Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Stoliki Empty Stoliki

Nie Gru 30, 2018 12:02 am

Stoliki rozstawione w pomieszczeniu obok sali głównej. Muzykę słychać tu znacznie ciszej dzięki czemu jest to dobre miejsce do porozmawiania i rozluźnienia się przy kremowym piwie.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Stoliki Empty Re: Stoliki

Sob Sty 26, 2019 3:55 pm
/po rozgrywce z Mildą

Charlotte, korzystając z wolnego weekendu postanowiła udać się na świąteczne zakupy. Czemu na początku grudnia? Cóż, odpowiedź była prosta, a składały się na nią trzy słowa - mniejsze tłumy i przeceny. Panna Everglade nigdy nie lubiła dużych tłumów, to też nawet przy tak trywialnych zajęciach starała się ich unikać zwłaszcza gdy miałą wybierać prezenty dla rodziny i przyjaciół.Gdyż te, jak pewnie się domyślacie zawsze dobierała perfekcyjnie, tak by obdarowana osoba miała z niego pożytek ale i pasował do gustu tej osoby co uważała za naprawdę wyśmienitą sztukę.
Była mniej więcej w połowie zakupów gdy nadeszła godzina wyznaczonego spotkania z Daphne - kobietą którą poznała jeszcze we Francji, ich głównie listowną znajomość utrzymują już długie lata a dzięki przeprowadzce Charlotte mogły trochę częściej cieszyć się spotkaniami twarzą w twarz. Na dzisiejszym spotkaniu zależało francuzce niebywale gdyż ostatnie wydarzenia w jej życiu sprawiły że czuła się lekko… zamotana w tym wszystkim. Najpierw spotkanie o naprawdę niespodziewanym zakończeniu w Zakazanym Lesie a później jeszcze bardziej nieprawdopodobne spotkanie w pubie w Hogsmeade - oba te wydarzenia sprawiły że kobieta nie wiedziała czy przypadkiem nie jest już w pierwszym stanie rozdwojenia jaźni, bo o stabilności emocjonalnej chwilowo mogła tylko pomarzyć, naprawdę nie wiedząc co też czasem nią kierowało. Daphne była jedną z zaledwie dwóch osób, których Charlotte potrafiła zaufać i jedną, co do której miała pewność że nie zdradzi nawet najdziwniejszych sekretów które jej powierzy.
Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę i szczelny, ciepły czarodziejski płaszcz weszła do wyznaczonego miejsca, stukotem obcasów oznajmiając wszystkim swoje przybycie. Nie zauważyła jednak jeszcze osoby, z którą była umówiona to też zawiesiła swoje torby z zakupami na oparciu krzesła, zdjęła płaszcz i usiadła przy stoliku. Zamówiła herbatę z rumem, wiedząc że o pewnych rzeczach nie będzie jej łatwo rozmawiać i czekała na przybycie jasnowłosej pani prawnik.


Ostatnio zmieniony przez Charlotte Everglade dnia Sob Sty 26, 2019 6:59 pm, w całości zmieniany 1 raz
Daphne Fawley
Ministerstwo Magii
Daphne Fawley

Stoliki Empty Re: Stoliki

Sob Sty 26, 2019 5:11 pm
{ 9 grudnia 1978 rok }

Pierwsze, co rzucało się w oczy w sobotnim Londynie, to chmara ludzi. Tłum podążał w tylko sobie znanym kierunku i do tego, zamiast przemieszczać się jako jeden, zwarty twór, ulegał rozproszeniu. Grupka starszych kobiet kierowała się na prawo, dwójka mężczyzn parła naprzód, dzieciarnia lawirowało żwawo między nogami dorosłych, a Daphne, wymijając tanecznym piruetem parę statecznych brytyjskich dżentelmenów, nieomal wpadła w poślizg na chodniku. Ostatecznie uratowała ją latarnia, o którą się wsparła. Westchnęła głośno, zdmuchując przy okazji niesforny kosmyk włosów, który przysłonił jej pole widzenia.
Lubiła Londyn. Miasto było przebojowe, żywe, tętniło emocjami, kulturami i przeróżnymi opiniami. Rodziło coraz to nowsze ekscentryczne osobowości, wypluwało niedobitków konserwatyzmu i tuliło czule do piersi zapracowanych robotników. Kobieta uwielbiała różnorodność wokół: poczucie przynależności przy jednoczesnej świadomości wyobcowania. Jedyne, co naprawdę grało jej na nerwach i przysporzyło dwukrotnie bólu głowy, to powszechne uzależnienie od rytuałów. Ceremoniał popołudniowej herbaty był do przeżycia; Daphne siłą rzeczy musiała się z nim pogodzić. Ale nie potrafiła odnaleźć się w świątecznym szale, powszechnym sklepowym ruszeniu, gorączce spersonalizowanych upominków. Mugole doprowadzili do perfekcji obchodzenie ważnych świąt z pompą. Dlatego Fawley celebrowała świąteczne urlopy jak najdalej od wyspiarzy.
Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że w tym roku spędzi święta za biurkiem w Ministerstwie. Projekty ustaw pojawiły się na jej biurku praktycznie same, a weryfikacji w odniesieniu do ustaw MACUSY mogła się podjąć tylko ona.
Nie myśl teraz o tym, zrugała się zaraz blondynka, energicznym krokiem maszerując wzdłuż chodnika. Specjalnie tak zmodyfikowała swój kalendarz, by ten jeden weekend spędzić we względnym spokoju. W dodatku to dziś miała się spotkać z Charlotte, przyjaciółką, której francuskie usposobienie miało przezwyciężyć posępność Brytyjczyków. Na wspomnienie ich spotkania w Paryżu, Fawley poczuła nagły zryw pozytywnej energii. Fala ciepła i dobrego nastroju sprawiła, że nim się obejrzała przedarła się bez bezosobowy tłum i dotarła pod adres baru.
Oczywiście nie był to lokal, w którym standardowo ugościłaby Charlotte. Zwykle wybierała bardziej wyszukane restauracje, a potem wybierały się na niesforny wieczór w towarzystwie wina, świetnego humoru i ciekawości świata. Jednak dziś wybierała lokum pod kątem dyskrecji i subtelnej atmosfery, by przede wszystkim sprzyjać wyznaniom i zwierzeniom, a nie skłaniać do ciszy i ponurych rozmyślań.
Przybyła o czasie, jeszcze w progu zerkając dyskretnie na zegarek. Wybrała granatową suknię z ciepłym płaszczem podszytym wełną, by zminimalizować odczuwanie ujemnej temperatury. Zlokalizowanie Charlotte nie było trudne. Kobieta jako jedyna zajmowała miejsce otoczona torbami pełnymi zakupów. Daphne powitała przyjaciółkę szerokim uśmiechem krwistoczerwonych ust i stukotem obcasów.
Nawet nie wiesz, jak miło cię widzieć! – Z powitaniem szedł krótki całus w policzek, wymieszanie ich perfum i wzrok pełen uznania na kreację kobiety. – Jak zawsze wyglądasz olśniewająco. Widzę, że wracasz z bitwy z tarczą – objęła zaskoczonym spojrzeniem osiągnięcie zakupowe kobiety, przysiadając finalnie naprzeciwko. Zamówiła rozgrzewającą herbatę z procentowym dodatkiem i, przewieszając płaszcz nieopodal, umościła się wygodnie na krześle. Splotła dłonie przed sobą, opierając na nich podbródek. – Od czego zaczynamy?
Miała melodyjny, przyjemny ton, a oczy ciepłe, pełne ufnego entuzjazmu. Nic nie wskazywało na to, że przeżywa jakiekolwiek dramaty czy niefortunne zdarzenia. Była jak tabula rasa, czekająca na wrażenia przyjaciółki.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Stoliki Empty Re: Stoliki

Sob Sty 26, 2019 7:39 pm
Charlotte natomiast nie przepadała za bardzo za Londynem, owszem był nawet ładnym miastem lecz w porównaniu do jej ukochanego Paryż wydawał się być jedynie brzydką plamą na sukni Europy z resztą, jak wiele innych nawet ładnych miast. W Paryżu był pewien specyficzny klimat którego tutaj nijak nie dało się stworzyć, w jej mniemaniu nawet kawa czy herbata w ukochanym mieście smakowała o wiele lepiej niż ta tutaj.
Narzekać jednak za bardzo nie mogła, ot chciała poznać kraj w którym wychował się jej ojciec. Co prawda nie było to to samo społeczeństwo gdyż mugole różnili się od czarodziejów ale ju same różnice między czarodziejskim społeczeństwem w Anglii a tym we Francji były dla niej co najmniej porażające. Nie wspominając o tym, że piękny mit o gentlemanach tu mieszkających prysł jak bańka mydlana w momencie gdy poznała ślizgońskiego diabła z ostatniej klasy, diabła o interesującym, szarym spojrzeniu i czymś co ją irytowało i przyprawiało o dreszcze jednocześnie.
Nie Charlotte, nie wolno ci tak myśleć.
Westchnęła cicho, odwieszając torby na oparcie krzesła niemal modląc się by to nie przewróciło pod ciężarem torem zawieszonych na oparciu, no nie było ich aż tak dużo jakby się wydawało… Przynajmniej w jej pojęciu miała jedynie połowę prezentów co było nie do pomyślenia biorąc pod uwagę ilość czasu, jaki spędziła między sklepowymi półkami i wystawami. Gdy tylko zobaczyła jasnowłosą panią prawnik na jej czerwonych ustach pojawił się szeroki uśmiech a ręka uniosła się by pomachać do znajomej i pokazać jej który stolik wybrała, jakby jeszcze nie było to oczywiste. Nie przeszkadzał jej lokal, w którym się spotkały, ba nawet cieszyła się z jej wyboru gdyż miejsce to wydawało się niemal idealne na tematy o których miały rozmawiać… No właśnie, tylko jak powinna ten temat zacząć? Miała wrażenie że nigdy nie znajdzie odpowiedniego wstępu by opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Jej usta również musneły policzek blondynki, cóż tym razem pamiętała o odpowiednim zaklęciu by już nie pozostawiać na ludziach śladów.
- Również bardzo się cieszę że udało nam się spotkać! Wieki cię nie widziałam!- odpowiedziała z zachwytem po czym wróciła na swoje miejsce. Słysząc komplement jedynie machnęła ręką - Och kochana dobrze wiesz że na tle brytyjek kobiety, takie jak my, zawsze będą się wyróżniać!- odpowiedziała przy okazji puszczając kobiecie oczko, cóż można rzeczy brytyjki słynęły z mało wyszukanego gustu, co Charlotte wyjątkowo boleśnie zauważała na każdym kroku - dla niej styl był czymś oczywistym a ciuchów nie dobierało się ot tak, na chybił trafił. Ubrania zawsze traktowała jako swoją wizytówkę, w końcu jak cię widzą tak cię piszą, czyż nie? - Nie do końca z tarczą, mam już prezenty dla mamy i taty, udało mi się nawet znaleźć mały drobiazg dla współpracowników i moich dziadków. Nadal jednak mam kilka osób dla których jeszcze nic nie znalazłam. Wiem, to bardzo mugolskie zwyczaje, ja jednak lubię dawać pożyteczne prezenty bliskim.- powiedziała z uśmiechem, ręką poklepując jedną z toreb. To przyjazne, ufne spojrzenie sprawiało że jeszcze bardziej denerwowała się przed opowiedzeniem jej o wydarzeniach, które miały miejsce potrzebowała jednak się z tego uwolnić.
- Zamówiłam nam herbatę z rumem, chyba że masz ochotę na coś innego. Słyszałam że naprawdę nieźle rozgrzewa. No i przyda mi się coś co rozwiąże mi język- odpowiedziała wzruszając ramionami, a po chwili jej szczupłe palce zgarnęły ciemne włosy na bok odsłaniając bladą szyję.
Daphne Fawley
Ministerstwo Magii
Daphne Fawley

Stoliki Empty Re: Stoliki

Nie Sty 27, 2019 5:46 pm
Brytyjki miały swój styl. Z tym, że był on nieciekawy, raczej modelowy aniżeli nowatorski. W Stanach Zjednoczonych zróżnicowanie w garderobie było widoczne w większych miastach już na pierwszy rzut oka. Tutaj, w sercu punku, wciąż prym wiodły konserwatywne, ciemne stroje, ujednolicone i pozbawione jakiejkolwiek finezji. A Daphne lubiła gdy ubiór nie stanowił wyłącznie dodatku, ale i uchodził za środek przekazu. Skrupulatnie dobierała garderobę pod kątem sygnałów, które konkretnymi zestawami wysyła innym. Może przez to niektórzy brali ją za zbyt figlarną i frywolną, ale ona czuła się... wolna. Co więcej była przekonana, że nawet najbardziej odważny komplet nie odejmował jej profesjonalizmu.
W końcu Brytyjki podpatrzą francuski szyk i zdecydują się na odświeżenie podstaw swojej szafy.
Daphne nie pamiętała kiedy ostatni raz widziała się z przyjaciółką. Może jeszcze w Paryżu? Próbowała namierzyć w pamięci wspomnienie ich spotkania, ale jedyne na co natrafiała, to pustka. Wolała myśleć, że miały okazję się gdzieś rozminąć, gdy Charlotte obejmowała stanowisko nauczycielki w Hogwarcie. Niemniej była doskonale świadoma własnego zapracowania, które krok po kroku zagarniało jej czas prywatny, stopniowo ograniczając towarzyskie wypady kobiety. Everglade także nie narzekała na niewykorzystane zasoby wolnego czasu. W tygodniu zapewne sen z powiek spędzali jej uczniowie, a jeszcze teraz, tuż przed przerwą świąteczną, zapewne nawiedzały jej gabinet tłumy osobników ostatniej szansy z nadzieją na poprawki.
Taki już los stylowych kobiet – odpowiedziała z zadowolonym uśmiechem. Czy uważała się za lepszą od Brytyjek? Bez dwóch zdań. Z tym, że swojej wartości nie liczyła wyłącznie za pomocą odważnych strojów. Polegała również na inteligencji, ujmującej osobowości, sensualności i przydatnym talentom towarzyskim. Poza tym była Amerykanką. Massachusetts wbiło jej przed laty buńczuczną arogancję. – To wyjątkowo przyjemny zwyczaj. I dobrze, że coraz więcej czarodziejów przejmuje tradycję obdarowywania innych. – Już w Stanach Zjednoczonych, jej ojciec, Joseph, na tyle zasymilował się z mugolami, że przejął niektóre ważniejsze obchody. Zresztą, dla takiego altruisty jak on nie było nic lepszego ponad sposobność do przesłania córce drobnych upominków.
Daphne uważała to za zbędne – ale wychodziła poza swoją strefę komfortu psychicznego, chłonąc obce, mugolskie zwyczaje. Niemag to jednak ciekawe stworzenie, myślała zawsze, gdy podpatrywała świąteczne nastroje. Dziwiło ją, że istoty tak konfliktowe, zaradne i jednocześnie zawistne, potrafiły zapomnieć na kilka dni o zwadach i oddać się celebracji świąt.
Pożyteczny prezent to nie lada wyzwanie – zauważyła, strzepując z rękawów drobne pyłki, pozostawione przez płaszcz. Mimowolnie zaczęła się zastanawiać, co zakupić ojcu. Może kojec dla rehabilitowanych wampusów? Albo jaką dobrą karmę z dodatkiem odpowiedniej suplementacji, żeby zwierzęta szybciej wracały do pełni sił? – Muszę przyznać, że i tak łowy miałaś udane. – Daphne uśmiechnęła się wesoło, a informację o zamówionej herbacie potraktowała z widocznym entuzjazmem. – Oj tak, przyda mi się teraz coś rozgrzewającego.
Za oknem może nie było aż tak horrendalnie zimno, ale Fawley, wychowywana w ciepłych rejonach USA, przywykła do znacząco wyższych temperatur. I nie pomogły rozliczne podróże – była tak przyzwyczajona do suchego powietrza i ukropu lejącego się z nieba, że często zabierała ze sobą dwie walizki przepełnione najcieplejszymi swetrami.
Blondynka przechyliła głowę, mierząc przyjaciółkę badawczym wzrokiem. W ostatnim liście ciemnowłosa wspominała o popełnionym głupstwie, jakby była to rzeczywista plama na honorze i główny powód możliwego usunięcia z posady. Daphne próbowała wybadać, co też może mieć tak przykre konsekwencje, ale prócz kilku umiarkowanie ciekawych pomysłów, nic nie przychodziło jej do głowy.
Tylko alkohol pozwoli przełknąć głupstwo? – spytała nadzwyczaj łagodnie, jednocześnie podtrzymując słowa zapisane na pergaminie. – Nie zamierzam cię oceniać.
Jak mogłaby poddać przyjaciółkę jakimkolwiek osądom? Sama miała swoje za uszami, a do tego wciąż kolekcjonowała pomniejsze głupstwa. Romans z żonatym mężczyzną? Jasne, czemu nie? Nieodpowiedni flirt z młodszą kobietą? Pewnie, wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
Kelnerka postawiła przed nimi z cichym szczękiem szkła dwie większe szklanki, przypominające bardziej kufel piwa aniżeli porcelanową filiżankę. Daphne uniosła napar do ust, zaciągając się silnym aromatem ziół i ledwie wyczuwalnym posmakiem mocniejszego alkoholu. Upiła łyk, a przez jej ciało przebiegła pierwsza fala ciepła.
Więc, Charlotte? Jakie jest rozwiązanie zagadki, które nie chciałaś wyjawić w listach? – Tak, Daphne bywała bezpośrednia. Ale miała też na uwadze fakt, że nie dysponowały całym dniem, niestety. Poza tym, naprawdę była ciekawa, co stoi za głupstwem przyjaciółki.
I kim jest duet, który zakrząta jej myśli.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Stoliki Empty Re: Stoliki

Pon Sty 28, 2019 12:44 am
Charlotte również nie przypominała sobie ich ostatniego spotkania, nie miała jednak tego swojej przyjaciółce za złe, wręcz przeciwnie - cieszyła się że ta ma pracę a jej kariera idzie w pomyślnym kierunku. W końcu w tych niestabilnych czasach trzeba zadbać o odpowiednią pozycję i oszczędności na przyszłość, zwłaszcza gdy nikt nie wie co czeka ich za rogiem. Ona sama w ostatnich latach również skupiała się głównie na swojej karierze, najpierw w Beauxbatons gdzie zyskała dobrą renomę i co najważniejsze, doświadczenie. Od roku zaś tworzyła swoją karierę tu, w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, kto wie może następnym szczeblem jej kariery będzie jakiś uniwersytet bądź Ministerstwo? Tego nie była w stanie powiedzieć.
- Przynajmniej na tym szarym tle każdy jest w stanie docenić nasz wysiłek.- odpowiedziała również się uśmiechając. Ona sama nigdy nie uważała się za kogoś, kto był lepszy od innych. Owszem, znała swoją wartość którą liczyła bardzo wysoko była jednak zbyt zajęta dążeniem do swoich celów by patrzeć na innych ludzi i oceniać czy są od niej gorsi bądź lepsi.
Ot, zawsze szkoda jej było na to czasu.
- W mojej rodzinie zawsze była to żywa tradycja o czym wiesz z moich listów. Uważam że w obecnych czasach nie możemy przegapić ani jednej okazji by sprawić odrobinę przyjemności bliskim. - odpowiedziała z uśmiechem. Ona, tak samo jak ojciec blondynki również uwielbiała obsypywać przyjaciół drobnymi, lecz zawsze pożytecznymi upominkami. W końcu nie miała ich wielu, musiała więc ich doceniać, czyż nie?
Charlotte uśmiechnęła się szelmowsko słysząc o tym, że wybranie prezentu jest wyzwaniem.
- Mam na to sposoby moja droga, no i nie posiadam wielu znajomych co znacząco ułatwia wybory. - odpowiedziała wzruszając ramionami, dla niej dobranie odpowiedniego prezentu było równie łatwe i instynktowne co dobranie odpowiedniego stroju. Ktoś wierzący w nadzwyczajne zjawiska mógłby rzec, że kobieta posiada swego rodzaju dar do wybierania takich rzeczy, szkoda tylko że ten dar nie działa w kwestii uczuć, ale o tym za chwilę…
- W takim razie cieszę się że dokonałam odpowiedniego wyboru.- Ona sama nie należała do osób przyzwyczajonych do skrajnego ciepła - w jej ojczyźnie również bywało zimno. Nie gardziła jednak ciepłym trunkiem, zwłaszcza z rozgrzewającym wkładem w tak zimną pogodę. Według niej było coś magicznego w siedzeniu w swetrze bądź pod kocem, w pobliżu palącego się kominka i z kubkiem herbaty w dłoni, obserwując jak cały świat śpi otulony puszystą pierzyną białego śniegu. Tak, jakby na te zimne miesiące wszystko przestało się dla niego liczyć.
- Mam nadzieję że po mojej opowieści nie zmienisz zdania.- rzuciła tylko na komentarz, ze panna Fawley nie będzie jej oceniać. Oczywiście kilka razy słyszała o jej małych występkach, tu jednak wchodziło w grę złamanie etyki zawodowej a to, dla Charlotte było niemal niewybaczalne.
Nie kontynuowała jednak tematu widząc kelnerkę zmierzającą w ich kierunku. Czekała więc aż ta postawi naczynia przed nimi na blacie po czym upiła spory łyk i nachyliła się lekko w kierunku przyjaciółki, nie chcąc by ktokolwiek niepowołany usłyszał jej słowa.
-W ostatniej klasie jest pewien uczeń który w ostatnim czasie nadzwyczaj zaszedł mi za skórę. Raz, przyłapałam go na znęcaniu się nad pierwszoroczniakiem oczywiście się tego wypierał i jeszcze kłamał mi w żywe oczy, doskonale wiesz, jak bardzo nie lubię kłamstwa.- kufel powędrował znów do jej ust - Robił wszystko żeby wyprowadzić mnie z równowagi, ba nawet próbował zrujnować jedną z moich lekcji! - po jej spojrzeniu widać było że ten jeden uczeń naprawdę działał jej na nerwy, jej spojrzenie stało się zimne a usta zacisnęły się. Dopiero gdy wzięła głęboki wdech zaczęła kontynuować - W Hogwarcie jest Zakazany Las, uczniowie nie mają do niego wstępu z racji tego że żyją tam różne istoty. Jednego wieczoru wybrałam się tam by sprawdzić sidła na fretki, wiesz że Aymard je bardzo je lubi. W lesie natchnęłam się na tego samego ucznia, Lestrange siedział na jednej z polan w dodatku popijając coś z butelki, jak twierdził sok. Musiałam spróbować i okazało się że była to Ognista Whisky. Chłopak złamał kilka poważnych zasad panujących w szkole więc powiedziałam mu że idzie od razu ze mną do dyrektora.- po raz kolejny kufel spotkał się z jej ustami - Trochę zabłądziliśmy a on znów robił wszystko byleby tylko wyprowadzić mnie z równowagi. I niestety tak się stało, pierwszy raz w mojej karierze wybuchłam przy uczniu. Uwierz mi, nigdy jeszcze nikogo tak nie zwyzywałam. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale w pewnym momencie po prostu…- przerwała na chwilę by zebrać myśli i dodać sobie odwagi kolejnym łykiem herbaty. Widać było że jest zagubiona i trochę zmieszana przez to całe zajście w końcu jednak westchnęła i nachyliła się jeszcze bardziej nad stolikiem - Pocałowałam go Daphne. Nie mam pojęcia jak to się stało w jednej chwili na niego krzyczałam a w drugiej już był stanowczo za blisko mnie. Żeby było ciekawiej, jak dotarło do mnie co się wydarzyło jeszcze go uderzyłam, dość mocno. - dokończyła opowieść przyciszonym tonem bardzo zbliżonym do szeptu by mieć jeszcze większą pewność, że nikt ale to nikt po za Daphne nie usłyszy tych słów. Po tym wszystkim wyprostowała się, czekając na reakcję przyjaciółki jak na ścięcie.


Daphne Fawley
Ministerstwo Magii
Daphne Fawley

Stoliki Empty Re: Stoliki

Pon Lut 04, 2019 2:46 pm
Odrobina przyjemności dla bliskich, powtarzała w myślach blondynka, zerkając ukradkowo na torby zakupowe wokół przyjaciółki. Z całą pewnością Charlotte przykładała ogromną wagę do szczegółów, dzięki czemu każdy wybrany przez nią prezent okaże się podarkiem idealnym. Zawsze dbała o to, by bliskie jej osoby czuły się docenione i szanowane. Daphne nie dziwił fakt, że ciemnowłosa potrafiła wydać większą sumę motywowana zadowoleniem rodziny. Ona sama byłaby w stanie opróżnić własną skrytkę w banku, byle tylko wychwycić lekki uśmiech na zmęczonej twarzy ojca.
Westchnęła cicho, pozwalając myślom na moment odbić od białych klifów Dover i zawinąć do amerykańskiego portu. Joseph na pewno byłby rad, gdyby zjawiła się u niego znienacka, z dwutygodniowym urlopem, pełna dziecięcej radości i uczynności. Mógłby nieco odpocząć od schroniska dla wampusów; może nawet dałby się wyrwać do teatru? Blondynka zamrugała, odganiając rozmarzoną wizję. Chociaż życzyła rodzicielowi jak najlepiej, nie miała teraz możliwości, by rzucić wszystkie swoje zobowiązania. Ojciec musiał poczekać.
Wiesz, zawsze mnie zachwycała łatwość innych do wydawania osądów – rzuciła łagodnie, odprowadzając kelnerkę wzrokiem. – Niemagiczni mają takie przysłowie: zapomniał wół jak cielęciem był. W samo sedno, moim zdaniem. – Czasem się zapominała, bo bliższa jej była terminologia amerykańska, aniżeli brytyjska. Mugol, myśli angielski czarodziej; niemag, kwituje amerykańska ustawa MACUSY. Inaczej to słowo leżało na języku. Nie było aż tak bulgoczące, nie wypluwało się z odrazą i niesmakiem.
Dopiero gdy obsługa znikła z pola widzenia, a atmosfera znów nabrała odpowiedniego klimatu, Charlotte zaczęła swoją opowieść. I Daphne pamiętała, co obiecała przyjaciółce. Jednak wsłuchując się w jej głos, obserwując spectrum uczuć, które zdradzały oczy i śledząc ruch kufla do ust doszła do wniosku, że tym razem podtrzymanie deklaracji będzie znacznie trudniejsze niż sądziła.
Z miejsca dostrzegła, jak wielkie emocje budzi w przyjaciółce główny bohater opowieści. Jak splątane, nieodpowiednie i jednocześnie kuszące nastroje wywołuje w Charlotte. Chłopak chciał zwrócić uwagę nauczycielki i to jedno Fawley mogła powiedzieć już po pierwszych słowach ciemnowłosej. Wyraźnie wiedział gdzie ukłuć, by podrażnić. Najciekawsze jednak, że z pierwiastka negatywnego i newralgicznego, przemienił się w obiekt namiętności. Blondynka mimowolnie zaczęła się zastanawiać, czy atutem młodzieńca była możliwość przekroczenia pewnych moralnych granic, czy faktycznie budził tak silne emocje, że jedynym rozsądnym wyjściem było dać im ujście. Choćby w gorączkowym pocałunku.
W toku opowieści Fawley pochylała się do przodu, łowiąc każde szeptane słowo z ust przyjaciółki. Teraz już rozumiała skąd konieczność spotkania i upór w pomijaniu tej kwestii drogą korespondencyjną. Ten eksces – Daphne odruchowo zrugała się za tak konwencjonalne podsumowanie zwierzeń – mógł kosztować Charlotte karierę. Nie tylko stawiał ją w haniebnym świetle w świecie naukowym, ale i podważał zdolności pedagogiczne. Mężczyźni mogliby wyjątkowo nieodpowiednio wykorzystać tę sytuację, przekuć ją w manifest przeciwko kobiecości.
Gdyby ktokolwiek kiedykolwiek się o tym wydarzeniu dowiedział, rzecz jasna.
A Fawley właśnie przysięgła przed samą sobą, że zabierze tę tajemnicę na tamten świat.
To rzeczywiście nie jest materiał na listy – posumowała cicho i, nim powiedziała cokolwiek więcej, upiła za śladem rozmówczyni haust herbaty. Wyczuwalny alkohol na moment rozgrzał jej ciało, cucąc kończyny z letargu. Skonfrontowała ich spojrzenia, nie pozwalając ciemnowłosej uciec wzrokiem niżej. – Rozumiem twoje obawy i podjęte środki bezpieczeństwa. Wiem też, że nie wiesz, co się dokładnie z tobą dzieje. A zwłaszcza: co się z tobą dzieje w obecności... tego ucznia. – Starała się brzmieć możliwie jak najłagodniej, bo chociaż najwygodniej byłoby obarczyć winą zwierzęce pożądanie, podskórnie czuła, że stoi za tym coś więcej. Nie miłość, ale może fascynacja? Pewien głód fizyczności, wyzwań, tęsknota za czymś, co do tej pory subtelnie zasłaniała kariera? – Czy nie uważasz, że tego młodzieńca... trawią podobne uczucia? – Zasugerowała spokojnie, opierając się o krzesło, by nieco odetchnąć od intymnej, bliskiej szeptaniny. Znów sięgnęła po kufel, ale, w przeciwieństwie do przyjaciółki, nie kierowała nią nerwowość opowieści, a swoiste zamyślenie. – Z twoich słów wynika, że jemu również nie pozostajesz obojętna.
Pozwoliła sobie na uśmiech – ten zdradziecki, kobiecy uśmiech, którym kwitowała wielkie podboje. Nie mogła się powstrzymać – chciała, aby przyjaciółka znalazła kogoś, kto będzie nęcić i kusić, kto postawi przed nią wyzwanie i obudzi z uśpienia. Pragnęła ujrzeć w oczach ciemnowłosej żar, chęć do działania, krystalicznie czystą satysfakcję. Czy życzyła jej romansu? Jak najbardziej! Czy uważała, że uczeń to odpowiednia partia? A skądże!
Z drugiej strony nie przekreślała młodzieńca. Kto wie, co z niego wyrośnie?
Nie pamiętam kiedy ostatni raz ktokolwiek budził w tobie tak sprzeczne emocje. – Zastanowiła się jeszcze raz nad sytuacją Charlotte, ale nie miała dla niej żadnej rozsądnej rady. Żadnej... poprawnej rady. – Mogę ci powiedzieć, jakie są konsekwencje prawne. Mogę cię zarzucić przykładami z życia innych kobiet, które niemal zrujnowały swoje życie. Ale domyślam się, że wszystko to już wiesz. – Była niesamowicie delikatna, chociaż poruszała się po grząskim, niestabilnym gruncie. Jak wesprzeć przyjaciółkę? – Mogę ci też powiedzieć, że się cieszę, że zaczynasz żyć, ryzykować i przekraczać granice. I, najważniejsze, mogę spytać, co zrobisz dalej?
Sponsored content

Stoliki Empty Re: Stoliki

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach