Go down
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Pią Mar 13, 2015 8:50 pm
Och, a więc jest balastem po raz kolejny? Cóż, warto sobie wyobrazić sytuację w której sam wpakowałby się tutaj. Na pewno by się wydostał sam, oczywiście. Można mówić, co się chce, ale przynajmniej jako przynęta się spisała, bo bądź, co bądź ale Ciril nie wyszedł na tym znowu tak koszmarnie. Do tego wyjęcie z jej sieci akurat było dobrym zagraniem. W końcu jeśli znowu będzie chciał wyjść z czegoś to można ostatecznie pchnąć Alex ponownie na przykład w łapy wiedźmy. Nie żeby tego chciała, ale po tym człowieku chwilowo spodziewała się wszystkiego. Ba! Spodziewała się najczarniejszego scenariusza. Nie chcąc jej już tłumaczyć można przyznać rację - zachowywała się niecodziennie, ale to dlatego, że pominęła istotny szczegół, a mianowicie fakt, iż zapach jagód wcale nie był dla niej zdrowy. Każdy popełnia błędy i musi za nie płacić. Liczyła tylko na mały rachunek, bo dostać go musiała.
- Jakby to już się nie działo - mruknęła tylko nie chcąc tracić więcej siły na niego. Mimo wszystko jej marzeniem było wyjść stamtąd żywą. Dookoła padali ludzie, a ona mogła być następna. I choć miała ponury nastrój, rzec nawet można, że zrezygnowany to gdzieś tam wiedziała, że te wszystkie trupy choć są tam przez nich to grzechem byłoby teraz usiąść i stwierdzić "ok, mogę być następna". Nie da się nadać śmierci znaczenia, ale zawsze można spróbować. Do tego ktoś musi wyjść z tego pieprzonego lasu żywy. Alexandra traciła zmysły i siły, lecz duch walki pada ponoć ostatni i tej myśli łapczywie się trzymała.
Tylko potem oczywiście, żeby nie było zbyt łatwo musiało zrobić się ciemno. A jej towarzyszy wkurzony na nią kompletnie, czemu dziwić się w sumie nie mogła nie miał, a teraz już z pewnością nie będzie miał ochoty odnaleźć jej różdżki. Została więc niejako pozbawiona bardzo użytecznej rzeczy, która ratowała jej tyłek na co dzień. Kiedy już jej oczy niejako przywykły do ciemności (dodajmy do tego, że zamroczenie było już elementem stałym) i udało się jej zauważyć... to coś? Tak, idealne określenie. Coś, bo nie ma na to dobrych słów i tamtego chłopaka rzucającego zaklęcia wiedziała, że raczej musi się ruszyć. Czy to myśli Cirila, czy też jej chęć - nie ważne. Nie miała zamiaru już utknąć nigdzie, a z pewnością wolałaby zjeść już samą wiedźmę niż umrzeć przez nią. Cofnęła się nieznacznie i próbowała odnaleźć coś na ziemi. Przy okazji nie męczyła się tak, bo nie chodziła tylko człapała po podłodze. Wymacała wreszcie to, czego szukała.
Ciało tamtego chłopaka w ohydnej sieci. Sieć ta jednak miała się jej przydać. Spróbowała wydobyć większe fragmenty i choć nie wyszło jej to zbyt wybitnie, bo ktoś kto ledwo zipie raczej nie jest zbyt produktywny, to przynajmniej było to coś. Może być albo gorzej albo lepiej. Wóz albo przewóz, a że kto nie ryzykuje ten nic nie ma to dobrnęła do punktu, gdzie albo straci przytomność i kompletnie zostanie odcięta od zdarzeń albo spróbuje zrobić cokolwiek za nim do tego dojdzie. Nadzieja matką głupich, ale ponoć umiera ostatnia.
Rzuciła tym czymś w to coś - jakimiś mackami w wiedźmę. Może ona się trochę pokręci, a najlepiej wpadnie w swoje ogniska, a w tym czasie Ciril odkryje, że ona nie ma różdżki i przez to ma małe pole do popisu? Do tego siedzi na podłodze, więc korzysta z tego, co ma pod ręką, bo jej ostre słowa i wredota były zwyczajnym rodzajem prośby, by coś zrobił za nim ona to padnie?  Przecież w życiu by normalnie o nic nie poprosiła, oj nie. Ona tego nie robi nawet, jak potrzebuje. Taka z niej kretynka. Tylko dlaczego ten facet jest taki mało domyślny? Jak widać tego Alex nie przewidziała, a teraz to nawet ledwo coś widzi. I na jawie i w swej głowie miała niezłe plamy. I na ślepo szukała w tej chwili różdżki. Klepała delikatnie ziemie pełną różnych rzeczy, licząc na cuda. "Boże jeśli gdzieś tam jesteś, pomóż" - taka to myśl w jej głowie. Chociaż bardziej niż na siłę nadprzyrodzoną liczyła na zwykły fart. Że nie zostanie truchłem i że znajdzie różdżkę żeby rzucić chociaż jakieś zaklęcie, które hipotetycznie jej nie wykończy do reszty, a uratuje.
Bo obecnie to wszyscy mieli spore kłopoty i kolorowo to nie wygląda.
Czas, czas, czas.... co za zdradliwy kochanek.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Nie Mar 15, 2015 11:26 pm
~To jest ostatni mój post przed ostatecznym podsumowaniem. Dodam jeszcze Żerlicą co nieco (będzie możliwe prowadzenie z nią nadal rozrywki, ale nie za długo) i wszystko spoczywa już w Waszych rękach. Jeśli nie przejmiecie większej inicjatywy, no to cóż... niekoniecznie ciekawie z Wami będzie. Macie do wyboru swoje różdżki, różne przedmioty i elementy otoczenia, o których wspomniane zostało we wcześniejszych postach. Rozważnie to jednak rozegrajcie mając na uwadze Wasz obecny stan.
Im szybciej złapiecie swój los w swoje ręce, tym dla Was lepiej.
~
Ratowałeś ją, ale cóż Ci po tym przyszło? No tak...zabezpieczyłeś sobie w razie czego reputację, a przy okazji skorzystałeś na tej dodatkowej osobie. Póki była przydatna, należało zadbać o to by nic większego się jej nie stało. Niemniej jej zachowanie, a także lekkomyślność doprowadzała Cię do wściekłości. Najwyraźniej Alexandra nie wiedziała z kim właśnie zadarła. I zapewne gdyby nie miejsce w jakim obecnie się znajdowaliście, zadbałbyś o to by zapłaciła za to, że Cię uderzyła. Taka to właśnie wdzięczność takich dziewcząt..! Żadna! Pierwsze zaklęcie w ogóle Ci nie wyszło, cóż za pech! No ale Ty nie zamierzałeś się poddawać, skądże znowu. Miałeś wszak plan, który zamierzałeś wprowadzić w życie. Co prawda nie była to niezwykle zmyślna taktyka – w końcu nie miałeś na to zbytnio czasu – ale pozwoliła Ci na to, by jednak coś zrobić, co pomogłoby Ci przetrwać. A może nawet...zostać bohaterem. Czyż taka perspektywa nie była kusząca? I gniew nauczycieli byłby od razu mniejszy...
Drugie zaklęcie było już lepsze, jednakże z powodu Twego stanu, który z każdą chwilą się pogarszał, trafiłeś w nogi wiedźmy, a sam poleciałeś do tyłu. Trochę pobolało, ale nie na tyle byś nie mógł dalej działać. Zdobyłeś więc nową broń i szykowałeś się do ostatecznego starcia z Żerlicą. Gdzieś, jakby z oddali wydobywały się dziwne dźwięki, jakby coś niedobrego działo się z całą chatką. I tylko bulgotanie kotła wiedźmy, przywróciło Cię do tej nieprzyjemnej rzeczywistości. Zakręciło Ci się na krótki moment w głowie, ale dałeś radę ustać w miejscu. Zresztą ta wściekłość...ta wewnętrzna furia dodawała Ci sił. I miałeś różdżkę, oraz przełamaną kość. Musiałeś tylko realizować swój plan dalej.



[Wiedźma już czai się na Was na progu wejścia do Waszej kryjówki. W dużej części od Ciebie zależy powodzenie tej misji. Musiałeś więc działać bardzo szybko, póki jeszcze żaden z dorosłych czarodziei się nie pojawił. No i póki wiedźma została chwilowo unieruchomiona...]

Ciril Hootcher: -10 PŻ, +Większe skutki jagód (mocniejsze drgawki ciała, chwilowe bóle głowy), +Smród, który zrobił się do nie wytrzymania. Powoduje niemalże u Ciebie odruchy wymiotne
~
Chciałaś więc przeżyć, droga Alexandro? Dooobrze, bardzo dooobrze! To już był jakiś postęp, bo gdybyś ciągle tkwiła w swym marazmie...mogłoby się to przecież bardzo nieprzyjemnie dla Ciebie skończyć. Dzięki Cirilowi jednak nadal żyłaś i w sumie to nie on Ci kazał iść do Zakazanego Lasu, a potem obrać zupełnie inną, bardziej podejrzaną ścieżkę. I tym oto sposobem po prostu wylądowałaś tutaj. Z trupami. Z cząstkami Twoich kolegów i koleżanek ze szkolnych korytarzy. Potrafiłabyś sobie przypomnieć choć jedną z twarzy? Niestety życie nie ma takich krótkich rachunków. Och, zupełnie nie. A za zbytnią ciekawość? No cóż...za zbytnią ciekawość się właśnie płaci. I oto jest Twa cena. Trzymałaś się więc kurczowo nadziei i w sumie to ona mogłaby być Twoim największym sojusznikiem. Nie od razu natrafiłaś na swoją różdżkę; minęło trochę czasu, zanim Twoja dłoń na nią natrafiła. Ale w końcu udało Ci się! I wykorzystałaś fragmenty sieci, rzucając nimi w stronę wiedźmy. Jeden z nich trafił na jej głowę, a ona wydała z siebie dziwny przeciągły ryk. Oho...nie wróżyło to niczego dobrego. A upaść, nie upadła, bo zaklęcie Cirila działało jeszcze i to całkiem nieźle. Jednak nie było co się łudzić, by taki stan rzeczy potrwał zbyt długo. Boga tutaj szukałaś? To raczej będzie ciężkie, zważywszy na to, że sama zadbałaś o to, że Twój stan był taki a nie inny. Niemniej...szczęście chyba Ci sprzyjaciało. Przynajmniej trochę, skoro nadal żyłaś. Stan Twój nie był jednak najlepszy...robiło się coraz gorzej, powieki coraz bardziej Ci ciążyły i nie byłaś pewna, czy będziesz w stanie utrzymać się na swoich nogach. A Ciril..? Czy on w ogóle troszczył się o kogokolwiek za wyjątkiem siebie?

[Nadal żyjesz i trzymasz się stosunkowo...dobrze. Nie masz jednak co się łudzić na to, że będziesz w stanie aktywnie brać udział w walce. Wszystko zapowiada się na to, że jeśli Ciril czegoś nie wymyśli, to będzie to Wasz koniec]

Alexandra Grace: -12 PŻ, + Bardzo mocne skutki jagód połączone ze smrodem (Nogi odmówiły Ci właściwie posłuszeństwa, ręce Ci się trzęsą, bóle głowy, zaburzenia wzroku i zasypiasz, prawdopodobnie zaraz zemdlejesz)
~
Chyba dawno nikt nie był tak pełen determinacji, jak Ty. To świadczyło tylko na Twoją korzyść, o ile zrobisz ze swojej determinacji użytek. Wymyśliłeś zresztą chyba najbardziej nieprawdopodobny i szalony pomysł w tak poważnej sytuacji. Przekonałeś więc jakoś Anabell by Ci pomogła i razem wykonaliście doprawdy najdziwniejsze muzyczne przedstawienie, jakie można było sobie wyobrazić. Ale jakoś...udało się Wam odwrócić uwagę pająka od ciała Florence, który zaczął się Wam gniewnie przyglądac i zastanawiać się jakby przebić się przez barierę i Was dorwać. Może sam Dumbledore by to docenił, gdyby miał możliwość ujrzenia takiego niezwykłego spektaklu z dwójką zmęczonych i przerażonych Krukonów i z olbrzymim pająkiem, który już prawie był przy ciele rudowłosej. Korzystając więc z zdezorientacji stworzenia, rzuciłeś na niego zaklęcie, które przerosło Twoje największe oczekiwania! Pająk po chwili jakby runął na swoje odnóża i przymknął swoje wszystkie paskudne powieki. Zyskaliście więc dzięki temu trochę czasu. Pociągnąłeś więc ze sobą Anabell i już ruszałeś w stronę Florence. O ile Drętwota wyszła idealnie, o tyle Accio...już niezbyt. A Twoje siły zaczynały słabnąć. Poza tym jaką mogłeś mieć pewność, że Twoja miotła udźwignie aż trzy osoby? Mogłeś więc spróbować wezwać ją jeszcze raz, albo obmyślić inny plan ucieczki. Musiałeś jednak działać baaardzo szybko. To był wręcz ostatni gwizdek na to, by stąd uciec zanim w końcu się tu ktoś pojawi...


[Przedstawienie Ci wyszło, tak samo tymczasowe ogłuszenie pająka. Czasu było jednak mało, a skoro zdecydowaliście opuścić teren chatki, musieliście połączyć siły i coś wymyśleć. A jeśli nie, to pozostanie Wam czekanie na pomoc]

Steve Fluffy: -12 PŻ, +Nieco silniejsze skutki jagód (bóle głowy i mięśni, senność), + Wyczuwalny odór zgnilizny

Anabell Nightmare: -11 PŻ, Nieco silniejsze skutki jagód (częstsze plątanie się języka, zaburzenia wzroku, zawroty głowy), +Wyczuwalny odór zgnilizny
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Pon Mar 16, 2015 9:16 am
Nie do końca wiedział co się dzieje, ale zaklęcie chyba naprawdę podziałało. Żerlica nie mogła się ruszyć z miejsca, jej nogi zamieniły się w kamień, co mogło trwać tylko chwilkę. Trzeba było korzystać z tej okazji i jak najszybciej się z nią rozprawić. Tylko pozostawało jedno pytanie. Co zrobić, gdy ciało odmawia? Wielu pewnie dumało nad tym fenomenem, możliwe, że mogło to być tematem kilku rozpraw filozoficznych, ale czy teraz ktoś mógłby wyciągnąć jakąś księgę i wyczytać, co robić w takiej sytuacji?
Puścił kość i bez żadnych ogródek sam sobie ostro przywalił. Policzek zaczerwienił się, a umysł zamiast na nieprzyjemnych zapachach, skupił się na bólu, który pulsował na jednym z policzków. W końcu mógł zacząć działać. Sięgnął po złamaną kość jakiegoś biedaka, w drugiej ręce dzierżył różdżkę, którą ponownie wycelował w postać starej kobiety. Miał w głowie plan, nie wiedział, czy ten na pewno wypali, ale nic innego mu już nie pozostało. Znaleźli się razem z Alex w sytuacji gdzie zabijasz, albo samemu giniesz. Na korzyść nie działał też fakt, że gryfonka była już na totalnym odlocie i z całą pewnością nie pomoże Hootcherowi ani trochę. Mógłby zaoferować staruszce jej ciało w zamian za swoją wolność, ale chyba za bardzo już ją rozzłościł.
Tak więc, wycelował swoją różdżkę w kanibalicę i szybko przemyślał, jakie zaklęcia ma w zanadrzu. Mógłby użyć duro, ale przecież drugi raz w ogóle może to nie wypalić. Póki ciało ma przerwę w konwulsjach, powinien to wykorzystać jak najskrupulatniej, później może mu się już nic nie udać.
- Baubillious!!- krzyknął starając wykrzesać z siebie jakiekolwiek resztki werwy. Piorun przeszył ciemne pomieszczenie przez chwilę oświetlając je i ujawniając potworne widoki, które kryły się w ciemnościach. Przez ułamek sekundy zdążył zaobserwować wyraz twarzy przerażonej Alexandry; straszne widmo człowieka, którego poszarzała skóra wskazywała na starość; i kilka pustych par oczu skupionych i wpatrzonych w nich bez żadnego wyrazu. Obrazek jak z horroru, aby tylko tym razem wszystko skończyło się dla niego dobrze. Taka elektryczność powinna doprowadzić przynajmniej do paraliżu. Najlepiej byłoby, gdyby straciła przytomność, ale to już chyba było by za dużo. Chociaż? Dostać piorunem i dać radę stać? Troszkę niewykonalne. No w sumie naćpanie uczniów i mieszkanie samemu w Zakazanym Lesie przez tyle czasu były trudnymi zadaniami. Każdy miewa złe dni. Może taki ma właśnie ona?
Gdy zaklęcie skończyło się Ciril momentalnie zmienił swoje miejsce położenia.

A TERAZ DWIE SYTUACJE, BO NIE WIEM JAKI BĘDZIE WERDYKT MG


ŻERLICA DOSTAJE I NIE MOŻE NIC IM ZROBIĆ.

Ciril podbiega do jej ciała i w miejsce serca wbija wcześniej złamaną na pół kość jednej z ofiar.

ŻERLICA MA SIĘ SPOKO
Ciril uważa, aby nie wydać żadnych dźwięków, bo to mogłoby zdradzić miejsce, w którym się ukrył. Używa accio, aby odnaleźć różdżkę Alexandry, jednak mu się to nie udaje. Peszek...


Ostatnio zmieniony przez Ciril Hootcher dnia Pon Mar 16, 2015 5:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Pon Mar 16, 2015 9:16 am
The member 'Ciril Hootcher' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 5 Dice-icon
#1 Result : 3, 4

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 5 Dice-icon
#2 Result : 3, 1
Steve Fluffy
Oczekujący
Steve Fluffy

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Czw Mar 19, 2015 2:47 am
Niektóre historie nie musiały mieć bohaterskiego zakończenia.
Steven Fluffy nie miał nawet czasu, aby pocieszyć się z idealnego zaklęcia. Być może po latach opowiadał dzieciom, jak to ogłuszył ogromnego pająka jednym zaklęciem. Teraz jednak myślał tylko o tym, aby dotrzeć do ciała Florence.
Krukoni byli wycieńczeni, nic w tym dziwnego, że prawie słaniali się na nogach. Dojście do ciała Florence nie było zbyt łatwe przez skutki jagód, zgnilizny i Merlin wie czego. Stefek był dodatkowo wycieńczony z powodu rzucania zaklęć. Jedno pomagało drugiemu. Anabell zarzuciła ręce na szyję Fluffy’emu, a ten objął ją w pasie. Jakoś dotarli do ciała Florence. Nightmare opadła na ziemię tuż obok dziewczyny, którą tak strasznie chciał ratować Stefek.  A sam Stefcio? Osunął się również, ale na kolana. W dłoni ściskał różdżkę. Wyszeptał tylko jedne słowa:
- Protego Totalum. – Pozwolił, aby różdżka wyswobodziła mu się z palców, padł nieprzytomny na ziemię. Byli chronieni, ale przez chwilę… Ale jak można było myśleć w takiej sytuacji? Nie można było. Są pewne granice ludzkiej wytrzymałości. Pewne historie po prostu się kończą. Nie można było ich przeciągać w nieskończoność.
Czy ich uratowano? Miejmy nadzieję, że tak. Chociaż może to był zwykły, durny sen, a kiedy cała trójka się obudzi, stwierdzi, że miało dziwny sen? W dodatku taki sam sen?
Dla magii bowiem nie było rzeczy niemożliwych.


[Od Ani: Tym krótkim, ale jakże treściwym postem - żegnam się z Wami oraz tym forum. Spędziłam tutaj bardzo miłych chwil, ale należy w pewnym momencie zejść ze sceny. Rozwijajcie się dalej! Życzę Wam wszystkim świetnych wątków! Nie zatraćcie nigdy swojej wiary w magię i niech nigdy uśmiech nie schodzi z Waszych twarzy!
Do zobaczenia! Gdzieś, kiedyś, może nawet i w realu!]


Ostatnio zmieniony przez Steve Fluffy dnia Czw Mar 19, 2015 3:15 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Czw Mar 19, 2015 2:47 am
The member 'Steve Fluffy' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 5 Dice-icon
Result : 6, 4
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Czw Mar 19, 2015 8:23 pm
Miała różdżkę. Niby nic, a cieszyło. Potem jednak, jak to zwykle bywa pojawiają się chmury.. Wiedzma przecież nie zniknie od tak.. Nic się nie dzieje od tak. Pewnie w całym planie wszechświata i to wszystko było przemyślane. Pewnie gdyby czuła się przeciętnie lub chociaż średnio to pewnie mimo tego,iż Ciril i ona nie rozpoczęli swojej znajomości najleoiej to pomogłaby mu. Ze smutkiem trzeba przyznać jednak, że o tyle wcześniej wysłuchała jego prośby to teraz choćby próbowała lepiej niż kiedykolwiek się ruszyć to cud pewnie i by nie pomógł. . Trzęsło się jiż chyba wszystko' co mogło, w jej ciele. Na zaklęcia więc udane musiała zaczekać, bo i wierzyła w to że uda się chłopakowi coś zdziałać. Miał jej wsparcie duchowe ichoć jego determinacja ją przerażała ją chyba równie mocno, co sam twór który sprawił, że leży na ziemii i stara się nie wykonywać gwałtownych ruchów. Wszystko w rękach kogoś kto pewnie z przyjemnością by ją zostawił na pewną śmierć. Może jeśli będzie miała okazję to mu podziękuje i przyjmie zaległy policzek. Jak już nie będzie pod wpływem tych wszystkich smrodów i będziecie w stanie zobaczyć cokolwiek. Wszystko to pózniej, bo to raczej nie był dobry moment gdy ona postradała... wszystko. Albo prawie. Do tego raczej nie zamierzali kusić losu hałasem. Takze powierzyła wszystko w jego rece bo nie miała większego wyboru. Nie mozna naeet rzec, że jest trzezwa. Skupiła się więc na urywkach tego, co do niej docierało.
/ przepraszam za wszystkie blędy, ale zmuszona jestem korzystqć z tableta, bo lapek oficjalnie przeżywa choróbsko, jak i ja :(
Żerlica
Martwy †
Żerlica

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Sob Mar 21, 2015 1:12 pm
Pierwsze zaklęcie, które ją trafiło, unieruchomiło ją na jakiś czas. Żerlica zaczęła wydawać z siebie okropne odgłosy wściekłości, nie mogąc uwierzyć, że ktoś śmiał tak ją potraktować we własnym domu! Niestety jej nogi odmówiły posłuszeństwa i na razie co mogła zrobić, to zwyczajnie wić się w miejscu i czekać, aż urok przestanie działać. Gdyby tylko mogła dostać tych ludzi w swoje łapska..! Och tak! Inaczej zapewne by się zachowywali. Miała tylko wielką nadzieję, że jej mieszanka działa odpowiednio na ich organizmy i w końcu stracą jakiekolwiek siły. I kiedy już poczuła, że nogi zaczynają działać poprawnie, ruszyła w stronę tych ciemności. W tej jednak chwili uderzyło w nią kolejne zaklęcie, tak że Żerlica wydała z siebie dziwny ryk, kaptur jej spadł z głowy, odsłaniając paskudną żółtą łysą głowę i odstające pokryte ropą uszy i runęła na ziemię. Nie straciła jednak przytomności, zwyczajnie nie miała jak na razie się ruszyć. Zresztą cały świat jej wirował w jasnych odcieniach przed oczyma.
- Poooczeeekaaaajccccieee tylkooo. Pooożałuuuujecieee tegggoooo, zjemmm Wwaaass oood raaazuu! Niiiie jessst takkk łattwwwooo mnie zaabić! - Wyrzuciła z siebie z okropnym gardłowym śmiechem dzikiej satysfakcji. Jednak czy blefowała, czy też mówiła prawdę..? Ciężko było to stwierdzić. Z takimi wiedźmami to nic do końca nigdy nie było pewne. Cała chatka powoli ulegała zniszczeniu i gniciu, jakby jego właścicielka traciła siły...wszak magia zawsze ma swą cenę. Zwłaszcza czarna magia. Wywar wydobywający się z kociołka, tracił powoli na swoich specyficznych właściwościach. Kiedy więc chłopak podszedł do niej bliżej, Żerlica spojrzała na niego swoimi pustymi oczami i niemalże na niego splunęła, A wtedy on wbił pół kości w jej serce, na co jej ciało zareagowało dziwnymi drgawkami, a paskudne stare dłonie zacisnęły się na niej, jakby chciały ją wyrwać. Z popękanych, pokrytych czerwienią warg wiedźmy zaczęła lecieć krew. Tym razem była to jej własna, o czarnym kolorze. Straszna staruszka jednak nie zamierzała się tak łatwo poddać. Tu przecież musiałby być jeszcze użyty ogień...

Ciril Hootcher: -10 PŻ (pamiętaj o regulowaniu sobie PŻ), intensywniejsze pocenie się ciała
Alexandra Grace: -10 PŻ (pamiętaj o regulowaniu sobie PŻ), omdlenie

Podsumowanie, oraz odnośnie sytuacji Steve'a, Anabell i Florence w ostatecznym poście.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Nie Mar 22, 2015 12:27 pm
W końcu zaczęło iść po jego myśli. Może i nie był to zupełnie trzeźwy tok myślenia, ale jakimś cudem udało mu się powalić staruchę na ziemię. Dzięki bogom, zaklęcie trafiło w przeciwniczkę, inaczej nie miałby już tyle werwy, bądź kończyn, aby kontynuować dobijanie jej. Czuł, że powoli odzyskuje pełnię świadomości, działanie oparów powoli przestało na niego wpływać aż tak mocno.
Po tym wszystkim czuł, jak ciało się przegrzewa. Zaczął pocić się, jenak to wszystko, co mogło być w tej chwili na tyle niepokojące, aby zacząć martwić się o swoją skórę. Rozejrzał się dookoła. Zaraz potem wrócił wzrokiem na truchło kobiety, która powoli konała na ziemi. Jeeju! Jakie to wspaniałe uczucie, widzieć jak ktoś kona z twojego powodu. Brakowało jeszcze tylko nutki dramatyzmu. Ogień byłby idealnym rozwiązaniem, małe ognisko w lesie nie byłoby złym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę fakt, że i tak zapewne w ich stronę zmierzają nauczyciele. Tym razem chyba nie uda mu się uniknąć kłopotów. Nie ma już siły uciekać. Ostatki sił i werwy spożytkuje na coś innego.
Wycelował swoją różdżkę prosto w starą Żerlicę, ustawiajac się w taki sposób, aby jej ciało znajodwało się dokładnie naprzeciwko paleniska, w którym ważyła swoje trucizny. Miał genialny pomysł, jak przyspożyć jej jeszcze większych cierpień. Ogień był tego idealnym rozwiązaniem. Super jest być pomysłowym. Jeszcze lepiej jest tracić skropuły na rzecz idealnej zabawy.
- Everte Stati- krzyknął z całych sił i wyrzucił ciało prosto do paleniska.
Krzyki i te bezradne ruchy były miodem na jego oczy. Cieszył się, że ta przygoda już zaczyna dobiegać końca. Starucha wykończyła dwóch jego niespodziewanych towarzyszy, jedną doprowadziła do skraju świadomości. Nikt nie wie ile dokładnie osób padło jej ofiarą, zapewne cała prawda nie wyjdzie na jaw. Najważniejsze jednak, że on żył i miał się... No nie miał się za dobrze, ale to lepsze niż być teraz w ukłądzie trawiennym kanibalicy.
- Lumos Maxima- dodał po chwili i oświetlił pomieszczenie. Spojrzał na Alexandrę. Wyglądała strasznie. Nie miała się dobrze. Czy to czas, aby się mścić?
... TAK.
Podszedł do niej bliżej. Ujął jej naćpaną twarzyczkę i uderzył ją jak najmocniej umiał z otwartej dłoni.
- Alex! Obudź się! Już po wszystkim!- starał się ją dobudzić. Zwiazał jej ręce z tyłu, a różdżkę schował w ukrytej kieszeni swojego płaszcza.
Gdy dziewczyna odzyskala przytomność, spoglądał na nią znużonym wzrokiem.
- Zabiłem Żerlicę. Pewnie się cieszysz... Bo żyjesz. Ty marna podróbo czarodzieja...- rozpoczął przyjmując grymas zniesmaczenia. - Uratowałem twoją nic niewartą dupę i teraz zamierzam spłacić dlug, jaki sobie u mnie zaciągnęłaś. Ty niewdzięczna karykaturo. Uderzenie mnie nie było dobrym pomysłem. Nie zniosę, aby ktokolwiek mnie tak traktował. Dlatego...- wstał i podszedł do źródła światła. - Dlatego też nie powiesz o tym nikomu. Lepiej, żeby nikt się o tym nie dowiedział, bo ja cię znajdę i ja cię wtedy zabiję...- zwrócił się ponownie w jej stronę. - Podejmujesz strasznie pochopne decyzje, aby następna... Chociażby z wdzięczności za to, że nie znajdujesz się w żołądku tego palącego się truchła- wskazał palcem na płonące ciało staruchy. Podszedł do niej powoli, kroki nie brzmiały w ogóle, dźwięki zaplątały się w czasoprzestzreni tego pomieszczenia. Spoglądał na nią, jak nigdy wcześniej na żadnego swojego wroga. Kupnął ją prosto w tą głupią mordę. Zapewne straciła przytomność. Wyjął scyzoryk z kieszeni, ujął ją za lewą rękę i od wewnętrznej strony bicepsa, tej mało widocznej, wyciął literkę H, która miała jej przypominać, aby nie zadzierała z nieodpowienimi ludźmi. Najważniejsze, żeby więcej nie wchodziła w jego drogę... Dlatego też naznaczenie jej ciała nie było finalną karą za uderzenie go w twarz i wchodzenie w drogę. Wyjął jej różdżkę i złamał ją w pół, po czym położył ją z powrotem przy jej ciele. Jej płaszcz wrócił na miejsce. Ręce zostały oswobodzone.
Bagle usłyszał kilka dziwnie znajomych głosów. Nauczyciele już tu chyba są, tym razem nie ma już opcji ucieczki. Będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami, jakie przyjdzie mu ponieść za eskapadę do Zakazanego Lasu i narażanie się na śmierć. Opadł na ziemię zupełnie bezwładnie, aby wyglądać jak najnaturalniej. W ręce trzymał swoją różdżkę. Zamknął oczy.
Czas rozpocząć teatrzyk Cirilku.- pomyślał, gdy usłyszał odgłosy wewnątrz chatki...


Ostatnio zmieniony przez Ciril Hootcher dnia Nie Mar 22, 2015 1:38 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Nie Mar 22, 2015 12:27 pm
The member 'Ciril Hootcher' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 5 Dice-icon
#1 Result : 6, 5

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Dom Żerlicy - Page 5 Dice-icon
#2 Result : 2, 5
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Nie Mar 22, 2015 8:51 pm
Coś było, a zaraz zniknęło. Kolejna przerwa w jej życiu. Pierwszy raz nie zapowiadał się dobrze i tak też się nie skończył. Nie spodziewała się więc niczego nowego.W  tym sensie, że Los ładnie jej wyjaśnił, ze nie posiada  w pakiecie niczego, co można  nazwać łaskawością, czy też dobrocią. Życie jakoś tak chyba dla zasady lubi zaskakiwać szczególnie w tym negatywnym sensie.  Taki chociażby Ciril. W  swoim dość krótkim życiu nie spotkał  a Gryfona, który  wzbudziłby  negatywne uczucia w niej. Aż do teraz. I nie mowa tu o tym, co wydarzyło się wcześniej. Alex w swoim sercu miała zrozumienie nawet dla  takich rzeczy. Do tego co stało się potem... też nie można powiedzieć, że to jakieś trwożące. Nie sam akt. Jednak to, że Gryfon... jeden z tych których.miała za dobrych. Czarne albo białe. Niestety w życiu występują i szarości. Jej urwany film wrócił, gdy pozbywał się wiedzmy. Od tak, po prostu. Bez zawahania. Sama chciała pochopnie po prostu pozbyć się chatki, tyle że wynikało to z powolnej.utraty kontroli  i niemożności odnalezienia się w całej sytuacji. Była rozproszona ludźmi dookoła siebie i fakt to jej błąd, strach. Nigdy  jednak z premedytacją nie próbowała nikogo zabić. A już z pewnością nie w taki sposób. Miała odczucie, że ten chłopak szykował się na to. Ba! Sprawiło mu to jakąś satysfakcje. To ją poruszyło. Że zabijanie nawet najgorszego potwora nie może być przyjemnością, a jednak tak się dzieje. Ktoś z jej środowiska  tak potrafił, więc jak mogła się okłamywać, że świat będzie lepszy. Władza i siła - żyją w świecie w którym to właśnie się liczy. Albo po prostu nie ma nic już po za morzem trupów.
-  Cieszyć się ze śmierci mogą tylko tacy chłopcy, jak ty... - Świadomość była marna, a i głosik niewyraźny. Może dla niego nie miało znaczenia żadnego, a le on był jej powodem do radości. Bawił ją i przyprawiał o poczucie, iż nie jest znowu tak złym człowiekiem. Każdy powód do radości jest w końcu dobry.
Więc się śmiała. Jej reakcja na cały stres, smutek, żal i złość to psychopatyczny śmiech. Oszalała. A raczej takie stwarzała wrażenie.
- Tacy, którzy wiążą dziewczynki , bo nawet z nimi sobie nie radzą  Moją wdzięczność okaże tak, że po prostu dam     Ci żyć. Zło i tak samo zeżre Cię od środka - o ile już tego nie zrobiło...  Ciężko mówić jej, pewnie do niego mało co dociera z jej mamrotania. Nie musi jednak. Oberwała za swoją głupotę, jak zwykle. Nie jest jednak znowu łatwo jej się pozbyć. To tak wrzód na dupie, który wszystko utrudnia..   Leżała z zamkniętymi oczami, słysząc, że ten opada obok. Była świadoma jego ruchów. Poważny błąd panie Hootcher . Tak nie upewnić się, że jest rzeczywiście nieprzytomna. A może i była bezwładna, może zaczynała świrować i choć to była wyrozumiała istota to ten akt sobie zapamięta.


Ostatnio zmieniony przez Alexandra Grace dnia Sro Mar 25, 2015 11:18 am, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Wto Mar 24, 2015 9:00 pm
~ Alex, prosiłbym o poprawę posta. U Twojej postaci wystąpiło omdlenie, a wraz z ciosem, który zadał jej Ciril, zemdlała. Nie mogła więc chwycić za jego różdżkę, ani nic w tym rodzaju. Niemniej, mogła coś poczuć, albo też usłyszeć, co poniektóre słowa. Zresztą Ciril, jakby nie patrzeć, nie zemdlał, tylko udawał. Mógł być przy tym czujny. Dochodzi też fakt, że na Ciebie jagody podziałały gorzej; zaczęłaś myśleć o ochronie, gdy było już za późno, poza tym Twój organizm jest mniej odporny na działanie wywaru i smród od organizmu Cirila.
~
Twój plan więc wypalił i dałeś radę, pomimo tych wszystkich trudności. Patrzyłeś na tę wiedźmę, która zeżarła tylu ludzi i stworzeń! Możliwe, że kogoś z nich znałeś, albo przynajmniej kojarzyłeś... niemniej dla nich było już za późno. Tylko tak mogłeś zapewnić sobie i innym przetrwanie. Uratowałeś ich wszystkich. Duchy zmarłych odetchnęły i mogły ruszyć dalej. Wydawało Ci się wręcz, że ujrzałeś jakąś szczupłą sylwetkę, która idzie przed siebie i mówi w Twoją stronę ciche „Dziękuję”. Czyżby to była ta zjawa, o której wspominał ten Krukon Fluffy? Może i tak. Ale...czy to miało jakiekolwiek znaczenie? No właśnie. Byłeś z siebie zadowolony, czułeś jakbyś mógł zrobić wszystko. Lecz uważaj! Będziesz musiał ponieść konsekwencje za swoje czyny, wcześniej czy później. Teraz jednak jedynie przyglądałeś się, jak paskudne ciało wiedźmy się pali. Nie ruszała się. Nie wydawała żadnego dźwięku. A jej dom? Jej dom powoli zaczął ulegać rozkładowi, intensywność tych okropnych zapachów uderzała w Ciebie, otępiając Twoje zmysły. Czułeś nieprzyjemne podskoki żołądka...
Wróciłeś więc do drugiej izby, do Alexandry, która nawet nie próbowała się podnieść. Była zresztą w zbyt kiepskim stanie by to zrobić. W czasie jednak, kiedy Ty do niej przemawiałeś, nauczyciele, którzy otrzymali informacje od Hagrida, który zauważył jakieś iskry podczas swojej wędrówki po Zakazanym Lesie, zebrali się w pokoju nauczycielskim i trójka z nich poszła na poszukiwania. Byli przerażeni, ale także wściekli, że pomimo wyraźnego zakazu, grupka uczniów ruszyła do Zakazanego Lasu. Przedzierali się przez zarośla, aż w końcu znaleźli odpowiedni trop. Profesor Sprout podbiegła do Steve’a, Anabell i Florence, profesor Kettleburn zajął się olbrzymią akromantulą, a profesor McGonagall skupiła się na chatce. Czary ochronne po zabiciu Żerlicy zniknęły, jednak smród...smród jedynie się nasilił. Nawet jagody przestały działać.
- Nie jest z nimi najlepiej, Minerwo. Zwłaszcza z panną Floyd. Koniecznie trzeba zabrać ich do Skrzydła Szpitalnego – odezwała się zmartwiona i przestraszona Pomona, sprawdzając stan trójki Krukonów. – Że też zapuścili się tak daleko..! Dzięki Merlinowi, że jeszcze żyją!
- Całkiem dobrze poradzili sobie z tą akromantulą, choć pewnie i ten...specyficzny zapach miał w tym swój udział. Niby zelżał, ale nadal go czuć. No i całe te miejsce...śmierdzi czarną magią na kilometr – dodał od siebie Sylwan, który skierował nieprzytomną akromantulę w jakąś odległą część lasu. Po chwili uniósł różdżkę i zaczął rzucać zaklęcia. Miał nadzieję, że choć trochę poprawi się aura tego strasznego miejsca. Jednak pewne ślady już na zawsze pozostaną.
- To wszystko bardzo mi się nie podoba, a ich zachowanie było bardzo głupie i lekkomyślne! Aż strach pomyśleć, co znajduje się w środku tej chatki! Pomono, Ty zajmiesz się transportem panny Floyd, panny Nightmare i pana Fluffy’ego do zamku. Gdy już skończysz, poinformujesz dyrektora, Charlesa i resztę o tym miejscu. Trzeba będzie je dokładniej sprawdzić. Ja i Sylwan wejdziemy do środka i zobaczymy, jak to wygląda od wewnątrz – odpowiedziała pewnym głosem Minerwa, wzięła głębszy wdech i z wysoko uniesioną różdżką skierowała się do drzwi. Chwilę później udał się za nią profesor ONMS, a profesor Sprout w tym czasie zajęła się trójką poszkodowanych uczniów. Drzwi po chwili się otworzyły, a w dwójkę dorosłych uderzył fetor tak nieznośny, że aż musieli zatkać sobie nosy.
- Na długą laskę Merlina..! – Wymamrotał profesor Kettleburn, kaszląc pod wpływem tego smrodu. Profesor McGonagall machnęła różdżką i okropny zapach zniknął. Przynajmniej tymczasowo. Wkroczyli więc do środka i zaczęli wszystko przeglądać. Na widok resztek ciał i zawartości słojów, Minerwa pobladła.
- Cóż za okropieństwo i barbarzyństwo! Możliwe, że niektóre...części i kości należą do uczniów... – wyszeptała poruszona i ruszyła do paleniska. Ciało wiedźmy nadal się paliło, ale niewiele już po nim zostało. – To chyba główna sprawczyni tych zbrodni, Sylwanie...
- ...A ja chyba znalazłem pana Browna, Minerwo – powiedział cicho nauczyciel, pochylając się nad mocno wybrakowanym ciałem Draco. Omal nie zwymiotował na ten widok; uspokoił się jednak na tyle by wyprostować się i rozejrzeć wokoło. – Sądzisz, że ktoś oprócz nich ocalał? Czy znajdziemy tutaj kogokolwiek żywego?
- Mam taką nadzieję, Sylwanie. Mam taką nadzieję – wymruczała niespokojnie nauczycielka Transmutacji, rzuciła krótkie spojrzenie na coś, co było kiedyś uczniem i ruszyła do drugiej izby, gdzie odnalazła nieprzytomną dwójkę, martwego Nikolasa, resztki ciała Alex White i dziwne, upiorne narzędzia.
- Sylwanie, szybko! Znalazłam pana Hootchera, pannę Grace i pana Lloyda! – Zawołała kobieta, a Kettleburn kilka sekund później znalazł się w pomieszczeniu. Oboje pochylili się nad Wami i sprawdzili, czy jeszcze żyjecie. Wasz puls był dość slaby, oddech płytki, ale wszystko wskazywało na to, że jeszcze nie jest z Wami najgorzej. Choć, z pewnością Ty , Alex byłaś w o wiele gorszym stanie, niż Ciril. Nie tylko pod względem fizycznym, ale też i psychicznym.
- Nikolas Lloyd nie żyje, Minerwo. Ich trzeba koniecznie stąd zabrać – powiedział cicho nauczyciel.
- Wiem, Sylwanie. Wiem. Wszystko jednak wskazuje na to, że udało im się pokonać tę wiedźmę. Tylko jak? Nie zmienia to jednak faktu, że złamali mnóstwo punktów szkolnego regulaminu! I to jeszcze moi podopieczni! No cóż...rozliczę się z nimi, jak poczują się lepiej. Na razie odeskortujmy ich do Skrzydła Szpitalnego. Wrócimy tu później.
I tak nauczyciele zabrali Was z chatki Żerlicy wprost do zamku. Tam natychmiast trafiliście do Skrzydła Szpitalnego, gdzie zajęła się Wami pielęgniarka i jej pomocnica.

~
Gratulacje! Przeszliście i co ważniejsze, przeżyliście event z Żerlicą (no nie wszyscy)! Teraz wszyscy zostaliście skierowani do Skrzydła Szpitalnego, gdzie będziecie musieli trochę przeleżeć. Później odwiedzą Was opiekunowie Waszych domów i sam dyrektor i otrzymacie odpowiednią karę.

Podsumowanie:

Draco Brown: Śmierć fabularna.

Florence Floyd: -50 PŻ (razem), +5 PD – odeszła jednak z forum.

Alexandra Grace: - 10 PŻ (od obrażeń Cirila; wszystkie PŻ wrócą podczas pobytu w SS), +20 PD, +25 fasolek, + 1 buteleczka Eliksiru Zapomnienia. Twoją różdżkę będzie można naprawić za pomocą któregoś z zaklęć naprawczych, ewentualnie jeśli wyślesz ją do odpowiedniego miejsca, w którym różdżki są naprawiane.

Steve Fluffy: -20 PŻ, +25 PD – odszedł jednak z forum.

Anabell Nightmare: Z racji, że praktycznie przez cały event odpowiedzialny był za Ciebie Steve i on pisał za Ciebie posty, a Ty nawet nie raczyłaś nic napisać odnośnie swojej nieobecności/rezygnacji/czegokolwiek i ruszyłaś jedynie z zaklęciem Lumos, otrzymujesz ode mnie jedynie +4 PD i 5 fasolek i to że ten event przeżyłaś.

Ciril Hootcher: -6 PŻ dodatkowo (wszystkie PŻ wrócą podczas pobytu w SS), +35 PD, +40 fasolek, + Wizyta w Pokoju Nagród. Brawo! Zabiłeś Żerlicę!

EVENT "JAK SMAKUJĄ TE JAAAAGOOODY?" ZAKOŃCZONY!!!
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Czw Lis 12, 2015 3:30 pm
Ostatnimi czasy wiele jego wspomnień skupiało się na przepięknym uczuciu zabijania. Niby zrobił to tylko raz, ale posmak po tym zdarzeniu odcisnął piętno na jego psychice w taki sposób, że zachciało mu się słać zaklęcia we wszystkich dookoła. Najlepiej byłoby, gdyby trafiał przede wszystkim w tych, którzy dali mu się we znaki, jednak nauczyciele, czy postronni, nic nieznaczący uczniowie tez mogliby znaleźć się w jego polu rażenia. W czasie, gdy zmagał się z Żerlicą, wiele działo się także w murach Hogwartu, gdzie rozegrała się masakra, jakiej dotąd nikt z uczniów nie widział. Chciałby być ich częścią, ale na jego barki los przyniósł zupełnie inne brzemię, któremu w 100% podołał. Zarżnięcie wiedźmy, która odebrała tak wiele żyć niewinnych uczniów było miodem na jego zranione serce. Sytuacja była o tyle kuriozalna, bo polegała na tym, że chciał jej pogratulować i wypytać o kilka kwestii, a ta postanowiła go po prostu pożreć żywcem. Nie byłby sobą, gdyby nie zaczął się bronić. I tak to, czarny bohater stał się jeszcze większym herosem w oczach nauczycieli. Nie został aż tak bardzo ukarany, wieść o jego czynach rozeszła się po szkole, a on mógł teraz przemierzać kręte korytarze Hogwartu, nie musząc uważać na to, że go ktoś przyłapie. Po prostu przestał się bać, co zadziałało na nim jak usunięcie kłódki z mosiężnej bramy, która kryła ciemność i tylko ciemność. Późniejsze oglądanie płonących jeszcze ciał, było dla niego jedynie widokiem nakręcającym go na więcej. On wiedział już co chce robić i do czego ma zamiar dążyć. Bycie śmierciożercą, jednym z podwładnych Voldemorta, stało się jego jedynym celem.
Mimo, że przygotowania do egzaminów trwały całą parą, on postanowił, że nie będzie aż tak bardzo się na tym skupiał i w geście odprężenia, postanowił, że ruszy do Zakazanego Lasu, aby obejrzeć chatkę tej, która pozwoliła mu się otworzyć na nieznane. Po ostrożnym przemierzeniu drogi, którą udało mu się zapamiętać po ostatniej eskapadzie, znalazł się przy zgliszczach chatki. Przemierzał każdy zakamarek, spoglądał na miejsca wzbudzające wspomnienia. Widział resztki paleniska, tylne wejście, ostrożnie przemierzył piwnicę. Nie było tam już śladów po ciałach, smród pozostał, jednak nie tak silny. Zapach jagód zniknął. Widział, że to wszystko poszło już w zapomnienie, a on dalej egzystował jako zwycięzca. Dzierżąc różdżkę w ręce wędrował wzrokiem po miejscach, które budziły w nim tyle wspomnień. Świat jest dziwny. Wstęp do Lasu jest jak najbardziej zakazany, ale nikt nie pilnuje, aby do niego nie wchodzić. Ty chyba największa pięta achillesowa dyrektora. Za mała kadra nauczycieli dawała się we znaki. Szkoda, że słudzy Czarnego Pana jeszcze nie zaatakowali. Mieliby szansę na przejęcie szkoły bez ogromnego wysiłku...
Jewgienij Bułhakow
Oczekujący
Jewgienij Bułhakow

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Pią Lis 13, 2015 12:37 am
Dzień, choć przywitał Jewgienija całkiem ładną, zwłaszcza na standardy angielskie pogodą, już kilka godzin później obwieścił całemu światu swoje niezadowolenie. Z chmur sączyły się krople zimnego deszczu, a na horyzoncie od czasu do czasu widać było mknące przez przestworza błyskawice. Jakby tego było mało, Jewgienij miał tego dnia bardziej parszywy nastrój niż zwykle i litr czystej niewiele mu pomógł.
Siedział przez kilka godzin wpatrując się w okno swojego mieszkania i klął na całe swoje życie. Na to, że musiał tu być i na to, że gdyby odpowiednio się postarał to jednak wcale by nie musiał. Po pewnym czasie zgarnął z krzesła marynarkę i wyszedł z domu czując, że jeżeli spędzi w nim jeszcze kilka minut oszaleje. Chociaż, czy on nie oszalał już wieki temu? Gdy jeszcze jako młody Giena napawał się cierpieniem swojego brata, tak bardzo nękanego za sam fakt bycia półkrwi? Za sam fakt bycia tym gorszym Bułhakowem, którego mogli poniżać w ich domu wszyscy?
Najgorszy w znęcaniu się nad innymi jest fakt, iż uzależnia to bardziej niż alkohol czy nikotyna. Zrobisz to raz, będziesz robić to do końca życia. Będziesz czerpać przyjemność z patrzenia na płynącą po ciele krew, otartą skórę, zaczerwienione jeszcze po ostatnich uderzeniach miejsca. Najstarszy z braci Bułhakow najbardziej lubił jednak patrzeć, jak w ich oczach gaśnie nadzieja. Jak zdają sobie sprawę z tego, że nic im nie pomoże, że błagania, które ledwo wypływają spomiędzy ich spuchniętych warg nie mają dla niego żadnego znaczenia. Choć musiał przyznać, uwielbiał, gdy błagali. Gdy prosili, by przestał, a on mógł z wyższością stanąć nad nimi i powoli podpalać ich skórę jednocześnie patrząc im prosto w twarz. To podchodziło już pod chorobę psychiczną.
Spacerował tak wokół mieszkania, potem trochę dalej, jakby nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie znał jeszcze dobrze okolic, w końcu dopiero się tutaj przeprowadził. Dopiero dostał tu pracę, mieszkanie i zadanie do wykonania. Miał pilnować Vakela, tak ono brzmiało. Ale czy na pewno? Jewgienij miał pewne podejrzenia, że nie do końca o to chodziło i bardzo chciał wierzyć w to, że się myli. Że naprawdę chodzi o Vakela, a nie o niego.
Dotarł do zakazanego lasu praktycznie nie zdając sobie z tego sprawy. Co on właściwie tutaj robił? Cóż, trzeba było jednak tyle nie pić, to pamiętałby chociaż drogę, którą tędy przyszedł. Tak jednak musiał zdać się na swój, dopiero co ocucony umysł. Już chciał wybierać trasę, która miałaby doprowadzić go do wyjścia, a co za tym idzie - domu, gdy niebo przecięła potężna błyskawica nieopodal niego, a z chmur wylał się prawdziwy potok deszczu. Rozejrzał się szybko po okolicy i ujrzawszy dom znajdujący się nieopodal od razu w tamtą stronę pobiegł. Przed wejście zapukał jednak trzy razy, jakby chcąc się upewnić, czy nikt tam nie mieszka.
Otworzył drzwi jednym zręcznym ruchem i chwilę później był już w środku. Obserwował całe pomieszczenie ciesząc się, że przynajmniej przez chwilę nie będzie moknąć. Chociaż do najprzyjemniejszych miejsc chata nie należała. Zwłaszcza, gdy patrzyło się na nią okiem rozpieszczonego dziedzica.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Pią Lis 13, 2015 1:50 pm
Słodki posmak pojawiał się na jego ustach za każdym razem, jak spoglądał na palenisko. Wciąż widział, jak truchło starej kobiety pali się pięknym płomieniem. Na jego ustach widniał uśmiech zadowolenia z dozą czerpanej z tej okazji przyjemności, która przyspieszała przepływ krwi w jego żyłach. Uczucia powracały tempem metra, adrenalina podsycała ich zapach. Teraz nie czuł już odoru pozostawianego przez zgniłe ciała, a jedynie uczucie zwycięstwa połączone z silnym biciem serca, które czuł w klatce piersiowej.
Przemierzając pokoje nie zwrócił uwagi, że na zewnątrz zaczął padać deszcz. NA szczęście nie musiał się martwić o to, że zmoknie, chociaż z niektórych zakamarków powoli zaczęła ściekać woda, małymi strumieniami, ale zawsze to coś znaczyło. Chata rozpadała się, najwidoczniej była tak stara, jak była osoba, która ją zamieszkiwała.
W pewnej chwili, stojąc w miejscu, gdzie jego but lądował na twarzy Alexandry, dojrzał, że do środka ktoś wchodzi. Nie wiele myśląc wycelował w jej stronę różdżkę, a twarz skrył pod kapturem swojego gryfońskiego płaszcza. Wysoki, zbudowany mężczyzna powinien zrobić wrażenie na swoim nowym towarzyszu. Nie obawiał się, to on miał teraz przewagę. Stał w ciemności, nie było go widać. Był o krok przed nowo przybyłym.
- Kogoż to sprowadza w moje skromne progi?- zapytał nie spuszczając go z muszki.
Teraz pozostało już czekać. Dźwięk deszczu odbijającego się od starych dachówek echem rozchodził się po pokoju. W większości wypadków takie efekty odprężają, teraz podsycały tylko dreszczyk tajemniczości. Ktoś tu na pewno będzie miał miłą pogadankę.
Powiedz mi kim jesteś, a może cię nie zabiję...
Sponsored content

Dom Żerlicy - Page 5 Empty Re: Dom Żerlicy

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach