten stanie znów na nogi, gotów złapać go za ramię i odwrócić w swoją stronę, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Jeffrey Woods
Slytherin
Jeffrey Woods

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pon Lis 23, 2015 2:07 pm
Trafił! Serio trafił... W coś, ale trafił! Mógł to jasno wywnioskować z tego, że najpierw poczuł opór pod podeszwą buta, a potem usłyszał głosowe odniesienie do zaistniałej sytuacji – a potem wszystko utonęło w gęstym brązie. Na szczęście ich prywatne bajorko składało się w większej mierze z błota ze śladowymi ilościami orzechów arachidowych, a nie z... Kupy. W przeciwnym wypadku kolejne nurkowanie tam byłoby bardzo przykrym doświadczeniem, a tym razem Jeff nie miał jak go uniknąć. Po prostu, w chwili, kiedy miał oderwane od ziemi obie nogi i skupił cały ciężar ciała na rekach, te gładko poślizgnęły się na mulistym dnie kałuży i osioł z karykaturalnym plaśnięciem wylądował gębą prosto w brudnej wodzie. Nie było tam jednak czasu na krztuszący się śmiech topielca albo zabawę w puszczanie baniek z powietrzem - Ślizgon musiał szybko wstać i uniknąć nadawania sposobności, żeby usiąść mu w tej chwili na plecach i dokonać najbardziej debilnego mordu ever, za którego dostałby pośmiertną nagrodę Darwina.
Podniósł się więc błyskawicznie na kolana, czując, że uwolniono jego nogę i podpierając się na dłoniach, znowu przejechał łapą po uwalonym pysku, chcąc pozbyć się brei chociażby z nosa i oczu i wstać miej chwiejnie jak czuł, że wstawał. I o dziwo, jak przez kilka ułamków sekund próbował wypatrzeć przeciwnika przed sobą, okazało się, że ten wcale nie zamierzał zachodzić kurdupla inaczej niż”od tylca”.
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Wto Lis 24, 2015 1:32 am
Obserwowanie, jak Ślizgon próbuje wytrzeć twarz po upadku było dla Carneya satysfakcjonujące - choć nie tak bardzo, jak mogłoby być, gdyby sam wepchał mu mordę w muł. Chłopak nie tracił czasu, szybko stanął na nogi, ciągle jednak odwrócony plecami do Gryfona. Nietrudno było teraz zauważyć, że jest kompletnie upaćkany. David nie prezentował się wiele lepiej, ale przynajmniej twarz miał w miarę czystą - czego nie można było powiedzieć o drugiej stronie jego głowy. Włosy sterczały zlepione błotem jak po jakimś mocno nieudanym zabiegu fryzjerskim.
Nie czekając na nic złapał cyrkowca za ramię i - tak jak zaplanował wcześniej - odwrócił w swoją stronę, od razu biorąc duży zamach. Zdążył jeszcze zauważyć, że chłopak faktycznie miał powód, żeby próbować pozbyć się błota, było dosłownie wszędzie - ale nie rejestrował szczegółów, bo nie miał na to czasu. Wyprowadził prawy prosty, celując w oko. Włożył w niego tyle siły i uczucia, że aż był zmuszony zrobić krok do przodu, żeby nie wrócić do wesołego taplania się. Sądził, że ostatecznie przesłanie tego spotkania dotrze do stojącego przed nim osobnika: Carney nie lubił, kiedy podstawiało mu się nogę. Na błotnistej drodze. I podawało patyk, żeby się podpisał. W stronę Ślizgona nieuchronnie zmierzała porządnie zaciśnięta pięść, ozdobiona krawatem w barwach Gryffindoru.
Jeffrey Woods
Slytherin
Jeffrey Woods

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Wto Gru 01, 2015 4:27 pm
Już prawie zdążył nacieszyć się tym, że udało mu się wypluć najpewniej cały piach chrzęszczący między zębami, kiedy zaciskał szczęki podczas kumulowania siły i many, a tu sam postanowił odbić swoją niewymownie śliczną buźkę w błotku. Choć w odróżnieniu od O'Connella poświęcił się dużo mocniej i palnął nie profil, ale idealną, frontową podobiznę, a wdzięczny, miękki produkt odwzorował wszystkie wizualne zalety Ślizgona. I przy okazji dość pokaźną ilością resztek pokrył jego twarz i wepchnął się na siłę do nosa, w którym już wcześniej Woods czuł metaliczny zapach krwi. Jedno potężne kichnięcie, przez które cofnął się o ćwierć kroku, załatwiło drugą sprawę, ale przy pierwszej musiał dopomóc sobie rękami. I to go tutaj zabiło, bo musiał stracić zainteresowanie Gryfonem na rzecz niezbędnej, popołudniowej toalety i w chwili, w której mógł na nowo cieszyć się spojrzeniem tych pięknych, brązowych oczu, to widok kompletnie zasłoniły mu burgundowo-złote barwy Domu Lwa. Owijanie sobie dłoni krawatem nie należało do rzeczy normalnych podczas bójki, dlatego ostatnie sekund przed jebnięciem Jeff poświęcił na wnikliwą analizę tego, jak te dwa kolorki znalazły się nagle na zbliżającej się wciąż łapie Davda. Niestety zabrakło chwili na zerknięcie na mostek drugiego czarodzieja i namierzenie braku elementu szkolnej szaty, bo zamiast rzeczywistości przed oczami wybuchła szybko powiększająca swoją rodzinę gwiazdka i kurdupel po zachwianiu się legł z plaskiem na dupę z powrotem w błotnej sadzawce.
- AaaaaaAAAaaaaUA, KURWA! - rzucił soczystym szewskim mięsem i złapał się oburącz za pulsujący policzek, który chwilowo nie miał najmniejszego problemu z otaczającym ich chłodem i zamienił się w mini grzejnik – to najpewniej zwiastun produkowania opuchlizny i siniaka. - Ja... Pieprze, ale cel!
Zerknął w górę, cały mokry zarówno od brudnej wody, jak i od relatywnie czystszej deszczówki, która robiła im obu teraz za prywatny, naturalny prysznic.
- W co cie wcześniej trafiłem? Celowałem w jaja. - wyszczerzył się sprytnie, mrużąc oczy od deszczu, ale szybko syknął, kiedy zorientował się, że unoszący się kącik ust, musiał drażnić trafione okolice oka.
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pią Gru 04, 2015 11:15 pm
Patrzył na Ślizgona z góry, napawając się poczuciem spełnionego obowiązku. Nie chodziło o wygraną - tak, w tym momencie uważał się za wygranego - nie chodziło również o szacunek, ani nic podobnego. Chodziło jedynie o walkę. Carneya nie obchodziła opinia innych na jego temat, dopóki nie uważali, że mogą mu bezkarnie wejść na głowę i wydawało mu się, że dał radę przekazać koledze ten prosty komunikat. Resztki odrobiny szaleństwa, którą wcześniej dało się zauważyć, ustępowały z jego twarzy, zostawiając ją na krótką chwilę opatrzoną zwykłym uśmiechem.
- W piszczel. - Wyjaśnił. Przecież powinno być jasne, że trafił w kość. - Nie mam aż tak twardych jaj. - Jego mina znów stała się codziennym, nic nie mówiącym wyrazem, ale nie miał już w sobie ani odrobiny napięcia. Zachowywał się, jakby dopiero co napotkał na swojej drodze leżącego ucznia i zdecydował przystanąć nad nim i porozmawiać, a nie, jakby przed chwilą próbował topić go w błocie. Zupełnie ignorował też fakt, że był cały oblepiony. Mierzył powalonego na ziemię bystrym spojrzeniem i zabłoconą ręką odruchowo sięgnął do kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów, zanim przypomniał sobie, że zostawił je w zamku. Myśl o szlugach była tylko krótką refleksją, wbijającą się między ważniejsze sprawy - choćby to, że chłopak, który właśnie oberwał, również zachowywał się jak gdyby nigdy nic.
David powoli odwijał krawat, który uchronił mu rękę przed rozwaleniem się o twarz przeciwnika. Kiedy skończył wyciągnął w stronę kurdupla tę samą dłoń, z którą wcześniej Ślizgon spotkał się w nieco innej sytuacji i - obserwując go uważnie - najzwyczajniej w świecie postanowił się przedstawić. Złoto-błotno-czerwony materiał trzymał teraz w lewej ręce.
- Jestem Carney. - Powiedział. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, był gotowy uścisk dłoni zamienić w pomoc przy wstawaniu. - A ty? - Dawno nie był tak ciekawy, jak ktoś ma na imię.
Przypomniała mu się podobna sytuacja sprzed kilku lat, kiedy sam leżał powalony na ziemię, a ktoś inny wyciągał do niego rękę. Nie miał wtedy zamiaru korzystać ze wsparcia i nie zrobił tego, teraz też za bardzo nie obchodziło go, jak zachowa się ten gość - ale nie sądził, żeby powtórzył jego zachowanie, prędzej pociągnie go znów w błoto. Nie zabezpieczył się w żaden sposób, nie stanął bardziej stabilnie. W tym momencie miał wyjebane na to, co się może stać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Sro Gru 09, 2015 6:48 pm
Jedna z zamaskowanych postaci ruszyła wprost na ścieżkę prowadzącą do Wrzeszczącej Chaty. Już z oddali zauważył dwójkę, która skupiła się na zabawie w błocie. Mężczyzna niemalże miał ochotę parsknąć śmiechem, ale w porę się powstrzymał, wiedząc, że musi się nimi odpowiednio zająć. Z całą pewnością były to dzieciaki z Hogwartu - Goyle Senior wywęszył w tym idealną okazję by trochę się z nimi podrażnić, zwłaszcza, że jeszcze go nie zauważyli. Zboczył więc z prostej ścieżki i z wyciągniętą różdżką zaczął zakradać się do nich między krzewami. Deszcz i pioruny, które co jakiś czas dawały o sobie znać, skutecznie ułatwiały mu te podchody. Kiedy znalazł się dostatecznie blisko, wycelował różdżkę w błoto w którym obecnie znajdowali się Jeffrey i David i wymówił cicho zaklęcie, które sprawiło, że zaczęło się tworzyć coraz większe bagno, które w każdej chwili mogło ich wciągnąć, jeśli szybko nie zareagują. Następnie mężczyzna wyczarował pnącza z trującymi kolcami, które otoczyły bagno - z wyjątkiem południowo - wschodniej strony, gdzie znajdowały się krzaki z ukrywającym się w nich Goylem Seniorem.

Jeffrey Woods
Slytherin
Jeffrey Woods

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Czw Sty 21, 2016 12:53 pm
- Mógłbym przysiąc, że jednak masz. - stwierdził, po raz kolejny ocierając gębę z błota i oczy z nadmiaru deszczu, który znajdował sobie super miejsce na zjeżdżalnie po jego rzęsach. Dlatego też nie zwracał uwagi na nic i nikogo innego, tylko kontrolował wzrokiem Gryfona stojącego nad sobą – zwycięzce! Ujebanego z błocie od butów aż po włosy, ale nie wyglądającego już na tak stoicko wkurwionego jak wcześniej, kiedy tajniacko, z błotnym kutasem na koszuli, przemykał za szybą sklepu kryjąc się przed Psorem Bułą (swoją drogą, ciekawe co tam u niego?). Błotnisty kutas oczywiście przetrwał, dzielnie stawiając opór ulewie, ale teraz dostał jeszcze kilka zabawnych rozprysków na ramionach i... Ktoś tu chyba lubił na twarz.
Ślizgon bez oporów skorzystał z dłoni, którą potrząsnął, a potem wykorzystał jak linę holowniczą i podciągnął się na niej, zapierając o błotko swoimi drogocennymi trampiszczami.
- Jeffrey. Jeff. - dopowiedział, kiedy już dane mu było odlepić zad od gęstej mazi i wyprostować się. Co do perspektywy patrzenia na rozmówce niewiele się dlań zmieniło. A co do faktu bycia brudnym, to nie otrzepywał się nawet, pozostawiał resztę błota do zmycia przez naturalny prysznic – grunt, że oczu nie miał już zawalonych. I nosa. I ust. Jeszcze brakowało, by w ostatecznym akcie odegrania się Carney wpakował mu błoto do dupy – co ciekawe na tym poziomie zapoznania się nie była to taka ogromna niemożliwość.
- To tak się przechodzi z tobą na „ty”? Jak podjąłem próbę zapoznania poprzez siad na kolanach, to nadal musiałem mówić do ciebie per Pan O'Connell. Może teraz zasłużyłem sobie na podpis patykiem? Na tyłku powinienem mieć jeszcze wystarczającą ilość błota. - pokazał symbolicznie kciukiem za siebie, po czym wyszczerzył się. Dało się zauważyć, że ma jeszcze piachu między zębami i sam to chyba wyczuł, bo po chwili splunął na bok, w czas, kiedy pomiędzy jego butami brąz błotka zaczął przybierać zgiło-zieloną barwę jakiegoś bagienka i zauważalnie mocniej powiększać objętość wcześniej nie specjalnie dużej kałuży. - Yyy... To ty?
Zerknął szybko na bruneta i podszedł kroczek na bok, ale drogę zaszły mu straszne, pełne ostrych jak szpilki kolców pnącza. Ale jak na pnącza nieposiadające stabilnego oparcia (bo cząsteczki powietrza się tu chyba nie liczą, chyba.) przystało po prostu ciapnęły na ziemię. Efektownie w chuj, ale ciapnęły. Jeff czując jak podeszwy jego trampka zaczynają się zapadać w gęstszym tworze zrobił jeszcze jeden kroczek na bok w tym większym bagnie, choć na dobra sprawę nie wiadomo ile większym od poprzedniej kałuży i przestąpił nad pnączami kroczkiem, lądując na nadal tak samo mokrej, ale dużo twardszej nawierzchni ścieżki.
- Chyba Zakazany Las nie popiera przemocy i każe nam spierdalać do Hogs.
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Wto Sty 26, 2016 2:33 am
Skoro już zdążyli skończyć rozmowę o jajach Carneya (które najwyraźniej w mniemaniu Jeffa były stalowe) mogli przejść do innych, mniej istotnych spraw. W tym przypadku było to podnoszenie się z błota, przedstawianie się sobie nawzajem i inne tego typu pierdoły.
David podciągnął do góry Jeffa prawie bez wysiłku.
- Tak, właśnie tak. - Potwierdził przepis na zapoznanie się ze sobą. Było to najlepsze podsumowanie, jakie kiedykolwiek usłyszał. - A "pan o'Connell" nie brzmi wcale tak źle. - Ręka znów powędrowała mu do kieszeni, kiedy nie do końca świadomie starał się znaleźć paczkę szlugów. - Na dupie mogę najwyżej odbić ci spód buta. Chcesz? - Powiedział poważnym tonem.
Zauważył piach w ustach Ślizgona, co dało mu poczucie satysfakcji i odświeżyło wspomnienie sytuacji sprzed chwili - tej, która doprowadziła do zmuszenia Jeffreya do zmiany kulinarnych upodobań. Po prostu nie mógł mieć złego humoru.
- To ja co? - Zapytał, dając tym samym jasny sygnał, że nie ma nic wspólnego ze zmianą, która zaszła w kałuży. Nie musiał czekać na odpowiedź, bo w tej samej chwili sam zaczął odczuwać grząskość dna (pojawienie się pnączy też wydało mu się podejrzane - nie zrobiło na nim jednak wrażenia; w tym momencie mało co byłoby do tego wystarczające). Od początku nie było zbyt pewne, ale teraz poważnie utrudniało stanie. Zrobił duży krok w stronę krawędzi tego, co jeszcze chwilę temu było ich prywatnym bajorkiem, a noga zapadła mu się w bagno po piszczel. Tym samym runął - znowu, nawet nie próbując liczyć, po raz który tego dnia - trochę na bok, trochę na tyłek. Na szczęście wybrał to miejsce, w którym nie było pnączy. Górną połową ciała znalazł się na stałym gruncie, dlatego dał radę wyciągnąć nogi z gęstej brei. Towarzyszyło temu głośne cmoknięcie. Carney pochwalił się w myślach za porządne sznurowanie butów. Był to prawdopodobnie jedyny powód tego, że nie miał gołej stopy. W ręce trzymał różdżkę - kiedy szperał w kieszeni w poszukiwaniu papierosów złapał ją, nie mając nic lepszego, żeby zająć tym ręce.
Zaczął podnosić się z ziemi, jednocześnie rozglądając się dookoła. Może i nie przejmował się nietypowością sytuacji, ale czujność zachowywał zawsze. Przynajmniej dopóki był trzeźwy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Wto Lut 09, 2016 5:39 pm
Goyle Senior nie do końca przewidział skutków swojego drugiego zaklęcia, dlatego ledwo powstrzymał się od poirytowanego parsknięcia, które chciało opuścić jego gardło. Powstrzymał się jednak i postanowił całkowicie skupić się na tej dwójce. Przecież zabawa miała się dopiero rozpocząć. Pierwszemu chłopakowi udało się w porę zorientować i wylądować po drugiej stronie na miarę stałej powierzchni ścieżki, którą już nie sięgało powiększające się bagno - było zresztą ono wielkości nieco więcej niż poprzednia kałuża, ale nic poza tym, co zaś jednak tyczyło się głębokości... z tym mógłby być problem. Drugi już nie miał tyle szczęścia. Bagno zaczęło go wciągać, ale dzięki determinacji i szybkiej reakcji wydostał się. Zaczął się rozglądać i... gdzieś na horyzoncie majaczyła mu Wrzeszcząca Chata do której mieli niewielki kawałek, kałuże które robiły się większe z powodu deszczu nie zamierzającego ustać, a także kilka kamieni i krzewów, i... nagle wzrok Davida spoczął na kawałku szaty, którą łomotał wiatr pośród zarośli. Śmierciożerca nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, przekonany o tym, że doskonale się ukrył. Ponownie wykonał obrót różdżką, celując tym razem w pnącza, które odżyły i zaczęły sunąć w stronę Jeffreya, zamierzając chwycić go w swoje sidła. Potem Goyle skupił się na Davidzie, posyłając w jego stronę zaklęcie 'Maculnigra'.

Sytuacja z perspektywy Wrzeszczącej Chaty.

David: -5 PŻ
Jeffrey: Rzucasz kością na to, czy uda Ci się w porę dostrzec pnącza. Na wszelkie zaklęcia, uniki i tym podobne nie musisz (minimum 4 na kości).

Jeffrey Woods
Slytherin
Jeffrey Woods

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Sob Lut 20, 2016 3:28 pm
Jeff jak zwykle kulturka, jebany Hrabia, wylazł, przeszedł sobie nad przeciwnościami losu i szosy, i nawet sobie – ujebanych niesamowicie w błocie – spodni nie zadrapał. Choć o otrzepywaniu się mógł już zapomnieć, bo ubrania lepiły się do niego, jak pięści O'Connella jeszcze chwilę temu. Stał więc i mógł patrzeć tylko jak błotna nimfa w wersji męskiej najpierw rzuca się plackiem na ziemie, a potem prawie nakurwia kraulem do krzaczorów. Gapił się na to tak, jak mógłby się patrzeć imprezowicz, kiedy kwas zacząłby mocno wchodzić.
- Gościu... Co ty odwalasz? - bąknął, widząc jak komandos sobie fapie... A nie, po prostu grzebał sobie w kieszeni, powoli wreszcie osiągając swój, bez mała, dwu metrowy pion. - Jak chciałeś sobie zmyć tego fiuta z koszuli, to wystarczyło poprosić, zmieniłby go na motylka albo co...ARGH! - cofnął się o pół kroku, kiedy deszcz zmywający mu łeb nagle posłał nieco zabłąkanego we włosach błocka i inszych piaskowych farfocli wprost do oka. - Ała, kurwa, oślepłem! - złapał się oburącz za górne partie twarzy. - Oślepłem, czy jeszcze kiedyś zagram na skrzypcach?!
Wiercił się, starając pięściami przetrzeć oczy i zadzierając ku temu łeb do góry by opłukać twarz.


Ostatnio zmieniony przez Jeffrey Woods dnia Sob Lut 20, 2016 3:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Sob Lut 20, 2016 3:28 pm
The member 'Jeffrey Woods' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Wrzeszcząca Chata - Page 4 Dice-icon
Result : 3
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Pią Lut 26, 2016 12:20 am
Wzrok Carneya padł na łopoczący na wietrze kawałek szaty, ale przez pierwszą chwilę nie zrozumiał, co widzi. Zawahanie nie trwało jednak długo, bo kiepsko schowany Śmierciożerca ułatwił mu interpretację: kiedy widzisz kawałek materiału, może być to zbłąkany na wietrze śmieć, ale kiedy z tej samej strony zaczyna mknąć do ciebie zaklęcie łatwo jest zacząć podejrzewać, że materiał tworzy ubranie, a do ubrania załączony jest czarodziej. David kompletnie ignorował gadanie Jeffreya, skupiony na nowo odkrytym fakcie: ktoś najwyraźniej siedział w krzakach.
- Co do... - Zaczął jeszcze, zanim zauważył zaklęcie. Odskoczył w bok, trochę późno orientując się, że w ogóle powinien. - ...kurwy? Duro! - Rzucił czar, nie próbując analizować sytuacji, nie tracąc czasu na zastanawianie się, po prostu działając impulsywnie pierwszym, co przyszło mu do głowy: transmutacją. Zamiast próbować trafić człowieka, którego nie widział, skupił się na fragmencie łopoczącej tkaniny. W intencji miał zamienienie szaty - o ile była to szata, a nie płaszcz, nie widział tego aż tak dokładnie - w kamień.
Kolejna tego dnia porcja adrenaliny rozeszła się po ciele Carneya - choć trzeba przyznać, że tym razem była stosunkowo niewielka. Nie był tak spięty, jak na początku wycieczki do Hogsmeade, ale był równie czujny. Stał wyprostowany, więc łatwo było określić jego wzrost - nie to, co zwykle, kiedy garbił plecy. Ze spojrzenia nie ustępował mu wyraz opanowania, kryjącego szaleńczy impuls. Wszystko to było skutkiem mini bijatyki, której naprawdę potrzebował. Mimo taplania się w błocie, przepychanki i upadków (czy może raczej "dzięki", a nie "mimo") czuł się wyśmienicie.
Zupełnie nie interesowało go, co właśnie robi jego nowy znajomy. Na dobrą sprawę mógłby właśnie wić się w kolczastych pnączach, a Gryfon wciąż zajmowałby się postacią, która przykuła jego uwagę.

[pierwszy rzut - unik, potem zaklęcie]
[+1 do transmutacji za specjalizację?]
Sponsored content

Wrzeszcząca Chata - Page 4 Empty Re: Wrzeszcząca Chata

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach