Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Sro Cze 10, 2015 10:24 pm
The member 'Gwendoline Tichý' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
Result : 3, 5
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Sro Cze 10, 2015 10:54 pm
Pirania kontra Czarny Kot - brzmi wystarczająco dobrze, by pokusić się o napisanie scenariusza do horroru klasy "B", chociaż, gdyby tylko zezwolić oglądającym wymsknąć się do głowy którejś z tych niebanalnych postaci i zwiedzić im niekończące się korytarze, gdyby skupić się na tej mentalnej płaszczyźnie, gdzie w obu przypadkach rozpalał się jasny, niebezpieczny płomień podsycany podnieceniem walki, jak doskonale kontrolowany, udowadniając tylko, że ani jedna, ani druga strona nie byli na tyle tępi, by posuwać się do kroków, których by potem żałowali, że stoją na tej wysokiej klasie pojedynków, która pozwalała im rozważnie dobierać kroki, nawet jeśli dyktowane były w większości doskonale wyuczoną intuicją - dwóch drapieżników, którzy uważali, że poruszali się po swoim terenie - a to dość zabawne, bo przecież Gwendoline była tutaj dopiero od niedawna, raptem od zeszłego miesiąca, czy może nawet tego..? Sahir nie miał pojęcia, kiedy dokładnie pojawiła się dziewczyna ze szkoły Francuskiej - do jego uszu doszły plotki, a słuchać potrafił uważnie, wylegując się, jak na kota przystało, w zakamarkach, gdzie wzrok ludzki go nie sięgał, nie wiedziałby nawet, że ma właśnie z tą konkretną osobą do czynienia, gdyby nie jej akcent - ale te wątki połączy później, kiedy będzie miał czas usiąść i wszystko przeanalizować - bo tak, zamierzał wyjść stąd żywy, nie było opcji, by kościste palce pociągnęły go za sobą do wrót Hadesu - trzymała go tutaj, w tym świecie żywych, zbyt potężna siła, gorejąca w jego jestestwie koniecznością walki o przetrwanie, cudownie dopasowana do praw dżungli, jakie wyznawał - przetrwać mogli tylko najsilniejsi, nie było opcji, żeby napatoczone po drodze chłystki, stanowiły przeszkodę, po której nie można by przejść okutymi w stal buciorami - ale tutaj..? Tutaj pojawiła się osobniczka, która uderzyła w dość kruchy mur... Pękł, rozsypał się z trzaskiem szkła, przypominając, że od walki nie da się uciec, nawet jeśli wolność i cuda codziennych emancypacji otaczały zewsząd i napawały umysł ulotnym szczęściem - no właśnie, szczęście - pamiętasz jeszcze, że jesteś kotem, który przynosi tylko NIEszczęście..? Pojawiła się znikąd anielica o czarnych lotkach, jedna z upadłych, by przypomnieć ci, gdzie twoje miejsce, o Władco Nocy - za dużo ostatnio  plątałeś się w cieple dnia, zaczynałeś przesiąkać bardziej wonią promieni słonecznych, niż błogosławionego blasku księżyca, który tak chętnie przygarniał cię do swojego łona - to niemal zdrada! - nie wolno ci zdradzać własnego gatunku...
No dalej, Krwi Bruxy, nie zawiedź mnie - jeśli tak bardzo pragniesz krwi, która tętni w żyłach tej niewiasty, pokarz, co potrafisz - pragniesz jej, oj tak, ja wiem, że jej pragniesz - dostać się do tej tętnicy, pulsującej, mamiącej, wabiącej do siebie najlepszą z możliwych pieśni - już do niej tylko kawałek, tylko parę kroków, prawie masz ją na wyciągnięcie ręki, nawet jeśli zaklęcie nie złapało ją w pełni - co się dziwić, to pomieszczenie było dość obszerne, nie na tyle jednak, by swobodnie skakać z boku na bok i machać zaklęciami na prawo i lewo - wciąż pamiętacie, że jest to teren, na którym panuje tabu - chyba oboje śmierdzicie dla siebie czarną magią, którą najchętniej wepchnęlibyście sobie w bebechy - wzajemna niechęć, chociaż dlaczego właściwie..? Och, teraz wypadałoby mi walnąć wzruszającą gadkę o tym, jak to nie powinno osądzać się po pozorach..! Niczego takiego jednak nie będzie.
Nienawiść napędzała serca tej dwójki swym jadem, dając moc, która dla przeciętnego śmiertelnika byłaby zabójcza.
Tarcza, którą rzuciłeś, pękła pod mocą zaklęcia wyrzuconego w twoim kierunku... zobacz - było tak blisko, tak blisko..! Prawie mogłeś poczuć już smak tej zatrutej, przegniłej dumą rodów czystej krwi, juchy, jaka pozwalała jej żyć - jej życie w zamian za twoje, to brzmiało naprawdę bardzo dobrze, choć czas nie pozwalał ci się zatrzymać i na tym skupić - dla Gwendoline trwał on w spowolnieniu, gdy czekała na ruch swojego przeciwnika, dla niego - pędził naprzód, a rozmazane bodźce w całym swym mirażu pozwalały zapomnieć nawet o ranie na brzuchu - przestała ona nagle boleć, kiedy budziła się Bestia - zaciskała pazury na twych wnętrznościach, lecz zamiast krępować, tylko uwydatniała to, co każdy drapieżnik powinien mieć, a czego i twej przeciwniczce nie brakowało - predator w róży i predator w czerni - tworzycie doskonałą parę, wiecie..?
- Agh..! - Nacisnąłeś mocniej nogą na podłoże, zatrzymując się gwałtownie, ba - cofnąłeś nawet parę kroków, kiedy gwałtowny nacisk na twoją głowę wydawał się rozsadzić czaszkę; sięgnąłeś automatycznie do skroni wolną dłonią i zacisnąłeś palce na kruczych kosmykach włosów, zamykając powieki - jedna, jedyna sekunda... i wszystko wróciło do normy - już uniosłeś różdżkę, by odpowiedzieć jej zaklęciem na zaklęcie, kiedy ponownie jakaś siła uderzyła w twój umysł, zamraczając go, pulsacjami rozbiegając się po całym ciele, wyrywając z twojego gardła kolejne, krótkie warknięcie - co to jest, co to jest, do cholery, co to za czar..? Acusdolor..? - Raven... Claws... - Wysyczałeś, wymuszając na sobie zebranie choć tego minimum w czasie impulsu bólu, zwłaszcza, że były coraz rzadsze i coraz mnie upierdliwe - cofnij się, cofnij się jeszcze troszkę..!
Kurwa, mam wrażenie, jakby ktoś co jakiś czas pierdolił mnie młotkiem w łeb... Łap oddech, jeden, drugi - to jeszcze nie jest przegrana walka, oj nie...

Sahir Nailah: - 5% HP
Gwendoline Tichy: - 3% HP, koniec unieruchomienia


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Sro Cze 10, 2015 11:29 pm, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Sro Cze 10, 2015 10:54 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
Result : 2, 1
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Sro Cze 10, 2015 11:27 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
Result : 5, 4
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 11:28 am
Bardziej, niż za piranię, Gwendoline uważała się za meduzę. Te były naprawdę piękne, wyjątkowo niedoceniane pod względem siły i niesamowicie mimetyczne. Poza tym potrafiły przybierać barwy różu, wyglądając w nich jak w pięknych, koronkowych sukniach, a blond fale Ślizgonki przy takim myśleniu, można by naprawdę wziąć za parzydełka. Zwłaszcza, że dotykanie ich bez z zgody w niektórych przypadkach słusznie kończyło się potraceniem kończyn, jakie je skaziły. Więc to jednak horror klasy B, w którym mały kociak został wciągnięty do jeziora przez śmiesznie wyglądającą poduszeczkę ze sznureczkami. Ta w końcu widząc jak zwierze się szamocze i przymierza do niej z pazurami wysuniętymi zza puchatych łap, rozpościera macki coraz szerzej i zaczyna go okrążać, czekając, aż osaczy go już we właściwy i dogodny dla siebie sposób.
Acusdolor w tym pomogło, ten 'młot' walił raz po razie impulsami bólu, ale nie był to czar na tyle silny, żeby dostatecznie mocno zamroczyć przeciwnika i najlepiej posłać go jeszcze w agonii na kolana. Ale udało się zmusić go do cofnięcia i zaprzestania dzikiej szarży, a nawet... a nawet odwinięcia się z innym zaklęciem. Co gorsza tego konkretnego nie znała, więc zrobiła pierwszą rzecz, o jakiej pomyślała, kiedy tylko zobaczyła jak czarne, trzepoczące skrawki zaczęły wylatywać z różdżki wampira. Wywinęła dłoń z różdżką za siebie i wystrzeliła kolejny raz Carpe Retractum, by świetlisty bicz sięgnął do najbliższej ściany, przykleił do niej i szarpnął dziewczyną na kilka metrów w tył, póki ona nie zamachnęła się, żeby odlepić go i nie urwać zaklęcia. Miała sekundy, dosłownie sekundy... to była chmara kruków, od jakich skrzekotu i machnięć skrzydłami, powietrze zdawało się wibrować. A wyglądały na wyjątkowo wściekłe. Musiała działać szybko. Nie wiedziała, co robią, ale śmierć przez zadziobanie, byłą ostatnim, czego pragnęła, więc wolała odepchnąć je jak najdalej, żeby zderzyły ze ścianą wprost nad głową oponenta. Wyszeptany Magicus extremos zadziałał po prostu perfekcyjnie i wzmocnił kolejne zaklęcie jakim miotnęła, celując w ogromną, czarną chmurę. Tak, na gabaryty tego pomieszczenia wydawała się ogromna.
- Desmaio! - krzyknęła, a fala uderzeniowa natychmiast zmiotła większą część czarnych ptaszysk. Wtedy stało się coś dla niej samej nieoczekiwanego: wybuchały jeden po drugim i zalewały posadzkę czymś, co syczały przy spotkaniu z kamieniem i najprawdopodobniej... przy spotkaniu z Sahirem, bo niektóre zdetonowały się całkiem blisko niego, a średnie działanie uderzenia poprzedniego zaklęcia nadal poniosło jeszcze kilka na ścianę. Gwendoline nie czekając, aż dotrą do niej inne niedobitki, jakich mogła nie sięgnąć, ruszyła z miejsca biegiem, zataczając niewielki łuk, by nie dostać kwasowym rykoszetem i zamachnęła się z biczem na tę dłoń wampira, jaka dzierżyła jego krwiożerczą różdżkę.

_______________________________
wynik 3,5 z poprzedniego rzutu dopasowuje do pierwszego zaklęcia, bo jestem zjebańcem i zapomniałam wtedy o unieruchomieniu, srrrry XD
Magicus extremos + 1 oczko do siły:
Desmaio => 3,3


Ostatnio zmieniony przez Gwendoline Tichý dnia Pią Cze 12, 2015 1:40 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 11:28 am
The member 'Gwendoline Tichý' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
#1 Result : 2, 6

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
#2 Result : 3, 2
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 2:12 pm
Zacisnąłeś palce na kosmykach włosów - jeden impuls, dwa impulsy - nie pierwsze i nie ostatnie, ale ciągle słabły, pozwalając ci się na nowo skupić na tym, co działo się wokół ciebie - przeraźliwy skrzek krucząt, które pojawiły się w powietrzu, wielkich bydląt adekwatnych do niebezpieczeństwa, które ze sobą niosły z mocą włożoną w ich ciała, odbijał się echem po ścianach pustego pomieszczenia - stałeś teraz tuż przy stole, prawdopodobnie ofiarnym, na którym żadnych ofiar nie składano od bardzo, bardzo dawna - poczułeś kurz i grudki ziemi pod swoimi palcami oderwanymi od głowy, na której tępe tętnienie starałeś się już nie zważać, gdy nasilenie czaru niemal zupełnie zniknęło, pozostawiając cię wolnym, lecz wciąż nieprzyjemnie rozkołotanym - prąd wędrował po twoim ciele, wkraczając się w komórki i stawiając pod znakiem zapytania kompletną sprawność fizyczną na ten moment - ale to dobrze, nic nie szkodzi - pozwoliłeś sobie na powierzenie części ciężaru ciała temu kawałkowi kamienia dobrze trzymającemu się w podłożu - wyglądało to trochę tak, jakby ten stół był nieodłączną częścią tego pokoju, jakby został wykuty razem z nim. Odetchnąłeś głęboko, namierzając blask lassa, które zatańczyło w powietrzu, ale zamiast próbować się przedrzeć przez magiczne zwierzęta, zostało wycelowane w bok, by zaraz czarownica mogła polecieć za nim i przesunąć się w odpowiednią stronę do ściany, umykając przed pędzącymi w jej stronę ptakami, które utworzyły przed tobą swoistą ścianę, ruchomą ścianę, jaka nacierała nierównomiernie na Gwendoline, dając ci tą niezbędną minutkę na odsapnięcie, kiedy ta umykała przed tymi czarnymi kurczakami (minutkę? zdecydowanie o wiele mniej) - problem był taki, że nie dostrzegałeś jej przez ten trzepot wzajem przeplatających się skrzydeł i upierzonych w ruchu ciał - lekko zadrżały ci nogi, w głowie się zakręciło, ale zachowałeś stabilność i ogarnąłeś... ogarnąłeś na tyle, by automatycznie osłonić ręką i odwrócić się, kiedy część kruków zwiało silnym podmuchem i wybuchnęły, wylewając z siebie kwas - tylko jego część, ta malutka część, ale wystarczająca, by pochłonęła je osłona, którą na sobie miałeś i zniknęła wraz z nim - jeden z Kruków doleciał jednak do blondynki i wybuchnął tuż przy niej, na wysokości jej klatki piersiowej, gdy świsnął bat w powietrzu - świsnął? Nawet go nie usłyszałeś, ciągle skrzek dudnił ci w uszach, w kodzie, który dyktował funkcjonowanie małego świata wokół ciebie, ograniczonego teraz ścianami tego starego pomieszczenia, pojawiały się błędy, rana na brzuchu ciągnęła cię w dół, musiałeś po raz kolejny odetchnąć głębiej, a jednocześnie nabranie większej ilości tlenu w płuca stawało się niemożliwym - uczucie wbijanej igły (i to jakiejś jebitnie wielkiej igły) w ranę było nie do ominięcia. Nie do zignorowania.
Więc co tu się właściwie działo? Zapomniałeś się nawet nad tym zastanowić, prawda? Jak, gdy piękne falbanki meduzy tak kusiły, mamiły kota, gdy wiły się, lśniły w ciemnych toniach, odbijając w jego ślepiach, wywołując dreszcze adrenaliny, która przypominała o tym, że się żyje - co więc dziwić, że Kocur mącił pazurami wodę, nie wiedząc nawet, jakie zagrożenie może go czekać - chociaż nie, wiedział, wyczuwał to pod skórą - wiedział, że musi szybko pokonać przeciwnika, bo to nie skończy się dobrze - ale co przeciwnik potrafił..? Oto było niełatwe do odpowiedzenia pytanie...
Koniec odpoczynku, Kocie.
Sahir oderwał się od stołu i przesunął w bok, w kierunku przeciwnym do Gwendoline, wiedząc, że odzyskała tą cholerną przewagę możliwości machania tą bronią - i rzeczywiście się nią zamachnęła, zamiast wycelować kolejne zaklęcie - tylko jak uniknąć takiego cholerstwa, które porusza się za szybko nawet jak na wampirze oczy?
Trafiła - nie dokładnie tam, gdzie chciała, zdążyłeś przesunąć się w bok, ale trafiła -
Posrebrzany bicz trzasnął w twoją dłoń, zostawiając na niej podłużny ślad - warknąłeś głośno - odgłos, który można by porównać do gwałtownego, szybko urwanego szczeknięcia wilka, który wpadł w niedźwiedzie sidła, czując jak wypala ci skórę - ledwo jedna sekunda, ledwo króciutkie zetknięcie - srebro? To naprawdę było srebro? Cokolwiek to było, sprawiło, że magicznym trafem świat spowolnił, jakby został dotknięty obszarowo Aresto monumentum - powiodłeś wzrokiem do swojej ręki, którą w odruchu bezwarunkowym pociągnąłeś do siebie, nie czując nawet, jak twoje palce się rozluźniając, ale widząc to aż nader wyraźnie - rozluźniają i puszczają różdżkę, która poleciała na podłogę - tak wolno, tak powoli, mógłbyś jeszcze zaprzeć się nią, odbić w jej stronę - och, robisz to, oczywiście, nagle zmieniając punkt podparcia ciała, wyczuwając mocne uderzenie serca o klatkę piersiową, sięgasz po różdżkę - nie złapiesz jej w locie, jak to? Upada, słychać, jak się toczy, odlatując w bok, ale zatrzymać się..? Zabrakło ci tchu w płucach, kiedy się do niej nachyliłeś, by ją podnieść...

Sahir Nailah: -5% PŻ
Gwendoline Tichy: -10% PŻ


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Pią Cze 12, 2015 3:37 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 2:12 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
Result : 2
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 4:29 pm
Fala uderzeniowa nie była na tyle duża, aby zmieść wszystkie kruki, więc owszem parę z nich się wywinęło bokiem, a Gwen musiała w tej chwili wybrać, czy skupi się na nich, ubezpieczy siebie i jednocześnie da przeciwnikowi czas na ocucenie się po bolesnym ataku na jego czaszkę, czy może wykorzysta jeszcze kilka bonusowych minut jego ewentualnego zamroczenia i poweźmie zasadę ciągłego bycia w ruchu, by zmniejszyć ryzyko oberwania do minimum? Decyzja została podjęta szybko i machinalnie. Dziewczyna puściła obecność kruków mimochodem i ruszyła przed siebie biegiem, nadal słysząc trzepotanie skrzydeł niedobitków za sobą i po bokach, ale nie spuszczała wzroku z jeszcze chwile temu, zakrytego ścianą ptaszysk, wampira. I ona dostawała oczopląsu od ich śmigania we wszystkie strony jeszcze chwile temu, a echo ich okrzyków bojowych nadal rozbijało się po jej czaszce, mieląc mózg w drobny mak – ale to jeszcze chwila, jeszcze momencik i ten dyskomfort powinien ustąpić. Zamierzyła się znowu z batem, dużo dalej i szybciej niż powinna, odmierzając odległość w stanie, jaki nie był do tego idealny i wtedy kątem oka, już zbyt późno spostrzegła jednego z ostatnich niknących już ptaków, jaki w akcie desperackiego i owocnego dla swojego Stwórcy samobójstwa, postanowił zdetonować się tuż przed nią. Kilka wybuchło całkiem niedaleko, ale sięgnął tylko ten. Czarownica zwolniła natychmiast, ale nawet lekki odskok w bok niewiele dał i pozostało jej już tylko zakryć przedramieniem twarz, choć i tak kwas sięgnął w największej ilości jej dekoltu i mniejszą ilością prysnął na brzuch, i częściowo na spódnicę. Tym razem to jej krzyk rozszedł się echem po jaskini, siejąc spustoszenie wśród resztek rozbitej ławki, syczącym na kamieniu kwasie i wystających z sufitu, i ścian, korzeni starego i teraz już nawet przeklętego dębu. Oh, to musiała być muzyka dla uszu Sahira...
W następnej kolejności syknęła, na moment przygarniając się i zaciskając mocno szczeki, kiedy poczuła jak kwas wgryza się w miękką fakturę jej jasnej skóry i upuszcza nieco krwi. Ale nie patrzyła na to; podniosła się, wyprostowała znowu i pokonała resztkę dzielącego ich dystansu, żeby jednym, wypakowaną po ostry koniec furą, machnięciem boleśnie wytrącić oponentowi różdżkę z ręki. Tym razem cios go dosięgnął, a stal podziałała na wampirze ciało mocniej niż tamten przeklęty kruk na blondynkę. I udało się... różdżka stuknęła o posadzkę i potoczyła na bok, a czarnowłosy błyskawicznie skoczył w jej stronę, choć jego ruchom ciężko było przypisać typową dla okazów jego rasy, grację. Francuska wściekła zamachnęła się bronią jeszcze raz, żeby wybić mu to z głowy, ale koniec bata o włos nawet nie musnął jego policzka, a rozwiał delikatnie ciemne kosmyku jego czupryny – wszystko działo się jak na zwolnionym tempie... już prawie znowu miał broń w dłoniach, adrenalina pulsowała w krwi na najwyższych obrotach, a gryzący ból na dekolcie nie przestawał się stopniowo coraz bardziej nasilać przez pootwierane ranki. Ostatnia szansa.
Tym razem wymierzyła w niego swoją różdżkę, obiecując sobie i jej w duchu, że jeśli tym razem ją zawiedzie, to wepchnie ten kawałek patyka w gardło wampirowi, poczeka aż przełknie i tam ją zostawi. Chyba podziałało. Chyba się posłuchała.
- Orbis! - świetliste macki z celnością snajpera wystrzeliły z chłodnych kamieni i chwyciły wampira w potrzasku, łapiąc jego wyciągnięte dłonie i przyciskając je boleśnie do torsu. Pojawiły się ich dziesiątki i nie spoczęły póki nie unieruchomiły go w nieprzyjemnej pozycji do momentu w którym mógł pomarzyć nawet o głębszym oddechu. Co gorsza nie była to pozycja ulubiona przez jego ranę.

_____________________
Magicus extremos + 1 oczko do siły:
Orbis => 4,5


Ostatnio zmieniony przez Gwendoline Tichý dnia Pią Cze 12, 2015 6:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 4:29 pm
The member 'Gwendoline Tichý' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
Result : 2, 5
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 4:31 pm
The member 'Gwendoline Tichý' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Memento - Page 2 Dice-icon
Result : 4, 4
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 6:37 pm
Płynność ruchów wampirzej rasy, co..? Ta gracja, elegancja, doskonałe wyważenie każdego kroku, jakby tańczyli, zarówno podczas walki, czy jeśli po prostu szli po korytarzach - piękne, niedostępne predatory, jakie wpasowywały się w społeczeństwo i nie sposób było ich odróżnić od zwykłego człowieka, dopóki dokładnie się nie zbadało pulsu, dopóki nie zauważyło się, że chłód ich skóry nie może być naturalny, nie nie przyłapało na słabości związanej ze słońcem i miłości kąpania się w promieniach Luny - rzeczywiście, zabrakło tego Sahirowi Nailahowi - jakże dumnie zwącego się Władcą Nocy! - tak jakby prosił o ten tytuł, jakby się o niego ubiegał i zawsze chciał być kimś - sądził, że nie chciał, że to go nie dotyczy... dopóki słodycz mocy tej krwi nie namieszała mu w myślach do tego stopnia, by automatycznie sięgać po władzę mu daną, sięgając coraz głębiej w szaleństwie chęci zniszczenia - no właśnie, predator - Czarny Kot, który stroszył sierść, błyskał białymi kłami, nie chował nawet pazurów - wystawił je na całą długość, ale nie wpadł w szał polowania, nie rozjuszyła go obecność innego drapieżnika na jego terenie - drapieżnika, która pachniała ofiarą, której serce biło szybko, a intonacja ta wiodła zmyślnego czworonoga do prób dźgnięcia tętnicy - ciągle był za daleko, ciągle nie mógł odpowiednio mocno pacnąć tej meduzy, jaka piękniła się pod taflą - oboje mieli poważną zagwozdkę - jak porządnie upierdolić tego drugiego, żeby samemu nie ucierpieć - pochodzili z dwóch kompletnie wrogich sobie światów - jeden z lądu, drugi z wody, jedna pachnąca Słońcem, drugi pachnący Nocą, cóż - przynajmniej Gwendoline wiedziała, po co ta potyczka się zaczęła, czarnowłosy jedynie został zmuszony do podjęcia tej gry, nie było szans na zastanowienie się, prośby o możliwość podjęcia decyzji, czy wycofanie się - nie wiem nawet, czy miałbyś tyle samozaparcia, zważając na Cola, by odpuścić sobie walkę... ale wiecie co? Sądzę, że tak. Przynajmniej w tym stanie nie uniósłbyś na nikogo różdżki - już to udowodniłeś, powstrzymując się choćby przed Rokkurem - skoro nie byłeś pewien swych możliwości, czy zdołasz się obronić, nie warto było zaczynać,gdy konsekwencje mogły być bardzo przykre...
Symfonia dla uszu, symfonia dla uszu - oj tak, krzyk ofiary zawsze jest symfonią dla uszu drapieżnika, jeno ten drapieżnik był zbyt zajęty próbą pozbierania myśli i analizy sytuacji, by zwycięski, bezczelny uśmieszek zagościł na jego twarzy - nie kontrolował tego, co się tutaj działo, nieznajoma mu blondynka posiadała pałeczkę przewodzącego tej orkiestrze, a tobie wręczono jakąś pośrednią rolę tła - miałeś się po prostu dopasować, poruszać tak, jak ci zostanie zagrane - choć nie fizycznie, to mentalnie czułeś się zapędzany w kozi róg, co tylko jeszcze bardziej napinało twoje mięśnie, przyśpieszając oddech, wraz z którym uciekały też siły z ciała - nie możesz się wahać, jedno wahanie i koniec, twoja przeciwniczka nie zawaha się przed niczym...
Bicz znowu powędrował w powietrze, kiedy ty zanurkowałeś w dół, wyciągając rękę po różdżkę - już ją masz, już ją prawie masz, jeszcze tylko centymetr, może dwa, tylko parę...!
Świetlisty sznur wysunął się z ziemi i pochwycił twój przegub, by przyciągnąć cię do ziemi - uderzyłeś z łoskotem o podłogę, gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc - szarpnąłeś ręką, wydając z siebie wściekłe warknięcie, ale nie udało ci się wyrwać - szybko, szybko, już czujesz, jak twoje kostki więzną w uchwycie, jak wygina cię w tej dziwnej pozycji, przytrzaskując drugą rękę do ziemi, zwijając je w kierunku brzucha - zacisnąłeś mocno powieki i jęknąłeś, czując coraz większy nacisk na ranę, tracąc oddech, o który w takiej pozycji było coraz ciężej, przyprawiając cię o chwilowe mroczki przed oczami w pierwszym przebłysku, zniechęcając do jakiegokolwiek wiercenia się, prób wyrywania - ale to był tylko pierwszy moment.
Drugi moment był o wiele gorszy, kiedy już się zatrzymałeś, ciężko dysząc, kiedy w twoją świadomość uderzył pewien impuls...
Niewola.
Zawyłeś - tak, jak wściekły, wrzucony w klatkę wilk i zacząłeś szamotać bez ładu i składu - panika i furia uderzyły w jaźń, wszystko zaczęło pulsować w tylko jednym rytmie: uwolnić się, w którym nawet zachodzący czernią obraz na milisekundy, kiedy coraz mocniej naruszałeś ranę, krzywdząc samego siebie, nie był w stanie przywrócić ci logicznego myślenia - nie byłeś w stanie się nawet przekręcić, rozerwać krępujących cię lin - w końcu znowu zamarłeś w bezruchu, kierując otchłań oczu na tą, która cię uwięziła...
- Wypuść mnie stąd ty pierdolona dziwko! - Zaharczałeś z policzkiem przytulonym do lodowatego kamienia, nie będąc z tej perspektywy w stanie spojrzeć jej nawet w oczy. Spróbowałeś wyrwać się jeszcze raz, ale ponowny przebłysk bólu przypomniał ci, dlaczego lepiej tego nie robić.
Serce waliło ci jak oszalałe. Jakby chciało ci rozwalić klatkę piersiową.
To strach...
To prawdziwy, zwierzęcy strach...
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 7:45 pm
Tyle zabrakło. Zabrakło siły, czasu, opanowania, argumentu, centymetrów... Wszystko na marne, za wolno, a teraz już nawet za późno. Za późno dla Sahira oczywiście. Wreszcie nadeszła upragniona chwila triumfu dla meduzy.
Spójrz na Nią, kundlu... Patrz! Jej nie brak było gracji... nawet jeśli dyszała, nawet jeśli jej napięte mięśnie sprawiały, że dłonie drżały widocznie, to nadal spacerowała tak, że każdy cichutki kroczek przyprawiał o palpitacje serca, a bujnięcie bioder rozchodziło przyjemną falą po szczupłej talii i sięgało łagodnym, opanowany do perfekcji ruchem gęsiej szyi i ślicznej, wygiętej teraz w uśmiechu twarzy. Kot sądził, że meduza piękniła się wtedy? O nie.... ona dopiero teraz zaczęła swój cudowny taniec, kiedy uparty pchlarz wpadł w toń wody i po długiej, długiej szamotaninie, potraktowany parzydełkami: tonął, opadając coraz niżej, tracąc powoli oddech i nie mając już czucia w całym ciele. Mógł tylko patrzeć jak drugi drapieżnik krążyła naokoło niego, ledwie muskając nastroszone futro parzydełkami i otwarcie bawiąc się jedzeniem. Jak patrzyła na beznadziejną szamotaninę, wciąż gotowa na przyjęcie marginesu błędu, w którym wampir mógł uwolnić się i zadać kolejny cios. Po raz kolejny nie dawała się zwieźć nadmiernej pewności siebie i błędowi niedoceniania przeciwnika, ale kiedy czarnowłosy się względnie uspokoił i posyłał okolicom jej kolan to ujmująco wściekłe spojrzenie, domyśliła się, że już nawet do niego doszło, że jest w potrzasku.
- Oh, zamknij się już. Jesteś bardzo monotematyczny, jeśli chodzi o wyzwiska od kobiet trudniących się tym najstarszym na świecie zawodem. - odbiła piłeczkę, przechadzając się obok unieruchomionej bestii, po czym pochyliła się i podniosła jego różdżkę, oglądając ja ciekawie. Zamrowiła w palcach, ale ciężko było określić czy to z podniecenia, czy z niechęci. W końcu jako magiczny artefakt rządny krwi, na pewno wyczuła wszystkie śmierci, jakie zadała młoda czarownica. Każda jedną niewinną duszę magicznego stworzenia, którego krew zdobiła te delikatne, zakryte białymi rękawiczkami dłonie. Z Sahirem w tej materii było bardzo podobnie, z tym, że jemu zdarzało się czasem żałować.
Czarownica poruszyła się, znowu wydając cichy syk, kiedy zerknęła na spustoszenie na swoim ciele – skóra na dekolcie była upstrzona w plamy i plamki nadpalonej skóry, o fakturze śliskiej i zapowiadającej naprawdę długi okres gojenia. Poza tym przepalone maleńkie dziurki znajdowały się na spódnicy, jedna, może dwie na płaszczu szaty, a cała rzesza na bluzce, w jednym miejscu, koło ramienia uwidaczniając koronkowy stanik, ale nie były na tyle duże, żeby dziewczęcie się zarumieniło. O ile w ogóle potrafiło się rumienić. Zakryła połą szaty skupisko największego zranienia i przyklęknęła bokiem na kolanach, przysiadając wygodnie na kamiennej posadzce i lewą ręką (trzymającą różdżki) podparła się bokiem dla stabilności, a drugą, dzierżącą bat, ta właśnie bronią pozwoliła sobie unieść nico twarz wampira, opierając stalową rączkę tuż pod jego broda i nie zwracając uwagi na syczenie, do jakiego ten kontakt doprowadził. Urocza blondynka odprężyła się niejako i skupiła na tym, by bez przeszkód przyjrzeć się jego pełnej emocji twarzy. Bał się czy nie? Jak bardzo oceniłby ból, jaki mu teraz zadawała? No śmiało, niech pokaże. Wtedy będzie mogła pysznić się jeszcze bardziej. Dlatego przyglądała mu się tak ciekawsko; niby wszystkie wampiry (ci wielcy czysto-krwiści i te maluczkie wypierdki) byli tacy sami, a jednak niektórzy potrafili zaskoczyć. Ten potrafił. Ale skończył jak reszta.
- Przestań się rzucać. Już przegrałeś. - odparła spokojnie, normując swój szybki oddech i zamieniając go w ciężki i głęboki. Zabrała bat i poprawiła sobie kosmyki złotych włosów, jakie leciały jej na kark. Teraz można było w pełni zobaczyć bliznę, jaka stroiła jej prawie idealną buźkę. Zerknęła na różdżkę Nailaha. - Zabieram ci ją. Na razie. Nadal jestem zdania, że wszystkie potwory powinny za używanie różdżek po równo trafiać do Azkabanu.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 8:16 pm
Patrzył, lecz pisać, że żaden ruch mu nie umykał, gdy rzucał się, poranione zwierze, w tych toniahc, w które go wciągano..? Coraz niżej do dna, coraz dalej od tafli, przez które przenikała twarz Luny, cicho szepcącej w szmerze poruszającej się wody, która była ich jedynym oporem przed walką - ach, nie, przecież ona była tylko dla ciebie oporem, nie miałeś płuc, to nie twój świat, nie miałeś płetw, a instynkt nie nauczył, jak poruszać się w wodzie - przecież było tyle ostrzeżeń, tyle możliwości do zucenia się w korytarz i ucieczki - nawet przez myśl ci to nie przeszło, parszywa duma powstrzymywała w miejscu równie skutecznie, co te pęty - ale teraz? Teraz, gdyby tylko puściły (puścić nie chciały) spierdoliłbyś na drugi koniec zamku czym prędzej, czując, że nie masz żadnych szans w aktualny starciu z tą czarownicą... choćby przez srebro, które sunęło za nią po ziemi, wydając cichuteńki szmer - ciekawe, czy ludzkie ucho by je dosłyszało? - skąd ona miała coś takiego?! Skoro to miał, oznaczało to jedno - pułapka. To spotkanie było zaaranżowaną pułapką dla psychopatki, bo jak inaczej nazwać to stworzenie, które tak zgrabnie poruszało się w toniach, bijąc swym własnym blaskiem w niemal całkowitych ciemnościach, które dla ciebie były rozjaśnione, a ona mogła dostrzegać tak niewiele? Nie wadziło jej to - naprawdę jej nie wadził fakt, iż światło było tak marne - dopóki widziała siebie oraz przeciwnika w koniecznym do odczytania ruchów obrębie, było dobrze - przynajmniej tak mogłeś stwierdzić teraz, kiedy nagle czasu na myślenie pojawiło się zadziwiająco dużo, kiedy walczyłeś o oddech, o który było coraz ciężej i zaczynałeś odbierać wrażenie, że dusisz się bardziej wraz z każdym krokiem Gwendoline, jakby wyznaczała ci swój własny rytm - ciągle i ciągle na nowo! Tańcz do jej pieśni - och, wcale nie chciałeś! Chciałeś gryźć, kąsać, drapać, rwać, mordować - w tym szaleństwie była skuteczność, była racja! - i wypadałoby poddać się morderczym instynktom, ale mogłeś tylko miotać się w swojej bezradności, przy braku poruszenia - tak i ze wszystkich opcji wybrałeś tą, która kazała ci posłuchać zdrowego rozsądku - czyli przestać się ruszać, by nie pogarszać własnej sytuacji, dopóki nie miałeś pierdolonego pojęcia, o co tutaj właściwie chodzi, starając się zapanować nad paskudnym drżeniem rąk i warg, które latały ci od stresu faktu bycia... złapanym. Bezradnym w ten fizyczny sposób. Czy tak się czuły osoby, które osaczałeś? Przecież twoje ofiary mogły uciec - ha, wiedziały, że groziłoby to pogonią... Więc tak się czują?
- Kurwa, kurwa, kurwaaaa..! - Nie przejmowałeś się nijak tym odbiciem piłeczki, jakoś nie w głowie były ci teraz słowne utarczki, kiedy chociaż dłońmi starałeś się coś zwojować, wyślizgnąć, ale tak, by broń boże nie zahaczyć o ranę, która płonęła, zbyt naruszona, żywym ogniem - chyba jednak nie zaczęła krwawić, dawki krwi od Liv zdaje się, że była naprawdę zbawienną...
Dobrze, uspokój się, uspokój do cholery..! Nie możesz się poruszyć, prawdopodobnie darcie się też nic nie da - szlak, to by było naprawdę poniżej twej godności - duma?! Kurwa jego mać, przełknij pierdoloną dumę.
Nie, nie chcę, pies uwiązany, pies miał słuchać właściciela, nie, to nie ma być tak, nie jestem psem, tu nic się takiego nie dzieje, do niczego nie dojdzie...
Znów to powtórzę - ODDYCHAJ!
Zacisnąłeś z całej siły szczękę, kiedy poczułeś dotyk srebra na szczęce, które zaczęło parzyć twoją skórę z uczuciem wżerania się w nią - miałeś na swej twarzy to minimum odmalowanego człowieczeństwa zaraz obok nienawiści przepalającej na wskroś - och tak, moc Otchłani mogłaby teraz niszczyć całe światy, jakoby sam Abaddon przybył ci z pomocą i wręczył dar do samo-chronienia - niestety nic takiego się nie wydarzyło, spojrzenie było nadal tylko spojrzeniem i nie mogło uczynić pannie Tichy żadnej krzywdy. Obnażyłeś kły i szarpnąłeś głową, kłapiąc nimi w powietrzu, by oderwać się od kontaktu z metalem - nie miałeś nawet co marzyć o dosięgnięciu zębami jej ręki, niestety - twoja głowa zaraz znowu przylgnęła do lodowatej posadzki - czułeś ewidentne wyczerpanie, którego nie pomagał rozlegulować fakt, w jakiej pozycji się znajdowałeś.
Potwory? Do Azkabanu? Może... może ona była świadkiem błoni? Może widziała, jak ktoś jej znany, bliski, tam ginie? Czy to miał być rodzaj zemsty? Jej słowa obijały ci się o głowę, tonąc gdzieś w wypalanym na mózgu zdaniu "Oddychać..!".
Zdecydowanie za często żałowałeś... nie, zdecydowanie za rzadko żałowałeś.
Nie odezwałeś się jednak... Więc co..? To już koniec..? Czego chce ta dziewczyna? Chce cię zabić..? Skoro zabiera różdżkę "na razie", to znaczy, że skończy się na... kurwa jego mać, na czym miałoby się skończyć?!
- Wątpię... żeby kogokolwiek obchodziło zdanie... cudzoziemki... w Wielkiej Brytanii.- Nawet dość ciężko było już mówić przy tym wybrakowaniu na tlen, kiedy walczyć trzeba było o każde jego ziarenko. - Oczywiście... z całym szacunkiem do twej osoby... ale mnie ono nie obchodzi. - Och, tak, to byłoby miłe i mogłoby zostać uznane nawet za podlizywanie się... gdyby nie wylewający się z ciebie wiadrami cynizm, który odpowiednio zaznaczyłeś w głosie, by czasem pannicy tutaj klęczącej nie umknął!
Nie powinieneś tego mówić, powinieneś ugryźć się w język, ale to było silniejsze od ciebie, było reakcją na rosnący z każdą chwilą stres, który obecność Francuzki potęgowała, faktem niewiadomej przyszłości i jeszcze boleśniejszym faktem, że nie będzie się miało na tą przyszłość teraz żadnego wpływu.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Pią Cze 12, 2015 10:47 pm
Ta nienawiść była wspaniała, brakowało jeszcze, aby jego górna warga drżąco podnosiła się coraz wyżej i ukazywała bez przerwy kły, marszcząc przy okazji grzbiet nosa i rodząc podłużną zmarszczkę pomiędzy ciasno zwartymi, i obsuniętymi nisko brwiami. Oczywiście pokazał kły, nie omieszkał klapnąć nimi kilka razy w zwierzęcym odruchu, kiedy stal za długo stykała się z jego ciałem; i kły miał całkiem długie, majestatyczne. Ciężko było określić czy po tym rozpoznawało się  Samca Alfę, ale to mogło w jakiś sposób zaznaczyć, że nie trafiła na byle wampirka, ale na nieco poważniejszego gracza – ciekawe zatem czemu tak bardzo... dał dupy? To była długa, żywiołowa i naprawdę dobra walka – świetny sparing tuż po przyjeździe tutaj i kontaktach z flegmatycznymi, nabzdyczonymi pindami z dormitorium, albo z kolei z Paniczykami, którzy po takiej wymianie ognia, pewnie kuliliby się w kącie i to nawet mając swoja różdżkę dalej w ręce. Tak, ta walka była szczególnie satysfakcjonująca. Ale nie zmieniało to faktu, że dał dupy – poruszał się ospale, jego reakcje były za wolne, był jakby zmęczony, zbyt zamroczony. Nie dawał za wygraną, ale coś ewidentnie było nie tak, jak powinno i przechyliło szale zwycięstwa kompletnie i bezdyskusyjnie na stronę Gwendoline. I po jego minie łatwo było wyczytać, że sam wampir też doskonale to wiedział. Dlatego mimo wszystko leżał spięty, nastroszony, duszący się nieomal i gotowy... nie, już nie do ataku. Już nie w głowie mu walka najwyraźniej, bo ogon podwinął pod siebie i czekał w napięciu. I dobrze, niech czeka. Niech go boli.
- „Z całym szacunkiem do mej osoby”. - powtórzyła zamyślona, prawie jakby rozsmakowywała się w tym cynicznym, ale bardzo eleganckim i kulturalnym stwierdzeniu. - Przydepnięty butem do podłogi pokazujesz maniery, będę musiała zanotować to na twoją jakąkolwiek przyszłość.
Na swój sposób zamówienie, jakie Nailah złożył było odpowiedzią na jego ospałość i brak odpowiedniej werwy, choć trzeba było przyznać po jego wrzaskach, że całkiem był krewki. Ślizgonka dała mu się więc wywrzeszczeć i sama zajęła się tym, by na wyczucie odsłonić klapę swojej eleganckiej torby, jaka cały ten czas tkwiła przewieszona przez jej ramię i szyję (tak, jej pasek również ucierpiał, ale na szczęście nie na tyle, by spadła) i pogrzebała tam, by wśród papierów odnaleźć kilka cennych i drogich drobnostek. Zaczęła bez pośpiechu wyciągać z niej po kolei: elegancki, podłużny i zdobiony flakonik wypełniony eliksirem Wiggenowym, ozdobiony na szyjce delikatną i ręcznie zawiązana, różową tasiemką o szerokości kilku milimetrów. Następnie wydobyła folijkę, w jaką sterylnie zapakowano odliczone dwa gramy sproszkowanego Słodkiego Mordownika i ułożyła ją na kamiennej posadzce, opartą reprezentacyjnie o fiolkę z eliksirem. Na koniec był towar crescendo: w jej dłoni pojawiła się opakowana w grubą folię krew. Cały litr juchy, który przelewał się przyjemną czerwienią.
- Lumos. - mruknęła i jej różdżka rozświetliła się, pozwalając jej dokładnie przyjrzeć się swojemu rozmówcy. W pierwszym odruchu obojga z uczniów odtrąciła nagła jasność, ale Gwendoline przyzwyczaiła się do niej szybciej. Przybliżyła upragnioną zdobycz do przyszpilonego do posadzki kundla, ale nie an tyle by po nią sięgnął. - Wiesz co to, prawda? Nie jesteś aż taki głupi. - cofnęła dłoń, by samemu przyjrzeć się posoce. - Zabezpieczona magicznie krew ludzka. Specjalnie wybrałam najsłodszą ze wszystkich: 0 Rh+. ...tego samego będę chciała od ciebie. - jej przyjemny głos stwardniał dopiero przy końcu, kiedy odkładała towar do wcześniej wyjętej parki, żeby pokazać, że wywiązuje się z zamówienia jak na porządnego dealera przystało. To co powiedziała nie było już nawet oferta nie do odrzucenia czy chociażby otwartym wyrażeniem swoich zabiegań. Po prostu poinformowała wampira o tym, co od teraz będzie się działo z jego krwią, żeby nadmiernie jej nie marnował.
Sponsored content

Memento - Page 2 Empty Re: Memento

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach