Go down
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Korytarz - Page 4 Empty Re: Korytarz

Wto Mar 15, 2016 2:05 pm
Gdy się od niej odsunął, poczuła się jeszcze gorzej, niż przedtem, kiedy siedziała sama w kącie korytarza.
Jeszcze chwilę temu tak dobrze się bawili, tańcząc walca po korytarzu, a teraz jej słowa miały wszystko zepsuć? Tym bardziej, że nie jej słowa nie były żadnym wyrzutem. Ot, luźna propozycja, która miała go tylko rozbawić. Dlaczego nie mogła być tak jednoznaczna jak Natalie? Przeklęta Ślizgonka, ciągle krążyła jej po głowie.
"Ja się dogaduję z nim lepiej", "Ja go rozumiem", "Ja lepiej...", "Ja...", "Ja...".
- Nie idź znowu do niej!
Krzyknęła w bliżej nieokreślonym kierunku, bo na korytarzu znowu została sama jak palec. Pociągnęła nosem i zakryła twarz dłońmi. Była przekonana, że pognał do Natalie. Nie wiedziała w końcu, że również się pokłócili.
- Proszę...
Dodała już pewnie niepotrzebnie, cichym szeptem. Zwiesiła głowę i również opuściła korytarz.

[z.t]
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Korytarz - Page 4 Empty Re: Korytarz

Nie Lip 29, 2018 1:28 am
30.10.1978 r.

Było chłodno, jesień zdołała już na dobre zadomowić się w Hogwarcie, ale teraz im więcej dni upływało tym mniej miała kolorów. Dużo szarości, coraz częściej przewijające się mgły, czy to w dzień czy w nocy, opady deszczu tworzące senny nastrój - właśnie tak prezentowała się końcówka października. A jutrzejszego dnia miało być Halloween, uroczysta uczta dla uczniów, nauczycieli i szkolnych duchów, choć te zdawały sobie bardziej cenić rocznicę śmierci Sir Nicholasa de Mimsy-Porpingtona i raczej przelotnie zaglądały wtedy do Wielkiej Sali, zazwyczaj na sam początek, kiedy zaczynała się zabawa. Sam nie wiedział, kiedy minął mu ten czas, potencjalna klątwa jego stanowiska nadal nie dawała mu się we znaki, co czyniło Charlesa albo bardziej frustrowanym albo też pewniejszym swojej początkowej opinii, że żadnej klątwy nie było i tak naprawdę to wszystko było dziełem przypadku albo samospełniającej się przepowiedni. Nadal jednak krążyło to w jego myślach, przypominało o zamkniętych notatkach w jego gabinecie. Klątwa, zeszłoroczne wydarzenia, kolejne rocznice, plany, struktury przyszłych lekcji... Czasami jego mózg był przeładowany tymi informacjami. Może to czas by zwrócić się do Skrzydła Szpitalnego po kilka przyjemnych eliksirów? Co prawda wątpił by panie pielęgniarki ochoczo oddały mu te parę fiolek, ale nie zaszkodzi spróbować.
Z jednej strony czuł się masochistą, kiedy postanowił wrócić do Hogwartu po tym wszystkim, z drugiej był w głębi serca podekscytowany i nawet szczęśliwy. Z powodu tego klimatu, ludzi, tajemnic, których jeszcze nie odkrył, nie poznał, biblioteki, nawet z powodu Irytka, gadających obrazów i uczniów.
Dzisiejszy dyżur miał być szczególny. W parze, niekiedy byli właśnie tak dobierani, przypadła mu sama profesor McGonagall. W głębi duszy odetchnął, obawiał się bowiem profesora Slughorna. Nie żeby go nie szanował ani nie darzył sympatią, ale nie miał dzisiaj nastroju na tego rodzaju pogawędki ani niezdrowe zainteresowanie nauczyciela Eliksirów pewnymi, delikatnymi dla niego kwestiami.
Przechadzając się korytarzem na II piętrze, gdzie miał się spotkać z opiekunką Gryffindoru, przystanął w pewnym momencie przy oknie, rozejrzał się, czy nikogo nie ma i wyciągnął paczkę papierosów oraz różdżkę. Umieszczając Mocnego Goblińskiego Bez Filtra między wargami, otworzył okno. Następnie odpalił różdżką papierosa, zaciągnął się i wypuścił dym.
Lubił jesień.
Po skończonym dyżurze udał się do swojego gabinetu.

[z/t]
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach