Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sty 04, 2014 3:15 am
- Ach tak... - Zacisnąłeś mocniej palce na zeszycie, jeszcze mocniej wzrok opuszczając. Czego oczekiwałeś? Że będzie milczeć? A może, że będzie miła? Zupełnie jak Julie i Mary... Dwie jedyne istoty... Może i same siebie chciały wymazać, może i wymazały Ciebie, uciekając, unikając, zapominając, ale ty byś ich nie potrafił zapomnieć. Przynajmniej wiedziałeś, że spotkałeś na swej drodze dwa anioły pośród wszystkich demonów, cieni i świata pogardy. Tak, one były takimi małymi promyczkami, nawet jeśli były tylko przez chwilę, nawet jeśli nie zamieniłeś z nimi zbyt wielu słów. Nie musiałeś. W końcu były jednymi z niewielu, w których oczach widziałeś coś ponad strach, niechęć, pogardę, czy szyderstwo. W których głosie nie było takich uczuć. Zakładały na Ciebie pewnego rodzaju tarczę, która pomagała ci się bronić przed rzeczywistością, a która teraz, wszak twe aniołki odleciały i okazały się dość fałszywe, nie sądzisz?, była zaledwie szarym tłem. Już nie można było powiedzieć o tobie, że żyjesz. Ty jedynie egzystowałeś. Więc i trudno było stwierdzić, zwłaszcza po twojej odpowiedzi, czy w ogóle siedzącą z tobą Krukonkę słuchałeś - a słyszałeś, bo i owszem, nader wyraźnie, niczym dzwony kościelne co dzień rankiem budzące sierociniec do snu, dudniące w uszach...
Uniosłeś głowę, by spojrzeć na płomienie i rzuciłeś w nie to, co tak kurczowo jeszcze przed chwilą trzymałeś, patrząc, jak wszystko, co najcenniejsze pożera ogień, jak ulegając destrukcji kartka po kartce, wszystkie myśli, rysunki, zdarzenia. Na co komu zapełniony pamiętnik? Przecież i tak nikt by go nie chciał przeczytać, a nawet jeśli to chyba tylko po to, żeby po raz kolejny cię wyśmiać, więc niech już lepiej umrze spokojnie, zabierając w nicość wszystkie twe niezliczone sekrety. Kto niby byłby ich ciekaw prócz loży szyderców? Takich nigdzie nie brakowało, a to właśnie w ręce takich osób najmniej powinny trafiać takie rzeczy.
Viridiana Stoneheart
Martwy †
Viridiana Stoneheart

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sty 04, 2014 11:51 pm
Milczeć, nie milczeć. Być miłym, czy może jednak nie? A może najzwyczajniej w świecie walnąć księgą i pójść sobie, dumnym, że się wyżyło w jakikolwiek sposób? Ewentualnie można być gburem, zaszyć się w swoim świecie, posiadać własne kredki i mieć gdzieś innych. Wolny świat, jak to wielu mawia. Outsider pełną gębą, niczym rura izolacyjna. Można tak oczywiście. Nikt nie borni. Tylko po co? I dlaczego? Przez strach? Nie każdy osądza, przez pryzmat jednego małego i nieistotnego faktu. Klapki na oczach, dotyczą tylko hipokrytów. Vi, hipokrytką wbrew pozorom nie była.
Ciężko było. Oj, nie można powiedzieć, że nie. Po lakonicznej odpowiedzi chłopaka, rudowłosa tylko upewniła się, że nie pogawędzi sobie w ten nudny wieczór. Westchnęła, poprawiła się w fotelu i zapatrzyła w ogień. Jak przez mgłę widziała wrzucany dziennik. Ledwo zarejestrowała fakt, że dopiero co skończył swoją egzystencję. Jej głowę nie zaprzątały fakty związane z samym zeszytem oprawionym w skórę, co zawierał i czemu właściciel miałby go niszczyć. Przestała żyć teraźniejszością. Przestała zaprzątać sobie głowę chłopakiem. Nie miała zamiaru wyciągać z niego na siłę rzeczy, o których widocznie wolał nie myśleć i nie mówić. Może to i lepiej? Vi miała dostatecznie dużo kłopotów ze sobą. Teraz jej głowę zaprzątał ogień. Ogień i śmierć. Demony przeszłości skradały się po cichu, szepcząc, uśmiechając się szyderczo.
Zmrużyła swoje bursztynowe oczęta i odruchowo sięgnęła w stronę szyi. Kryształ noszony na rzemyku znalazł się automatycznie w jej dłoni. Demony odeszły. Ogień stał się znowu ogniem. Mogła odetchnąć.
Odchyliła głowę i bardzo głośno westchnęła. A następnie machnięciem różdżki przywołała szkicownik. A co! Artystka z niej, niemała była. Kawałek węgla, czysta kartka papieru. I już mogła zapomnieć o milczącym towarzyszu. Ostatnim krokiem przed machnięciem pierwszej kreski, było związanie włosów w luźny koczek.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Sty 05, 2014 1:35 am
- Skończyły się złośliwe komentarze, jak słyszę... - Głos miałeś spokojny, nie do końca chyba obecny w tym wymiarze, którego ledwo sam dotykałeś - a zabrałeś go dopiero po długich minutach milczenia, które zapadło między wami, a które było ci bardzo miłe - nie musieć tak nic mówić, czuć się pośród tej ciszy zupełnie swobodnie, nie krępując niczym - ach, bzdury... wiszące na Tobie łańcuchy nie pozwalały zaczerpnąć tchu wolności, przypominam, łańcuchy, które sam na siebie założyłeś. Żeby chronić - siebie przed światem, czy świat przed sobą? Odpowiedź była zbyt oczywista, byś choćby stawiał przed samym sobą to pytanie. - To miło... - Nie szukaj proszę tutaj żadnego sarkazmu, żadnej ironii, nie szukaj złośliwości - ich tam naprawdę nie było... A ewentualne ich wynalezienie stanowić mogło tylko zepsutą psychikę własnych wymysłów. Bo my, biedni ludzie, w końcu bardzo lubimy sobie różne rzeczy dopowiadać, czyż nie?
Pochyliłeś się do przodu, zaplatając palce dłoni i łokcie oparłszy na kolanach zwiesiłeś je w dół, swobodnie, rozluźniony, dając wytchnienie wiecznie zmęczonemu ciału. Nie to, że zamierzałeś być w jakiś sposób nie miły - raczyłeś po prostu upewnić się w fakcie, czy ta dziewczyna rzeczywiście nie pomyliła domów, albo czy nie powinieneś już, w tym momencie stąd odejść i dać jej i samemu sobie święty spokój.
Viridiana Stoneheart
Martwy †
Viridiana Stoneheart

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Sty 06, 2014 1:49 pm
- Umiesz wydukać więcej niż dwa słowa na raz. – zamruczała cały czas skupiając wzrok na kartce. Rysunek, a raczej szkic przedstawiający mężczyznę trzymającego maskę, wydawał się…groteskowy. W szczególności ręka. Zmarszczyła brwi i sięgnęła po gumkę. Jak ona nienawidziła braku wyczucia proporcji! Swojego braku wyczucia oczywiście. – To miłe.
Spojrzała przelotnie na chłopaka i uśmiechnęła się. Nie była z tych, która szukała drugiego dna, tam gdzie go nie było…nie, co ja gadam, przecież to kobieta! I Krukonka! Zawsze doszukiwała się drugiego dna i starała się odnaleźć chociaż ziarenko prawdy, ukryte pośród morza kłamstw. Również teraz, oczywiście, że doszukiwałaby się…gdyby nie to, że była zmęczona. Ironia, czy nie, sarkazm czy nie, nie przejęła się tym. Ona sama czasami rzucała ripostami pełnymi jadu i ironii nie zdając sobie z tego sprawy. Zdarzało się. Nie martwiła się tym, bo i po co?
Zamknęła szkicownik. Nie wychodziło, po co więc męczyć materiał? Lepiej poczekać, aż poczuje się to…coś. Wtedy wszystko wychodzi. Skoro więc nie miała co robić, rozejrzała się po Pokoju Wspólnym. Nadal niezwykle pustym. Spojrzała na Sahira.
Zawsze jej mówili, że ma niezwykłą intuicję. I jak teraz tak siedziała, czuła nieodpartą chęć…pójścia do dormitorium. Irracjonalną, bo tutaj, wbrew pozorom było jej dobrze. Jednakże jej ośrodki instynktu samozachowawczego krzyczały na alarm. Rzadko jej się to zdarzało. Wręcz prawie wcale. Zignorowała to. Może też dlatego mówili jej również, że jest niespełna rozumu masochostką? Merlin jeden raczy wiedzieć.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Pon Sty 06, 2014 4:39 pm
- Przypadek. - Nie nazwałbym tego normalną konwersacją, aczkolwiek sam fakt jakiegokolwiek, dobrowolnego odezwania się czarnowłosego był rzeczą dość niezwykłą - może jednak podświadomie przelewał na dziewczynę niewyczuwalny w głosie jad wewnętrzny? Nie, nie możliwe, nie był osobą takiego typu... jak dotąd. W końcu każdy się zmienia prędzej, czy później, pod wpływem tego, co przeżył i jakich ludzi spotkał. To dość zabawne, bo idąc tym tokiem myślenia dowiadujemy się, że w większości to ludzie tworzą potwory, odrzucając tych, których odrzucać nie powinni, patrząc na czubki własnych nosów tam, gdzie powinni byli spojrzeć też na kogoś innego i nie myśleć wyłącznie o sobie, ale... Tak to chyba jest... Zła w każdym z nas jest po równo, niekiedy nie chcemy nawet poddawać się tej ciemnej stronie, niestety rozpacz nas stacza na dno... I co się z niej rodzi..? Strach nawet pomyśleć... Nienawiść, rozpacz i kończące się na tym pragnienie zemsty - dobrana z nich była ekipa.
Nailah pierwszy raz tego wieczoru uniósł wzrok i odpowiedział na spojrzenie Krukonki, może to dlatego, że narosła w nim złość z powodu takiej bezsensownej rozmowy, może dlatego, że czuł, że ma przy sobie kolejną, pustą lalkę, która właśnie tylko czubek swojego nosa widzi i którą nie interesowało co czują inni... Taak, w otchłani oczu czarnowłosego chłopaka czaiło się coś, co rozszarpywało duszę na strzępy z całą pasją, jaką tylko mogła ludzka istota z siebie wykrzesać, w głębi tej czerni czaiło się... coś złego. Coś, co nienawidziło i coś zwierzęcego, coś, co sprawiało, że każde światło w tym pomieszczeniu gasło...
Krukon wstał, zrywając kontakt wzrokowy i wolnym krokiem ruszył w kierunku schodów, by odejść do swojego pokoju - dziwne, prawda? Nie słychać było nawet, jak idzie, poruszając się z gracją czarnej pantery...
- Zmień dom na Slytherin.
[z/t]
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Sie 22, 2014 2:44 pm
Cisza.
Myślisz, że jest doskonała, że idealna, że nic jej nie zakłóci, ale jak względne pojęcie ciszy mieniło się w poznaniu twego umysłu..? Mówisz, że cicho, a cicho wcale nie jest - ktoś zostawił otworzone okno i szumiał wiatr w wysokiej wierzy, nieznacznie poruszał drzwiczkami, skrzypiały cichuteńko zawiasy, potem słyszysz ogień - drwo, palące się w ostatkach, trzaska co chwile, dokładając swe nuty do misternie plecionej melodii, prócz tego to, co oczywiste - odgłosy zamku, tego pokoju, jakby żył, każdy z nas to już przeżył, kiedy muzyka nie leci w tle, kiedy meble wydają się do nas przemawiać, a ściany nadstawiają uszu, by wsłuchiwać się w to materialne życie przedmiotów, które podobno krztyny życia w sobie nie miały. I Ty przerywasz tą doskonałość, chociaż nie słychać twych miękkich kroków ni na schodach, ni kamiennej podłodze, ni wreszcie dywanie - kucasz przy kominku i sięgasz dłonią po pocięte kawałki brzozy wymieszane z dębowym, by łagodnie włożyć je do środka i przeznaczyć na pożarcie nieprzewidywalnego żywiołu, którego ciepły blask powinien rozjaśnić twoje zimne oczy... Jednak one ledwo odnajdywały się w bezdennej otchłani, w której tęczówka mieszała się ze źrenicą w przepaść, w czerń doskonałą, której wszystkie blaski umykały, próbując ujść z życiem, by nie zostać pochłonięte. Każdy z nas zna tą prawdę życiową - należy uważać, gdy spogląda się Otchłani w oczy. Inaczej może ona odpowiedzieć spojrzeniem. Wszak sam Nietzsche to zapisał, trafiając w serca takich, jak ten Krukon, który nie mógł oderwać spojrzenia zaklętego w pięknym tańcu pomarańczy, czerwieni i żółci - Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Czarnowłosy opuścił spojrzenie i dorzucił jeszcze dwa klocki, na koniec jeden duży, by na pewno wystarczyło mu na całą noc, i choć ciemno było wokół, to on już miał przygotowane książki na stole, leżało pióro, leżał ołówek i gumka, zostawione jeszcze zanim przysiadł przed kamiennym wgłębieniem - czas nauki dla każdego jest dobry, jak to mawiają, a akurat o dziwactwa Tego chłopaka już chyba nikt nie pytał - widzieć go w dzień, poza lekcjami, równało się z cudem, nie przychodził nawet do Sali Wspólnej, plotki latały za nim od czasów ekscesów z Rockers, z którą pojedynkował się na Balu Bożonarodzeniowym, kiedy Bazyliszek zaatakował uczniów i wielu z nich teraz spoczywało w Szpitalu... Przesiadywał zawsze sam, pojawiał się wieczorami na kanapie, na której właśnie usiadł i w tej ciszy, tej względnej, uczył się, omijany z daleka - przecież bił tą aurą, która odpychała - czerń zdawała się zagęszczać wokół niego, a w dodatku ten wzrok... Spojrzenie, ponure, ciężkie, które zdawało się przenikać przez Zwierciadła Duszy i przyszpilać wnętrze, prześwietlając je na wylot.
Uczeń, który zawsze był sam i którego się w większości bano.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Pią Sie 22, 2014 6:05 pm
Dasza wstała z łózka w dormitorium, narzucając szlafrok. Był późny wieczór, więc wszyscy byli już raczej po wieczornej toalecie, ale w dormimtorium dziewczat V roku słychać było chichoty i głośne rozmowy. Dasza starała się skupić na książce, ale chociaż świat książki był tak pociągający, głosy koleżanek skutecznie zagłuszały jej głosy bohaterów powieści. Przemknęła się do drzwi i wyszła cicho z dormitorium. Żadna z nich nawet nie zauważyła, pochłonięte były gorączkową dyskusją. Dziewczyna skierowała się do salonu. Stwierdziła, że tam odnajdzie spokój, któego teraz tak potrzebowała. Bywały takie wieczory, że hałas ją drażnił i to był własnie jeden z nich. Tęsknie patrzyła przez okno na błonia, które tonęły w ciemności pod Zakazanym Lasem, a ich środkową częśc zalewało światło srebrnego księżyca. Panował tam niezmącony spokój. Myślała, że w Pokoju Wspólnym nie zastanie nikogo, więc jakież było jej zdziwienie, kiedy dostrzegła tam czyjąś postać. Zawahała się na chwilę, zastanawiając się czy nie zawrócić dopóki owa postać jej nie zauważyła, ale przecież tutaj będzie o wiele spokojniej niż w dormitorium. Weszła więc do środka, nie kryjąc swojej obecności.
- Dobry wieczór - odezwała się z uśmiechem. Dopiero teraz zauważyła kim była owa istota. Uczeń, który zawsze był sam. No tak, wiedziała już teraz, że czasem jednak przebywa w Pokoju Wspólnym. Nigdy specjalnie nie szukała z nim kontaktu, tak jak i on z nią. Tak jakoś zwykle było, zdawało się jakby nie szukał zbyt wielu kontaktów z kimkolwiek. Czasem przez jej serce przebiegał dziwny lęk, gdy napotkała jego wzrok. Tak jakby zaglądł wgłąb niej. Dziwne. Cóż, teraz trafili w to samo miejsce, o tej samej porze, może i w podobnym celu...
- Mam nadzieję, że nie będę Ci przeszkadzać - powiedziała, siadając w fotelu. Nie zapytała czy mu przeszkadza i czy sobie pójśc, bo zwyczajnie nie miała takiego zamiaru. Usiadła wygodnie, wsłuchując się chwilę z przyjemnością w ciszę, zakłócaną jedynie trzaskaniem ognia w kominku. Wydawało się jakby cały mętlik w głowie opuszczał ją z ulgą, wypełniając mózg błogim spokojem. Otworzyła książkę i zatopiła się w lekturze. Po chwili jednak podniosła głowę. Skoro właściwie już znaleźli się tu razem, a - bądź co bądź - nie rozmawiali za wiele to może dowie się chociaż trochę o tym jak spędza dni.
- Uczysz się? - jej głos wypełnił cichy pokój. Jej wzrok padł na pergaminy i pióra, więc tak wywnioskowała, ale wolała się upewnić.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sie 23, 2014 12:53 pm
Tak więc usiadłeś na kanapie, która zapadła się lekko pod twoim ciężarem ciała, gdy sprężyny się ugięły, zaskrzypiała cicho, przerywając statyczność odgłosów odgrywanych przez noc - tutaj nie dochodziły śmiechy i rozmowy z damskiego dormitorium, ani z męskiego - można było w takich godzinach odpocząć i niczym nie przejmować. Niczym... nie przejmować... To już raczej zależało tylko i wyłącznie od tego, czy w sercu kryło się coś, co wewnętrzny spokój zakłócało i potrafiło zniszczyć tak doskonałą aurę, jaka wiła się po tym miejscu, oferując wyciszenie i chwilę zapomnienia od gwarnych korytarzy, zajęć lekcyjnych i rozgadanych przyjaciół, prawda? Przyciągała niekiedy nawet tych najbardziej towarzyskich, każdy czasem takiego wytchnienia, chwili dla siebie, potrzebuje.
Otworzyłeś zeszyt na pierwszej lepszej stronie i wziąłeś pióro, zginając nogę w kolanie, której łydkę oparłeś na udzie drugiej nogi, lekko zjeżdżając plecami w dół dla osiągnięcia jak najwygodniejszej pozycji - bardzo wątpliwe, że zaśniesz, choć może..? Zmęczenie Cię osaczało, lecz nie to pojęte przez ludzi, kiedy pragnienie snu pcha nas do łóżka i oczy same nam się zamykają - było to zmęczenie innego rodzaju, jak po długim, intensywnym treningu fizycznym i mentalnym zarazem, gdy wydaje nam się, że nawet wypowiedzenie jednego słowa to ciężar, którego nie będziemy w stanie udźwignąć. Tak, tak to właśnie było, taki ciężar przygniatał ramiona tego Krukona, który położył swój zeszyt na podwiniętej nodze dla zyskania trwałego oparcia i postawił pierwszą, smukłą kreskę czarnym atramentem, pewnie prowadząc krucze pióro po gładkiej powierzchni - zaraz do niej dołączyła następna, linie łączyły się ze sobą, przecinały się, jedne były bardziej ostre, drugie zaokrąglone - nie pisał, z pewnością nie pisał, zbyt chaotyczne ruchy robił, za bardzo rozwlekał się po całej kartce, raz wędrując w górę, raz w dół, to na lewo, a to na prawo, jednak za bardzo jednocześnie miał ten zeszyt nachylony do siebie, by można było jednoznacznie stwierdzić, co on tam ciekawego produkuje.
Skrobanie ustało, czarnowłosy oderwał wzrok od zeszytu, kiedy odgłosy damskich kroków zatrzymały się i ta, która się zbliżała, dotarła na miejsce - no tak, przecież nie mogła cię minąć, gdzie by poszła, skoro o tej godzinie nie można już było włóczyć się po korytarzach. Takim sposobem napotkałeś jej wzrok, przyjazny, chyba, tak ci się wydawało, może to przez ten uśmiech, który rozświetlił jej lico?
- Cześć... - Mówił cicho, ale nie na tyle, żeby nie można go było dosłyszeć, miał miękki, wpadający w ucho głos, w którym zaklęte było to zmęczenie, chowające się nieco przez jego ściszenie. Pokręcił głową, chociaż jej drugie zdanie nawet trudno było określić jako pytanie - było raczej stwierdzeniem, zresztą, w czym miałaby mu przeszkadzać, siedząc obok i czytając książkę? Wszak ulokowała się i otworzyła lekturę, przywracając temu miejscu jego magiczną nie-ciszę. Nie od razu oderwałeś od niej spojrzenie, z którego odczytać można było tyle, co nic, ale nawet gdy wróciłeś oczyma do tego, co tworzyła twoja ręka, nie można było dosłyszeć skrobania stalówki po papierze. Cisza, cisza, cisza - słodka, melodyjna cisza.
Drgnąłeś lekko, wyrwany z marazmu, w którym się zanurzyłeś, kiedy pustkę myśli przeciął realny, przyjemny dla ucha głos - wygłuszone zmysły zaczynały pracować na nowo, zacząłeś słyszeć ciche stukanie okna, skrzypienie zawiasów, dla ludzkiego ucha niemal niedosłyszalne, wyraźny trzask drwa, oddalone głosy z dormitoriów, miraż zapachów i barw powoli docierał, informując, że jesteś tu i teraz, żyjesz... i tak łatwo nie umrzesz, Demonie.
- Co? - To było zupełnie odruchowe pytanie, chyba każdy z nas tak ma, kiedy wyrywa się nas z toni myśli. - Nie, ja... rysuję. - Na chwilę podniosłeś na nią spojrzenie, w pierwszym momencie nieprzytomne, zaraz je więc opuściłeś, zaciskając palce mocniej na piórze. - Wybacz... zamyśliłem się.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sie 23, 2014 2:41 pm
Z lekkim zdziwieniem stwierdziła, że chłopak ma miły dla ucha głos. Na Merlina, czyżbym aż tak dawno go nie słyszała?, pomyślała. Nie raz zastanawiała się co kryje się w jego osobie. Że przesiaduje sam, rzadko z kimś rozmawia... Przynajmniej wtedy, kiedy ona go widuje. A kiedy to było? Był rok starszy, więc nawet podczas lekcji nie miała okazji do kontaktów z nim. Jej wzrok padał na niego wtedy, kiedy udało mu się pojawił w salonie w czasie dnia. Przez różnicę w wieku mogła go ocenić jedynie na podstawie zasłyszanych od innych osób opinii i historii. Ale jak wykreować swoją opinię, patrząc przez pryzmat skorygowanych o swoje odczucia zdania innych? Nie da się. Nie można poznać człowieka na podstawie plotek, dopóki samemu nie sprawdzi się czy są prawdziwe. Z tego powodu teraz on rzeczywiście mógł zauważyć przyjazny błysk w jej oczach.
Kiedy czytała Krukon nawet nie przyłożył pióra do pergaminu, panowała cisza, ale jednoczesnie dało się odczuć obecność drugiej osoby mimo, że nie wydawali żadnego dźwięku. Zdawało się jakby był idealnym towarzyszem w przebywaniu w samotności. Paradoksalne, prawda? Ale jakże prawdziwe!
Czasem człowiek potrzebuje chwili ciszy, niby-samotności, ale jednocześnie chciałby czuć kogoś obok siebie. Jakim błogosławieństwem byłoby znalezienie takiej osoby, przy której nie musisz udawać, wiecznie się śmiać i rozmawiać. Osoba, z którą można pomilczeć byłaby prawdziwym skarbem.
- Nic się nie stało - machnęła ręką i spojrzała na niego zaintrygowana. Poprawiła się na fotelu, swoją postawą wyrażając nieśmiałe zainteresowanie tym co powiedział. Jak powiedziała, nie chciała mu przeszkadzać, ale kto nie przeszkodzi osobie, która - zdaje się - ma podobne zainteresowania do nas?
- Rysujesz? Ja wolę ołówkiem, zawsze mogę coś poprawić. Co takiego tworzysz, jesli można spytać? - oparła łokcie o fotel, nachylając się nieco w jego stronę.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sie 23, 2014 3:19 pm
Taka postawa winna rodzić zaufanie - wrażenie dostępnej, miłej, prostolinijnej, która w zasadzie niczego wielkiego od Ciebie nie oczekuje, zachęcała do tego, żeby nawiązać jakiś kontakt... chociaż aż za dobrze wiesz, że dla ciebie jest to zabronione, że powinieneś na nią nawarczeć i odejść czym prędzej, mimo to... chyba rzeczywiście każdy potrzebuje czasami prócz ciszy i spokoju kontaktu z kimś, nawet jeśli ten kontakt miałby się ograniczyć do siedzenia obok siebie bez słów, bo i w tym tkwił czar, który łączył, jeśli z jakiegoś powodu nie napinał atmosfery między dwoma istotami, a Sahir... On po prostu tolerował ciszę. Była Jego najlepszą przyjaciółką zaraz obok samotności - one dwie nigdy nie zdradzały, zawsze trwały u boku, nigdy nie zazdrościły, ze wszystkim się zgadzały, mogłyby zostać służącymi, ale miały swój silny charakter, który nie nadawał się do naginania ich pod własną wolę... Trwały i były, otaczały ze wszystkich stron czułą opieką. Tak. Oto cała prawda o tych dwóch pannicach. Jednak, wracając do początku, w końcu trzeba je zostawić, chociaż na parę dobrych chwil, żeby całkowicie nie zwariować.
Przejechałeś kciukiem po krańcu zeszytu, muskając jedno z piór siedzącego na czaszce kruka, ledwo zarys, a zwierze, które nakreślono, już wydawało się tętnić ostrą realnością bytu - rzeczywiście, miałeś się uczyć, takie było pierwotne założenie, więc czemu pozwoliłeś sobie na takie odbiegnięcie od tematu? To wina zmęczenia? Możesz sobie wytłumaczyć to tak, że zaraz się za pierwotny cel zabierzesz? Tak, ale za chwilę, za chwilę... noc jest jeszcze długa, a teraz trzeba sobie przypomnieć, jak się rozmawia z ludźmi i na nowo jak spędza czas w ich towarzystwie, gdy nie odcinamy się od zewnętrznego świata.
- Zabijam czas. - Odpowiedziałeś jej spokojnym głosem, bo cóż miałbyś rzec? Poszczęściło ci się, jak niewielu, że dostałeś niezwykły talent do oddawania kartce wszystkiego, co tylko uroiła sobie twoja głowa chyba tylko dlatego, żeby wyrównać ciężar przekleństwa, który w czasie późniejszym został ci narzucony. Marne wynagrodzenie, ale zawsze jakieś, nie mogłeś tego nie doceniać - fakt, że świat był nie fair, że potrafił zgnoić tych o najbardziej czystym sercu, a wynieść na piedestały tych najbardziej zepsutych, ale prócz prób zmienienia maleńkiego światka wokół siebie nie można ocalić całej Ziemi. Startujemy na przegranej pozycji.
Podniosłeś głowę i nawiązałeś z nią kontakt wzrokowy - wydawała się taka ciepła i przyjazna, jakby można jej było powierzyć całe tajemnice świata, a ona by je poniosła, nawet nie zauważając jego ciężaru - może tak jest? Wiedza była potęgą i tak, jak mogła prowadzić na szczyt, tak i była bardzo prostym narzędziem, żeby zaprowadzić nas długą drogą w dół - są rzeczy, których nie powinno się wiedzieć. Właśnie o tym byłeś przekonany, choć sam ciągle, raz za razem, to tabu łamałeś.
Tak długo nie odpowiadał, każda odpowiedź zajmowała zbyt wiele czasu, nad każdą tyle musiał pomyśleć, by odnaleźć odpowiednie słowa, by najpierw znaleźć, co tak naprawdę miałby powiedzieć...
Uniosłeś zeszyt i odwróciłeś go, żeby jej pokazać - nic wielkiego, mógłbyś powiedzieć, nie pamiętasz, kiedy ostatnim razem zmuszony byłeś poprawiać coś w rysunkach - kiedy byłeś człowiekiem, tak, lecz wraz z tym przekleństwem wszystkie wyostrzone zmysły prowadziły rękę po papierze do czystej perfekcji - każdą, najmniejszą nawet kreseczkę.
- Bazgram... sobie... - Opuściłeś przedmiot, nie odrywając wzroku od Daszy. - Ach... to od Ciebie czasami pachnie tutaj karmelem... - Zupełnie, jakbyś urwał się z innej bajki i został wrzucony do jakiejś innej, nie swojej, w której nikt nie przydzielił ci sensownej roli - myśl wyrwana z kontekstu rysowania, która równie dobrze mogła myślą pozostać, ale jednak... wypowiedziałeś ją na głos. Tylko po co? - Rysuję tym, co wpadnie mi pod rękę.
Chłopak wydawał się pozbawiony jakichkolwiek emocji, ciągle mówił tym samym tonem, ciągle jego spojrzenie ciążyło, wydawał się nawet nie mrugać, przytępione i owiane mgłą marazmu.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sie 23, 2014 4:13 pm
Nad każdą odpowiedzią zastanawiał się długo, jak gdyby odzwyczajony był od rozmów z innymi, od wprawiania własnych strun głosowych w ruch, aby wydały ten dźwięk nazywany jego własnym głosem. Daszy wydawało się, że choć cichy na zewnątrz, jest głośny w środku. Miał swój świat, swoje właśne wewnętrzne życie i nie mogła odeprzeć wrażenia, że rozmyśla więcej niż ktokolwiek inny. Że analizuje każdą, nawet najmniejszą rzecz, dyskutując o niej z samym sobą. Może tak dobrze spędzało mu się czas z własnymi myślami, że zapomniał jak dzielić się nimi z towarzystwem? Kto wie? Chyba tylko on sam, Dasza mogła tylko domniemywać, dopóki sam Krukon jej tego nie powie. A jak było z nią? Czy od razu dzieliła się spostrzeżeniami z kimkolwiek? Nie. Najpierw rozważała je sama, aby do końca skrystalizować swoje zdanie, a potem - jeśli było jej to potrzebne - dzieliła się nim z kimś innym. O, tak, lubiła rozmawiac, śmiać się i przebywać w towarzystwie. Lubiła czuć obok siebie inną osobę i znajdowała przyjemność w dzieleniu się myślami, doświadczeniami, a nawet w zwyczajnej pogawędce o błahostkach. Nie była osoba, która mówi zanim pomyśli, nie była trzpiotką, która tylko mówi, a nie myśli, nie była osobą, która tylko mysli, a nie mówi. Nie była ani cicha, ani głośna. Była gdzieś pomiędzy. W równowadze. Czasem potrzebowała samotności, która była jej wybawieniem, kiedy miała dość hałasu i codziennego rozgardiasza, który sprawiał, że jej mózg zdawał się być budyniem. Zdaje się, że to najlepsza z mozliwych kombinacja.
Miała nadzieję, że gdy na nią spojrzał wyczuł, że jest osobą, z którą da się swobodnie porozmawiać. Mimo tego, że do tej pory powiedział zaledwie kilka słów, nie czuła zakłopotania. Zdawało jej się, że pomimo oszczędności słów w ich rozmowie, ta mogła być lepsza niż rozmowy osób, które starały się ciągle coś mówić, aby nie czuć się skrępowane ciszą, która nastanie między zdaniami. A cóż złęgo jest w ciszy? Ona daje tylko możliwość uporządkowanie tego, co się usłyszało, chwilowego oczyszczenia myśli, aby dalej konwersacja toczyła się gładko. Przez jakiś czas. Do kolejnej przerwy. Ludzie boją się tej ciszy, dlatego czasem zdaje się im mówić głupstwa, których powiedzenia potem żałują, uważając je za zbędne, po których rozmówca mógł mieć gorsze zdanie na ich temat. Ach, psychika ludzka jest tak zawiła, a jednocześnie tak prosta.
Zabija czas. Teraz była już ogromnie ciekawa, jak też wygląda to jego "zabijanie czasu". Czy to rzeczywiście tylko zwyczajne kreski czy też niemal dzieło? Kiedy uniósł rysunek, aż otworzyła szerzej oczy i wbiła wzrok w kartkę. No tak, on nie musiał nic poprawiać. Każda kreska, każde pociągnięcie pióra było wręcz idealne. Wiedziała już, że rysował pewnie, a przy żadnym ruchu nawet nie zadrżała mu ręka. Szare tęczówki wodziły dłuższy czas po rysunku, jakby dziewczyna chciała się czegoś z tego nauczyć, zapamiętać, zastosować coś podobnego potem w swoich rysunkach. Wolno przeniosła wzrok na Sahira, a lekko rozchylone usta zdradzały wyraz nieśmiałego podziwu.
- Bazgrasz? - odezwała się w końcu. - Jesteś prawdziwym artystą - stwierdziła bez sztucznego przymilania się, po prostu tak jak powiedzieć może rysownik do drugiego rysownika. - Chciałabym tak bazgrać - uśmiechnęła się do niego. Słysząc jego kolejne słowa, uniosła brwi, lecz bynajmniej nie złośliwie. Po prostu zdziwiła się, że wśród tylu uczniów, z których każdy z pewnością roztaczał swój zapach, wyczuł tutaj jej karmelowy żel pod prysznic. Choć, swoją drogą, żel ten pozostawiał zapach na niemal cały dzień, w zasadzie nie musiałaby używać perfum, a woń karmelu była dla niej bardzo przyjemna. Czuła, że z pewnością wyczułaby go w oparach eliksiru zwanego Amortencją, na którego opis natknęła się kiedyś w bibliotece.
- To mój żel pod prysznic - powiedziała z uśmiechem, choć nieco speszona, jakby wspomnienie o czymś tak zwyczajnym jak żel pod prysznic miało popsuć tę rozmowę. Zdała sobie sprawę, że teraz musiał go czuć jeszcze intensywniej, w końcu była świeżo po kąpieli. Wróciła do rozmowy o rysunkach.
- Ja rysuję zwykle ołówkiem albo kredkami. Ewentualnie jakiś bazgroły na nieco nudniejszych lekcjach - zaśmiała się cicho.
Dziwne było to, że dziewczyna nie była zakłopotana. Sahir mówił tym samym tonem, bez uśmiechu, nie pokazując żadnych emocji. Już po chwili każdego zniechęciłoby to do rozmowy. Nie wiedzieć czemu Dasza nie miała z tym problemu, mimo, że ona uśmiechała się co i raz, a on - wcale. Jednak odpowiadała jej, nawiązał rozmowę i nie wycuzwała w jego głosie żadnej odpychającej nuty. Swoim stylem bycia nawet ją intrygował, jakby skrywał tajemnice, która nie chcą być odkryte, a jednak niesmiało wychylają się co i raz, żeby ktoś je zauważył. To było tylko wrażanie. Czy to była prawda? Na to dziewczyna nie znała odpowiedzi.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sob Sie 23, 2014 4:49 pm
Miała niezwykłą urodę, jego wnętrze rozmyło się, rezerwując wąską linię przestrzeni dla zapamiętania tej łagodnej stali oczu, które chętnie przyjmowały w swe objęcia igrające ogniki na drwach, chciał zapamiętać ulotne linie jej kości policzkowych, łuk brwiowy, który czuwał nad dwoma zwierciadłami duszy i te gładkie pasma włosów - była ulotna, biła niewymuszoną elegancją, która stawiała ją na piedestale tych, których twarze po prostu chciało się zapamiętać i wejść z nimi w konwersacje, nawet jeśli była ona dziwna i tak koślawa, jak ta prowadzona z tobą - przecież były już czasy, te ulotne, kiedy udawało ci się minimalnie bardziej uzewnętrznić, ale czy i sił nie było wtedy więcej..? Im więcej mijało dni i tygodni, tym wszystko cięższe i bardziej skomplikowane się stawało, a Ty błądziłeś w tym wszystkim i miejsca sobie znaleźć nie mogłeś. Bo nie mogę powiedzieć, że nie chciałeś, byłaby to wierutna bzdura, jeno... przywykłeś do tej tułaczki. Chociaż czas powinien ci uciekać przez palce, to tobie wszystko dłużyło się w nieskończoność... jeszcze nie wiedziałeś, czy to dobrze, jednakże... nie chciałeś tracić tego, co miałeś tutaj. Z jednej strony chęć ucieczki z tych murów była potężna, z drugiej chciałbyś się tu skryć do końca swych dni, by nie musieć do ciężaru niesionego na, nienapiętych przecież, barkach konieczności życia na własną kreskę. Tutaj przynajmniej... na jakiś sposób byłeś chroniony. I bywały osoby, które nie uciekały przed tobą ze strachem, a nawet dzieliły się swoim ciepłem... Właśnie, Dasza była ciepła. Gładko przewracałeś kolejne strony jej książki, delikatnie przebiegając palcami po stronicach, przecież nie chciałeś niczego uszkodzić, chciałeś... poznać. Potrafiłeś poznać. Tylko niewielu odważyło się spróbować poznawać Ciebie.
- Dziękuję... - W sumie... była chyba pierwszą osobą, która widziała jakąkolwiek twoją pracę, nie licząc profesora Vincenta, kolejna zabawna rzecz do kolekcji rzeczy, których nie bardzo byłeś świadom, bo wychodziły naturalnie - cóż, teraz już byłeś w pełni... Opuściłeś wzrok po raz kolejny, zapewne gdyby mógł pojawiłby się na twej twarzy rumieniec, a tak? Prócz tego prostego gestu mimika, ni czarna otchłań oczu, nijak nie odzwierciedliły tego czystego uczucia. Podobno komplementy należy umieć przyjmować. - To... bardzo mocne słowa. Jestem za nie wdzięczny. - Zostać nazwanym artystą, ha! Mimo to oczy są smutne i nie wydają się z tego cieszyć - tak jest, nie uśmiechałeś się od bardzo dawna... ten gest został jeszcze bardziej zapomniany niż normalna komunikacja. Czy to nie jest żałosne? - pytasz samego siebie i dochodzisz do wniosku, że chyba tak... Jak można tak bardzo się oddalać od społeczeństwa, skoro tak mocno chciałbyś z nim współżyć? Przecież nie ma w tobie nienawiści do ludzi... prawda?
- Przyjemny zapach... - Przyjemny i na dodatek na tyle intensywny, że zagłuszał zupełnie jej naturalny, co ułatwiało wymigiwanie się umysłu od analizowania jej tętna, bicia serca i prób wywnioskowania, jak by tutaj smakowała... Niestety całkiem nie mogłeś przed tym uciec. Mózg zbiegał na temat tych rozmyślań na bocznych torach, ale nadal analizował, tak samo jak całą resztę otoczenia. Jesteś drapieżnikiem. Nie dało się przed tym uciec.
- Kredkami... - Powtórzył głucho, malując w świadomości wszystko czernią nie byłeś w stanie się kolorami posługiwać - marnie tliły się w bieli i szarości, gdzie przecież wszystko w doskonałym hebanie tonęło. - Mi się... czasami zdarza malować farbami... - Tak samo jak nie odpowiadał od razu i pozwalał ciszy wisieć, która nie była odrzucana, a wręcz przyjemnie wydłużała rozmowę, przyjmowana ze wszystkimi swymi zaletami, tak i równie wolno mówił swoim spokojnym, melodyjnym, ściszonym głosem. - Każdy czasem musi zabić czas... - Podniósł na nią spojrzenie, oczywiście chodziło mu o to, o czym powiedziała - że czasami zdarza jej się rysować na lekcjach. - Jakich... lekcji nie lubisz? - Naprawdę go to interesowało, czy pytał może z grzeczności? Niestety nie dało się powiedzieć, co mu po głowie chodziło - lepiej było nie wypytywać, Sahirze, wypytywanie i dowiadywanie się czegoś o drugiej osobie to jak zaproszenie do zawiązania znajomości, a Ty przecież nie chcesz żadnych znajomości. Nie możesz Dzieci Światła wciągać do swej wiecznej Nocy.
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Nie Sie 24, 2014 2:58 pm
Było w nim coś chłodnego, ale intrygującego zarazem. Nagle zapomniała o swojej książce, mając nadzieję na kontynuowanie tej wymiany zdań. Lub słów, można by rzec. Ludzie tacy jak Sahir są bardziej interesujący niż Ci, którzy swoje uczucia i charakter wykłądają na stół, w których można czytać jak w otwartej księdze. Wszyscy widzieli w nim tylko to, co było na zewnątrz, oceniając tylko po tym, ale kto wiedział co kryło się w nim w środku? Te oczy o takim samym wyrazie, a jednocześnie głębokie, ten sam ton, brak uśmiechu, czy tylko na podstawie tego można odkryć kim on tak naprawdę jest? Dasza zaczęła zastanawiać się jak ją samą ludzie postrzegają. Patrząc na siebie krytycznie stwierdziła, że z pewnością nie jest owiana tą mgiełką tajemnicy, a to byłoby fascynujące, prawda? Czy tak było? Tylko inni mogli to ocenić, dziewczyna osobiście twierdziła, że nie ma w niej nic interesującego, tajemniczego, co mogło przyciągać. Zdawało jej się, że przez swoją otwartość, jest własnie taką otwartą księgą. Jednak to było tylko wrażenie. Dasza nie wiedziała, że ludzie często patrzą na nią takim wzrokiem, jakby próbowali ją rozgryźć. Ten zamyślony wzrok, uśmiech Mony Lizy.. Sama nie zdawała sobie sprawy, jak może oddziaływać na ludzi. Myślała, że widać w niej uczucia jak na dłoni, ale przecież nieczęsto odkrywała przed kimkolwiek serce. Była rozmowna, ale były to tematy tylko "powierzchowne", jeśli można to tak nazwać. Niewiele było osób, z którymi da się porozmawiać na temat poważniejszy czy taki, który może dotyczyć jej najgłębszych uczuć, pragnień, obaw...
- Nie masz za co dziękować, to tylko fakt - uśmiechnęła się do niego. - Spasiba - wtrąciła rosyjskie słowo. Czasem jej się to zdarzało, a dodatkowo nie udało jej się jeszcze wyeliminować lekkiego rosyjskiego akcentu. - Też mi się podoba, aż czasem mam ochotę zjeśc mydło - roześmiała się cicho, a w oczach pojawiły się wesołe ogniki. Jego dziwna ponurość nie peszyła jej i wcale nie przeszkadzała się śmiać. Czasem człowiek mysli sobie, że po prostu mówi bzdury i śmiech zamiera, gdy nie słyszy odzewu. Dasza nie miała takiego problemu, co nawet ją samą zaczęło dziwić. Może po prostu była osoba, która nie musi otaczać się wiecznie roześmianymi, wesołymi osobami? Każdy był inny i na swój sposób pociągający. A może ją samą pociągał mrok? Kto wie?
- Zaczęłam ostatnio trochę próbować z farbami, ale za dobrze mi to nie wychodzi - powiedziała, uśmiechając się krzywo. No tak, bo czym tu się chwalić? Ale stara się i nie poddaje. Kiedyś malunki farbami będą jej wychodzić tak dobrze jak rysunki ołówkiem, obiecała to sobie. - Chciałabym kiedyś zobaczyć coś, co namalowałeś - przyznała, spoglądając w jego twarz. Zastanowiła się chwilę nad jego pytaniem.
- Historia magii jest tym przedmiotem, na którym najczęściej powstają te bazgroły - odparła. - Poza tym trochę gorzej radzę sobie z eliksirami i obroną przed czarną magią, ale wbrew pozorom nawet je lubię - niedbałym ruchem odsunęła włosy z twarzy. - A jak jest w Twoim przypadku? Których lekcji nie lubisz? - zapytała z zaciekawieniem.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Wto Sie 26, 2014 2:08 pm
Chyba zawsze Ci, którzy czuli więcej, więcej rozumieli, więcej pojmowali, pragnęli poznać mrok, pragnęli jego zbliżenia i odkrycia tajemnic, który się za nimi krył, bo leżało w nim coś fascynującego, coś, co może i czasami jeżyło włosy na karku, ale dopóki nie pojawiło się realne zagrożenie nie mogli się bać. Nie potrafili. Konieczność poznania była o wiele ważniejszą... i pomyśleć, że to powinna być cecha łącząca wszystkich Krukonów, w końcu o była domena tego domu. Wiedza, a raczej jej zdobywanie. Mieli tu być kujoni, najlepsi z najlepszych... Proszę, jak to wszystko potrafiło się mieszać i jak dowodziło, że ludzie są przeróżni, mieszali w sobie przeróżne cechy, które sprawiały, że Tiara Przydziału dopasowywała ich do różnych domów, ze względu na to, która z cech uwidaczniała się najbardziej.
- Spasiba? - Zapytał od razu - to jedno wtrącenie nieco przykryło główny temat, wzbudzając zainteresowanie - gdzieś chyba obiło mu się to słówko o uszy, ale gdzie i czego dotyczyło? Oho - coś nowego, trzeba się dowiedzieć, co to znaczy, koniecznie! W dodatku... Ewidentnie nie było to angielskie - zdaje się, że... ukraińskie? Rosyjskie? Jakoś z tych terenów. No i ten akcent, w dodatku mało angielska uroda - nie dało jej się nie zauważyć, chociaż, z drugiej strony, Ty też miałeś w sobie tyle angielskiej urody, co nic, ale akcent tych stron pozostawał czysty i utwierdzający w fakcie, że właśnie tutaj się urodziłeś. Albo przynajmniej spędziłeś tu wystarczająco dużo czasu, żeby uczynić go idealnym.
Zjedzenie mydła byłoby kiepskim pomysłem, nie sądził też, żeby Dasza naprawdę zamierzała go jeść, w sumie to nie brał nawet takiej opcji pod uwagę. Ale... ładnie się śmiała. I miała naprawdę ładny uśmiech, który przyciągał razem z jej niebanalnym spojrzeniem i urodą.
- Chętnie ci pokarzę. - Uniósł zeszyt, chcąc go odłożyć na stół i zmienić pozycję, ale ten wyślizgnął mu się z rąk, upadł z hukiem na podłogę, upadając okładką do góry - palce nie zdzierżyły jego ciężaru, przymknąłeś powieki, kiedy w tej jednej chwili próby uniesienia się ciemność zatańczyła ci przed oczyma. Blady jak trup, słaby, jest z Tobą źle, zdajesz sobie z tego sprawę? Musisz koniecznie odwiedzić skrzydło szpitalne.
Potrząsnąłeś głową, uchylając powieki, by spojrzeć na leżący przy twojej nodze przedmiot i schyliłeś się po niego, by odłożyć na stolik, tam, gdzie znaleźć się powinien.
- Uważam, że wszystkie przedmioty... są interesujące. Chociaż nie przepadam za eliksirami...
Dasza Mietanowa
Oczekujący
Dasza Mietanowa

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Sro Sie 27, 2014 12:32 pm
I własnie nagle Dasza zapragnęła poznać co się w nim kryje, poznać jego mrok i tajemnice. Domyslała się, że niewiele jest takich osób, a ją samą przyciągały takie intrygujące osoby, które należało odkrywać. Od nich zależało czy okażą się tak interesujące jak sprawiają wrażenie czy po prostu ta tajemniczość bierze się jedynie z nieśmiałości czy wyalienowania. Dziewczyna miała jednak wrażenie, że w przypadku Sahira będzie to pierwsza opcja. Mogła mieć tylko obawy czy chłopak będzie chciał dalej utrzymywać z nią kontakt czy jest to zwyczajnie jednorazowa rozmowa.
- To oznacza dziękuję - wyjasniła mu nieco zdziwiona, że wtrąciła to słowo. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że nie odezwała się po angielsku. - Po rosyjsku - dopowiedziała z usmiechem, potwierdzając jego domysły. Z drugiej strony cóż się dziwić, jej serce ciągle tęsknie rwało się w rodzinne strony. Na razie nic więcej nie powiedziała. Jeżeli będzie go to interesowało to zapyta o więcej. Swoją drogą, miała nadzieję, że zapyta.
Ucieszyła się, kiedy powiedział, że pokaże jej swoje malunki. To chyba znaczyło, że miał do niej trochę zaufania, prawda? I to, że chciał porozmawiać ponownie.
Spojrzała na niego z niepokojem, kiedy zeszyt wypadł mu z rąk. Przyjrzała się jego twarzy. Nie wyglądała najzdrowiej, łagodnie mówiąc.
- Wszystko w porządku? - zapytała ostrożnie. Kiedy otworzył oczy i podnosił zeszyt, wróciła do poprzedniego tematu, ciągle przyglądając mu się uważnie.
- Ja je nawet lubię, ale czasem nie wyjdzie mi jakiś eliksir albo po prostu nie mogę tego ogarnąc - uśmiechnęła się z lekkim wstydem. W końcu jako Krukonka powinna radzić sobie doskonale ze wszystkim! Ach, ta samokrytyka! Dziewczyna zauważała tylko swoje błędy, nie zważając na liczne osiągnięcia.
Sponsored content

Pokój Wspólny - Page 2 Empty Re: Pokój Wspólny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach