Go down
Erin Malfoy
Slytherin
Erin Malfoy

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Sro Lis 15, 2017 11:23 am
Powoli zbliżyła się do stwora i kucnęła. Widziała, że jest przestraszony, ale jak niby miała go uspokoić? Przecież nie wyjmie różdżki i nie pokaże mu co to było za zaklęcie, właściwe to przypuszczała, że jeszcze bardziej by go tym zdenerwowała.
Z każdą sekundą pomysł z chatka zdawał jej się coraz bardziej głupi i choć nadal była ciekawa, widziała coraz więcej minusów tego pomysłu i zupełnej tępoty w zachowaniu swoim i koleżanki. Ruszyły do lasu zupełnie źle ubrane, nieprzygotowane i w dodatku nie wiedziała teraz nawet gdzie są, a dziewczyna, cóż delikatnie mówiąc wyglądała okropnie i chyba już nawet nie kontaktowała wcale.
Erin westchnęła i uśmiechnęła się do stworzenia. Gdzieś w tymomencie za jej plecami pojawił się chłopak, który wcześniej zniknął jej z oczu. Nie zauważyła go jednak, całkowicie skupiona na stworzeniu i dziewczynie.
- Nic ci nie grozi. Chodź, musimy jej pomóc. Ty prowadź. - Skoro nie chciał by gdzieś szła to niech on pokaże jej drogę. Teraz na pewno nie w głowie były jej poszukiwania. Może jak już wszystko będzie w porządku, spróbuje jeszcze raz. Wolałaby chyba wrócić, ale jak? Teraz nawet bardziej prawdopodobne wydawało się znalezienie tej chaty niż drogi powrotnej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Nie Lis 19, 2017 4:42 pm
Stworzenia, które zrobiły wokół ciebie niemal okrąg, poruszały nieznacznie długimi kończynami jakby chciały cię zmusić do jakiegokolwiek ruchu, Alysso. Stały i czekały, co jakiś czas wydając z siebie dość głośne odgłosy, kojarzące się najbardziej, przynajmniej teraz, z rechotem żab. Duży bąbel pulsował czerwoną barwą, choć odrobinę mniej niż to miało miejsce przed chwilą. Jedno ze zwierząt uderzyło się kilka razy w tułów.
Nathalie bez słowa sprzeciwu poszła z tobą, James. Nadal była roztrzęsiona, najwyraźniej nie miała ochoty by dłużej w tym lesie przebywać. Usiadła, odetchnęła z ulgą i pokręciła głową na znak, że nie wysyłała w niebo żadnych iskier. Coraz gorsza była widoczność, zapewne jeszcze chwila i zrobi się całkiem ciemno.
Chodząca kupa włosów i brudu jedynie pokiwała głową i ruszyła już pewniej, dzięki tobie i twojej cierpliwości, w stronę rzeki. Nie zwróciła uwagi na Jamesa, jedynie znalazła się nieco dalej, przy wodzie, położyła na mchu Charlotte i wyciągnęła to, co zebrała wcześniej. Charlotte wyglądała okropnie, ledwo oddychała, zaś jej ręka była cała fioletowa i na dodatek we krwi. Stworzenie wsadziło ją do wody, po czym chrząkając i nucąc coś bardzo cicho zaczęło przygotowywać z zebranych liści opatrunek, przyklejając je na wyciągniętą po dłuższej chwili rękę.
- Czekać. Cierpliwość - rzucił w twoją stronę.




[Mile widziana interakcja, znowu przypominam, że nie ma kolejki]
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Pon Lis 20, 2017 9:01 pm
Coś błysnęło w umyśle Pottera, nie musiał nawet czekać na odpowiedź Nath bo bardzo dobrze wiedział, że czerwone iskry nie pochodziły z jej różdżki. Przypomniał sobie blond czuprynę którą ujrzał sekundy przed tym nim pierwszy raz zniknął po drugiej stronie. Wtedy był pewny, że to Powell ale cała ta akcja z dziurą, magiczną zasłoną i… tym wszystkim, sprawiły że całkowicie zapomniał o tym co wydarzyło się wcześniej.
Zbliżył się do granicy lasu, by przyjrzeć się dokładniej postaciom widocznym w oddali. Nie wychodził jednak zza drzew, a tylko bacznie obserwował skryty w chaszczach, marszcząc przy tym brwi do granic możliwości. Z pewnością to właśnie w tym miejscu pojawią mu się pierwsze zmarszczki, gdy tylko minie magiczną granicę dwudziestu pięciu lat, o ile oczywiście do tej pory nie rozłoży się już na cząstki pierwsze wąchając marną cmentarną trawkę od spodu, zamiast jarać ją od góry.
Za pierwszym razem widział tylko blond czuprynę. To z pewnością jej właścicielka… lub właściciel, posła… Och… To coś blond posłało czerwone iskry w niebo. Tylko po co? By wezwać tych dziwaków w migoczących czapkach, czy by wezwać pomoc? Dziwne proporcje czerwonych łbów, ich trochę nienaturalnie długie kończyny i fakt, że zdecydowanie otaczali blond łeb, skłaniały Pottera do tej drugiej opcji, chociaż bardzo by chciał, by okazało się inaczej.
Zaklął pod nosem i zagryzł wargę. Nie potrafił ot tak zostawić kogoś w potrzebie. Tylko jak do jasnej ciasnej dostać się na drugą stronę polany? Dzieliła ją od niego ogromna dziura skryta pod magicznym mirażem, a jedynym co przychodziło mu do głowy było przelecenie nad nią. Tylko jak skoro nie miał miotły… Miotły… A gdyby udało mu się odzyskać śmigacza Nath?
Gwałtownie odwrócił się na pięcie i przy akompaniamencie żab… Jakoś dziwnie brzmiały te żaby… Ale mniejsza z tym, przy ich akompaniamencie wrócił do Powell, która po odpoczynku nad rzeką wyglądała trooochę lepiej.
- Chyba zrobię coś głupiego – zakomunikował jej, kątem oka mierząc drugą grupkę przybyszów stacjonujących teraz przy ich rzece mniej więcej na wysokości ‘wypadku z miotłą’. Zdążył zauważyć, że dziś w lesie był wyjątkowy wysyp blondynek. Dostrzegł również inną… strasznie kudłatą postać i jeszcze kogoś leżącego na brzegu. Pomimo dość specyficznego, z lekka dziwnego składu, nie wyglądali oni agresywnie. Nie uśmiechało mu się znowu zostawiać Nath samej, bo znając życie ta znowu wpadnie w tarapaty. Westchnął ciężko, ważąc w głowie wszystkie swoje pomysły. Każda sekunda była na wagę złota, nie mógł sobie pozwolić na kolejną zwłokę, chyba nie miał wyjścia...
- Nigdzie się stąd nie ruszaj – rzucił w końcu i bez wyjaśnień pobiegł w stronę zdradzieckiego łanu zielska. Pewnym krokiem przeszedł na drugą stronę i zatrzymał się pół stopy przed przepaścią. Ścisnął przed sobą różdżkę i odetchnął głęboko. Nie miał pojęcia jak działa magia po tej stronie. Zaczął podejrzewać, że wysysa z rzucającego zaklęcia więcej energii niż ma to miejsce w normalnych warunkach, to by tłumaczyło dlaczego tak wycieńczyło go wyciagnięcie Nath, ale i tak był zdecydowany spróbować.
- Accio miotła* – wyszeptał wypatrując sobie oczy w nicości. Z początku nie wydarzyło się nic, ale po dłuższej chwili miotła Nathalie wystrzeliła z przepaści przebijając się z prędkością światła przez wodospad i rozbryzgując krople na wszystkie strony. James chwycił ją w dłoń i nie tracąc żadnej sekundy, wrócił na dobra stronę mocy.
Przekonany, że Nath za nic w świecie nie puści go na ten głupi lot który sobie zaplanował, sprawdził tylko z bezpiecznej odległości, czy wszystko jest w porządku, po czym wsiadł na miotłę i ruszył ku żabim rechotom po drugiej stronie polany.

__________
*Omówione z MG, skuteczność tutaj.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Nie Lis 26, 2017 12:57 am
Nathalie nadal nie była w stanie za wiele z siebie wykrztusić, więc jedynie powiedziała bardzo cicho byś uważał na siebie i stwierdziła, że tutaj zaczeka. Nie sięgała po różdżkę, zupełnie jakby w tych ciemnościach czuła się bezpieczniej. Pokiwała głową, a kiedy ruszyłeś, nic nie stanęło ci na przeszkodzie. Ponownie znalazłeś się po drugiej stronie i rzuciłeś zaklęcie, które o dziwo zadziałało. Nie czułeś się najlepiej, używając ponownie magii, na dodatek musiałeś trochę poczekać na miotłę, która w końcu do ciebie przyfrunęła. Nie była w najlepszym stanie - rys na jej trzonków było więcej niż poprzednio, witki sterczały we wszystkie strony i tylko cud sprawił, że się nie połamała. Na dodatek woda tylko delikatnie ją oczyściła z brudu. Kiedy wróciłeś, wszystko było w porządku. Nieznane ci postacie nadal były przy rzece, Nathalie chyba też znajdowała się tam, gdzie powinna, a w momencie odepchnięcia się od ziemi poczułeś przyjemny wiatr. Nic się nie stało, nikt cię nie zaatakował. Gdy znalazłeś się w pobliżu Marjorie i dziwnych stworzeń, nie zwróciły one na ciebie żadnej uwagi.
Wtedy jedno z żabopodobnych zwierzątek postanowiło skoczyć na kobietę i złapać za jej nogę. Reszta nadal była dość spokojna, nie wykonywała gwałtowniejszych ruchów.


Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Nie Lis 26, 2017 5:07 pm
Nie rozpoznawała tych... Istot. Choćby nawet w najmniejszym stopniu znała się na florze i faunie występujących w tym lesie, wygląd tych stworzeń nie mówił jej zupełnie nic. No, być może prócz tego, że niewątpliwie zaliczały się do świata magicznego i były co najmniej nietypowe. Prawdę mówiąc, złapała się nawet na przelotnej myśli o tym, do czego tak właściwie służyły te ich świecące na czerwono bąble i czy stopień ich pulsowania był od czegoś zależny. Czuły się zagrożone? Zainteresowane? Złe?
Jakkolwiek by jej to nie ciekawiło, nie zamierzała raczej tego sprawdzać, a przynajmniej nie na własną rękę. Dopóki tylko ją otaczały, nie wykonując gwałtowniejszych ruchów i nie robiąc nic, co wyglądałoby na zagrażające Alyssie, ta także nie zamierzała zbytnio się poruszać. Prawdę mówiąc, nadal miała - dosyć wątłą, ale jednak - nadzieję na to, iż posłane przez nią iskry sprowadzą kogokolwiek, kto mógłby pomóc jej w tej sytuacji.
Nawet jeśli tamten chłopak zniknął na brzegu polany, być może nie wiązało się to z jego całkowitym wyparowaniem. Być może wiedział także, kim były niepokojące Cosie, które tak bardzo zainteresowały się obecnością blondynki. Nie chciała spędzić całej wieczności na staniu w jednym miejscu i próbach utrzymywania ciała w jednej pozycji. Przez moment zastanawiała się nawet nad tym, czy nie powinna wykonać tego niewielkiego kroczku w stronę polany, ale ostatecznie postanowiła z tego zrezygnować. Nadal nie chciała tam iść, a stworki nie robiły jej przecież na tyle dużej krzywdy.
Spróbowała nawet ostrożnie się do nich uśmiechnąć, usiłując wyglądać niczym ktoś zupełnie nieszkodliwy. Możliwe, że się jej obawiały. Zaburzyła przecież ich normalne środowisko życia, ładując się prosto do miejsca, w którym prawdopodobnie wcześniej dosyć spokojnie mieszkały czy przebywały wieczorami. Kto wie, czy nie obawiały się równie mocno, co ona. Być może zaraz miały powrócić tam, skąd przybyły... Meadowes pozostawała nadzieja.
Przynajmniej do czasu, gdy kątem oka nie dostrzegła kształtu poruszającego się w powietrzu. Widok chłopaka - patrząc po kolorze włosów i ułożeniu fryzury, najprawdopodobniej tego samego, który wcześniej zrobił puff! na brzegu polany; a jednak najwyraźniej nic mu się nie stało - na miotle wzbudził w Aly niemałą ulgę, która... Trwała niesamowicie krótko. Dokładniej rzecz biorąc, do momentu, w którym jedna z istot nie postanowiła wskoczyć prosto na nogę Meadowes, uczepiając się niej. Dosłownie zastygając w paraliżu, blondynka jakimś cudem powstrzymała okrzyk i chęć strzepnięcia stworzenia. Nadal pozostała w tym samym miejscu, nie patrząc już jednak na Cosie, a odruchowo zaciskając powieki. Serce prawie wyskakiwało jej z piersi, a w gardle pojawiła się trudna do przełknięcia gula. W tej chwili, cóż, Alyssa zapomniała nawet o głodzie.
Erin Malfoy
Slytherin
Erin Malfoy

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Sob Gru 02, 2017 12:04 am
Stworzenie zdawało się uspokojone. Byle ten stan trwał jak najdłużej. Nie uśmiechało jej się kolejne łagodzenie sytuacji i likwidowanie jego strachu, czy nerwów. Kudłaty był zdecydowanie zbyt strachliwy, jakaś mała głupia iskierka już go denerwowała, a przecież należał chyba do magicznego świata, nie powinien się aż tak dziwić, jak pojawi się wokół niego jakaś oznaka magii. Dziwne stworzenie.
Spojrzała jak kładzie jej koleżankę na ziemi. Przez myśl jej przeszło, czy ona tak nie przemarznie, ale i tak nie miała czym jej nakryć. Z resztą to nie to było jej największym zmartwieniem. Ręka dziewczyny wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej, choć zdawać by się mogło, że jest to niemożliwe. Na widok krwi, Erin przeszedł dreszcz. Nie chciałaby dotknąć tej rośliny co ona. Dobrze, że choć Malfoy miała jakieś pojęcie o roślinach i nie zrywała sobie co popadnie. Jakby obie były w takim stanie, to leżałyby sobie teraz na tamtej polance i solidarnie konały.
- Dobrze, a co to była za roślina? - Pytała o te, której dotknęła jej koleżanka, ale właściwe to stworzenie mogło też zrozumieć, że chodzi jej o to co ono zebrało. To też w sumie, byłoby cenną informacją.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Sob Gru 02, 2017 9:53 pm
Gdy wzbił się w powietrze od razu poczuł się lepiej. Kolejna wizyta nad urwiskiem definitywnie utwierdziła go w przekonaniu, że z magią było tam coś nie tak, przez co każde użycie czarów kosztowało go dużo więcej energii niż zwykle. Wciągnął głęboko powietrze w płuca i otrząsnął się dziękując Merlinowi, że jest już po tej stronie, a dziwna bariera nie sięga zbyt wysoko przez co może bez przeszkód lecieć teraz nad polaną.
Nie bardzo miał czas przyjrzeć się wcześniej miotle. Wskoczył na nią jak szalony, czuł że musi natychmiast zacząć działać, więc dopiero po kilku głębszych, oddechach oczywiście, zerknął na stan swego zacnego wehikułu. Skrzywił się i pogładził kciukiem kilka świeżych rys, wtedy też do jego uszu dotarł furkot z tyłu, a szybkie zerknięcie za siebie sprawiło, że zapragnął szybko dotrzeć do blondyny i czerwonogłowych. Witki miotły sterczały na wszystkie strony, jakby tego było mało, wyleciała ich chyba z połowa w trakcie lotu, tworząc za Potterem patykowatą smugę niknącą w zbożu. Co u licha spotkało ją na dole przepaści? Chyba nie chciał tego sprawdzać… Trochę niepokojące było, że jego środek transportu może nie wytrzymać zbyt długo przez co bardzo możliwe, że chciał, czy nie, sam zaraz sprawdzi co jest na dnie tego całego urwiska. Zerknął w dół, na te spokojne łany zielska, tak złudne, że aż miał ochotę napluć na nie by je ukarać, ale honor podpowiadał mu by nie pluł w przepaść w której za chwilę może zginąć.
Starał się nie zwracać uwagi na występujące co jakiś czas drganie miotły, skupił się na celu: blondynce, tak, był wręcz przekonany że była to kobieta, bardzo urodziwa nawiasem mówiąc i… no właśnie… trzech przedziwnych stworzeniach, które wcale nie nosiły czapek jak to mu się wcześniej wydawało, a same miały po prostu świecące na czerwono narośla na głowach. Z wyglądu przypominały trochę zmutowane małpy z rogami, ale James nie był wstanie ustalić nawet ich gatunku. W kwestii magicznych stworzeń jakkolwiek interesowały go chyba jedynie smoki, więc nie koniecznie był swą niewiedzą zaskoczony, bywa...
Gdy tak leciał miał w głowie taki zamysł, by nim postawi pierwsze kroki na ziemi, upewnić się czy oby nie jest to fatamorgana i zeskok z miotły nie oznacza upadku w przepaść, ale całe jego rozsądne plany poszły w niwecz, gdy jeden ze stworów skoczył na dziewczynę i… uczepił się jej nogi. Wyglądało to jak atak, więc James pocisnął miotłę ile wlezie, wyciągnął różdżkę i chwilę później stał już dosłownie kilka metrów przed blondynką gotowy do interwencji.
Dostał lekkiej zawiechy, gdyż… gad czy jak nazwać to coś, zwyczajnie uczepił się jej nogi jak rzep, rechotał przy tym jak żaba i razem ze swymi towarzyszami totalnie nie zwrócił uwagi na przybycie Pottera. Hańba! Dziewczynę sparaliżowało, ale wyglądała bardziej na obrzydzoną niż przerażoną, więc sytuacja była dość… niecodzienna.
Zastygł z różdżką wyciągniętą przed siebie, gotową do rzucenia zaklęcia i po dłuższej niezręcznej chwili odchrząknął trochę zdezorientowany.
- Czy… to coś cię atakuje? – wykrztusił w końcu heroicznie, próbując ocenić sytuację. Dziwne stworzenia rechotały jak żaby i definitywnie nie wyglądały na przyjaźnie nastawione, ale… atak na rzepa, serio?
- Relashio! – rzucił, bo mina dziewczyny i jej zaciśnięte powieki dawały wystarczająco do zrozumienia, że dany akt nie sprawiał jej przyjemności. Zaklęcie było celne, ale ku niemałemu zaskoczeniu Jamesa okazało się nieskuteczne. Stworzenie jedynie zaniepokoiło się wyraźnie, rozglądając się zaskoczone dookoła, tyle że nie zwróciło nawet najmniejszej uwagi na stojącego nieopodal Pottera, znowu – Co tu się do jasnej cholery odwala… - Rogacz chwycił miotłę, postukał jej trzonkiem w róg pulsogłowego – Ej ty! Byłbyś tak łaskaw odrzepić się od… tej panny? James Potter, tak nawiasem mówiąc – zwrócił się do blondynki – miło poznać. Te czerwone iskry, to ty, prawda?

__________
Relashio - 5,2


Ostatnio zmieniony przez James Potter dnia Sob Gru 02, 2017 10:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Sob Gru 02, 2017 9:53 pm
The member 'James Potter' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Rzeka Łez - Page 4 Dice-icon
Result : 5, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Wto Gru 05, 2017 3:25 am
Stworzenie cierpliwie trzymało się twojej nogi, Marjorie, nie robiąc gwałtowniejszych ruchów, aż do czasu pojawienia się Jamesa. James, miotła mimo nagłych oporów przy stworzeniach, zrobiła to, co chciałeś. Kiedy podleciałeś jeszcze bliżej i wymówiłeś zaklęcie, które nie zadziałało, pozostała dwójka zwróciła w końcu na ciebie uwagę; skierowały w twoją stronę swoje głowy, a bąble zaczęły ostrzegawczo błyszczeć. Wydały z siebie bardziej małpie dźwięki i uderzyły się długimi rękoma po tułowiu. Zwierzę uwieszone na nodze Marjorie posłało ci niezrozumiane spojrzenie, powiedziało coś i ukazało ostre zęby po czym zasyczało jak jaszczurka, szarpnęło mocno za buta i przewróciło kobietę - wylądowała ona na bezpiecznej części. Udało mu się go ściągnąć z twojej stopy, Marjorie i już po chwili wraz z James mogliście obserwować jak czmycha ze zdobyczą na drzewo. Pozostała dwójka postanowiła was solidnie opluć, zwłaszcza różdżkę, która zapewne skłoniła ich do takiego działania i również uciekła, podążając za swym towarzyszem.
W tym czasie kudłate stworzenie opiekowało się Charlotte, dbając o jej rękę i pilnując roślinnego opatrunku. Spojrzał na ciebie, Erin, kiedy zadałaś pytanie i podrapał się tam, gdzie mogła być broda.
- Trututuru daje tej - wskazał na rękę Charlotte. - Bezpieczne. Dobre. Działa.
Teraz miałaś szansę się lepiej temu przyjrzeć. Te listki przypominały ci perukowca podolskiego, ale jednak było w nich coś takiego, co sprawiało, że wydawały się czymś nieco innym, jakby bardziej złożonym. Pogładził zarośniętymi dłońmi, a może bardziej łapami, opatrunek i chrząknął kilka razy.
- Czas dać. Świt i dobrze być. Życie. A ty pójść ze mną, zostawić ją tu. Tak?



Marjorie Greyback
Szpital św. Munga
Marjorie Greyback

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Sob Gru 09, 2017 3:03 pm
Gdyby tak mocno nie zaciskała powiek, najprawdopodobniej znacznie szybciej zauważyłaby obecność chłopaka, którego lotu była przecież świadkiem. No, przynajmniej po części, bowiem zamknięcie oczu sprawiło, iż Meadowes nie widziała samego zbliżenia się nieznajomego w jej kierunku. Poczuła tylko coś na kształt podmuchu wiatru - zapewne wywołanego przez miotłę - muskającego jej twarz i włosy, jednak nad wyraz bujna wyobraźnia podsunęła jej przy tym wizję jednego z tych żabiomałpiokształtnych stworów - tylko znacznie większego niż te, które widziała wcześniej - dmuchającego prosto na nią. To natomiast sprawiło, iż wyłącznie jeszcze bardziej skamieniała, nadal czując ciężar istoty uczepionej jednej z jej nóg. I nie... Nie czuła się ani trochę lepiej ze świadomością, że to Coś nic więcej nie robiło, wyłącznie na niej wisząc.
Dopiero kilkanaście sekund po chwili, w której usłyszała głos nowego towarzysza - nie kryjąc się nawet z tym, iż prawie podskoczyła na jego dźwięk - uchyliła powieki, mierząc wzrokiem zarówno nowo przybyłego, jak i stworzenie uczepione jej ciała, jakby usiłowała stwierdzić, czy robienie za dodatkowy ciężar można było zaliczyć do realnego ataku. Cóż, istota się na nią rzuciła. I cóż, nie było to miłe. I jeszcze jedno cóż, zdecydowanie naruszało to przestrzeń osobistą Alyssy, jeszcze bardziej jej się nie podobając, więc... Tak, chyba to było coś na kształt napaści. Nim jednak odpowiedziała nieznajomemu, ten sam postanowił rzucić zaklęcie w kierunku domniemanych agresorów. Niestety, raczej nieudane.
O ile chłopakowi - przedstawiającemu się jako James Potter i któremu posłała dosyć spanikowany uśmiech - nie chodziło o rozjuszenie tych wspaniałych leśnych Dzieł Pijanej Matki Natury, ponieważ to raczej dosyć dobrze mu się udało. Meadowes, znowu przenosząc na nie spojrzenie, nie miała co do tego nawet najmniejszych wątpliwości.
- Alyssa... - Rzuciła, momentalnie wzdrygając się na widok dziwnych gestów plemiennych, jakie zaczęły wykonywać żabotwory. Nim jednak wszystko zaczęło dziać się znacznie szybciej i bardziej chaotycznie, dodała jeszcze. - Meadowes. - I to właśnie byłoby na tyle, ponieważ zaledwie moment później prawie dostała mikro zawału, gdy stworzenie na jej nodze zaczęło szczerzyć zęby w kierunku Pottera, jednocześnie gwałtownie szarpiąc za buta blondynki... Która w zaskoczeniu nie zdołała utrzymać jakiejkolwiek równowagi, dosłownie wywracając się na ziemię. Całe szczęście, poza dziwnym znikającym poletkiem.
Niedługo miała jednak okazję cieszyć się swoim szczęściem, ponieważ zaledwie kilka chwil później stworowi udało się pozbawić ją buta i czmychnąć na drzewo razem ze swoimi niezadowolonymi, plującymi towarzyszami. To wszystko stało się tak szybko i było na tyle absurdalne, iż Aly nawet nie zareagowała, po prostu opierając się łokciami o ziemię i patrząc w górę z dosyć głupkowatą miną. Co tu się właśnie zadziało...?
James Potter
Oczekujący
James Potter

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Pon Gru 11, 2017 7:28 pm
Nie żeby poczuł się jakoś urażony, że te jaszczuromałpy nie zwróciły na niego uwagi… Chociaż, no dobra, trochę go to oburzyło, w końcu zgrywał właśnie bohatera, a domniemany wróg totalnie go olewał! Gdy jednak pyski stworzeń skierowały się w jego stronę, a galareta na ich głowach zaczęła pulsować, co ani trochę nie wyglądało na przyjazny gest powitalny, James szybko zreflektował się, że wolałby jednak dalej zostać niezauważonym. Rechotanie również nie brzmiało tak groźnie jak małpie nawoływania które w tej chwili wydobywały się z ich pysków. Do blondynki się przytulały, a na widok Pottera zaczęły agresywnie uderzać po tułowiu. Czyżby nie pasowała im obecność samca? Samice sobie zagarnęły, a męskiego osobnika chciały przegonić? Nie fajnie…
Później wszystko działo się tak szybko, że nie sposób było jakkolwiek zareagować. James skrzywił się tylko z niesmakiem na widok, co prawda ostrych i niebezpiecznych, ale i zepsutych zębów stworzenia, szarpnął się do przodu widząc upadającą blondynkę, ale oczywiście nie zdążył do niej doskoczyć, krzyknął wkurzony ‘Ej!’ gdy małpa skradła dziewczynie buta i pognała z nim na drzewo oraz… zamarł, soczyście opluty, gdy jego ‘Protego!’ na nic się zdało w momencie w którym wielkie charchy leciały w jego kierunku. Chwilę mu zajęło nim ogarnął w głowie wszystko co się przed chwilą wydarzyło. Uniósł ociekającą szlamem różdżkę do góry i z trudem opanował mdłości które widok ten w nim wywołał. Jego wściekłe spojrzenie powędrowało w stronę czmychających na drzewo małp. Zaklął siarczyście otrzepując oplutą rękę, a w jego oczach zapłonęły rozjuszone ogniki furii.
- Targeo – rzucił na siebie i blondynkę, usuwając z ich ciał śmierdzącą ślinę, a następnie wymierzył w zapchlone tyłki małp i dodał – Inflatus! – był tak wściekły i zdeterminowany, że zaklęcie aż trzasnęło dosięgając swego celu.
Wspinające się po drzewie małpogady zaczęły puchnąć, ich kroki było coraz powolniejsze i zdezorientowane, a but towarzyszki Jamesa upadł na ziemię, gdy stworzenie ściskające je w paszczy zaokrągliło się do tego stopnia, że nie było w stanie go utrzymać. Napompowane potwory w końcu przestały się wspinać, samoistnie zaczęły powoli unosić się do góry, ciągle próbując machać grubymi łapkami i wydając przy tym cały akompaniament dziwnych dźwięków. Wyglądały teraz jak baloniki na festynie szybujące w niebo, obijały się pomiędzy gałęziami, robiąc przy tym fantazyjne piruety, aż w końcu wzleciały nad drzewo i zaczęły powoli sunąć ku zachodzącemu słońcu.
Potter wymierzył im jeszcze środkowy palec na pożegnanie i poszedł po buta, jak się okazało w trakcie tego wszystkiego, Alyssy Meadowes.
- Wybacz – rzucił, podając jej zgubę – Dziwne rzeczy dzieją się w tym lesie – dodał, nie bardzo wiedząc co właściwie powiedzieć. Gdy zagrożenie minęło, zdał sobie sprawę w jak absurdalnej sytuacji się znajdują. Jak to zwykle bywa w takich okolicznościach, przetarmosił sobie włosy, czekając aż blondynka upora się ze swym butem, po czym podał jej rękę by pomóc jej wstać.
- Zostawiłem po drugiej stronie przyjaciółkę i muszę po nią wrócić – odchrząknął podnosząc miotłę Nath – Wiem, że… nie wygląda ona zachęcająco – wygładził jej kilka patyków, tak, te kilka które zostało - … ale ten cały łan, to tak naprawdę gigantyczna przepaść, więc możesz albo wrócić sama… tak jak tu dotarłaś, albo możesz polecieć ze mną – uśmiechnął się machając swoją miotłą, z której w międzyczasie wypadła kolejna witka.
Nie spodziewał się, że dziewczyna się zgodzi, ale widocznie była równie powalona co on, albo po prostu była w szoku, czy też nie zdawała sobie najzwyczajniej sprawy z tego co jej grozi… no nie ważne, w każdym razie, zgodziła się.
Nim oderwali się od ziemi, polecił jej by mocno go objęła. Tak, opis całego procesu zasiadania na trzonku pominę, gdyż anonimowe sowy z Nokturnu już zdążyły wybić mi szybę w pokoju.
Poszybowali, a Jamesowi przemknęło jedynie przez myśl, że w sumie śmierć w tak pięknym towarzystwie byłaby całkiem… całkiem. Miotła była jednak w tak tragicznym stanie, że musiał skupić swe myśli na niej by jakimś cudem doprowadzić ją na druga stronę poletka. Nie chciał mieć Alyssy na sumieniu, a czuł że ich lot się obniża, co nie wróżyło zbyt dobrze.
- Alyssa Meadowes… - zaczął, by jakos zatuszować tragiczność sytuacji w jakiej się znajdowali – Znam pewną Meadowes, Dorcas – dodał, zdając sobie sprawę, że wieki jej nie widział.
Mniej więcej w tym czasie miotła tak bardzo zaczęła opadać w dół, że przez moment wszystko dokoła nich pociemniało i znaleźli się po drugiej stronie. James znowu zaklął, poderwał miotłę ostatkiem silnej woli i znowu unosili się nad łanem zboża. Nie mógłby przyznać, że miał w tamtej chwili nad nią pełną kontrolę. Po prostu pchał ją do przodu, próbując utrzymać maksymalnie w górze, co jak widać niewiele dawało. Nie było więc mowy o zwolnieniu gdy zbliżali się już do lasu. Gdyby zwolnili pewnie wcale by nie dolecieli. Wpadli więc z impetem pomiędzy drzewa. Szczęście w nieszczęściu, że James świetnie latał, bo udało mu się tak pomanewrować miotłą pomiędzy drzewami, że zatrzymali ryjąc w miękkim mchu tuż przy rzece w której na kamieniu siedziała Nath.
__________
Protego 3,2
Inflatus 5,5


Ostatnio zmieniony przez James Potter dnia Pon Gru 11, 2017 9:08 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Pon Gru 11, 2017 7:28 pm
The member 'James Potter' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Rzeka Łez - Page 4 Dice-icon
#1 Result : 3, 2

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Rzeka Łez - Page 4 Dice-icon
#2 Result : 5, 5
Erin Malfoy
Slytherin
Erin Malfoy

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Pon Gru 11, 2017 8:38 pm
Podeszła powoli bliżej i usiadła obok dziewczyny. Siedziała jednak na tyle daleko, by stworzenie mogło bez problemu się nią zajmować. Z początku wydawało jej się, że rozpoznała roślinę, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się, musiała przyznać, że to miejsce poraz kolejny ją zadziwiło. Już sama nie wiedziała ,czy się z tego cieszy póki co, głównym efektem tych niesamowitych rzeczy była ledwo zipiąca dziewczyna z fioletową ręką.
- Mam ją tu zostawić? Tak samą? Przecież coś może jej się stać. - Nie wyobrażała sobie, zostawić dziewczynę na noc bez opieki. Już nawet nie chodziło o jej stan, ponoć miał się poprawić i tu akurat ufała stworzeniu, ale przecież mogło ją coś zaatakować. Nie wiadomo jakie jeszcze dziwy mieszkają w tym lesie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Pon Gru 18, 2017 2:41 am
Zaklęcie zadziałało na wszystkie trzy stworzenia, ale przez to że zostało rozproszone na trzy cele, nie mogło utrzymać się zbyt długo. W końcu Inflatus przestało działać, gdzieś tam daleko, najpewniej w okolicach kamiennych schodów, ale tego nie mogliście przecież dostrzec. Miotła jakoś się trzymała, daliście na niej radę, zwłaszcza, że znałeś się, James, na lataniu jak mało kto. Co prawda, lądowanie było dość gwałtowne, ale oboje wylądowaliście na tyłkach jedynie z zadrapaniami i niewielkimi obtarciami. Nathalie w tym czasie zasnęła - zapewne z tego całego stresu, ale mogliście być spokojni, bo oddychała prawidłowo. Jej miotła, ze zdecydowanie mniejszą ilością witek, poderwała się do góry i odleciała, wyrażając tym samym swój sprzeciw wobec takich praktyk. Cóż, wreszcie była wolna. Jeśli nie było żadnych sprzeciwów, obudziliście Nathalie i we trójkę poszliście sprawdzić tę przepaść, ukrytą zaklęciem iluzji*. Cóż, po drugiej stronie, było równie ciemno, a może nawet ciemniej, a do tego zdecydowanie chłodniej. Rzeczka się ciągnęła i spadała. Za wami nie było niczego ciekawego, po prostu las z którego wyszliście, ale wydający się pusty, bez nieznajomych, których zauważyłeś wcześniej, James. Co prawda mogli się lepiej ukryć, ale kto tam to wie?
Dziwne stworzenie spojrzało na ciebie, Erin, najwyraźniej myśląc nad tym, co do niego powiedziałaś.
- Bezpieczna bardziej. Nic nie skrzywdzi. Magii nie to nie skrzywdzi - odezwał się dość stanowczo. - Nie martwić. Iść. Uubuububueeee.
Osobnik podszedł do ciebie, chwycił twoją dłoń i zaczął iść, ciągnąc cię ze sobą. Powąchał miejsce, gdzie wcześniej byli nieznajomi, których starał się zignorować, po czym przeszedł większy kawałek i ruszył w stronę pola. Znalazłaś się wraz z nim po drugiej stronie. Było ciemno i zimno, słyszałaś szum rzeki i byliście na krawędzi.
- Iść dalej. Dobrze. Ciepło?


James Potter:
-4 PŻ
Marjorie Meadowes: -4 PŻ

Mapa.

~
* Mistrz Gry nie mógł już dłużej patrzeć na to, że pomimo jego zachęty byście pisali i działali więcej bez niego, nie korzystaliście z tego punktu, więc postanowił was pchnąć. Jeśli jednak nie chcecie tam iść, sprostujcie to w Waszych postach.







Erin Malfoy
Slytherin
Erin Malfoy

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Pon Gru 25, 2017 10:28 am
Nie była do końca przekonana do słów stworzenia. Musiała jednak przyznać, że do tej pory nie zrobił nic złego, a nawet im pomógł. Mimo to nadal chciała protestować, gdy stwór złapał ją za rękę i zaczął ciągnąc. Podjęła nawet próbę walki z nim ale w tych butach raczej nie miała szans. Prawie się przewróciła i zrobiła szybki krok do przodu, chcąc się ratować. Stworzenie wciąż ją ciągnęło, więc za tym jednym krokiem stawiała kolejne. W końcu nie chciała się przewrócić.
Po kolejnym kroku zrobiło jej się ciemno przed oczami. Rozejrzała się i otworzyła szerzej oczy.
- Co, co to jest? - Zrobiła niewielki krok do przodu i spróbowała zajrzeć w przepaść.
- Zimno. Gdzie jesteśmy? - Szybko odpowiedziała stworowi i poruszyła temat, który bardziej ją interesował. Jeśli dobrze pamiętała, tamci ludzie byli wcześniej gdzieś po ich prawej. Zmarszczyła brwi niepewna czy ma spróbować ich znaleźć, ale w końcu teraz byli w zupełnie innym miejscu. Jak oni się tu właściwie dostali? Odsunęła się jak najdalej od krawędzi i zaczęła iść w prawą stronę. Cały czas też spoglądała na stworzenie i czekała na jakieś wyjaśnienia.
Sponsored content

Rzeka Łez - Page 4 Empty Re: Rzeka Łez

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach