Go down
Monique Fiante
Oczekujący
Monique Fiante

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Pią Lis 20, 2015 9:45 pm
Monique niestety chyba sobie wywróżyła ze spotkanie się przedłuży bo była już 18:20 a ona nadal tkwiła w londyńskiej restauracji i omawiała spotkanie irlandzkiej drużyny quidditcha z drużyną norweska. Miała już dość tego spotkania a nie wyglądało na to by chyliło się ku końcowi. Gdy wybiła godzina 18:45 spotkanie już się skończyło a dokładniej zostało przeniesione na kolejny dzień bo i osoba umówiona z Monique miała kolejne spotkania już zaplanowane. Wyszła wiec szybko z restauracji i ruszyła piechota w stronę ministerstwa oddalonego od tej restauracji o kilka minut drogi. Gdy doszła na miejsce mężczyzna jeszcze stal i czekał jednak widziała że był już zniecierpliwiony. Podeszła do niego i z przepraszająca miną spojrzała na niego.
- Bardzo przepraszam Cię za spóźnienie bo naprawdę nie chciałam się spóźnić prawie godzinę. Niestety spotkanie mi się strasznie przedłużyło a ja nie mogłam nic na to poradzić. Wybaczysz mi? - spytała. A trzeba dodać ze było to pytanie retoryczne, bo ona nigdy nie przepraszała. Uśmiechnęła się do niego czekając aż odpowie.
Matthew Peter Howard
Oczekujący
Matthew Peter Howard

Ulica - Page 2 Empty xxx

Pią Lis 20, 2015 10:04 pm
Matthew, jako że jest słownym i punktualnym człowiekiem, przybył o umówionej godzinie, w umówionym miejscu. Można nawet powiedzieć, że właściwie był przed czasem, bo nie zwykł pozwolić jakiejkolwiek kobiecie czekać na siebie. Zwykle to on musiał czekać na przedstawicielki płci pięknej. Miał jednak taką cichą nadzieję, że pierwszy raz w życiu przydarzy mu się przypadek, iż nie będzie musiał czekać na białogłowę dłużej niż pięć, no może dziesięć, minut. Jakże on musiał się w dzisiejszym dniu pomylić…
Przypomniał sobie jak Monique mówiła mu by poczekał na nią maksymalnie pół godziny, ale nawet i po upływie tego czasu okazało się, że umówione spotkanie chyba nie dojdzie do skutku. Około 18:40 zaczął się bardzo denerwować, a nawet i wkur… wkurzać. Skierował swoje kroki jak najdalej stąd, ale bardzo powoli. Ale po pięciu minutach zauważył, że jednak kontury jakiejś postaci wyłaniają się znad horyzontu. To ona… Bogini seksu…jest napalona… Mokra na… A poniosły go gorące myśli fantazji, tzn. Matta.
Spojrzał na nią i na jej minę, która przybrała ton przepraszający.
- Ta.. Mam inne wyjście? – zapytał wzruszając ramionami. Nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji, ale z kolei w końcu się łaskawie panienka pojawiła, prawda?
- To gdzie idziemy? – zapytał.

[z/t x2]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Wto Lip 25, 2017 9:09 pm
W lipcu ulica Pokątna zaczęła tętnić życiem, gdy wszystkie lokale wspólnie ogłosiły coroczną wyprzedaż swoich produktów. Sklepy kierowały swoją ofertę nie tylko do dorosłych, ale również młodzieży, która zawitała do domów na czas wakacji.
Na wąskiej ulicy czarodzieje się przepychali, a torby pełne zakupów rozrywały. Monety brzęczały w sakiewkach, gdy były przeznaczane na niesamowicie tanie produkty. Nikt nie żałował swoich zakupów, nawet jeśli robił je pod wpływem emocji i nie do końca przemyślał po co mu druga balowa szata.

Witryny zachęcały, aby to własnie do danego lokalu zajrzeć na kilka ciekawych produktów, więc ludzie przeciskali się między sobą, aby dostać się do sklepu. Szybko się okazywało, że w kawiarni, albo nie ma miejsc, albo kolejka do sklepu ciągnie się już poza samym sklepem. Dochodziło do bójek miedzy nerwowymi czarodziejami i sprzeczek między czarownicami. Co mądrzejsi przychodzili dopiero pod wieczór, gdyż z racji promocji sklepy były czynne dłużej niż zwykle. Właśnie przed zachodem słońca można było na spokojnie zrobić swoje zakupy, lecz kto wie, czy półki nie świeciłyby już pustkami.

Czas rozpocząć promocje na Pokątnej! Zaglądajcie do lokali i sprawdzajcie ceny interesujących was produktów. Możne znajdziecie coś dla siebie w okazyjnej cenie. Każdy rachunek jest wystawiany w momencie opuszczenia przez was lokalu. Będzie kontrolowane czy odliczyliście ze swojej sakiewki właściwą kwotę. Zachęcam do zapoznania się z przelicznikiem czarodziejskiej waluty tutaj.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Wto Sie 08, 2017 7:07 am
Chwilę po dziewiętnastej McKinnon znów znalazła się w centrum Londynu. Szybkim tempem przemierzała mugolskie uliczki, nie chciała spóźnić się na umówione z Charlottą spotkanie. Po około dwudziestu minutach, nieco zziajana, z zaróżowionymi policzkami i rozwijanymi włosami dotarła na ulicę Pokątną w duchu obiecującą sobie, że jeśli tylko uda jej się przeżyć spotkanie z bratem, to stanowczo zacznie biegać. Dobra kondycja chyba była podstawą w dzisiejszych czasach. Zawsze to przecież milej uciekać przed oprawcą, kiedy płuca wciąż pozostają na swoim miejscu i nie ma się ochoty wypluć ich na bruk.
Z takimi oto właśnie myślami, które pozwalały jej rozładować napięcie spowodowane ostatnimi godzinami życia, McKinnon stała pośród tłumu, elegancko ubranych czarodziejów i czarownic (koniec roku zobowiązywał do nieco bardziej odświętnego wyglądu), co rusz, nerwowo wygładzając pomiętą spódnicę i z zażenowaniem wpatrując się w swoje ubłocone po porannej wycieczce do lasu, trampki.
No cóż - pomyślała, chcąc dodać sobie otuchy - w takim stroju przynajmniej rzucam się w oczy i Charlie na pewno nie będzie miała kłopotów z zauważeniem mnie.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Wto Sie 08, 2017 10:40 pm
Po spotkaniu z Nickiem Charlotte nie czuła się najlepiej. Wręcz przeciwnie, czuła się paskudnie, jakby dementor był już nieopodal złożenia na jej wargach swojego pocałunku. Nieprzyjemne zimno targało jej ciałem mimo, że dzień był wyjątkowo ładny i wyjątkowo ciepły. Ale to niestety nie dawało nic, brunetka telepała się niczym osika na wietrze, pragnąc się rozgrzać w jakikolwiek sposób, nie koniecznie taki, który zaakceptowałaby jej rodzicielka.
Teraz niestety nie miała na to czasu, bowiem godzina spotkania z Marlene zbliżała się nieubłaganie. Macmillan przebierała więc szybko nogami, rozglądając się wciąż dookoła, wciąż zaciskając palce na swojej różdżce, wciąż czując się tak, jakby ktoś ją obserwował. I chociaż  było to nowe uczucie to już go nienawidziła, w głowie tworząc plany jak się go pozbyć. Niestety, nic logicznego nie przychodziło jej na myśl.
Chociaż trochę odpędziła te myśli na bok gdy dostrzegła kuzynkę i przepchała się do niej aby stanąć obok, bardziej w niemrawej wersji niż zamierzała. Noga wciąż ją bolała, więc wciąż kulała, do tego wyglądała prawdopodobnie jakby zobaczyła chwilę przedtem śmierć, ale robienie dobrej miny do złej gry weszło jej tak w krew, że choćby płakała to wmówiłaby wszystkim, że po prostu deszcz pada na jej twarz.
- Czekamy jeszcze na kogoś?
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Wto Sie 08, 2017 11:06 pm
Słysząc znajomy  głos w końcu oderwała swoje spojrzenie  od zabrudzonych butów i bardzo powoli przeniosła je na kuzynkę. - Tak na oko to trochę się spóźniłaś - zauważyła bystro, lustrując ją uważnym wzrokiem z góry na dół. - Na oko, trochę też drżysz - dodała celnie. - Właściwie to wyglądasz fatalnie - zakończyła, z satysfakcją wbijając jej ostatnią szpilkę. Nie żeby cieszyła się złym stanem kuzynki, przeciwnie, widok trzęsącej się Charlie wzbudził w niej dozę niepokoju, ale trafna diagnoza, którą właśnie wygłosiła, powodowała, że Lotta nie mogła już niczego przed nią ukryć, nawet gdyby bardzo tego chciała.
- Nie czekamy na nikogo - pokręciła głową i dumnie wyprostowała plecy. Zakłopotanie wynikające z niechlujnego stroju zniknęło gdy tylko na horyzoncie pojawił się ktoś kim mogła się zaopiekować. - Ale zanim pójdziemy na dziki shopping do  Olivandera chciałabym wiedzieć co Ci się stało? - Ton którym wypowiedziała te słowa zdecydowanie nie wskazywał na to, że było to zwykłe pytanie. Bliżej mu było do twardego rozkazu.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Wto Sie 08, 2017 11:13 pm
Prychnęła z lekką irytacją (co nie było u niej normalne) na słowa kuzynki, wyłącznie odwracając wzrok aby na nią nie patrzeć. Jeszcze tego brakowało żeby zaczęła z niej teraz czytać jak z otwartej księgi i analizować ją jak do tej pory.
- Zawsze wiedziałam, że można na ciebie liczyć w trudnych chwilach. - wywracając oczami i kuśtykając minimalnie ruszyła w stroną Ollivandera, licząc, że blondynka za nią ruszy. W sumie nie miała innego wyjścia jeśli chciała nową różdżkę. Sama sobie jej nie kupi, tego Charlotte była pewna.
- Pomyślmy, Giotto wyjechał już dzisiaj, po krótkim pożegnaniu na peronie. No i pamiętasz mojego kuzyna, Nicka? - och, była pewna, że Marlene go pamięta. Wielokrotnie o nim słyszała z ust Macmillan, nie było szans aby przeoczyła wzmianki o nim, które swojego czasu brunetka rzucała. Obejrzała się powoli przez ramię i kiwnęła na przyjaciółkę głową, nie chcąc tracić czasu. Nie chcąc przebywać w Londynie dłużej niż to było konieczne.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Nie Sie 13, 2017 10:13 pm
Również prychnęła jednak w jej ustach było to całkiem naturalnym, często spotykanym, dźwiękiem. Nie ruszając się z miejsca wykonała głęboki ukłon i z ironicznym uśmiechem, który leniwe wypełzł na jej usta powiedziała - zawsze do usług. - I to wcale nie było tak, że czytała z kuzynki jak z otwartej księgi. To znaczy, owszem, miała taki szczególny dar, który pozwalał dostrzegać jej różne, niezauważalne dla innych anomalie zachodzące w wyglądzie i zachowaniu bliskich dla niej ludzi (zwykle po prostu sobie schlebiała i nazywała to bystrością umysłu), ale z drugiej strony, przeciętna inteligencja naprawdę wystarczała żeby dojść do wniosku, że niekontrolowane drgawki ciała w lipcu nie są czymś powszednim. Nieważne. Po prostu dostrzegła, że coś było nie tak. Bardziej nie tak niż rano, a przecież rano Charlie też miała przed sobą perspektywę wyjazdu Giotto. Może nieco bardziej odległą, ale jednak, cały czas była świadoma tego, że chłopak odejdzie.
Nie poszła za nią bo...Bo nie. No owszem. Potrzebowała różdżki i była uzależniona od pieniędzy Macmillan, ale tak szczerze, nie przypuszczała, że kuzynka mogłaby zostawić ją na lodzie, a gnanie do sklepu dla samej Leny zeszło teraz na drugi plan. Czuła, że najpierw powinna porozmawiać z Charlie. No i nawet gdyby chciała się ruszyć, kolejne słowa kuzynki skutecznie przyszpiliły ją do chodnika. Zmarszczyła czoło. - Co powiedziałaś? - No owszem. Pamiętała Nicka. Wyrodny kuzyn Charlie był zaskakujący podobny do jej własnego brata. Oboje byli niezasługującymi na krztynę uwagi śmieciami. - Pamiętam - powiedziała w końcu, bardzo poważnym jak na nią tonem, a widząc, że Charlotte znów ją pogania, dogoniła ją dwoma krokami. - Co z nim? - Zapytała, uważnie obserwując kuzynkę.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Nie Sie 13, 2017 10:43 pm
Jasne, była świadoma, że odejdzie. Nie spodziewała się tylko, że odejdzie tego samego dnia kiedy opuścili Hogwart, że zawinie się po lekkim przytuleniu jej, bez jakiegokolwiek więcej słowa, że ot, rozpłynie się w powietrzu. To było dla niej niemałym ciosem, chociaż tego po pierwsze nie pokazywała, po drugie podejrzewała, że Giotto większych ckliwości jej nie zafunduje. No ale żeby było aż tak oficjalnie...
Spodziewała się co prawda, że Marlene trochę szybciej do niej doskoczy gdy usłyszy to imię, jednak mimo wszystko nie była zawiedziona. I gdy już znalazła się obok niej Charlotte rozejrzała się  sprawdzając czy aby na pewno nikt im się nie przygląda jakoś nachalnie, po czym zerknęła na kuzynkę.
- To z nim, że wpadłam na niego w Dziurawym Kotle. Ma pierścień, jest z tego dumny, a do tego twierdzi, że to wszystko co robi, robi z myślą o mnie. Żebym miała lepszy świat, żebym była bezpieczna i szczęśliwa. - po raz kolejny w czasie tego spotkania prychnęła, wciąż nie mogąc tego wszystkiego pojąć. I jej ciało nijak nie radziło sobie z tym ciałem, czego efektem był kolejny dreszcz, który wstrząsnął jej ciałem trochę mocniej niż poprzednie, przez co brunetka zwolniła, na kilka dłuższych sekund przymykając oczy.
Evan Rosier
Oczekujący
Evan Rosier

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Czw Sie 17, 2017 4:55 pm
Przeciągnął ramionami, gdy wyszedł z pustego szpitala. Przed sobą miał zatłoczoną ulicę pełną czarodziejów o bardziej szlacheckim pochodzeniu lub mniej. Jednak to ci w mugolskich ubraniach najbardziej przyciągali jego uwagę. Łypał na nich kątem oka i chociaż swoje myślał nie reagował. Sam opatulił się ciemnym płaszczem pomimo wysokiej letniej temperatury. W ścisku łowców promocji niewiele osób zorientowało się, że mija ich młodzieniec, który kilka dni temu zrobił niezły burdel w Hogwart Express. Prawdopodobnie też niewiele osób o tym wiedziało.
Przepychał się przez czarodziejów, aby na swojej drodze napotkać McKinnon. Nie było to zaplanowane i ostatnie do co mogło wywołać to spotkanie były pozytywne emocje. Rosier zacisnął zęby. Nie odrywał oczu od byłej Krukonki. Chciał być pewny, że ona również go widzi w tłumie ludzi. Był zły, a jednocześnie przewidział nieposłuszeństwo dziewczyny i nie był zaskoczony. Zadbał o to, żeby przejść tuż obok niej z falą ludzi. Celowo szturchnął ją ramieniem. Jeszcze przez chwilę patrzył za nią. Musiała zrozumieć, jak duży błąd popełniła nie dostosowując się do mądrych rad.
Był pewien, że go rozpoznała.
Nałożył na głowę kaptur i zniknął w tłumie.

z/t
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Pią Sie 18, 2017 4:35 pm
Fakt. Niezbyt to ładne było z jego strony, czułości całkowicie pozbawione i niewątpliwie raniące. Gdyby tylko McKinnon dowiedziała się o wybranym przez Nero sposobie pożegnania, bez najmniejszej chwili zawahania, postanowiłaby go wykastrować...Chociaż, prawdopodobnie jeśli dłużej zastanowiłaby się nad tą kwestią doszłaby do wniosku, że niestety, ale zadanie to, zostało już wykonane przez kogoś innego. Bo jak inaczej można było wytłumaczyć jego ucieczkę? To, że zamiast stanąć twarzą w twarz z Charlie i po męsku znieść jej łzy bólu i rozpaczy, wolał po prostu zwiać? Ano właśnie. Nie można było tego wytłumaczyć, nie można było też usprawiedliwić. Wszystkie plany dotyczące kastracji Nero musiały jednak pozostać w sferze ''potencjalnych reakcji McKinnon'' ponieważ Macmilla nie przedstawiła jej sceny ostatniego pożegnania z ukochanym. Niestety dla niej, na szczęście dla niego.
Och. Jeszcze mocniej zmrużyła oczy, mimowolnie zaciskając przy tym usta. Lewa ręka bardzo niespodziewanie powędrowała w kierunku ramienia brunetki, sekundę po tym ta sama ręka gwałtownie zatrzymał dziewczynę i zmusiła ją do odwrócenia się w kierunku Marlene. Cóż. Czyżby właśnie nadeszła ta chwila w której powinna była zacząć martwić się nieco bardziej niż zwykle? Poluzowała zaciśnięte na kuzynkowym ramieniu palce - przepraszam - powiedziała machinalnie, tonem, który wskazywał na to, że obecna to ona jest tu tylko ciałem.
Wszystkie posiadane przez nią pokłady empatii krzyczały ''powiedz coś pokrzepiającego!''. Odchrząknęła. Ukradkiem spojrzała na nierówną, chodnikową kostkę. Znów podniosła wzrok na Charlie. - Ciszej. Nie byłoby dobrze gdyby nieodpowiedni ludzie usłyszeli, że wiesz o nieodpowiednich rzeczach - odezwała się w końcu. No tak i to byłoby tyle z jej empatycznych chęci. - Rozumiem. Wstrząsnęła to tobą. Facet zniknął z twojego życia, kiedy byłaś mała, teraz pojawił się i mówi, że to dla twojego dobra. To słabe. - Naprawdę rozumiała. Rozumiała mimo oschłego tonu. Rozumiała mimo braku ciepłego uśmiechu błąkającego się w kącikach ust. - Groził Ci? - To akurat było istotne. - Bo chyba sama wiesz, że jeśli Ci groził i jeśli naprawdę miał na palcu to co widziałaś, to powinnaś zawiadomić o tym Ministerstwo? - O tak, była pewna, że kuzynka o tym wiedziała. Wiedziała o tym tak dobrze jak sama Marlene. Ona też przecież powinna była kogoś o czymś zawiadomić. - I nie patrz na to, że to twoja rodzina, że kuzyn i że kochałaś. To już nie jest ten sam człowiek. - I w tejże akurat chwili, kiedy skończyła wypowiadać te przepełnione mądrością słowa, w tłumie ludzi zobaczyła Evana Rosiera. I to wcale nie było tak, że miała w oczach jakiś radar, który nastawiony był na wyszukiwanie i rozpoznawanie Rosiera, po prostu, sam się nawinął. Cóż. Z jednej strony mogła odetchnąć. Żył. Nie musiała już zaprzątać sobie głowy zamartwianiem się (czym?) o niego, z drugiej strony...No tak, jego widok nie zwiastował niczego dobrego. Przypomniał jej słowa, które od kilku godzin próbowała wyrzucić z głowy i uświadomił, że chyba powinna zacząć działać pierwsza.
Próbując zejść mu z drogi, dyskretnie odsunęła kuzynkę na bok, niestety, sama nie zdążyła umknąć przed jego ramieniem. Pech chciał, że zahaczył akurat o tę rękę z którą wcześniej rozprawiły się dwurożce. Zabolało, ale dzielnie starała się okazać bólu. - Więc... - Machinalnie powiodła wzrokiem za oddalającą się pośpiesznie sylwetką jednocześnie próbując na nowo zebrać myśli. - Chodzi o to, że... - o co chodziło? Zmarszczyła brwi. - Nie możesz mu wierzyć - rozpoczęła, na nowo kierując swe spojrzenie na Charlie - nie możesz mu ufać. I nie możesz się z nim więcej spotykać. - O tak, była dobra w udzielaniu trudnych do zastosowania rad.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Wto Sie 22, 2017 5:45 pm
Grupka mężczyzn w czarnych szatach, długich płaszczach i zakrytych twarzach szła główną ulicą rozpychając ludzi, aby mieć swobodne przejście. Właśnie przechodzili obok dwójki dziewczyn, gdy któryś z nich zwrócił na nie większą uwagę.
- Ej, byłaś w Dziurawym Kotle. Z tym mugolakiem! - powiedział głośno, a jego zainteresowani towarzysze zbliżyli się do niego. Zakrywali twarze pod kapturami i grubymi szalami. - Gadaj! Kim jest?!
Po głosie można było domyślić się, że zamaskowani mężczyźni są raczej młodymi chłopcami, którym testosteron uderzył do głowy. Jeden z nich wyciągnął różdżkę i szturchnął Charlotte. Marlene pilnowało dwóch innych chłopaków. Bacznie się jej przyglądali, aż któryś zapytał:
- Jak się nazywasz?
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Czw Sie 24, 2017 11:42 pm
Nie wiedziała czego więcej po Giotto mogłaby się podziewać, a jednak serce jej się lekko krajało, że zasługiwała na lekkie uściśnięcie ledwie. Żadnego słowa. Nic. Przepadł, jakby go nigdy nie było, jakby Charlotte wymyśliła go sobie tylko i wyłącznie fakt, że inni ludzie też go znali i też mieli z nim wspomnienia utwierdzał ją, że Giotto Nero nie był wyłącznie wytworem jej bujnej wyobraźni. Teraz to jednak nie był czas na rozmawianie o takich rzeczach, może za kilka dni, kiedy emocje opadną, a one już zrozumieją, że szkoła się skończyła, że zaczęły się wakacje. Ale nie teraz. Teraz miały ważniejsze rzeczy do załatwienia i omówienia, nawet jeżeli ledwie temat kuzyna Charlotte był liźnięty.
Obserwowała z niemałym sceptycyzmem palce zaciśnięte na swoim ramieniu, zastanawiając się w co też Marlene pogrywa, jednak nie powiedziała nic, skinieniem głowy odpowiadając na jej przeprosiny. Czasy były ciężkie, a reakcje na niektóre sytuacje zdarzały się zbyt gwałtowne i chyba należało się z tym prędzej czy później pogodzić.
- Nie groził. Gdyby groził to bym zgłosiła to gdzie trzeba. Mówił, że będzie mnie chronił bez względu na to co wybrałam. I że zrobi co w jego mocy abym była bezpieczna. - jednak czy to pokrzepiało serce? Czy myśl, że Śmierciożerca jest gotów cię chronić mógł jakkolwiek pocieszać? Może innych tak, ale nie Charlotte, która to owinęła się szczelniej peleryną.
Chociaż mogłoby być inaczej, brunetka była zbyt pogrążona swoimi myślami aby zwrócić uwagę na to, co działo się pod jej nosem, na spektakl, w którym głównymi bohaterami była Marlene i Rosier. Zamyślenie pochłonęło ją zbyt mocno i odpuściło dopiero gdy grupka chłystków zwróciła na nie swoją uwagę.
Macmillan podniosła wzrok i zmierzyła ich beznamiętnym spojrzeniem, zastanawiając się co jeszcze może pójść dzisiaj nie tak.
- Nie przypominam sobie żebym przechodziła z którymkolwiek z was na "ty". - mruknęła cicho, dłoń lekko wsuwając w wewnętrzną kieszeń peleryny, aby palce zacisnąć na różdżce znajdującej się w niej. - Nie sądzę więc żebym musiała się spowiadać z moich rozmów. Z kimkolwiek by one nie były prowadzone. - i przepychając się między nimi, podeszła do Marlene, łapiąc ją wolną ręką pod ramię. Wolała ją mieć w tym momencie pod ręką.
- Jakim cudem tak niewychowani ludzie chodzą po tej planecie? Może trochę kultury włączycie? Elizabeth, idziemy. - fuknęła, i mając nadzieję, że cała ta szopka zdała się na coś, pociągnęła mocno kuzynkę, licząc, że uda im się ich zgubić. Nie chciała dzisiaj więcej problemów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Sro Paź 25, 2017 9:46 pm
Jeśli Charlotte naprawdę sądziła, iż nagabujący je mężczyźni ustąpią i ot tak pozwolą jej dostać się do towarzyszki, zdecydowanie była w błędzie. Ha!, prawdopodobnie jeszcze nigdy aż tak bardzo się nie myliła. Jej twardość i upór spowodowały wyłącznie wybuch nieprzyjemnego śmiechu ze strony głównego prowodyra całego tego zajścia. Chwilę później cała banda podśmiewała się w najlepsze, jednak nie stworzyło to dziewczynom okazji do ucieczki, bowiem dokładnie w tej samej chwili, w której Macmillan pociągnęła kuzynkę za rękę, poczuła mocne szarpnięcie za ramię i nacisk męskiego buta na lewej stopie.
Przywódca grupki zamaskowanych mężczyzn ani myślał pozwolić im odejść. Wręcz przeciwnie, mimo że zachowanie Lotty wyjątkowo go bawiło, nie był w na tyle w humorze, aby machnąć ręką na próbę wymknięcia się, jaką podjęła. Nie zamierzał także puścić płazem pyskowania i drwin, na jakie pozwoliła sobie dziewczyna, zwłaszcza że towarzyszyli mu jego znajomi. Wyjątkowo cenił sobie władzę i autorytet, jakie posiadł, i byle pannica nie miała zniszczyć mu reputacji. Z tego też względu nie wahał się przydeptać jej stopę, jednocześnie boleśnie przytrzymując ją za ramię. Sytuacja naprawdę nie wyglądała zbyt dobrze...
Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby los nie czuwał nad młodymi kobietami. Nim bowiem oprych zdążył otworzyć usta, aby polecić coś swoim kompanom, powietrze przeszył głośny świst. Moment później przywódca szajki także świsnął - świsnął, wzniósł się i uderzył o pobliską ścianę, dokładniej rzecz biorąc. Jego sekundowy lot wprowadził zaś towarzystwo w tak dużą konsternację, iż zamaskowani awanturnicy potrzebowali dłuższej chwili, by jakkolwiek nań zareagować. Gdy to już jednak zrobili, nie rzucili się do ataku. Ba!, zwinęli się w popłochu, tworząc przy tym niezłe zamieszanie.
I być może byłoby to całkiem zabawne, gdyby nie fakt, iż ktoś najwyraźniej postanowił wykorzystać powstały chaos, pozbawiając kobiety kilku błyszczących monet. Być może był to sam zbawiciel w ciemnogranatowej pelerynie, który mignął Marlene gdzieś w tłumie. Najprawdopodobniej nigdy nie miały się tego dowiedzieć...

Charlotte Macmillan:
- 2 galeony

Marlene McKinnon:
- 3 galeony

[z/t] dla obu pań, jeśli nie chcą nic dodać
Simon Jordan
Oczekujący
Simon Jordan

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Pon Sty 01, 2018 10:48 pm
Rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami, a Simon miał świadomość, że jest to jego ostatni rok nauki magii i powinien już dawno zdecydować, co chce robić po ukończeniu szkoły. Przez ostatnie sześć lat zwykł robić z siebie błazna, wszędzie wcinał się niepytany i wiecznie z kogoś żartował. Te wakacje i śledzenie sytuacji na świecie magii wiele w nim zmieniło, nieco wydoroślał. Nadal, co prawda, był gadatliwy, ale nie wyśmiewał się już z ludzi, rozumiał, że nie każdemu jego żarty przypadają do gustu, a niektórych zwyczajnie obrażają. Na Pokątnej pojawił się po to, by uzupełnić zapasy, a także kupić nowe książki, które zostały wymienione w liście. Wiedział, że w tym roku musi się bardziej przykładać do nauki jeśli chce zdać Owutemy, które nieuchronnie go w tym roku czekają.
Zmierzał akurat do księgarni Esy i Floresy, wcześniej uzupełniając zapasy na eliksiry, a także zaopatrzył się ciastka dla swojej sowy, której nie cierpiał, podobnie jak wszystkich innych zwierząt, ale za to miał z niej jakieś korzyści. Księgarnię zostawił na koniec z uwagi na to, że nowe egzemplarze trochę będą warzyć. Wyszedł zza zakrętu i został przez kogoś wciągnięty w boczną uliczkę, odchodzącą od głównej. Nie znał napastników, ale kojarzył ich ze szkoły, nie był pewien czy już Hogwart ukończyli czy też  wrócą do niego we wrześniu, podobnie jak on. Było ich trzech, Simon był sam. Nie był orłem w obronie, ale i tak nie miałby szczególnych szans. Oni byli w przewadze i na pewno rąbnęliby go zaklęciem, nim zdążyłby wybebłać różdżkę z dna kieszeni spodni. Nie okazywał strachu, aczkolwiek czuł zagrożenie. Wiedział, że nie zaczepili go tylko po to, by sobie pogawędzić.
- Cześć, Jordan. Zakupy do szkoły? - zaczął jeden z nich z drwiącym uśmieszkiem. Cały czas wpatrywał się w swoją różdżkę, którą pieszczotliwie obracał w palcach. - A wiesz, że takim jak ty, nie wolno się nazywać czarodziejami? - dodał, znowu wrednie się uśmiechając.
- Takim jak ja? - zapytał wtedy Simon, chociaż zupełnie niepotrzebnie, bowiem zdawał sobie sprawę, co za chwilę usłyszy.
- Gdyby debilizm był dyscypliną sportową, na pewno zyskałbyś złoto - odezwał się kolejny z nich, a ten z kolei gapił się na Simona bezczelnie, a jego oczach było coś, co sprawiło, że włos zjeżył się na karku Jordana. - Szlamom, Jordam. Takim jak ty. S-Z-L-A-M-A. Szlama. SZLA-MA - wyrecytował jak do wyjątkowo głupiej osoby.
Ręka Simona automatycznie powędrowała do kieszeni. Wyszarpnął z niej różdżkę i skierował na napastników. Jego twarz wyrażała wściekłość. Nie pozwoli na takie traktowanie. Był czarodziejem i nie czuł się wcale gorszy od tych czystej krwi. Oni jednak tylko się roześmiali.
- Mamy bohatera. Tiara Przydziału chyba umieściła cię w niewłaściwym domu, co? - zakpili. - Expelliarmus! - Puchon nie zdołał utrzymać różdżki, która wystrzeliła z jego dłoni i znalazła się teraz w rękach wroga. Był absolutnie bezbronny.
- Za to wy jesteście podłymi tchórzami. Atakujecie we trzech na jednego i na dodatek pozbywacie go różdżki? Doprawdy, bardzo to odważne z waszej strony - wiedział, że kpiny w takich sytuacji nie są zbyt rozsądne, ale nie pozostało mu nic innego. Może jakoś uda mu się tę różdżkę odzyskać?
Sponsored content

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach