Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Gabinet Prof. Liadona Empty Gabinet Prof. Liadona

Sro Paź 09, 2013 10:23 am
Dość duży gabinet. O każdą ze ścian opierał się regał po brzegi wypełniony książkami. Niektóre były nowe, niektóre zaś stare i noszące wyraźnie ślady upływu czasu. Na kilku półkach powrzucano zwoje pergaminów, a na innych kamienne płyty z dziwnymi symbolami. Bardziej przypominało to muzeum lub bibliotekę niż gabinet z prawdziwego zdarzenia. Po prawej stronie pokoju znajdowało się palenisko, które zawsze jarzyło się ogniem. Zaś po przeciwnej stronie sporych rozmiarów okno z widokiem na Zakazany Las. Pod nim spoczywało szerokie biurko z kilkoma szufladami. Kałamarz, pióro i stos pergaminów były równo złożone po jednej ze stron. Po przeciwnej, tuż obok biurka, stała spora żerdź, na której często odpoczywał feniks. Oprócz tego uwagę mógł przyciągnąć jeszcze dość spory kufer zamknięty na kłódkę z mnóstwem dziurek na klucze.
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Gabinet Prof. Liadona

Czw Lut 20, 2014 3:20 pm
Liadon otworzył drzwi gestem zapraszając krukona do środka. Przez niemal całą drogę mruczał coś pod nosem co dla przechodniów mogło być jedynie złowrogim gburaniem. Czulsze uszy wampira mogły wyłapać kilka słów na temat gnijących trupów, przemądrzałych uczniaków i czasów nauczyciela. Gdy tylko przekroczyli próg powitał ich łagodny śpiew. Był to feniks siedzący na swojej żerdzi i łypiący na nich swymi małymi czarnymi oczkami. Wilkołak jednym ruchem zrzucił z siebie płaszcz rzucając go przy drzwiach. Ten jednak nie opadł na ziemię, a zawisł niby na niewidzialnym wieszaku.
-Czy Ty w ogóle masz rozum, czy mózg już totalnie Ci przegnił...- Warknął zostawiając go przy już zamkniętych drzwiach. Sam zbliżył się do biurka, gdzie jedną ręką pogłaskał po główce ptaka, drugą zaś przeszukiwał szuflady biurka.
-O takich tematach nawet się nie wspomina przy świadkach... Chyba, że masz ochotę zostać trofeum jakiegoś  maniaka. W takim wypadku wynocha z zamku...
Mruczał wciąż wreszcie wyciągając z jednej z szafek kielich. Był srebrny wysadzany krwistymi diamentami. Można było odnieść wrażenie, iż jest niezwykle stary. Miał też wokół siebie przedziwną, mroczną aurę.
-Jak długo?- Zapytał kładąc naczynie na stół i nalewając do niego nieco wody z dzbanka. Miał oczywiście na myśli jak długo Sahir jest wampirem. Z doświadczenia wiedział, że młode wampiry stanowią mniejsze zagrożenie. Są jednak bardziej chaotyczne, sprawiają więcej problemów. Podszedł do ucznia z kielichem w ręku i jednym ruchem wyrwał mu wszystkie rzeczy z rąk niemal wciskając kielich.
-Pij... -Mruknął tylko. Wszak ten puchar nie był zwykły. W czasie jednej ze swych przygód Liadon wyrwał go z zimnych szponów wampirów bytujących w katakumbach. Pojawia się on nawet w bzdurnych wierzeniach mugoli. Każdy kto z niego pije, pije krew. Nie czekając, aż skończy sięgnął po różdżkę i jednym jej ruchem wyczarował fotel, dając jasno do zrozumienia by krukon usiadł. Jego rzeczy zaś rzucił w kierunku swego płaszczu gdzie również zawisły w powietrzu na nieistniejącym stole. Sam Liadon odwrócił się i usiadł za biurkiem. Teraz wyraźnie było widać, że czarny materiał koszuli ciasno przylega do jego ciała okrywając go szczelnie. Dodatkowo lewa dłoń wciąż była w rękawiczce. Zupełnie jakby bał się odsłonić nawet skrawek skóry. W czasie jak coś grzebał przy biurku feniks bystrze się wpatrywał w gościa. Jakby pilnując by niczego nie ukradł.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Czw Lut 20, 2014 6:36 pm
Sahir przymknął oczy, odetchnąwszy pełną piersią, kiedy drzwi zostały za nim zamknięte, wsłuchując uważnie w melodyjne, dźwięczne nuty wyśpiewywane przez ptaka - łagodny głos, łagodne pióra okrywające jego ciało, majestat i nieskończoność - te elementy oplatały go, czyniąc istotą ponad mistyczną, a najsmutniejsze było to, że on również musiał patrzeć na śmierć tych, do których się przywiązał... Płonął, a potem pojawiał znowu, jako istota nowa i niby nietknięta złem tego świata, jednak co było w umyśle w nim pozostawało... Czy można było wierzyć, że tak łatwo było mu zapomnieć..? Wsunąłeś się lekko do przodu, rozchylając powieki, lekko zwieszając spojrzenie na ruchach profesora - wyglądał na dość mocno poirytowanego, ale o tym już świadczyły jego ordynarne słowa, kiedy szedł razem z Tobą korytarzem... Ordynarne to zdecydowanie zbyt mocno powiedziane... Zwyczajnie przypisywane go tematyki marudzenia, o, tak to na razie pozostawmy, brzmi lepiej i bardziej... dyplomatycznie...
Nie skomentowałeś tego, co powiedział... Cóż, powiedziane coś zostało - no zostało, przeszłość... W dodatku nadal nie uważałeś, by stwierdzanie faktów w takiej postaci mogłoby być takim tragicznie złym... Jednak odpowiadanie z własną racją, przynajmniej w tym temacie, nie było dobrym pomysłem - jak wszyscy, tak i ten mężczyzna upewniał cię w tym, że powinieneś milczeć i jedynie przytakiwać, ewentualnie kręcić głową, a najlepiej nie robić niczego, tylko słuchać - słup soli, do którego można się było dobijać latami, czy może zbłądzona dusza poza zasięgiem marnych dłoni śmiertelników..?
- Trzy lata... - To już trzy? Czas jednak bardzo szybko leci, kiedy nie ceni się jego wartości - ucieka jak przez palce... To dziwne, bo miałeś wrażenie, że minęły wieki... Albo jakby to było wczoraj..? Sam nie byłeś pewien, ulotność doznań przenikała się wzajemnie i nie pozwalała ci na trzeźwą ocenę... - Nie dotknę srebra. - Srebro cię parzyło. I to żeby tylko lekko... Odsunąłeś się, wręcz odskoczyłeś, kiedy kielich znalazł się za blisko ciebie, automatycznie sprężając mięśnie i jak spłoszony, ranny wilk uciekając pod ścianę, by tam z podkulonym ogonem jeżyć swą sierść, wpatrując się szeroko rozwartymi ślepiami w profesora.
Gdyby życie było... prostsze...
Nailah na razie siadać nie zamierzał, wolał już stać, pod tą ścianą, albo choćby się pod nią kulić - na środku pokoju, na fotelu..? Za blisko profesora... Uciekać - znowu? To, co wiecznie robisz i to, co wiecznie odnosi swój skutek. Bliskość tego metalu szlachetnego nie zachęcała, cały twój instynkt wariował, pobudzając wszystkie zmysły. A to niedobrze.
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Czw Lut 20, 2014 11:32 pm
Liadon stanął jak wryty z wyciągniętym przed siebie kielichem. Teraz to chłopaczek naprawdę przesadzał. Słyszał, że wampiry mają coś do srebra ale to wilkołaki winny się go tak bać.
-Jesteś wampirem trzy lata... i boisz się dotknąć srebrnego pucharku? - Zapytał z niedowierzaniem.- Uważasz, że te kilka sekund pieczenia i rana która zagoi się w mgnieniu oka nie są warte życia twojej następnej ofiary?
Zapytał podchodząc o krok bliżej do pijawki. Mógł się żywić krwią zwierząt, jednak to rzadko kiedy wystarczało na dłuższą metę. Wystarczyło na chwilę się rozluźnić, stracić panowanie... Widział już takie rzeczy. Sam Liadon już dawno temu wyzbył się strachu przed srebrem. Było to bolesne wspomnienie, które pozostawiło wieczny ślad. Nie mniej uodporniło go na ten metal.
-Myślisz, że to kim jesteś sprowadzi Cię na łagodną ścieżkę leśnych wróżek? Weź się w garść i nie marnuj swojego ani mojego czasu.
Raz w miesiącu od kilkunastu lat przechodził przez jedną z najboleśniejszych tortur jaką sobie można wyobrazić. Wszystkie kości w jego ciele pękały, przesuwały się i rozrywały go od środka. Skóra naciągała się, czasem nawet pękała pod masą rosnących mięśni, nie wspominając już o wewnętrznym bólu. W porównaniu do tego piekące srebro mogło być traktowane jak łaskotki.
Jeśli Sahir nie wziął kielicha, mężczyzna położy go na ziemi i ruszy do biurka.
-Trzy lata... Czyli jesteś młodzikiem. Mogę Ci pogratulować z moich obserwacji najwięcej z was ginie w czasie pierwszego roku. -Zaczął grzebać w szufladach szukając czegoś.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Pią Lut 21, 2014 6:53 pm
Nie zamierzał go brać. Nie odpowiedział i brać go nie zamierzał, jedynie w naczynie wpatrując - dlaczego..? Możliwości odpowiedzi było bardzo wiele... Nie chodziło o samo srebro...
Mówienie czegokolwiek byłoby niemądre, to jest człowiek z rodzaju tych, których przyporządkowywałeś do "ograniczonych umysłowo", co zakładali sobie klapki na oczy i poza swoimi własnymi obrazkami wymalowanymi własnymi rękami nie widzieli niczego, bo dostrzegać tego nie chcieli, mieli zbyt mało chłonny umysł, aby dostrzegać pewne oczywistości i drobne rzeczy różniące ten świat od wielu innych kreowanych przez tych, co sny tworzyli dla tych, co je śnili...
Czasami zastanawiałeś się jak wielki człowiekiem musi być Dumbeldor, żeby te wszystkie osoby próbować zmienić i ukształtować tak, aby pozbyły się swych niemądrych uprzedzeń... Jak wielkie serce musi mieć, by przyjmować pod swój dach wszystkich, bez względu na rasę... na wiek... na bagaż doświadczeń, jaki ze sobą nosili. To dlań nie było ważne. On w każdym próbował się doszukiwać okruchu dobra, który mógłby się zamienić we wspaniały kwiat z maleńkiego ziarenka... Jeno ta ciemności... Jej za dużo było, aby on sam jeden sobie z nią poradził...
- Niestety ja nie mam czego panu pogratulować. - To nie przytyk, ale jak inaczej mógłby to zdanie odebrać ktoś tak negatywnie nastawiony? Zdawałeś sobie nawet z tego sprawę, bo wiedziałeś, że jakkolwiek by tego nie rozszyfrował było w tym ziarno prawdy... A ubrałeś to celowo w takie słowa, bo wiedziałeś, że oczywiście on nie zrozumie, że ten najprostszy, ulotny przekaz pozostanie dla niego ukrytym... I coraz bardziej temu mężczyźnie współczułeś. - Czego sobie pan ode mnie życzy?
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Sob Lut 22, 2014 12:35 am
Naprawdę był irytujący. Z tymi swoimi odpyskowaniami. Mężczyzna tarł skronie zastanawiając się jak rozwiązać ten uciążliwy problem. Za jego czasów w Hogwarcie zlewano uczniów z „problemami”. W czasie pełni trzeba było samemu o siebie zadbać. Jakby się kogoś przypadkiem zraniło, wypad gwarantowany. Nie wspominając już o wiecznie kręcących się po Hogsmead łowcach.
-Możesz pogratulować tego, że wciąż nie nabiłem Cię na drewniany pal... Okaz samokontroli...- Wymamrotał nie odwracając się mieszając ręką w szafce. I jak tu okazywać dobro pijawką? Chce się im pomóc a tu taka odpłata. Sahir mógł myśleć swoje, ale Liadon musiał wejść na wyżyny swej wyrozumiałości i dobroci.
-Życzę sobie wiedzieć, gdzie i czym się żywisz. Co masz do tego by pić z kielicha. Najlepiej o tym co się stało.- Zrobił przerwę wyciągając kawałek pergaminu i szkicując coś na nim. Czerwony ptak zaglądał mu przez ramię i gruchał melodyjnie, szturchając go dziobem. Zupełnie jakby poprawiał jakieś błędy.
-No i najważniejsze, kto i gdzie Cię ugryzł...
W końcu nie chcieli wypływu pijawek.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Sob Lut 22, 2014 1:41 am
Za cóż uścisnąć takiemu dłoń i poklepać po ramieniu, miło na niego spoglądając, za cóż gratulacje..? Za ból, który musiał znosić co miesiąc? Ach, to był tylko jeden dzień w miesiącu, a on nie wydawał się tego znosić szczególnie dobrze - jego oczy go zdradzały, ta piękna zieleń, błędna i przyciągająca, skryta za mgłą łąka, na którą sam jej właściciel bał się wkraczać - taki był właśnie Liadon. Nieszczęśliwie dotknięty przez los, który, chyba tak mu się wydawało, miał pod kontrolą, runął jego piękny świat, jaki miał wokół siebie. Czy płakać teraz nad takim..? Mogłeś ronić nad nim łzy, ale on by pewnie tego nie zniósł, za to czy potrzebował współczucia..? To już było zupełnie inną kwestią...
Nie zdziwiłbyś się, gdyby się okazało, że to sam Dumbeldor tego nauczyciela do ciebie przysłał, właśnie na przekór jemu samemu, bo tobie, jak wszystko, było to w sumie obojętne - ty się z nim nie męczyłeś, to on się raczej męczył z tobą, więc torturą to obopólną nie było.
- Przepraszam... Nie chcę pana denerwować... - Opuściłeś spojrzenie, opierając się plecami o ścianę, pozwalając, by włosy zakryły twoją twarz - patrzyłeś na swoje brudne buty - będziesz musiał je doprowadzić do porządku - i bladą skórę na złożonych ze sobą dłoniach, ładnie zagojonych zresztą - niech żyje szkolna pielęgniarka...
Opuściłeś nieco powieki, na krótki moment naprężając mięśnie. Trudny temat, temat tabu - wystarczy już, że rozmawiałeś o nim z profesorem Dumbeldorem, wydawało się wszystko klarowne i wyjaśnione... Na dodatek dlaczego o czymś takim miałbyś rozmawiać z kimś, kogo to obchodzi tylko dlatego, że jesteś niebezpieczną bestią i żebyś nie rozszarpał innym gardła? O niee... Takiej gry nie chciałeś i nie zamierzałeś podejmować... Wszystko było dostatecznie klarowne, byś odmówił i poszedł w swoją stronę.
- Nie wiem. Pewnie pan Nightray - tym razem pan ledwo ci przeszło przez gardło, szacunek szacunkiem, ale do niego..? Do Władcy Nocy..? Którego priorytetem było najwyraźniej zniszczenie wszystkiego, co żywe..? - coś wie... Natomiast reszta pytań... o wszystkim już rozmawiałem z profesorem Dumbeldorem... I nie mam zamiaru teraz z panem o tym rozmawiać... Może w przyszłości, kiedy zrzuci pan klapki z oczu i zacznie się rozglądać... - Uniosłeś na niego spojrzenie czerni, obojętne, obecne cieleśnie, odległe umysłem i duszą w przestrzeniach, do których sięgnąć nie byłeś w stanie, panie wilkołaku... Ale po cóż. Ty nawet nie próbowałeś. Nawet nie chciałeś. W końcu to COŚ, co stało w twoim pokoju było twoim wszetecznym wrogiem i zakałą ludzkości...
Gówniarz, który widział za dużo świata jak na swój wiek.
- Cokolwiek powiem pan i tak obróci to przeciwko mnie... Lub i tak nie będą pana obchodziły najważniejsze części, bo pana interesuje tylko to, czy zamek jest bezpieczny... Tak, jest, z mojej strony jest... Z pana strony też, tak sądzę, bo pan lubi to miejsce...
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Nie Lut 23, 2014 6:47 pm
Mógł myśleć, że wie o profesorze już wszystko co możliwe. Nie był jednak w przedsionku tego co przeżył mężczyzna. Los dawno wymknął się mu spod kontroli. Przynajmniej dwa razy osunął się w okowy szaleństwa. Był to mroczny czas dla wilkołaka. Całe szczęście w jego życiu zniknęło, jakby zaczął towarzyszyć mu wiecznie wygłodniały dementor, pozbawiając wszelkich szczęśliwych wspomnień. Obsesja była jednak czymś, czego ani letarg w jaki kiedyś popadł, ani żaden dementor nie mógł go pozbawić.
Nie skomentował pierwszych słów chłopaka bo i po co? Chciał czy nie chciał, nie miało to znaczenia. Chodzące utrapienie z takich stworzeń było. Liadon wiedział to dobrze po sobie. Ile to razy wpakował się w jakąś głupią sytuację która naraziła osoby trzecie... Zresztą wystarczyło wspomnieć listę jego ofiar. Z tych czy innych przyczyn urosła ona przez ostatnie lata.
-Nightray...- Powiedział zapisując sobie nieznane nazwisko. Zawsze to był jakiś trop. Kolejne słowa młodzieńca jeszcze bardziej go zdeprymowały. Odwrócił się szurając krzesłem na którym wciąż siedział.
-Profesor Dumbledor poprosił mnie o powstrzymanie nalewającej się do skrzydła szpitalnego fali uczniów... To że przejawiasz... hmm... Predyspozycje do bycia tym problemem nie jest, aż tak istotne. -Powiedział uspokajając się wreszcie. Dlaczego miał się obchodzić z tym wampirem jak z jajkiem. Może bezpośrednia prawda sprawi, że przestanie zachowywać się jak kilkuletnie dziecko.
-Istotne jest to, iż jestem bardzo skuteczny w tym co robię. A jeśli przypadkiem, pewnego dnia wpadnę na Ciebie w... dwuznacznej sytuacji, w której wydasz mi się winny choć taki nie będziesz...-gestykulował spokojnie przy mówieniu.- To dzięki takim właśnie zeznaniom nie urwę Ci głowy od razu.
Dodał uśmiechając się jakby informował go o jutrzejszej pogodzie. Wciąż siedział wpatrując się w krukona zastanawiając się jak go przekonać. Trochę dramatyzował, jakby chciał wszystko obrócić przeciwko niemu to już by wylatywał z Hogwartu, jeśli tylko stary Dumbledore się na to zgodził. Czasem zastanawiał się skąd ma tyle dobroci dla ludzi.
-Może pójdziemy na układ. Ty mi powiesz co chcę wiedzieć... A ja postaram się, jak to ująłeś, ściągnąć klapki z oczu.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Sro Lut 26, 2014 1:49 am
Tak jakbyś rzeczywiście się tym przejmował... Niee, on nie był głupi... Wiedział, że nie bardzo się przejmujesz. Przecież widział, czuł ten spokój, jak przymykasz oczy, że w ogóle nie jesteś spięty, że nie czujesz ciężaru gróźb, jaki wysuwał wobec ciebie - każdy musi kiedyś umrzeć, oto jest jedyna prawda tego świata - nikt nie jest bogiem, nawet jeśli niektórzy chcą się za niego podawać i być do niego podobnym. Jak taki Vincent Nightray, nauczyciel numerologii w Hogwarcie, taki niepozorny, miły...
- Vincent Nightray. - Zginiesz za to. Ten, Który Władał Nocą, ten, którego wszyscy powinni się o wiele bardziej obawiać, niż Voldemorta, który był tak blisko i mógł być wszędzie indziej, jeśli tylko by sobie tego zażyczył, nie wybaczy Ci tego. Nie wybaczy, że tak łatwo go wkopujesz. Jesteś nieżywy. Nie szkodzi. Przed własną śmiercią na pewno zdążysz zrobić tych kilka rzeczy, które powinieneś był zrobić. Albo inaczej - które zrobić pragnąłeś... - Jest Władcą Nocy. - Prastary wampir - nie miałeś pojęcia, jak stary był, ale jego moc cię przytłaczała, jego sama obecność zrównywała cię z ziemią, kazała pełzać po podłodze jak zwykłemu robakowi - ludzie byli na to nieczuli, bo nie mógł nimi kierować samym słowem, samym spojrzeniem, jak mógł zrobić z chyba każdym wampirem na ziemi.
Jak to zostało napisane po felernym balu i zjawieniu się Bazyliszka: "Komnata tajemnic została otwarta, klęknijcie przed Władcą Nocy".
- Picie krwi to ślepy zaułek. Sprawia, że pragnie się jej coraz więcej i że nie możemy się oprzeć pokusie... - Wreszcie powieki rozwarłeś i znów spojrzałeś na profesora.- Trafiam często do szpitala, ponieważ prawie w ogóle jej nie piję. I istnieje kilku uczniów którzy regularnie wprowadzają mnie w stan wymagający poratowania życia. Tym razem razem jednak był to po prostu nieuważny spacer po Zakazanym Lesie. - Usatysfakcjonowany? - Jeśli już żywię się krwią jest to krew zwierząt. - Lecz te trzy, cztery może razy w przeciągu tych trzech lat zakosztowałeś ludzkiej krwi... I to ona cię teraz ciągnęła na dno. Oszałamiający smak i zapach, którego wcześniej nie znałeś... To nie było dobre... To było bardzo niedobre...
Zawierzyłeś temu profesorowi, jego "skuteczności".
Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Nie Mar 02, 2014 7:07 pm
No i to była jakaś konkretna informacja. Zapisał imię i nazwisko. Był nowy w Hogwarcie, a właściwie starym bywalcem, który powrócił po latach. Może dlatego nie skojarzył od razu nauczyciela numerologi. Zresztą nie podejrzewałby nawet takiego czynu ze strony wykładowcy szkoły.
-Widzisz, to chyba nie było takie trudne.- Mruknął znowu przypatrując się młodzieńcowi. -Co masz na myśli?
Zapytał, sam nie był pewien o co chodziło z tym władcą nocy... Był to po prostu pradawny wampir, czy może był to jakiś tytuł władcy pijawek? Kto to wie... To był jednak trochę dalszy problem. Bardziej naglącym była osoba tego „niegroźnego” wampira. Na słowa wampira uśmiechnął się do siebie. Dość dziwne podejście, sam uznałby je za nieco niezdrowe. Dlaczego? To tak jakby dziecko trzymać całe życie z dala od czekolady. Gdy wreszcie będzie mogło jej zakosztować, być może nie będzie się wstanie opamiętać. Równowaga była potrzebna nawet wpośród potworów. Odetchnął głębiej gładząc po główce feniksa.
-Czyli uważasz, że lepiej czekać aż pragnienie weźmie górę i postradasz zmysły... Zastanów się co Ty w ogóle robisz.- Powiedział rzucając spojrzenie na krukona. Wydawało się karcące, jak gdyby przeznaczone dla nie najbystrzejszego ucznia.- Naturalnym źródłem twojego pokarmu jest ludzka krew. A Ty zachowujesz się jak roślinożerny smok i unikasz jakiejkolwiek krwi. Prędzej czy później stracisz kontrolę. Zwierzęca krew tylko to pogłębi. Z każdym takim posiłkiem zaczniesz coraz bardziej upodabniać się do zwykłej bestii. A tego chyba nie chcesz?
Zakończył wstając z miejsca i podchodząc do kielicha, który tak bardzo wystraszył Sahira. Wziął go i wrócił z nim do biurka.
-Jeśli jednak wolisz popaść w obłęd...-Przerwał wzruszając ramionami.- Kto jeszcze wie?
Nie sądził by udało się mu utrzymać to w tajemnicy. Za czasów gdy sam był uczniem było kilka kręgów „magicznych istot”. Wilkołaki, wampiry, wille, a wokół nich masa niedorostków. Każdy chciał przeżyć przygodę u boku takiej istoty.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Pon Mar 03, 2014 7:03 pm
Pokręciłeś lekko głową - to dość śmieszne, że czułeś się tak, jakby to profesor był tutaj dzieckiem - coś w stylu "chcę wiedzieć więcej i więcej, ale oboje i tak wiemy swoje". A dziecko, jak to dziecko, jest zawsze bardzo uparte... tylko że dzieci miały zawsze bardzo szeroko otworzone oczy, w przeciwieństwie do niego - to niestety boleść dorosłych, że w pewnym momencie robili rachunek sumienia - niektórzy myśleli, że z tym wszystkim wygrywają, ale to tylko złudzenie... Niektórym się wydaje zaś, że wychodzą pozytywnie - ach, może i tak, rzeczywiście, niektórym pisane jest szczęście... Ale nie takim, jak wam, przeklętym - wy zawsze wyjdziecie na minusie...
- Podejrzewam, że Vincent jest bardzo, bardzo starym wampirem... - Objąłeś się ramionami, opuszczając wzrok - on się dowie, na pewno się dowie. Trudno. Przynajmniej zanim umrzesz zrobisz to, co chcesz i poprowadzisz historię w tą stronę, w którą ci się spodoba - jesteś psychiczny, wiesz? Niebezpiecznie niepozorny, niebezpiecznie cichy, który widział wiele - tak, tyś obserwatorem, który mieszał w kotle brudu i niebezpieczeństw, jakim był świat, układając go tak, jak ci się spodobało, tak, jakby uczucia w ogóle nie miały wpływu na twoje czyny i ruchy...
- Nie planuję długo pożyć. - Powiedziałeś mu wprost - szkoda tylko, że nie potrafiłeś wypowiedzi rozwinąć, niestety swoje w głowie miałeś, a do czego miało to prowadzić - to się okaże w przyszłości... - Amber Bricstone. - Tak, już ją ugryzłeś... I podałeś jej imię tylko dlatego, że wiedziałeś, że profesor teraz będzie miał na nią oko. I dobrze. Nie będzie nadstawiała szyi, nie będzie cię kusić - chciała dobrze, wiedziałeś to, tak bardzo to doceniałeś, była taka droga twojemu sercu... Była taka ciepła i miła... Więc nie chciałeś jej skrzywdzić.
Z nadzorem będzie prościej.
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Wto Mar 04, 2014 9:11 pm
Machnął różdżką nad kielichem a woda zniknęła. Następnie pogrzebał chwilę w szafce i wrzucił kielich do środka. Chyba poddał się w tej kwestii. Nie będzie na siłę komuś pomagał. Szczególnie takim odrażającym osobą. Odwrócił się w fotelu mierząc spojrzeniem młodzieńca. Możliwe że to sentyment, dobre wspomnienia a być może magia tego zamku sprawiały, że nie przekreślał pijawki. W końcu to tutaj, w Hogwarcie spotkał jedyną osobę na świecie, która chciała dać mu szansę.
Zmrużył oczy. Pradawne wampiry nigdy nie wróżyły nic dobrego. Tutaj jednak był Dumbledore, a temu gościowi nikt nie chciał podpaść. Nawet Liadon czuł pewien respekt przed nim. Tym bardziej, że przyjął go z powrotem do szkoły.
-Chyba się go nie boisz? Chyba, że...- Zawahał się nie pamiętając jak nazywają to zjawisko wampiry. Gdy jeden tworzy drugiego, czasem powstaje dziwna więź. Coś magicznego i nieprzeniknionego zmusza twór do posłuszeństwa względem pana. Czyżby temu chłopakowi też się to przytrafiło?- Czy wpoił Ci posłuszeństwo?
Określenia wilkołacze były nieco niepoprawne politycznie, a być może nawet obraźliwe. Wolał więc użyć nieco prymitywnego języka, który nie skrzywdzi biednych uszu krukona. Wpatrywał się w niego bystrym spojrzeniem czekając na odpowiedź.
-To dobrze, plany rzadko dochodzą do skutku...- Mruknął starając się nic nie wyrażać. Niestety, jak zwykle był jak otwarta księga, a jego twarz wyrażała pewne zdegustowanie jego postawą.- Egoizm jest zakorzeniony głęboko w genach twej rasy... Dlatego śmiało nie krępuj się skrócić swego żywota. Powiem Ci z doświadczenia, śmierć jest dużo prostsza niż życie i cierpienie.
Zamilkł na chwilę. Też mi Krukon, za grosz intuicji. Z drugiej strony ja też nigdy nie dostrzegałem ludzi wokół mnie, dopóki ich nie zabrakło. Zamyślił się na moment odpływając. Szybko jednak otrząsnął się a jego zielone oczy powróciły na twarz Sahira.
-Jak dotąd panna Amber nie powiadomiła o tym kim jesteś nikogo. Nauczycieli, uczniów, a sądząc po tym co zaszło-Jednoznacznie uniósł brwi. Nie miał wątpliwości co do tego w jakich okolicznościach doszło do zdradzenia tożsamości ucznia.- powinna... Ale śmiało samolubnie skróć się o głowę. Co tam dziewczyna, która ma dla Ciebie miejsce w swoim życiu.
Dodał ironicznie rozkładając ręce.
-W razie potrzeby u mnie zawsze znajdziesz kilka kołków.
Uśmiechnął się nieco za bardzo. Można było odnieść wrażenie, że naprawdę nosi ze sobą kilka kołków tak na wszelki wypadek.

// Sorki byłem pewny że odpisałem wcześniej, wiadomość musiała się nie wysłac.

Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Wto Mar 04, 2014 10:32 pm
- Nie. - Jeszcze... Jeszcze byłoby dobrym słowem do dodania... Jakkolwiek by tego nie określić sedno sprawy było jedno - starożytni mogli podporządkować sobie wampiry nawet tych czystej krwi - ich moc dalece wybiegała ponad ludzkość, ocierając się o bogów... Nie bez powodów w starożytności było ich tak wielu... Nie bez powodu... W czasach, kiedy wampiry lśniły swą wspaniałością jako rasa doskonała. Dopóki sobie nie uświadomiona, że żadni z nich bogowie, tylko potwory przybrani w ludzkie skóry - nadeszła era Jezusa, średniowiecze i wszystko się zaczęło kończyć... Pozostawały po nich tylko artefakty i legendy opowiadane dzieciom na dobranoc, by były grzeczne następnego dnia.
- Prędzej czy później każdy z nas robi coś dla siebie. - To bardzo proste i oczywiste - nie musisz mu o tym mówić, naprawdę... - Dziękuję, nie skorzystam. Jeśli to wszystko pozwoli pan, że odejdę.
Liadon Ichimaru
Nauka
Liadon Ichimaru

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Wto Mar 04, 2014 11:00 pm
Wampiry jako bogowie... Cóż to byłby chyba jego najgorszy koszmar. Czytanie opowieści o cywilizacjach pijawek, które niewoliły wilkołaki zawsze wprawiały go w drżenie. Nawet jeśli były wysnute z palca. Niemniej wszyscy Ci samozwańczy bogowie przepadli. Albo przynajmniej większość z nich. Odetchnął odprężając się nieco w fotelu zakładając ręce za głowę i spoglądając w sufit.
-W takim razie to wszystko... Nie licząc szlabanu. Dwa razy w tygodniu przez najbliższe trzy miesiące. Szczegóły będę Ci przesyłał sową.
Ponownie spojrzał na Sahira.
-Chyba, że Ty masz jakieś pytania?
W końcu młody też może mieć jakieś pytania. Można by było się spodziewać jakichś buntów w stosunku do tego szlabanu. Nie był jednak tak nie rozsądny by go drażnić. Chyba. Nauczyciel siedział w fotelu wciąż wpatrując się w sufit i zastanawiając nad wieloma sprawami. Przerwa świąteczna już niedługo się zaczyna. Będzie miał nieco czasu na przygotowania, nie tylko do lekcji.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Sro Mar 05, 2014 3:01 pm
Pokręciłeś jedynie głową - nie miałeś żadnych pytań, bo i o co niby pytać? Zamknięty w swoim świecie nie widziałeś nikogo wokół - depresja, schizofrenia - więc chciałeś już tylko wyjść, byle się zaszyć w swoim własnym kącie i przez krótką chwilę do niczego nie mieszać... Tylko krótką... Bo trzeba ci było porozglądać się po Hogwarcie i chyba prędzej czy później go opuścić... Coraz mniej podobała ci się wizja spędzenia tutaj następnego roku... Niee... to było niemal niemożliwe... Cóż... Nie było sensu jak na razie zakładać czegokolwiek. Odwróciłeś się, sięgnąłeś po swój płaszcz, przytulając go do klatki piersiowej - teraz czas był na to, żeby pójść, wziąć porządną kąpiel i położyć się spać, licząc na to, że w krainie sennych mar nie czekały na Ciebie żadne senne koszmary.
- Do widzenia. - Powiedziałeś cicho, wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Równie dobrze mógłbyś powiedzieć "do zobaczenia".
Sponsored content

Gabinet Prof. Liadona Empty Re: Gabinet Prof. Liadona

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach