Go down
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 28, 2019 12:56 pm
On sam nie wiedział czego tak naprawdę chciał. Czasami wydawało mu się, że jest takim ślepcem błądzącym w swoim życiu o omacku; że nie wie dokąd ma iść, nie widzi przed sobą drogi tylko skrajne ciemności, które zdecydowanie nie pomagają w podjęciu jakichkolwiek kroków. Czyżby w tym momencie ślepy prowadził kalekę? A może jest na odwrót? Wiedział jednak jedno, był cholernym głupcem z tym swoim aroganckim trybem życia; był pieprzonym egoistą, który musiał zaspokajać swoje potrzeby, czy było coś złego w tym, że chciał właśnie jej? Nie potrafił opisać tego uczucia, nie można tutaj powiedzieć o miłości bo nie zaznał jej w swoim życiu. Miłość matki się oczywiście nie liczy, bo ta kobieta kochała go na swój pewien pokręcony sposób, może dlatego był właśnie w tych sprawach taki spaczony. Nie darzył nikogo uczuciem, a raczej wyrzekał się po prostu tego, że mógłby coś poczuć. Nie chciał mieć żadnych słabości, jednak przy niej czuł się zupełnie inaczej; obawiał się, że mogłaby to wykorzystać, albo ktoś mógłby go zranić poprzez Charlotte. Z jego ust wydarło się ciche westchnienie, a ręka automatycznie powędrowała do jego rudych włosów, lekko je przeczesał, był przyzwyczajony do długich włosów, więc jego ręka pierw powędrowała w okolice ramion. Zaklął cicho w myślach. - Prawda to cudowna i straszliwa rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie, zwłaszcza, że bywa ona bolesna - wyrzekł po chwili milczenia, nadal trwając w tej samej pozycji co poprzednio, nie mógł tak po prostu wyjść i odejść, miał nadzieję, że ta doskonale o tym wiedziała i podzielała jego odczucia co do tej całej sytuacji. Nie chciał zapomnieć tego co zdarzyło się w Zakazanym Lesie, wprawdzie właśnie to zdarzenie zmieniło jego życie o co najmniej 180 stopni, ale był wdzięczny losowi, że nareszcie nie jest tylko mdłym chłopakiem, którego życiową ambicją jest dokuczanie innym, wyśmiewanie się z nich czy kłamanie w żywe oczy nauczycielom. Był praktycznie nikim do czasu, kiedy w jego życiu pojawiła się ta ciekawska, mająca swoje zasady nauczycielka. Nie mógł tak po prostu przejść obok tego wszystkiego obojętnie, nie było go stać na olewanie, mimo że robił to przez całe swoje życie. Może po prostu przeszedł już ten cholerny okres buntu, albo dopiero się w nim ujawnia? Robi rzeczy za które matka udusiłaby go żywcem, albo rzuciła na pożarcie wilkołakom. - W rodzinach o starych tradycjach życie toczy się zupełnie inaczej, dla mojej rodziny ważniejszy jet honor i jestem pewien, że zabiliby mnie przy pierwszej lepszej okazji za to, że zadaje się z kimś z niższych sfer - wyrzekł po chwili milczenia wzruszając delikatnie ramionami, nie uważał jej wprawdzie za czarodzieja gorszego sortu, nawet by mu to przez gardło nie przeszło. Patrzył na nią nie wierząc w to co tak naprawdę powiedziała, chciał uszanować jej zdanie owszem, ale jakaś siła mówiła mu, że tak naprawdę chce czegoś innego. Rabastan nie należał do agresywnych osób, jednakże odmowy nie był w stanie przyjąć jak prawdziwy facet, ponadto jego serce szalało na samą myśl o tym, że jest tak niebezpiecznie blisko niej.
Pocałowanie ją było czystym impulsem, chwilą zapomnienia, która spowodowała, że nie potrafił się od niej oderwać. Czuł ciepło jej ciała kiedy przyciągnął ją do siebie we władczym geście, jako że był wyższy to musiał się trochę nachylić ku jej ustom, które odszukał z pragnieniem co widać było po pocałunku jakim ją obdarzył. Kiedy się oderwał, oddychał on szybko wpatrując się w jej twarz, jego ręce niebezpiecznie opasały jej talię, jednak nie przesuwał je ani w górę ani w dół. Nie chciał przekroczyć pewnej granicy, której nigdy nie powinni przekroczyć, jednak czas pokaże czy los spłata im figla. Z ust wyrwało się ciche westchnienie, a jego ciało napięło się pod wpływem jej dotyku; w miejscach gdzie dotykała jego skóry palcami czuł jakby ktoś przyłożył rozgrzany metal, jego serce biło jak oszalałe kiedy wdychał zapach jej perfum. - Ciebie - wychrypiał, nie odrywając od niej swoich szarych tęczówek. Czy naprawdę to powiedział? Zdobył się pierwszy raz na powiedzenie prawdy prosto w jej twarz. Jego palce zacisnęły się delikatnie na jej biodrach, jedna ręka przesunęła się w kierunku jej włosów, kiedy chwycił za jeden kosmyk pociągając go delikatnie. Nie chciał wypuszczać jej ze swoich objęć już nawet do końca świata.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 28, 2019 2:05 pm
Charlotte pokręciła głową, na jego słowa. Owszem, wiedziała że prawda bywa bolesna nie uważała jednak iż należy nią operować ostrożnie. Ona wolała najgorszą i najbardziej bolesną prawdę niż życie w zaślepieniu słodkimi kłamstwami. Bo czym też było takie życie jak nie jednym, wielkim i beznadziejnym kłamstwem?
-Wolałbyś wieść całe życie otoczony pięknymi kłamstewkami? Żyć w zakłamaniu nie wiedząc jak jest naprawdę? - spytała trochę retorycznie, spodziewając się że usłyszy twierdzącą odpowiedź i przez jedną, krótką chwilę było jej przykro iż jego rodzice aż tak go skrzywdzili, w końcu takie rzeczy wynosi się właśnie z domu.
Nie wiedziała że nim również rządziło to piekielne rozdarcie które ona odczuwała w momencie, gdy uświadomiła sobie że za chwilę to wszystko się skończy zanim tak naprawdę się zacznie, w końcu czym jest zaledwie jeden krótki pocałunek w morzu pocałunków które mogliby między sobą wymienić? No właśnie, jest niczym. Wiedziała jednak że postąpiła słusznie, tak jak powinna by dla obu ta cała krótka historia zakończyła się pomyślnie.
Kobieta westchnęła cicho, słysząc jego słowa. Mimo iż sama nie była czystej krwi, doskonale wiedziała jak takie rody funkcjonują - jej matka pochodziła ze starego rodu z zasadami, rzuciła jednak to wszystko dla jej ojca, zwykłego mugolskiego żołnierza.
- Wiem aż za dobrze jak toczy się życie w rodzinach o starych tradycjach, kto wie może nawet lepiej niż Ty. Na podziw zasługują jednak nie ci którzy nimi podążają, lecz ci którzy potrafią się stawić w imię swoich wartości.- odpowiedziała spokojnie, w jej oczach pojawił się jednak ból. Cały czas, mimo iż trochę udało jej się odnowić kontakt z rodziną matki, miała im za złe że nie byli obecni w jej życiu. - Z niższych sfer czyli takich jak ja?- zapytała, uważnie mu się przyglądając. Cóż, ona nigdy nie uważała siebie za gorszą tylko dlatego że jej ojciec był mugolem, wiedziała jednak że bardzo wielu czarodziejów nie podziela takiej opinii i rodzina ślizgona wydawała jej się właśnie takimi ludźmi.
Gdzieś w głębi ona sama nie chciała odmawiać, wiedziała jednak że tak będzie o wiele lepiej zarówno dla niej jak i dla jej ucznia. W końcu gdyby dowiedział się o tym ktoś niepowołany wywołałaby to niemały skandal o którym bardzo szybko usłyszałaby niemal cała czarodziejska anglia.
Jakaś jej część cieszyła się że chłopak nie wyszedł z gabinetu że postanowił zawrócić i postawić wszystko na jedną kartę i przez chwilę nie zawahałaby się stwierdzając, że jego obecność działała na nią ogłupiajaco. Przez długą chwilę w której ich usta złączone były w pocałunku zapomniała o tych wszystkich konsekwencjach które na nich czyhały jak i tym że nie powinni tego robić… Smak jego ust wymazywał z jej głowy te wszystkie myśli, ach czy zakazany owoc nie smakuje cudownie?
Otworzyła oczy gdy odpowiedział na jej pytanie a na jej ustach mimowolnie pojawił się delikatny uśmiech. Czy to źle że podobała się jej jego odpowiedź ? Cóż, z pewnością tak. Milczała przez długą chwilę, próbując zebrać w głowie resztki logicznego myślenia które nie były otumanione obecnością rudowłosego. Kobieta odsunęła głowę od jego głowy by móc się mu przyjrzeć a jej dłonie delikatnie ujęły jego twarz w czasie gdy kciuki kreśliły niewielkie kółka na zarośniętym policzku.
- Tak nie powinno być, Rabastanie. Nie powinieneś mnie chcieć ani ja nie powinnam chcieć Ciebie..- zaczęła cicho, nie odsuwając się od mężczyzny na krok, widać było że intensywnie nad czymś się zastanawia, nie chciała by odchodził wiedziała jednak też że nie powinna tego chcieć i najzwyczajniej była pogubiona w tym co chciała a co powinna zrobić. Nie wiedziała ile tak stała, chłonąc jego obecność, z jego twarzą w swoich dłoniach uważnie go obserwując w pewnej chwili jednak westchnęła.
- Jeden wieczór, nic więcej. - wyrzekła, w końcu jeden wieczór zapomnienia o tych wszystkich konsekwencjach i zasadach nie był czymś, od czego mógłby zawalić się świat. - Przez jeden wieczór zapomnimy że jesteś moim uczniem a po tym wieczorze, wrócimy do naszych żyć jakby nie miał on miejsca. Tak będzie dla nas obu najlepiej. - wytłumaczyła o co jej chodzi i zanim ten zdążył zaprotestować złożyła na jego ustach krótki, acz słodki pocałunek.
Z niechęcią odsunęła się od mężczyzny, po to by podejść do okna i osłonić je ciemnymi, ciężkimi zasłonami zapewniając im odpowiednią dyskrecję, mimo iż byli na piątym piętrze wolała się upewnić, że nie zobaczy ich nikt niepowołany. Następnie rzuciła proste zaklęcie na szezlong, przestawiając go naprzeciw kominka po to by po chwili dostawić do niego niewielki stoliczek.
- Napijesz się ze mną herbaty?- zapytała, posyłając mężczyźnie ciepły uśmiech i samej nie wierząc w to, że mu to zaproponowała. W drodze do zestawu z herbatą rzuciła porządne zaklęcie zamykające na drzwi, tak by nikt niepowołany nie wszedł do gabinetu, co prawda o tej porze były na to nikłe szanse, przezorny jednak zawsze jest ubezpieczony, czyż nie?
- Rozgość się- rzuciła jeszcze w kierunku chłopaka dając mu tym samym znać by usiadł w czasie gdy ona wszystko przygotuje. Kilka chwil później postawiła tacę z imbrykiem, dwoma filiżankami i talerzykiem ciasteczek na stoliczku, sama rozpuściła upięte włosy, zrzuciła czarne szpilki z obolałych stóp i usiadła blisko chłopaka, trochę bokiem by móc go widzieć.
- Jak minął ci dzień, mój drogi?- zapytała, nalewając herbaty do filiżanek.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 28, 2019 9:12 pm
Kłamał bo musiał, kłamał bo potrafił, kłamał, żeby poczuć się lepiej. Nie znosił prawdy, zwłaszcza tej wypowiedzianej prosto w twarz, niektóre słowa wcale nie powinny zostać wypowiedziane, niektóre słowa nie powinny tak ranić. Jeśli ktoś je wypowiadał to czuł się tak jakby dostał nożem prosto w serce lecz nie jeden raz, ale milion razy a każde słowo bolało jeszcze bardziej. Prawda oczywiście w takich sytuacjach była też potrzebna, ale nie piorytetowa, wolał się oszukiwać, że jednak jej zależy i coś między nimi się pojawiło niż usłyszeć bolesną prawdę z jej ust. Usłyszał niezbyt przyjemne słowa, jednak wyczuł, że to nie jest prawda, tak więc dlaczego go poucza w tej kwestii?
- Czasami nawet w kłamstwie możemy znaleźć ziarno honoru. Nie kłamię tylko dlatego, że tak mi się podoba. Nie kłamię po to, żeby poczuć się lepiej tylko po to, żeby ktoś się lepiej poczuł. Oczywiście nie mówię o takich sytuacjach gdzie powiedzenie prawdy jest jednak konieczne, tak jak teraz a nie zasłanianie się marnymi tekstami o moralności. Mam to w dupie - wyrzekł po chwili milczenia, rzucając jej znaczące spojrzenie. Oczywiście, że miał gdzieś fakt, że on jest tylko marnym uczniem można nawet powiedzieć, że gówniarzem co ledwo odrósł od ziemi, a ona jest nauczycielką, kobietą dorosłą, która ma wizje na przyszłość. Na pewno nie ma w niej Rabastana, nawet gdyby był najprzystojniejszym młodzieńcem pod słońcem. Wcale nie uważał, że był przystojny raczej ludzie niezbyt przychylnie patrzyli w stronę rudowłosych a zwłaszcza chłopców, może uważali, że to taki margines społeczeństwa. Jego szare oczy nie odrywały się od nauczycielki, śledził każde nawet najmniejsze drgnięcie jej mięśni twarzy, każde poruszenie, każde spojrzenie, które mówiło mu więcej niż jej słowa.  - Nie uważam Cię za czarodzieja z niższych sfer, moja ukochana rodzina wpoiła mi pewne poglądy, których bardzo ciężko się poznać. Dla niektórych z rodów czystej krwi, Ci którzy mają w rodzinie mugola uważani są za zdrajców, Ci co wywodzą się z rodzin mugolskich za szlamy, które podstępem wdarły się do świata magii - wyrzekł po chwili milczenia odwracając swoje spojrzenie w stronę kominka, wpatrywał się teraz w ogień, a nie na nauczycielkę. Nie znosił swojej rodziny nie tylko przez surowe wychowanie, które odbiło swoje piętno na jego zachowaniu jak i myśleniu, ale także za to jakie wartości były mu wpajane. Honor rodziny jest najważniejszy, pieprzyć wszystkich dookoła, to o siebie musisz dbać i o swoje dobre nazwisko. Gdyby Rabastan w jakikolwiek sposób zhańbił nazwisko swojego rodu to matka wydziedziczyłaby go w oka mgnieniu.
To wszystko było nieodpowiednie, jednak czy życie nie jest pełne niespodzianek, wyboistych dróg? Oczywiście, że tak a on teraz stał przed cholerną górą, której nie był w stanie pokonać czy obejść, czuł się jak zwierzę w klatce, które próbuje wydostać się na cholerną wolność. Kiedy ta złapała go za twarz i zmusiła do spojrzenia na nią poddał się mimowolnie, wpatrując się swoimi szarymi tęczówkami. Na jej pierwsze słowa uniósł delikatnie brew do góry, czyli jednak ona także chciała jego? Kiedy zadał jej pytanie czego tak naprawdę chce to ta nie była w stanie mu powiedzieć, teraz jednak jej słowa zadziałały na niego niczym ukojenie, tak jakby ktoś dał mu zajebisty prezent pod choinkę. Nah.. jednak te porównania są beznadziejne, nie da się opisać takiej radości, która pojawiła się w sercu Ślizgona, lecz ten płomień długo nie będzie się tlił..
Wieczór.. jednakże czym jest jeden wieczór do wieczności? Niczym. Jednak musiał przyjąć chociaż to co mu dawała, szanował jej decyzję owszem i tylko głupiec zawrócił by, a mógł już być w dormitorium, siedzieć ze znajomymi albo udać się na swój ulubiony balkon i wpatrywać się w gwiazdy. Jednak zjadłyby go wyrzuty sumienia i fakt, że jedna nie zawrócił. Ah te ludzkie dylematy..
- Dobrze - wyrzekł po chwili milczenia lekko kiwając głową na znak, że się zgadza. Jednak nie tak chciałby spędzić z nią ten jeden wieczór, zamknięci w gabinecie tylko dlatego, że razem nie mogą się pokazywać na korytarzu. Chciałby ją zabrać do Hogsmeade, zaprosić na cholerną randkę do jakieś restauracji (mimo, że na żadnej randce nigdy nie był, prędzej czy później zjadłyby go nerwy), albo po prostu pospacerować przy świetle księżyca i porozmawiać. - Tutaj? Wiem, że nie powinniśmy się pokazywać w szkole, jednak nie chciałbym spędzić tego wieczoru w Twoim gabinecie, Charlotte - wyrzekł po chwili milczenia umyślnie wypowiadając jej imię, zrobił to pierwszy raz odkąd ją poznał i mimo, że nie powinien zwracać się do niej na Ty (co robi już od dłuższego czasu, a ta nie ma nic przeciwko), to jej imię zabrzmiało niczym lekarstwo na smoczą ospę. Posłusznie jednak usiadł na wskazanym przez nią miejscu, kiwając lekko głową na pytanie o herbatę, śledził spojrzeniem jej poczynania, ani na moment nie odrywających ich od postury kobiety no może na moment kiedy sięgnął po herbatę, żeby upić malutki łyk. Skrzywił się bo była dość gorąca więc odstawił ją spowrotem, kiedy ta usiadła zwrócił się do niej przodem opierając łokcie na swoich kolanach, przymrużył lekko oczy zastanawiając się co odpowiedzieć na jej pytanie.
- W sumie to nic nadzwyczajnego, wrzuciłem jednego dzieciaka do zaspy, drugiemu zabrałem karty do eksplodującego durnia, zawsze chciałem takie mieć a, że nadarzyła się okazja to czemu nie. Zresztą temu dzieciakowi już nie będzie potrzebna przez najbliższy miesiąc bo złamałem mu rękę, podskakiwał mi trochę a nie lubię tego.  - kiedy jednak dostrzegł jej mordercze spojrzenie w jego kierunku wybuchnął śmiechem, opierając się wygodnie o oparcie krzesła, a ręce położył na podłokietnikach.
- Żartowałem. Włóczyłem się dzisiaj po zamku bez żadnego celu, spałem na Historii Magii jak zawsze bo to nudny przedmiot. Nie mam zdecydowanie ciekawego życia
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Sty 28, 2019 10:31 pm
To, co od niego usłyszała zaskoczyło ją. Nigdy nie sądziła że ten powie jej coś takiego, coś co mogło być prawdą a nie kolejnym kłamstwem którym sypał jak z rękawa obdarzając wszystkich na swojej drodze. Nie skomentowała ich jednak, jedynie pokiwała głową przyjmując do wiadomości i przetwarzając podane jej informacje. Gdy powiedział o marnych tekstach o moralności skrzywiła się. Nie uważała by jej teksty były marne, ba wręcz przeciwnie ona wolała znosić najgorszą prawdę niż czuć się dobrze z powodu tanich kłamstw. Ale czy naprawdę była taka czysta? Sama niedawno okłamała chłopaka twierdząc że nic, ale to nic od niego nie chce mimo iż tak naprawdę, gdzieś tam w środku doskonale wiedziała czego od niego chce. Oczywiście robił to w dobrym celu, również jednak uciekała się do jego sztuczek, oczywiście nie tak dobrze jak on sam.
- Wiem, jakie są poglądy czystokrwistych rodów. Moja matka wywodzi się z Francuskiej magicznej arystokracji. - odpowiedziała chłodno, dając mu tym samym do zrozumienia że nie powinien kontynuować tego tematu. Ona takie poglady uważała za idiotyczne i bardzo ograniczone głównie dlatego że sama kiedyś była prześladowana przez wzgląd na swoje pochodzenie. Widziała jak przenosi wzrok z niej na ogień domyślając się ze temat jego rodziny zapewne nie jest jego ulubionym tematem do rozmów. Zabawne w tym wszystkim chyba nie widział że przebywając tutaj z nią właśnie hańbił swoje nazwisko nie tylko dlatego że była półkrwi ale i dlatego, że przecież była jego nauczycielką - taki mezalians z pewnością nie uszedłby uwadze jego radykalnej rodziny gdyby tylko wyszedł na jaw.
Ona sama nie zauważyła że przyznała się do tego że jakaś jej część go chciała i nie mogła nic na to poradzić gdyż nawet jej rozsądek wydawał się być bezradny, zwłaszcza gdy stał tak blisko niej trzymając ją w objęciach jego ramion. Szczerze mówiąc mogłaby tak stać i stać i stać…
Dla panny Everglade jeden wieczór w porównaniu do wieczności również wydawał się być nieznaczny, gdyby jednak porównać ten jeden, jedyny wieczór do wizji nie posiadania niczego stawał się czymś wyjątkowym. Czymś co mogło zapaść im w pamięć na wieczność i czymś, do czego będą wracać wspomnieniami. Owszem, chciała go wiedziała jednak ile problemów może to im przysporzyć i gdy o tym pomyślała naprawdę ją to przerażało w końcu, był taki młody...
Kobieta posłała mu przepraszający uśmiech. Co prawda nigdy nie zgodziłaby się na randkę - randkę gdyż chyba nerwy by ją zjadły spacer jednak byłby miłą alternatywą.
- Domyślam się, Rabastanie jednak przez najbliższą godzinę może nam się nie udać by wyjść bezpiecznie z zamku. Kiedy Flitch przestanie grasować możemy pomyśleć o jakimś spacerze, co Ty na to?- zapytała w międzyczasie gdy przygotowywała pomieszczenie do tego, by przynajmniej najbliższą godzinę mogli w nim spędzić w końcu, taki wieczór jest lepszy niż żaden, czyż nie?
Gdy usiadła koło mężczyzny podwinęła swoją suknię trochę do góry, odsłaniając blade nogi, po to by podciągnąć je na kanapę i delikatnie oprzeć je o udo mężczyzny, ot tak niby przypadkiem.
Słuchała uważnie jego wypowiedzi, niestety jej nauczycielskie nawyki były silniejsze i niemal bezwiednie zmarszczyła brwi robiąc swoją groźną, nauczycielską minę i dopiero jego wybuch śmiechu sprawił, że kobieta uśmiechnęła się wywracając oczami. Musiała mu przyznać że jego śmiech był bardzo przyjemny dla ucha a ślizgonowi było do twarzy z tym szczerym uśmiechem w którym nie było ani kszty złośliwości.
Nie dziwnym dla niej był fakt, że uwierzyła w jego słowa w końcu sama doskonale widziała że jest do takich rzeczy zdolny. Charlotte delikatnie szturchnęła go w ramię.
- No wiesz? A ja już miałam przyznać ci naprawdę długi szlaban gdzie posprzątałbyś wszystkie sale. - rzuciła, po chwili posyłając mu uroczy i niewinny uśmiech. No skoro on sam z tego żartował, ona chyba również mogła czyż nie? Charlotte sięgnęła po swoją filiżankę, uważnie słuchając jego słów upiła z niej niewielki łyk po czym powoli i spokojnie odstawiła ją na stolik. Niby przypadkiem gdy wyprostowała się przysunęła się jeszcze bliżej rudowłosego, jedna jej ręka powędrowała na oparcie kanapy, tuż za chłopakiem. Przypadkiem była teraz naprawdę blisko chłopaka a ich ciała stykały się w kilku miejscach powodując że po jej ciele rozlało się przyjemne ciepło.
- Włóczyłeś się po zamku? No, no powiem Ci że po Tobie spodziewałam się ciekawszej opowieści...- powiedziała wzruszając ramionami, a uroczy uśmiech nie znikał z jej ust bo tak naprawdę cieszyła się że może poznać tego zadufanego w sobie hipokrytę z innej strony i ta strona naprawdę się jej podobała. -Też nigdy nie lubiłam Historii Magii ale mój nauczyciel był gorszy niż Twój, miał chyba z tysiąc lat i wypowiedzenie jednego zdania zajmowało mu dziesięć minut, kiedyś nawet dosypałam mu środków przeczyszczających do kawy.- powiedziała z rozbawieniem, przypominając sobie jeden z jej szkolnych wybryków. Ona również kiedyś była młoda, mimo iż pewnie wielu uczniom wydawać się to mogło niemożliwe.
Charlotte powoli i bardzo delikatnie przeniosła swoją dłoń na przedramię Rabastana, uważnie obserwowała jego reakcję w czasie gdy jej palce delikatnie zaczęły kreślić na nim wzorki. Najpierw powoli i nieśmiało, powoli jej palce zaczynały głaskać jego przedramię pewniej, jak i po większej powierzchni a niebieskie spojrzenie nie odrywało się od jego twarzy.
- Podoba mi się jak się uśmiechasz w ten sposób.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Wto Sty 29, 2019 4:57 pm
Może miał pewnego rodzaju momenty słabości, a może chciał być wobec niej szczery bo jednak kłamanie w żywe oczy potrafi być bardzo męczące, a nie lubił tego grymasu niezadowolenia na jej twarzy za każdym razem gdy powiedział coś źle. Dawno powinien już trzymać język za zębami i tylko przytakiwać lecz gdyby to zrobił to nie byłoby go tutaj, w tym gabinecie i nie spędzałby wolnego czasu z Charlotte. Może to pewnego rodzaju dar od losu? Jego szare oczy nie odrywały się od niej, jednak nie skomentował jej pierwszy słów, kiwnął tylko lekko głową bo nie miał ochoty na dalsze rozprawki na temat rodzin czystej krwi, a tym bardziej na temat jego rodziny. Kochał ich, owszem. Kochał matkę tak jak powinien kochać ją syn, ale także nienawidził za to jakiego potwora próbowała usilnie wychować. Nie należał on do wrażliwych osób, może tylko trochę kiedy w grę wchodziło czyjeś dobro. Jednak nadal bardziej rozczulał się nad losem jakiegoś zwierzęcia niż człowieka, prędzej uratowałby sowę czy jednorożca niż człowieka. Oto takie miał piorytety.
Nie obchodziło go co tak naprawdę myślała jego rodzina, a raczej co by pomyślała gdyby dowiedziała się o tym co zaszło pomiędzy nauczycielką a uczniem. Nie miał nawet zamiaru się domyślać, zresztą to w tym momencie było mało istotne bo ten miał zamiar żyć swoim życiem, a nie dostosowywać się do widzimisie innych ludzi. Miał dość już swojej matki, która próbowała ułożyć jego życie tak jakby było jej własnym, ona miała swoje piorytety a w tym momencie Rabastan miał swoje. Jak jeden człowiek może zmienić drugiego człowieka.. nawet jeśli robi to nieświadomie.
- Kto nie wyjdzie bezpiecznie ten nie wyjdzie, znam więcej tajnych przejść niż wszyscy uczniowie razem wzięci - wyrzekł po chwili milczenia, jednak wzruszył tylko delikatnie ramionami. Może nauczył się czegoś od Huncwotów, albo nocne schadzki podczas których o mało co go nie przyłapywali nauczyciele rzeczywiście na coś się przydały. Wprawdzie nie znał on wszystkich magicznych przejść, ale większość tak i mógł omijać najbardziej zaludnione miejsca, żeby w spokoju i ciszy dostać się na lekcje. Jego spojrzenie powędrowało na kobietę, kiedy ta oparła swoją nogę o jego, jednak nic nie powiedział, można by rzec, że jego spojrzenie było spokojne.. szkoda, że tylko spojrzenie. - Malutką szczoteczką tak jak sowiarnię? Wiesz, zapewne znalazłbym coś, żeby odwrócić Twoją uwagę od szlabanu. Nie, żebym znalazł tą sowę specjalnie, tak się nawinęła za co mogę dziękować losowi - wyrzekł po chwili milczenia, opierając się wygodniej o oparcie, jego świecące lekko oczy w świetle od kominka nie odrywały się od kobiety. Mógł bez ogródek podziwiać jej uśmiech, czy spojrzenie od którego przechodziły go ciarki na całym ciele. Każdy jej dotyk sprawiał, że jego ciało się spinało, a serce przyspieszało delikatnie, lecz twarz jak zawsze pozostała kamienna, tylko oczy a raczej jego spojrzenie się zmieniło i nie było przepełnione nienawiścią, ani chęcią mordu. Przekrzywił delikatnie głowę na bok - Profesor Binns mówi strasznie monotonnym głosem, nic dziwnego, że połowa jego uczniów śpi podczas tych nudnych wykładów. Ile można słuchać o paleniu czarownic czy o wojnach czarodziejów, albo buncie goblinów, szczerze to wolę w tym czasie wyjść na błonia czy pojedynkować się z innymi uczniami - wyrzekł po chwili milczenia, każdy kto go chociaż trochę znał wiedział, że Rabastan miał talent do pojedynków, wielu uważało, że to tylko takie amatorskie szczęście, ale chłopak miał smykałkę do zaklęć.
- Czyli jak?
Zapytał, marszcząc delikatnie czoło, jeszcze nikt nie powiedział mu, że podoba się jego uśmiech, więc nic dziwnego, że go tym trochę zszokowała. Jego ręka mimowolnie powędrowała na kolano kobiety, po którym sunął delikatnie palcami nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. Czuł jej dotyka na swoim ramieniu co go tylko odprężało, ciszę przerywało jedynie trzaskanie ognia w kominku.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Wto Sty 29, 2019 6:11 pm
W takim razie mieli chociaż jedną, wspólną cechę gdyż Charlotte zwykle również stawiała życie stworzeń ponad życie ludzi. Jedynym wyjątkiem były osoby, które w jakiś dziwny sposób znalazły sobie miejsce w jej, na pozór zimnym, sercu. Te osoby w prawdzie można by policzyć na palcach jednej ręki, za nich jednak nie wahałaby się zabić czy postawić swoje własne życie na szali.  Znalezienie sobie miejsca w jej sercu nie było jednak zadaniem łatwym - zwykle uważnie dobiera sobie przyjaciół, zrywając znajomości gdy tylko pojawiały się rzeczy, które jej nie pasowały i tak też skończyła z wąskim, acz zaufanym i pewnym gronem znajomych. Jeżeli chodzi o głębsze uczucia tu sprawa maluje się jeszcze gorzej - Charlotte nie spotkała nikogo o kim mogłaby stwierdzić że darzy go uczuciem. Oczywiście spotykała się z wieloma mężczyznami były to jednak epizody krótkie, oparte głównie na pożądaniu i zaspokajaniu tych żądzy jednak niczym więcej. Z niektórymi całe noce rozmawiała na temat poezji a z innymi nie wychodziła z łóżka przez całe dnie, w jednym wypadku nawet tygodnie. O żadnym z tych mężczyzn nie powiedziała by jednak że darzyła go takim uczuciem jak miłość, która dla niej była trywialna i wyjątkowo niezrozumiała… Z resztą jak miała rozumieć miłość romantyczną gdy nigdy jej nie zaznała?
Charlotte uśmiechnęła się cwanie na jego słowa,unosząc z zaciekawieniem brew ku górze.
- Jesteś pewien że chciałbyś pokazać mi te wszystkie przejścia?- zapytała z zaciekawieniem, oczywiście mieli zapomnieć o tym że Rabastan jest uczniem szkoły do której grona pedagogicznego należała panna Everglade, jednak kobieta nie mogła powstrzymać się przed drobnymi przytykami w tym kierunku.
- Jeszcze mniejszą, o ile udałoby mi się taką gdzieś znaleźć.- odpowiedziała z poważną miną, po chwili jednak na jej ustach pojawił się uśmiech dając mu tym samym znać że słowa te były jedynie żartem. W obecnej chwili nie miała nawet ochoty przydzielać mu żadnego szlabanu… No chyba że byłaby to swego rodzaju gra, będąca wstępem do innych, z pewnością bardzo nie moralnych czynności których nie powinni robić.
- Ciekawi mnie co też byś wymyślił tym razem żeby odwrócić moją uwagę. - dodała, przypuszczając że zapewne znalazłby wiele sposobów na odwrócenie jej uwagi. Zastanawiało ją tylko jak daleko posunął by się w tej kwestii i przez jedną, krótką chwilę miała ochotę to sprawdzić.
Charlotte nie uszło uwadze że chłopak zaczyna się rozluźniać w jej towarzystwie, jego mięśnie nie były napięte tak jak zawsze a spojrzenie zrobiło się łagodniejsze i w jakiś dziwny sposób jej to schlebiało. Oczywiście nadal wiedziała że gdyby chcieli, mogliby tu rozpętać trzecią wojnę światową, doceniała jednak fakt że ten potrafił trochę opuścić gardę… Szkoda tylko że jego twarz nadal wydawała się być obojętna.
- Profesor Binns nie jest złym nauczycielem,  co prawda jego metody są z lekka przestarzałe ma jednak naprawdę ogromną wiedzę. - rzuciła tylko, by zakończyć temat starego ducha który jakże nie sprzyjał nastrojowi panującemu  w gabinecie i ich jedynemu wieczorowi. - Mhm, wiem. Widziałam cię parę razy na błoniach jak zajmowałam się swoim hipogryfem. - dodała jeszcze z niewinnym uśmiechem. Cóż, nie jej winą jest że zagroda z Aymardem znajduje się niedaleko jednego z wyjść, których używają uczniowie by wyrwać się z lekcji na błonia.
W czasie gdy jedna z jej dłoni jeździła po ramieniu chłopaka, druga znajdująca się na oparciu za nim nieśmiało przesunęła po jego karku po to by uważnie zbadać linię jego ramion i skończyć delikatnie muskając jego szyję i kark. Jej ruchy były spokojnie, można by nawet powiedzieć że leniwe i w jakiś sposób delikatne gdyż nie wiedziała, na ile może sobie pozwolić.
- Tak… Szczerze. Widziałam twój uśmiech wiele razy ale był on podszyty drwiną, dziś tak nie jest i bardzo mi się to podoba.- odpowiedziała po chwili namysłu, spokojnie i uważnie wypowiadając każde słowo. Jej dłoń, przejechała powoli z jego szyi na policzek, po którym delikatnie go pogłaskała. Jej ruchy były ostrożnie, tak jakby był dziką bestią którą udało się jej obłaskawić ale nie miałaby jeszcze pewności czy to przypadkiem nie jest jedna z jego sztuczek.
- Ktoś wie że tu jesteś?- spytała z tajemniczym błyskiem w oku.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Czw Sty 31, 2019 1:25 pm
On jakby nie patrząc także miał zimne serce, a może po prostu się oszukiwał, że tak było? Tak naprawdę to Rabastan bardzo rzadko okazywał swoje prawdziwe oblicze innym ludziom, był raczej zamkniętym w sobie nastolatkiem, którego celem każdego dnia było przeżyć. Nie interesowały go losy innych ludzi, nie przejmował się ich krzywdami; no może oprócz jego przyjaciółki Sol, która zdobyła jego serce już od pierwszego spotkania w pociągu. Może ich znajomość była dość burzliwa bo dokuczaniu sobie nawzajem nie było końca, ale w tym momencie to skoczyłby za nią w ogień i jest na 100% pewny, że ona zrobiłaby to samo. W tym momencie miał jeszcze jedną osobę, którą się w pewnym stopniu przejmował, może to nie było na takim zaawansowanym stadium jak z Weasleyową, jednak w pewnym stopniu zależało mu na Charlotte.  Może nie okazywał tego tak jak powinien, bo nie był nauczony okazywania uczuć lecz tłumienia ich w sobie.
- Czemu nie? Jest sporo ciemnych zaułków i cichych miejsc w Hogwarcie o których nauczyciele nie mają nawet pojęcia. Moim ulubionym miejscem jest balkon na wieży astronomicznej, jest tam bardzo wysoko i sporo miejsca - wyrzekł po chwili milczenia, uśmiechając się kącikiem ust w jej kierunku, nie odrywał od niej spojrzenia delektując się mimiką jej twarzy i spojrzeniem. W tym momencie przydałby się lepszy trunek niż herbata, może jakaś Ognista Whisky? Może gdyby poszli na ten spacer to po drodze zahaczył by o kuchnię? Akurat skrzaty domowe lubiły Rabastana, może dlatego, że ten nie był jak członek jego rodziny i potrafił odnosić się od nich z szacunkiem. Uniósł delikatnie brwi na jej słowa, przesuwając lekko swoje palce po jej kolanie, oczywiście nie posuwał się z tą czynnością dalej, Rudzielec w tych kwestiach może i był niedoswiadczony, ale przede wszystkim nie był nachalny i nawet nie planował takim być. Dla niego wszystko mogłoby się potoczyć bardzo powoli i byłby z tego zadowolony.
- Zależy gdzie dostałbym szlaban, wbrew pozorom w klasach można znaleźć wiele ciekawych rzeczy, które mogłyby odwrócić uwagę - wyrzekł po chwili milczenia, opierając głowę o oparcie fotelu, przez moment jego spojrzenie przeniosło się z kobiety na ścianę naprzeciwko chłopaka, a ten mimowolnie zmarszczył brwi jakby zastanawiał się nad czymś głęboko. Miał takie momenty refleksji podczas których zastanawiał się co takiego wyrabia.. ostatnio miał nawet pewne wyrzuty sumienia, które ściskały jego gardło jak i żołądek.  - Hipogryfy to wspaniałe zwierzęta, uwielbiam je. Niestety, ale wielu czarodziejów się ich boi bo uważają je za niebezpieczne, a tak naprawdę to delikatne stworzenia, które łatwo obrazić. Znam głupców, którzy obrażali je na głos a potem marnie kończyli - wyrzekł po chwili milczenia przenosząc na nią swoje szare oczy.
- Jednak i tak wolę testrale, te zwierzęta są bardzo tajemnicze i cudowne - dodał po chwili wzruszając delikatnie ramionami, niewielu tak naprawdę wiedziało, że Rabastan je widzi przez jeden marny błąd w jego okropnym życiu, jeszcze zanim udał się do Hogwartu widział jak jeden z członków stowarzyszenia do którego po ukończeniu szkoły będzie należeć ze względu na przynależność do jego rodziny, zabił człowieka. Najgorszy widok dla sześcioletniego chłopca jaki mógł być. Przekrzywił delikatnie głowę kiedy ta znowu skompletowała jego uśmiech, chciał nawet wybuchnąć śmiechem ale się powstrzymał, badając spojrzeniem jej twarz jakby zaraz miała powiedzieć, że to był żart. Odprężał się pod jej dotykiem, z jego ust wyrwało się ciche westchnienie, przymknął nawet delikatnie oczy.
- Mój uśmiech jest zarezerwowany dla niewielkiego grona osób - wyrzekł po chwili milczenia cichym głosem, tak naprawdę to oprócz Sol to Charlotte była osobą, która widzi go wyluzowanego i spokojnego, jakby to nie był on. Na jej pytanie otworzył tylko oczy, żeby na nią spojrzeć.
- Nikt nie wie - wyrzekł po chwili, a kącik jego ust drgnął lekko w uśmiechu.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Czw Sty 31, 2019 2:45 pm
Charlotte uśmiechnęła się na jego słowa, doskonale wiedziała że ten zamek, tak samo jak zamek w którym znajdowało się Beauxbatons, miał wiele tajemnic których odkrycie zajmowało zapewne lata była jednak niemal przekonana że sam Albus Dumbledore nie zna wszystkich jego zakamarków.
-Wiem, szczerze mówiąc sama nadal czasami gubię się w tym zamku.- odpowiedziała wzruszając ramionami, no może i nie powinna się do tego przyznawać była jednak dość nową nauczycielką i ogarnięcie tych wszystkich schodów i przejść nie raz sprawiało jej problem - zwłaszcza gdy była zmęczona.
Panna Everglade nie miała ochoty na trunki, po ostatnich wydarzeniach z Zakazanego Lasu miała uraz do Ognistej Whisky gdyż nadal nie była pewna czy to wszystko zaczęło się przez alkohol czy przez nią samą, dzisiejszego wieczora chciała mieć pewność że wszystkie głupoty które mogła popełnić będą wyłącznie jej zasługą i że zapamięta to, co się wydarzyło. Bo gdzieś w głębi duszy nie chciała zapominać…
- Sprawiasz że mam ochotę przydzielić Ci taki szlaban i zobaczyć na jakie pomysły wpadniesz.- odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem, cóż kreatywność uczniów zawsze ją zaskakiwała a ten tutaj mógł mieć wyjątkowo ciekawe pomysły, czyż nie? Już nie raz zaskoczył ją swoimi próbami wymigania się konsekwencji swoich czynów.
Na ustach kobiety pojawił się promienny uśmiech gdy temat ich rozmowy zszedł na hipogryfy, można śmiało powiedzieć że kobieta była w nich zakochana, a zwłaszcza jednym, czarnopiórym który ze zwierzęcia stał się przyjacielem.
-Czarodzieje nie są dla nich łaskawi, mojego hipogryfa, Aymarda znalazłam w jesie jak miał zaledwie kilka miesięcy bo jakiś głupiec zabił mu matkę od tamtej pory ma uraz do śniegu i jest przy mnie.- Kobieta przełknęła ślinę, cóż gdyby tylko znalazła tego idiotę najpierw by mu podziękowała a później zamordowała bez mrugnięcia okiem, widok ledwo żywego Aymarda który miała w pamięci do tej pory wywoływał u niej to, że oczy same się jej szkliły.
I tak pewnie byłoby i tym razem, gdy chłopak powiedział coś, co nią wstrząsnęło
-Widzisz testrale?- zapytała przekręcając lekko głowę z zaciekawienia i w jednej chwili zrobiło jej się źle że swego czasu miała o nim bardzo złą opinię. W tym momencie wydawał jej się… Zagubiony. Fakt że w tak młodym wieku widział już czyjąś śmierć wywoływał u niej silne poczucie niesprawiedliwości. Nie skomentowała tego jednak, zamiast tego pogłaskała go z czułością po rudych włosach. Naprawdę nie wyobrażała sobie co też musiał przejść w domu rodzinnym.
Po dłuższej chwili uśmiech jednak wrócił na jej twarz.
- Mam się czuć wyróżniona?- zapytała, unosząc do góry brew sądząc że lekki żart rozwieje chmury i odważne pomysły w jej głowie. Sama nie wiedziała co miała na myśli, proponując mu jeden wieczór w jej towarzystwie z każdą kolejną minutą w jej głowie pojawiały się coraz śmielsze pomysły. Było jej gorąco od samej jego obecności i jego dotyku a obojętny wyraz twarzy dodatkowo ją… Irytował. Głównie dlatego że przeczył temu, co nie dawno padło z jego ust.
- To dobrze.- Odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem, uważnie przyglądając się jego twarzy.
Nigdy nie sądziła, że zdecyduje się na tak śmiałe działania wiedziała jednak że jest to ich pierwszy i ostatni wspólny wieczór (mimo iż tak naprawdę chciała aby takie wieczory były codziennie), gdzieś w głębi nie chciała żeby ten o niej zapomniał, chciała by czas spędzony z nią zapadł mu w pamięć, by przez kolejne lata mogli wracać do niego wspomnieniami żałując, że poznali się w bardzo złym momencie. Chciałaby wspominał ją podczas nudnych kolacji z żoną, którą zapewne niedługo wybierze mu jego rodzina i najzwyczajniej w świecie chciała jego.
I doskonale wiedziała co zrobić, by ten nigdy jej nie zapomniał.
-Zamknij oczy.- poprosiła go spokojnie a palce jej dłoni musnęły jego policzek. - Proszę.- dodała jeszcze z rozbrajającym, przeuroczym uśmiechem chcąc go zapewnić że nic mu nie grozi. Gdy chłopak wykonał jej polecenie ta wstała, poprawiając suknię tak, by ta jej nie przeszkadzała po czym ostrożnie wślizgnęła się na kolana chłopaka a jej biodra otarły się o jego biodra. Charlotte przywarła swoim ciałem do ciała mężczyzny, przejechała nosem po jego szyi po to by po chwili zacząć składać na niej drobne pocałunki, od jego obojczyka w górę, powoli przesuwając swoje usta w górę na linię jego szczęki a gdy jej usta były koło ucha chłopaka delikatnie je przygryzła.
- Jesteś wkurwiający, Lestrange- wymruczała mu do ucha, a jej usta powędrowały na drugą stronę jego szyi znów spotykając się z jego obojczykiem i znów, powoli przesuwając się nimi do góry i zatrzymując się przy uchu. - I cholernie cię chcę, Rabastanie.- ponownie wymruczała mu do ucha po to by trochę się od niego odsunąć i zadziornie musnąć jego usta swoimi.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Czw Sty 31, 2019 7:58 pm
Jego szare oczy przeniosły się na jego rękę, która nadal spoczywała na kolanie kobiety, przez moment zastanawiał się co odpowiedzieć, uniósł lekko głowę do góry.
- Zamek ma wiele tajemnic o których by się nam nawet nie śniło, czasami sam jestem zdziwiony tym co potrafię odkryć kiedy udaje się na nocne przechadzki, bo to raczej Cię nie dziwi. Jestem nocnym markiem, rzadko kiedy śpię. Wolę pójść na mój ulubiony balkon i popatrzeć w gwiazdy niż leżeć w łóżku i patrzeć w sufit - wyrzekł po chwili milczenia, nikt by się nie spodziewał, że tak naprawdę odzywa się w nim dusza romantyka, na pierwszy rzut oka niestety, ale tego po nim nie widać, może z racji tego, że na jego ustach często pojawia się drwiący uśmieszek, a jego oczy świecą się jakby śmiał się ze wszystkich dookoła. Nie był on zdecydowanie dobrą osobą do towarzystwa i raczej nigdy nie będzie, czasami zapominał języka w gębie albo nie wiedział co ma powiedzieć, ot.  Uniósł delikatnie brew do góry na jej słowa i roześmiał się tym razem szczery śmiechem, przeczesał swoje krótkie włosy wolną ręką robiąc jeszcze większy bałagan na głowie niż to potrzebne. I tak był uroczy.. nie musiał sobie jeszcze dodawać, prawda? - Jestem ciekaw co to byłby za szlaban, ja znajdę wyjście z każdej sytuacji - wyrzekł po chwili milczenia, przesuwając nieznacznie swoją rękę trochę ponad jej kolano, gdzie gładził ją kciukiem w jakże uspokajającym geście, tylko czy dla niej czy dla niego? Czuł jak jego serce próbuje wyrwać się z piersi zwłaszcza przy każdym jej ruchu czy dotyku, który działał na niego niczym płachta na byka, zachowywał jednak kamienną twarz i rezon, bo nigdy nie wiadomo jak mogłoby się to skończyć.. Kiedy zaczęła opowiadać o swoim hipogryfie mimowolnie zacisnął on wolną rękę w pięść, nie znosił jak ktoś znęcał się nad zwierzętami czy skazywał je na pewną śmierć, a na pewno na to został skazany jej przyjaciel kiedy podły czarodziej zabił mu matkę, młode hipogryfy nie zawsze są w stanie przeżyć czy samotnie polować, na szczęście odnalazł kobietę, która postanowiła się nim zająć.
- Miał szczęście, że trafił na Ciebie - wyrzekł po chwili milczenia, posyłając jej delikatny uśmiech, na jej pytanie o testralach kiwnął tylko delikatnie głową, lecz nie miał zamiaru zagłębiać się w to dlaczego je widzi, niewielu wiedziało o tym, że biedny rudy chłopiec siedział na szczycie schodów i widział dokładnie całą scenę. Może i matka go wyczuła, jednak nic nie zrobiła jakby chciała, żeby jej syn był twardy już od małego, zawsze mówiła, że słabość go zabije dlatego nie chciał być słaby. Słabi ludzie umierają. - Jeśli tak się czujesz to chyba dobrze - wyrzekł po chwili milczenia, tak naprawdę nie wiedział czy ma cokolwiek odpowiedzieć na to pytanie, fakt że był tutaj mimo, że dawno powinien już sobie pójść, trzasnąć drzwiami czy wyzwać ją od emocjonalnej wariatki, która się nim bawi jednak przemawiał na jej korzyść. Chciał ją poznać i spędzić z nią czas, a że to ostatni wieczór jaki spędzą razem sami.. oczywiście nie miał on takich myśli jak kobieta, także chciał zapamiętać ten wieczór lecz gdyby nawet stali po przeciwnych końcach pokoju i rozmawiali to i tak utkwiłoby to w jego pamięci. Kiedy ta powiedziała,  żeby zamknął oczy chłopak zrobił trochę zdziwioną minę i obdarzył ją krótkim spojrzeniem, jednak zrobił co kazała i przymknął oczy próbując uspokoić swój oddech. Czuł jak kobieta wstaje z kanapy i już nawet chciał coś powiedzieć gdy poczuł jak siada na jego kolanach, no takiego obrotu spraw to nie mógł się spodziewać ani trochę, z jego ust wyrwało się ciche westchnienie, kiedy poczuł jej usta w okolicach swojej szyi, jego ręce mimowolnie powędrowały na jej biodra, w które wbił delikatnie palce, jakoś nie miał ochoty otwierać od razu oczu dlatego delektował się każdym muśnięciem jej ust i dotykiem, który mu serwowała. Tak naprawdę nie był doświadczony w tych sprawach.. niestety. Kiedy otworzył oczy mogła zobaczyć w nich jedynie pożądanie, które spowodowało, że jego oddech przyspieszył nieznacznie, wyprostował się tak, żeby móc ją objąć i przyciągnąć mocniej do siebie, a jego usta znalazły się na poziomie jej ust, tak samo jego oczy, które wpatrywały się w nią uważnie.
- Co Ty ze mną wyprawiasz?
Zapytał po chwili milczenia, przygryzając lekko jej dolną wargę kiedy ta musnęła jego usta, skoro chciała się droczyć to czemu nie?
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Czw Sty 31, 2019 9:02 pm
Charlotte pokiwała głową z zaskoczeniem, cóż nigdy by nie przyznała że ten tutaj przejawia jakiekolwiek objawy wrażliwości wręcz przeciwnie do dzisiejszego wieczoru uważała go za zadufanego i zidociałego dupka… Czy mogłaby się bardziej pomylić? Cóż, chyba już nie. Z każdą jego wypowiedzią odkrywała że nie powinna była oceniać książki po okładce gdyż ta książka zaskakiwała ją z każdą kolejną stroną i szczerze mówiąc, chciała poznać go od deski do deski, każdą myśl każdy pogląd i każdy sekret i dawno nikt jej tak nie zaskoczył ani nie zaintrygował.
-Ty i patrzenie w gwiazdy? No proszę, coraz bardziej mnie zaskakujesz mój drogi.- powiedziała z wyraźnym zaskoczeniem, notując sobie w głowie kwestię dotyczącą balkonu… W końcu po tym wieczorze znów będzie go unikać twierdząc że tak będzie lepiej zarówno dla niej, jak i dla niego. Cóż, jego urok był kwestią dyskusyjną. Ten Rabastan którego poznała nie miał ani odrobiny jakiegokolwiek uroku, jednak ten Rabastan który siedział teraz tu z nią sprawiał że nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu. -Czyżbyś rzucał mi wyzwanie Lestrange? Dobrze wiesz że zawsze znajdę powód żeby przydzielić Ci szlaban. - powiedziała rzucając mu wyzywające spojrzenie, bo może kiedyś przydzieli mu jakiś szlaban? W końcu jeśli zrobiłby coś, co by na niego zasługiwało nie będzie mogła tego zignorować, przydzieli mu wtedy Flitcha do opieki a sama będzie obserwować z daleka jego starania by się wywinąć…
Dreszcze przeszło po jej ciele gdy chłopak przesunął swoją dłoń, dalej głaszcząc jej nagie ciało. W jego dotyku było coś uspokajającego i… uzależniającego. Z każdym jego dotknięciem chciała więcej i więcej, najlepiej gdyby nie przestawał głaskać jej ciała i mogliby siedzieć tak w nieskończoność. - To ja miałam szczęście że trafiłam na niego.- wyprostowała a przez jej twarz przebiegł grymas smutku gdy ten potwierdził że widzi testrale. Nie drążyła jednak tego tematu, doskonale wiedząc że jeśli chciałby się tym z nią podzielić z pewnością by to zrobił. W końcu, w takich kwestiach się nie naciska, czyż nie?
Kobieta zaśmiała się cicho pod nosem na jego kolejne słowa, nie skomentowała ich jednak. Sama nie sądziła że dzisiejszy wieczór potoczy się w taki, a nie inny sposób skoro jednak  i tak już robili coś, czego nie powinni po co się ograniczać? Pomińmy fakt iż Charlotte miała cichą nadzieję że gdy oddadzą się sobie cali, będzie im łatwiej zapomnieć o swoim istnieniu, jak mieli zrobić, że to sprawi iż nie będzie go już tak porządać… Tak naprawdę sama już nie wiedziała co powinna myśleć o tej całej sytuacji, tak więc uznała że najlepiej będzie przestać myśleć. Cieszyła się, że chłopak posłuchał jej instrukcji a na jej twarzy pojawił się figlarny uśmiech gdy usłyszała ciche westchnienie jakie wyrwało się z jego ust a po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz gdy jego ręce wylądowały na jej biodrach. Wkładała w te pieszczoty całą swoją uwagę, uważnie wybierając miejsca w których składała pocałunki. Chciała obdarzyć go całym wachlarzem przyjemności z czym nie śpieszyła się. W końcu ich wieczór mógłby przeciągnąć się do późniejszych godzin wieczornych, do niej nikt wieczorami nie przychodził a jego nikt nie będzie tu szukać - miała więc go całego tylko i wyłącznie dla siebie co naprawdę jej się podobało. Aż zamruczała z zadowolenia gdy zobaczyła pożądanie w jego oczach, a jego ramiona przycisnęły ją mocno do siebie. Jej wzrok przez chwilę skupił się na jego ustach, nie miała jednak zamiaru przerywać zaczętych przez nią pieszczot. Powoli i niespiesznie sunęła ustami po jego obojczyku składając na nim delikatne pocałunki, co jakiś czas tylko delikatnie podgryzając jego skórę. Jej dłonie równie powoli jeździły wzdłuż jego kręgosłupa, od rudych włosów po lędźwie głaszcząc każdy milimetr jego pleców.
-Ja? -  Spytała robiąc minę niewiniątka i odrywając się od jego ciała. Zaśmiała się cicho, gdy ten przygryzł jej dolną wargę, cóż skoro chciał się z nią droczyć, proszę bardzo. - A czy ja w ogóle cokolwiek wyprawiam?- zapytała jeszcze niewinnie, składając na jego ustach delikatny pocałunek, a po chwili kolejny, trochę odważniejszy. Jej dłonie przejechały na ramiona chłopaka a jedna z nich zaczęła błądzić po jego torsie.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Lut 04, 2019 4:51 pm
Nikt raczej nie był w stanie pomyśleć, że tak naprawdę Rabastan był wrażliwym człowiekiem, tylko o tym wiedziała Sol, która nie raz towarzyszyła mu na balkonie podczas właśnie takich schadzek, czasami zasypiała a ten brał ją na ręce i zanosił do dormitorium. To nic, że była ona z Hufflepuffu, ludzie już przyzwyczaili się do tego, że ta dwójka się przyjaźniła na początku oczywiście wszyscy śmiali się z tego i byli przeciwni, zwłaszcza Ślizgoni, którzy patrzyli krzywo w ich kierunku za każdym razem gdy przemierzali razem korytarze. Niektórzy śmiali się, że są oni nierozłączonymi bliźniakami, oboje rudzi z długimi włosami. Nigdy nie przywiązywał uwagi do tego wyśmiewania się, miał przy sobie przyjaciółkę, która rozumiała go jako mało kto, więc dlaczego miał się z tego powodu smucić? Uniósł brew do góry na jej pierwsze słowa, nie ona jedna nie spodziewała się, że ten lubi popatrzeć w gwiazdy. Lekko wzruszył ramionami na jej słowa - nie jest powiedziane, że Ślizgon jeszcze wywodzący się z takiej rodziny jak moja musi być zły do szpiku kości - wyrzekł po chwili milczenia, a kącik jego ust drgnął lekko w nieznacznym uśmiechu. Na jej pytanie o wyzwaniu się tylko delikatnie zaśmiał i pokręcił głową na boki, a owszem on dość często komuś rzucał wyzwanie, a akurat kobieta była jedną z tych w nielicznym gronie zwyciężców. Nie skomentował szczęścia na spotkanie hipogryfa, zapewne gdyby Rabastan miał takie zwierzę to także by tak uważał, no i oczywiście gdyby je uratował od tych wszystkich złych czarodziei. Akurat posiadał on na ten moment kota, którego znalazł niedaleko granic swojej posiadłości i uratował od śmierci w męczarniach z głodu.
Nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć, w jednym momencie rozmawiają sobie normalnie, a w kolejnym kobieta siada na jego kolanach i zaczyna go całować, czy przesuwać swoje ręce po jego ciele. Z ust młodego chłopaka wyrwało się tylko ciche westchnienie, a na ustach pojawił delikatny uśmieszek. Nie do końca rozumiał co tak naprawdę się tutaj działo, oczywiście, że wiedział na czym to wszystko polegało bo akurat debilem nie był, ale sam fakt, że to ona zainicjowała wszystko był dla niego szokujący. Co miał w tym momencie zrobić jak po prostu nie oddać się temu wszystkiemu? Był młodym chłopakiem i zdecydowanie na "głodzie", a ona była piękną kobietą, która od samego początku wpadła mu w oko, nic dziwnego, że miał zamiar jej ulec, po prostu trzymała go w garści jak nikt inny. Ciche jęki wyrywały się spomiędzy jego ust, kiedy ta go dotykała w róźnych miejscach, mogła poczuć jak jego ciało było wręcz rozpalone, a jego spojrzenie nie tylko pełne pożądania, ale i także mętne jakby odleciał do krainy, której nazwy nie powinno się wypowiadać głośno. Jego ręce oczywiście nie pozostawały bezczynne, sunęły delikatnie po jej krągłościach, od bioder w górę pleców, kiedy musnął palcami jej kark, chwycił za kosmyk włosów i pociągnął do tyłu tak, że ta odsłoniła szyję na której złożył parę powolnych pocałunków, nawet nie przejmował się tym, że chwycił ją trochę mocno za włosy i pociągnął, puścił je sunąc palcami w dół jej ciała, jego ręka spoczęła na udach krążąc delikatnie po nich, a jego usta wbiły się w jej zachłannie. Nie skomentował jej słów, uśmiechnął się tylko lekko.
Charlotte Everglade
Nauka
Charlotte Everglade

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Pon Lut 04, 2019 6:29 pm

Ona sama nigdy nie pomyślałaby o tym, że ten chłopak może być choć trochę wrażliwy, ba pierwsze wrażenie jakie na niej sprawił było delikatnie mówiąc, złe. Nawet wtedy w Zakazanym Lesie uważała go za zarozumiałego zidiociałego gbura i do tej pory była niemal pewna że to, co się tam wydarzyło było sprawą Ognistej Whisky która nad nią wtedy panowała. W obecnej jednak chwili coraz bardziej poddawała to wątpliwości, w końcu teraz w jej żyłach nie było ani krzty alkoholu a mimo to nie mogła oderwać od niego wzroku. Chciała tu siedzieć w jego obecności, chciała słuchać jego słów i chciała by zaskakiwał ją kolejnymi faktami na jego temat pozwalając jej poznać go takiego, jakim nie znał go nikt inny. - Ależ oczywiście że musi! Tak samo jak ja muszę jeść żaby z bagietkami i popijać je winem.- rzuciła żartem po to, by po chwili się roześmiać i pokazać mężczyźnie że był to jedynie zwykły żart. Tak naprawdę o wiele bardziej podobał się jej ten Rabastan z którym spędziła dzisiejszy wieczór niż ten, na którego natknęła się na błoniach. Bo w jej mniemaniu to były dwie, naprawdę różne osoby tak jakby nagle chłopak zdjął maskę za którą się chował i w jakiś dziwny sposób naprawdę jej to schlebiało.
Charlotte sama do końca nie wiedziała co nią kierowało, może to że tak naprawdę mieli nie mieć już więcej czasu dla siebie? Kobieta zawsze sięgała po to, czego chciała a w tym momencie chciała właśnie jego. Jego bliskości, jego dotyku i smaku jego ust.. Bo jak nie dziś, to kiedy? W końcu sama postawiła ten warunek i chciała się go trzymać dla ich wspólnego dobra.
Ciche jęki wydobywające się z jego ust, rozpalone ciało i mętne spojrzenie napełniały Charlotte satysfakcją, sprawiała że ta, nawet jeśli przeszło jej to przez chwilę przez myśl nie miała zamiaru przestać ani na chwilę - wręcz przeciwnie nakręcała się jeszcze bardziej. Za każdym jego dotykiem po jej ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze, nie przeszkadzało jej nawet to że ten trochę za mocno pociągnął ją za włosy. Kobieta zamruczała cicho gdy ten wpił się w jej usta oddając się całkowicie tej czynności. I nie tylko tej gdyż jej ręce cały czas jeździły po jego torsie pieszcząc każdy, nawet najmniejszy kawałek jego klatki. Nie przerywając wymiany namiętnych pocałunków powoli i niespiesznie zaczęła rozpinać jego koszulę. Najpierw guzik przy kołnierzyku, później kolejny i kolejny aż doszła do ostatniego. Panna Everglade dopiero teraz delikatnie odsunęła się od chłopaka, po to by posłać mu naprawdę uroczy i niewinny uśmieszek, a jej dłonie znów błądziły po jego ramionach.
-Ups.- mruknęła z rozbawieniem wzruszając ramionami w momencie gdy jej dłonie powoli zsunęły koszulę z jego ramion i pozwalając mu się z niej uwolnić. Nadal słodko się uśmiechając złożyła kilka namiętnych pocałunków na jego ustach powoli schodząc z nimi na szyję chłopaka, co jakiś czas delikatnie ją przygryzając. Równie powoli zjeżdżała swoimi ustami na ramiona chłopaka, jego obojczyki i klatkę piersiową, obsypując pocałunkami każdy, nawet najmniejszy kawałek jego ciała, jednocześnie trochę się od niego odsuwając by mieć do niego lepszy dostęp. W czasie gdy jej usta sunęły po torsie mężczyzny jej dłonie powoli zjeżdżały niżej i niżej, po to by po chwili mocować się z zamkiem jego spodni.
Sponsored content

Gabinet profesor Everglade - Page 2 Empty Re: Gabinet profesor Everglade

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach