Go down
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

[dorosła] Cornelia Selwyn  Empty [dorosła] Cornelia Selwyn

Pon Lis 25, 2013 1:53 pm
Imię i nazwisko: Cornelia Anna Anastazja Selwyn.
Córka starego jak sama Anglia rodu. Pierwsze imię zgodnie ze zwyczajem odziedziczyła po ojcu, drugie to imię matki, a trzecie... cóż podobno wymyśliła je jej babka. Przyjaciele nazywają ją zawsze Nelią.
Data urodzenia: 14.10.1947r.
Dzielona na pół z bratem bliźniakiem. Obecnie oboje mają skończone trzydzieści lat.
Czystość krwi: Czysta.

Według dokumentów sporządzonych na początku 1930 roku przez anonimowego czarodzieja (powszechnie uważa się, że był nim Cantankerus Nott), jest 28 rodów czystej krwi, a jej rodzina jest jednym z nich. Przez częste śluby między kuzynami, ich krew zrobiła się gęsta i słaba. Od dwóch pokoleń praktykuje się wprowadzanie do rodziny przedstawicieli innych rodów.


    Była szkoła: Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, dom Gryffindor.
    Praca: Pielęgniarka w SMiC w Hogwarcie
    Różdżka: Topola, 9 cali, giętka. Rdzeń z kroplą krwi jednorożca.


Widok z Ain Eingrap:
Widziała już kiedyś to lustro. Jeszcze za czasów, gdy to ona uczyła się w tej szkole było o nim głośno. Zawsze tak jest - im bardziej chce się coś utrzymać w tajemnicy, tym więcej osób o tym wie. Plotki i tajemnice. Och, szkolna brać kochała takie historie.
Mając te naście lat i bardzo niewiele w głowie, spojrzała wprost w lustro i nie zobaczyła tam nic niezwykłego. Wtedy nie wymagała jeszcze od życia zbyt wiele. Codzienność dostarczała jej tego czego potrzebowała: przyjaźni, zauroczeń i tych krótkich chwil, w których czuła się absolutnie wyjątkowa i potrzebna.
Gdy po latach znów trafiła w mury Hogwartu, pewnej nocy postanowiła odnaleźć zaczarowane zwierciadło pragnień. Wędrówka przez zamek nie miała w sobie nic z tej przygody, którą była niegdyś. Nie musiała kryć się po kątach i nasłuchiwać kroków nauczycieli. Sama była teraz zagrożeniem dla spragnionych nocnych wycieczek dzieciaków. Kilka duchów pozdrowiło ją cicho, gdy minęła je na korytarzu, a opuszczająca wieczorny dyżur koleżanka uśmiechnęła się przechodząc obok. Nelia mogła spokojnie przejść całą szkołę i nieniepokojona zajrzeć do pokoju z lustrem. Nikt nie interesował się celem jej wędrówki.
Zwierciadło było równie niezwykłe co przed laty. Magiczne, tajemnicze... i niezawodne. Mokre od łez palce przesunęły się po lodowatej tafli. Kiedy zaczynamy pragnąć szczęścia innych, zamiast swojego? Kiedy szczęście innych staje się naszym własnym? Nelia ponad wszystko pragnęła teraz szczęścia dla swojego dziacka. Wielkiego domu, w którym króluje dziecięcy śmiech. Obojga rodziców, którzy są obok, i którzy się troszczą. Ale tego nie mogła jej dać. Myśl o tym, jak złą jest matką znów boleśnie odebrała jej oddech.

Przykładowy Post:
Niechęć, oburzenie i pogarda. Widział to wszystko w ich oczach. Nikt jej tu nie chciał, bo schańbiła rodzinę swoim nieposłuszeństwem. Cornelia - ukochana córeczka rodziców, która sprzeciwiła się, gdy zabroniono jej kontynuowania nauki. A przecież z takim uporem od dziecka wbijano jej do głowy, że prawdziwa kobieta prowadzi dom i rodzi dzieci. Nie przystoi jej biegać za czarnoksiężnikami! Ale ona chciała czegoś więcej. Wiedzy, wyzwań, przygód. Nie była stworzona do nudnych przyjęć i bankietów, które tak kochała jej matka.
Ależ z niej później kpili, gdy wyrzucono ją z Uniwersytetu Aurorów! Dlatego uciekła z domu i udawała, że nie docierają do niej żadne wieści. Mogła znieść wiele, ale nie pogardę tych, których kiedyś kochała ponad życie. To bolało ją za bardzo. Znalazła więc nową rodzinę, która ją do siebie przyjęła. Szkoda tylko, że ich też potem straciła.
Zjawiła się dopiero dziś. Na ślubie swojej siostry, o którym nie wiedziałaby, gdyby nie ich brat. Nie dostała zaproszenia, ale znała drogę. Do domu, do wielkiego ogrodu, do miejsca, gdzie zwyczajowo rozkładano wielki jedwabny namiot. U nich tradycje były święte. A ona łamała je wszystkie swoją osobą. Swoją zbyt krótką sukienką w kolorze fuksji (pożyczoną od znajomej). Brakiem pierścionka na serdecznym palcu. Wyższym wykształceniem. Swoją dumnie uniesioną glową. Bo córka marnotrawna powinna być przecież pokorna. Ona jednak nie zamierzała kulić się pod pogarliwym wzrokiem tłumu. Tylko na tyle dumy mogła sobie jeszcze pozwolić.
Stąpając z wdziękiem prawdziwej damy przedarła się przez grono wpatrzonych w nią ludzi i dotarła do pierwszego rzędu krzeseł. Siedział tam jej brat i jego żona, Marsol.
- Corneliuszu...
- Nelia! - brat, jej lustrzane odbicie w każdym aspekcie prócz oczu, zerwał się na nogi. Jego żona, uśmiechała się uprzejmie, ale nie okazywała większego zaangażowania. Panna Selwyn nie dziwiła jej się ani trochę. Na jej miejscu też wolałaby nie podpadać teściowej. Zwłaszcza, że matka Cornelii była... jaka była. Lepiej mieć przyjaciółkę w Annie Selwyn niż w jej córce.
Z ulgą wtuliła się w ramiona brata. Tęskniła za nim. Tak jak za ojcem i za Ritą. Ale za nim najbardziej. Kiedyś byli nierozłączni i potrzebowała wiele czasu, by nauczyć się żyć bez niego za plecami.
Oboje odziedziczyli urodę ojca. Mieli ciemne, gęste włosy, łagodne rysy twarzy i jasną cerę. Różnili się jedynie kolorem oczu. Jego były brązowe, jak u ojca. Ona miała oczy po matce, ciemnoniebieskie, niemal fioletowe. Coraz częściej niechętnie przyznawała, że po rodzicielce odziedziczyła znacznie więcej niżby chciała.
- Matka wie, że tu jestem? - zapytała cicho, cofając się o krok, ale nie zdejmując dłoni z ramion brata.
- Nie wiedziała. Wtajemniczyłem tylko ojca, miałaś być naszą niespodzianką dla Rity. Ale jestem pewny, że mamusia już wie. - zdrobnienie, którego użył zabrzmiało wyjątkowo ironicznie. Nikt prócz Corneliusza, nie nazwałby jej "mamusią" po przetrwaniu jednego z jej napadów szału.  
- Ma swoje ptaszki wśród gości. Pewnie wszystkie dworki będą chciały się przypodobać i zanieść plotkę o powrocie buntowniczej Cornelii. - mężczyzna zaśmiał się cicho, a ona westchnęła w odpowiedzi.
- Lepiej żebym sama do niej poszła. Może nie urządzi awantury wam dwóm. - cmoknęła brata w policzek i odwróciła się na pięcie, by znów zniknąć w tłumie gości.
Była córką marnotrawną nie tylko dlatego, że poszła na studia. To by jej wybaczono. Takie tam fanaberię młodych! Nie, Cornelia zrobiła coś o wiele gorszego. Odrzuciła zaproponowanego jej przez rodzinę narzeczonego, a potem uciekła i spłodziła bękarta z mugolem. A przynajmniej tej wersji sama się trzymała. Prawda była o wiele bardziej wstydliwa i Nelia nigdy nikomu nie przyznała się kto jest ojcem jej dziecka. Wychowała dziewczynkę sama, rozdarta miedzy nieskończoną miłością, a palącymi wyrzutami sumienia, których Cathy była uosobieniem. Żyła samotnie, z piętnem wygnanej córki i w skrajnym ubóstwie. Nienawidziła siebie, gdy patrzyła w lustro. Płakała po nocach, siedząc obok łóżka małej Cathleen. Czemu więc miałaby teraz bać się gniewu starej kobiety, gdy już dawno temu poznała wszystkie odcienie cierpienia? Czemu miałaby wciąż dumnie unosić głowę, skoro sama upokorzyła się w każdy możliwy sposób? Nadarzyła się jej świetna okazja. Mogła ugiąć kark, wyznać choć część prawdy i modlić się, by matka uszczęśliwiona ślubem Rity, zgodziła się znów przygarnąć ją pod swoje skrzydła.
- Jakże nisko upadłam. - zaśmiała się gorzko pod nosem, stając przed drzwiami saloniku matki i pukając cicho.
Niegdyś była dumna, ale macierzyństwo zmieniło jej priorytety i teraz najważniejsze było dobro jej maleństwa. Cała reszta to tylko pył na wietrze. Klamka zaskrzypiała cicho, gdy ją nacisnęła.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

[dorosła] Cornelia Selwyn  Empty Re: [dorosła] Cornelia Selwyn

Pon Lis 25, 2013 6:43 pm
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach