Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Czw Maj 14, 2015 2:40 am
To chyba wszystko jednak naprawdę wykraczałoby poza możliwości gnojka w jego wieku. Morderstwa, spiski, manipulacje, odbieranie innym życia, by dać im nowe, wieczne - kto niby dał mu prawo do robienia takich rzeczy..? Czy ten marny tytuł Władcy Wampirów niósł ze sobą jakieś przyzwolenie, które nie zostało... ach nie, przepraszam - zostało zapisane na bardzo starych pergaminach, które nazywano dziesięcioma przykazaniami... Czcij Boga swego - oto jak się to wszystko zaczynało. I na czym, dla wampirów, kończyło. Tym nie mniej, kiedy siedzisz tuta z jej głową na swoich udach, czując coraz większe znużenie i trzeźwość, która do Ciebie przemawiała wraz ze srebrzystym blaskiem Luny, zastanawiałeś się w zasadzie, dlaczego ciągle musiałeś podejmować wszystkie te decyzje... tak o, po prostu, pod wpływem chwili, pod wpływem pragnienia, chcąc, by mocny blask rozjaśnił szarość twojego dnia. I teraz dopiero przychodziły zgorzkniały pytania o to, jak bardzo Colette będzie z tego dumny, gdy się dowie - a dowie się, zna przecież Esmeraldę, ba - nawet o niej wspólnie rozmawiali, zastanawiając się, jaką magię kreuje, że jest w stanie tak wciągać i przylepiać istotki do swej pajęczej sieci - za piękna, by na nią wznieść dłoń, zbyt niebezpieczna, by pozostawić wszystko w bezruchu. Jak cudownie szczęśliwa będzie Alex, wiedząc, że zadaje się z mordercą, podczas gdy tak szanowała życie i była tak mordami przerażona. Jak się zachowa Dasza, kiedy wszystkie sekrety się rozwieją... Cóż więc pozostanie? - Nic, tylko nieme pragnienie, by jakoś odwrócić czas i wrócić do momentu, w którym wszyscy byliśmy dziećmi.
Gładziłeś ją kojącym ruchem po głowie, machinalnie, czekając, aż się wybudzi - prócz samego, nieprzyjemnego wrażenia odbierania życia poprzez wysysanie krwi nie było w tym procesie niczego bolesnego. Wampirza krew była zaprawdę... cudownym tworem.
To wszystko przecież... przerastało siedemnastoletniego gnojka.
Na szczęście wciąż to do ciebie nie docierało.
- Witam spowrotem. Jak drzemka? - Uniosłeś wolno jeden kącik ust, pochylając głowę, kiedy usłyszałeś delikatne poruszenie się, by spojrzeć w jej oczy i odkryć, że ma je otworzone.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Czw Maj 14, 2015 3:00 am
Więc, jednak to się stało. To nie był jakiś jej kolejny ze snów. A i takie się zdarzały. O byciu wampirem myślała od czasu kiedy poznała Sahira, od tamtej chwili ten temat nie dawał jej spokoju, ale zbyt dumna aby prosić go o co kolwiek. Za bardzo bała się o jego duszę... teraz, nie musiała... bo wiedziała, że w każdej chwili będzie mogła być przy nim. Nie zestarzeją się, nie umrą ze starości, ani też nie złapią żadnej choroby. Jedyne co to straszne była im nienawiść innych, ale jego siła i przebiegłość, z jej zdolnościami do manipulowania komponowały się wręcz idealnie. Przez co mogli tworzyć naprawdę groźną parę.
Nawet jeżeli teraz nie myśli trzeźwo i w chwili kiedy wstanie świt będzie przeklinał sam siebie nie zmieniało to faktu, że zrobił najlepszy krok jaki tylko mógł. Więc tak jak mówiła, nie uwolni się od niej szybko, teraz będzie to tym trudniej bo razem siedzą w tym samym ciemnym labiryncie.
Dziewczyna uniosła lekko swoją dłoń aby się jej przyjrzeć. I po raz kolejny mogła zadać sobie to głupie pytanie, czego się spodziewała. Zobaczyć za miast ręki dłoń potwora, czy jakąś mackę ośmiornicy. Nie zmieniła się wcale, nawet kolor oczu został taki jak do tej pory, różnicą była bladość skóry dziewczyny, która w blasku księżyca wydawała się być nieskazitelnie czysta, niczym mleko, a czarne włosy idealnie komponowały się w ten cały obrazek. Chłód... Sahir najpewniej go w tej chwili już nie wyczuwał bo ich ciała osiągnęły tą samą temperaturę, ale dla żywego człowieka była by to znacząca różnica. No i oczywiście to co wampir posiadać powinien, kły które wysunęły się bez jej woli, i nie ukrywała nie było to przyjemne uczucie. Zasłoniła sobie dłonią usta i psiknęła cicho. Dopiero po chwilce odważyła się odsłonić wargi i uchylić usta lekko aby przejechać językiem po wydłużonych kłach. Usiadła gwałtownie... gdyby tylko miała lusterko... ale przecież. Podwinęła szybko spódnicę i z podwiązki która znajdowała się na jej udzie wyjęła sztylecik ze złotym uchwytem. Gładka metalowa powierzchnia sztyletu idealnie odbijała postać dziewczyny. Tak też otworzyła szerzej usta i przyjrzała się nowemu nabytkowi.
-No nieźle- Mruknęła cicho i dopiero teraz zauważyła obecność Sahira. Jak drzemka, w sumie gdyby miała być szczera to nie różniło się to niczym od normalnego snu. Po prostu zasnęła nic więcej. Żadnych rewelacji, ani ognia piekielnego.
-Jak widać chyba była to jedna z lepszych drzemek jakie zdarzyły mi się w całym moim życiu- Mruknęła i schowała sztylecik na swoje miejsce.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Czw Maj 14, 2015 3:15 am
Cofnął swoje ręce, kiedy gwałtownie się zerwała - tańczyła w niej jeszcze świeża krew, podczas gdy ty byłeś teraz osowiały i zmęczony, myślący tylko o tym, żeby pójść do łóżka - w sumie to całkiem zabawnie byłoby, gdybyś przekazał jej THC i sama była zjarana po obudzeniu się - ta myśl, kompletnie abstrakcyjna, dopadła cię znikąd, ale sprawiła, że uśmiechnąłeś się z rozbawieniem, spoglądając na krzyż ułożony na swojej dłoni stylizowany na stare srebro, ale oczywiście srebrem nie było - w swoim środku przytrzymywał szkarłatny kamień, który bronił go w jego pierwszych latach bycia wampirem, tak i teraz miał chronić ją - ona przynajmniej nie została porzucona na pastwę własnego losu, zastanawiając się, co się właściwie z nią dzieje.
- Wydajesz się bardziej podekscytowana, niż podejrzewałem. - Obrócił głowę pochyloną do przodu w jej kierunku, gdy przyglądała się własnemu odbiciu w lusterku - mrok nie skrywał już dla niej żadnych tajemnic, miała być wolna od ułomności ludzkiego ciała w postaci słabych zmysłów... przynajmniej nocą. W dzień... wciąż była Wampirem Przemienionym, a ty nie wiedziałeś, jak uczynić ją Wampirem Czystej Krwi, prócz samej wiedzy, że było to możliwe - nie sądziłeś, żeby Vincent kłamał, przynajmniej nie ciebie. Wtedy, kiedy jeszcze żył, doceniałeś jego wykłady, ponieważ tym samym unikałeś nieuniknionego, a teraz doceniałeś je dzięki wiedzy, którą ze sobą przyniosły - on chyba od samego początku przygotowywał cię na to, byś zajął jego miejsce, kiedy tak nad tym się zastanawiałeś - swoją drogą, że nienawidziłeś, kiedy zajmował ci myśli i jeszcze bardziej nie trawiłeś myśli, że mógłbyś być do niego podobny w choćby minimalnym stopniu.
A byłeś.
- Noś to przez cały czas. Słońce będzie cię męczyć, ale to uchroni cię przed spaleniem się na nim żywcem... Przenigdy go nie zdejmuj. Będę chciał go odzyskać, kiedy zdobędziesz własny. - Krzyż zawisnął na metalowym łańcuszku - swoje już musiał przeżyć, był powycierany, nie miał już blasku dawnego srebra, który musiał posiadać, bo i nie była to nowa zabawka - nie miałeś pojęcia, z ilu rąk do rąk już przechodziła wśród wampirów i szczerze - nie bardzo cię to interesowało. - Ponieważ już się obudziłaś, śpiąca królewno, pierwsze co zrobisz w swoim nowym nieżyciu, to będziesz mi towarzyszyć w dewastowaniu grobu naszego "praojca". - Sam potrzebowałeś mieć spinel - słońce nie spalało cię żywcem aż tak szybko, ale tak czy siak - zabijało i męczyło, kiedy kamienia nie miałeś - a jedynym, drugim kamieniem, który wiedziałeś, gdzie jest - był ten w pierścieniu Nightraya.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Czw Maj 14, 2015 8:33 am
Ciężko było to nazwać podekscytowaniem, wszystko to co się działo w tej chwili było dla dziewczyny zupełnie czymś nowym. W końcu nie codziennie zostaje się wampirem. Wstała powoli ze swojego miejsca i ponownie podeszłą do barierki aby się o nią oprzeć i popatrzeć zielonymi oczami w księżyc, którego to blask odbijał się od jej twarzy rozświetlając ją jeszcze bardziej. W dłoni trzymała te krzyżyk i obracała go w dłoni przyglądając się mu uważnie. Dotknęła swoimi palcami wisiorek który w tej chwili miała. Łańcuszek na którym był zawieszony malutki kawałek szmaragdu. Przypadek, że akurat ona go miała, raczej nie. Dlatego też zacisnęła palce na kamieniu po czym szybkim ruchem po prostu zerwała go z szyi. Przyglądała się jeszcze przez chwilę. Ona szmaragdem nigdy nie był i nie będzie, chociaż w oczach wielu ludzi najpewniej tak wyglądała. Był to zbyt szlachetny kruszec, a ona przez te całe lata swojego życia miała na swoim ciele zdecydowanie za wiele skaz. Dlatego też zamachnęła się i jej wisiorek ze szmaragdem poleciał gdzieś przed siebie, lądując w mrocznych toniach jeziora. Nikt go tam nie znajdzie, nigdy nie będzie miał prawa do niej wrócić. Ten naszyjnik który jednocześnie był jednym wielkim pytaniem o jej przeszłość, i w jakimś stopniu określał jej osobę, oraz był swego rodzaju obciążeniem który sprawiał, że dziewczyna nie mogła wzlecieć.
-Nowe nieżycie, jak to określiłeś... i już na samym starcie mam łamać wszystkie reguły jakie ludzie ustalili między sobą- Mruknęła i uśmiechnęła się lekko. Krzyż już zawisł na jej szyi, tworząc niezwykłą ozdobę, ale tylko ona będzie wiedzieć jak istotnym przedmiotem dla niej jest.
Kiedyś wizja rozkopania czyjegoś grobu najpewniej by ją przeraziła i zaczęła by prawić mu jakieś kazania moralne... albo po prostu pozostawiła mu wolną rękę. Teraz na śmierć patrzyła jakoś inaczej, tym bardziej, że jej nie dotknie.
-Powiedź mi po co... czysty wybryk, czy masz ku temu jakieś poważne powodu?- Odwróciła sie do ciebie twarzą i oparła się plecami o balustradę. Doskonale wiedziała, że miałeś jakiś poważny powód, nic co robiłeś w życiu od jakiegoś czasu nie było dziecinną zachcianką.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Czw Maj 14, 2015 1:15 pm
Niemal widziałeś przed sobą, jak spala najważniejszy most, którego do tej pory się trzymała - stała się dzisiaj feniksem, może i tylko na jeden dzień, na jedną noc, ale nim była - kimś, kto połowicznie utracił życie, by zyskać zupełnie inne na jego miejsce, ktoś, kto umarł, by się odrodzić - to nowa szansa. Stare tomiszcze księgi jej życia zostało odłożone na bok i pozwolono, by dołączył do zbioru pokaźnej kolekcji, aby cyganka mogła potem snuć swe opowieści i pleść zupełnie nowe legendy, jeszcze bardziej ponętne, jeszcze bardziej czarujące, a wszystkie legendy, jak wiadomo, zawierają w sobie ziarnko prawdy. Został jej dany zupełnie nowy czas i delikatnie się uśmiechałeś do jej pleców, zastanawiając, co z nim zrobi, jak teraz postąpi - może nie okazywała podekscytowania, ale to było temu bliskie - lepiej było to określić jako "fascynację" - fascynację wobec czegoś... na co wydawała się czekać. Już mu kiedyś mówiła, że wampiryzm nie jest przekleństwem... Czy to chciwość, oszałamiające pragnienie wiecznego życia powiodła ją do tego punktu..?
Powiodłeś oczyma za klejnotem, który odbił lodowatą łunę księżyca, zanim zatopił się w toniach, w których próżno było szukać dna - ktoś go kiedyś znajdzie i będzie się zastanawiał, co tak piękny kamień tam robił - a może znajdą go trytony i zauroczone jego blaskiem już nigdy nie pozwolą mu wypłynąć.
Ty byś w końcu tak zrobił.
- Pozwól... że zostawię te wyjaśnienia na inny dzień. - Podniosłeś się z ławeczki i wyciągnąłeś różdżkę zza pazuchy, rozgrzaną i spolegliwą, gotową wypluć z siebie najcięższe zaklęcie z mocą, która tylko podwoi jego efekt - nie potrafiłeś zaufać tej różdżce. Zresztą tak ci powiedział Ollivander - nie ufaj jej - czułeś się, jakbyś trzymał w dłoniach dzikie zwierzę, które w każdej chwili gotowe jest rzucić się na każdą przypadkową osobę, a nawet i na ciebie, jeśli tylko wykonasz jakiś gest, który się jej nie spodoba. Uczucie niepokoju było bardzo zgubne - jeśli nie będzie jej kierował pewną ręką, nie uda ci się przejąć nad nią kontroli i z nią porozumieć, wiedziałeś o tym, ale chociaż ponoć twoja poprzednia różdżka wymagała lat tresowania, to nie była tak samoświadomą jednostką z pragnieniem zsuwania świata w mrok i malowania go czerwonymi kroplami krwi.
- Reguły to rzecz względna. Sercu nie żal, czego oczy nie widzą.
Rzuciłeś na was zaklęcie Kameleona i niczym duchy skierowaliście się tajemnym przejściem na błonia Hogwartu, wychodząc tuż przy jeziorze, skryci przez drzewa, by skierować się w bardzo konkretne miejsce - prosto do grobu Nightraya.

[z/t x2]
Irytek
Poltergeist
Irytek

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pon Wrz 07, 2015 10:20 pm
W milczeniu prowadził gryfonkę za sobą, uprzejmie nie korzystając ze skrótów na które jedynie on mógłby sobie pozwolić, schodząc przyzwoicie schodami. Nie musiał się oglądać, wiedział, że jest za nim. W końcu to jej na tym wszystkim zależało, a on dał się wciągnąć z nudy i zaciekawienia. Może nie dla każdej osoby starałby się ogarnąć aktualny savoir vivre, ale akurat z Mercedes całkiem fajnie spędzało się czas, a on był łasy na pochlebstwa, które spotykały go jak dotąd jedynie z jej strony.
Dotarłszy na piąte piętro ominęli zakaz wchodzenia, a ich oczom ukazał się rozłożony na popękanej posadzce kocyk. Miejsce wyglądało jak po wojnie, ale miało w sobie magię i subtelność, zaś posąg uśmiechniętej driady oraz oplatających ją misternie rzeźbionych wstęg wody wydawał się niemal żywy, a w uszach prawie słyszało się jej delikatny śpiew. Mało osób tu bywało, głównie przez zakaz zbliżania się oraz grożące zawaleniem mury, ale widok był piękniejszy niż gdziekolwiek indziej. W momencie wstąpienia na balkon, słońce właśnie żegnało się ze światem. Postępujący mrok nocnego nieba zabijał ostatnie smugi pomarańczy, różu i fioletu, przez które przebijały się co jaśniejsze gwiazdy. Chłodne powietrze poruszało sylwetkami tak dalekich im drzew, których szum był zbyt odległy, aby dotrzeć do uszu pięknej oraz jej bestii.
Irytek opuścił na chwilę swoją towarzyszkę i wzleciał w górę, gdzie jak się okazało zawieszony był pokaźny żyrandol. Takie dekoracje na wietrznej części zamku nie były często spotykane, ale w tym wypadku zapalone dopiero co przez rudzielca świece otuliły pomieszczenie bezpieczną jasnością. Poltergeist wrócił do Merci i poczekał aż zajmie miejsce na kocu, po czym usiadł obok niej. Nie ryzykował już materializacji w jej towarzystwie, nie wiedząc co znowu przyjdzie jej do głowy. Nie wiedząc co jeszcze mógłby zrobić na takim spotkaniu poza zapewnieniem jej wygody, zajął się podziwianiem widoku, choć znał go na pamięć.
- To co teraz?
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Wrz 11, 2015 10:59 pm
Szła za nim, trochę zaniepokojona trwającym pomiędzy nimi milczeniem. Irytek szedł przodem, jakby cała ta sytuacja wcale go nie ruszała i... rozmyślał? Nie wiedziała dlaczego przez całą drogę była zmuszona do podziwiania jego pleców, a nie twarzy, ale w gardle pojawiła się nagle gula, która uniemożliwiła jakiekolwiek pytanie. Od jakiegoś czasu coś wisiało w powietrzu, coś, czego zupełnie nie potrafiła zidentyfikować - tylko ten nieprzyjemny ucisk w żołądku zwiastujący nadejście nieuniknionego dawał się we znaki. I to właśnie sprawiło, że droga minęła im w milczeniu.
Wreszcie, po tej dłuższej chwili niezręczniej ciszy oczom Mercedes ukazały się drzwi na opuszczony, zniszczony balkon, których w swojej pięcioletniej, hogwartowej karierze sprawdzić nie miała okazji. Zamek był tak wielki, że odkrycie wszystkich ciekawych zakamarków było dla śmiertelnika po prostu niemożliwe. Spokojnie przekroczyła ich próg, zamykając je za sobą, wcześniej ukradkiem spoglądając na korytarz - jakby chciała sprawdzić, czy nikt za nimi nie idzie, po czym odwróciła się i...
Wręcz uderzył ją w twarz widok na rozciągający się w oddali horyzont. Urzekający, piękny. A w gasnącej powoli pomarańczy dojrzeć się dało ostatnie, czerwone promienie słońca. Ich barwa zupełnie różniła się od tej, którą prezentowały oczy poltergeista, ale z jakiegoś, hm, dziwnego powodu nie mogła przestać o nich myśleć. Nawet jeżeli miała stać tak i zastanawiać się nad różnicami w odcieniach czerwieni.
Czerwień Irytka była krwista, momentami przerażająca.
Podziałało to na nią inspirująco. Tu nie chodziło już tylko o huki i błyski - tutaj chodziło również o kolor.
- Wiesz, kiedy dane jest mi podziwiać takie miejsca, mam w sercu takie dziwne uczucie... jakby mówiło mi, że pragnie, aby ludzie oglądający moje pokazy czuli to samo, co ja w tym momencie. - powiedziała spokojne. - Żeby byli tak samo szczęśliwi jak ja teraz.
Tegoroczne zakończenie drugiego semestru w angielskiej szkole magii będzie czerwone. Czerwień zawierała w sobie zbyt wiele ważnych symboli, aby mogła to sobie odpuścić. Składała się jednocześnie z jej obaw i lęków, jak i nadziei na lepsze jutro. Wątpiła, aby którykolwiek z widzów miał odebrać to w ten sposób, ale nie zamierzała rezygnować. Nie, kiedy postanowiła to tu i teraz. W takich okolicznościach.
- Dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłeś. - dodała po chwili, kiedy bliskie otoczenie zalała fala żółtego światła, dając Merdeces okazję do rozejrzenia się wokoło. Balkon był zniszczony. Bardzo zniszczony. Posiadał jednak swój unikalny urok. Duch musiał znać to miejsce jeszcze za czasów jego świetności - w końcu był tutaj od zawsze, połączony z zamkiem na dobre i na złe. Gryfonkę intrygowało, czy posiadał jakieś wspomnienia z pomnikiem związane, które, być może, pchnęły go do podjęcia decyzji obrania jego okolicy jako miejsce randki.
- Grałeś kiedyś w dwadzieścia pytań? - odpowiadanie pytaniem na pytanie było w modzie.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Wrz 11, 2015 11:28 pm
W drodze nie mieli okazji porozmawiać; on nie wiedział o co zagadać, a pulsujące od niej zdenerwowanie dawało mu się we znaki. Dopiero na miejscu zabrała głos, układając w słowa swe myśli i marzenia, przyznając się do szczęścia i motywów jakie nią kierowały. Wysłuchał tego z lekkim uśmiechem, zadowolony z dobrze wybranego miejsca. Nie był pewien czy gryfonka doceni surowe piękno niegdyś wystawnego balkonu, który w czasach swej świetności był ulubionym miejscem schadzek zakochanych, a także świadkiem niejednych oświadczyn. Teraz nie było tu najbezpieczniej, jednak poltergeist był gotów zareagować i w każdej chwili zabrać stąd nastolatkę, która zresztą i tak była lekka i drobna, więc jej nikły ciężar nie powinien stanowić żadnego problemu. Po głównej atrakcji jaką stanowił zachód słońca, zwrócił się do niej, nieszczególnie przekonany co do tego jak chciała spędzić z nim resztę czasu. Gdy odpowiedziała mu pytaniem, zerknął na nią kątem oka i zamyślił się.
- Zadawanie pytań jest uznawane za grę? - być może miał już do czynienia z taką zabawą, ale pod inną nazwą, lecz na chwilę obecną nie kojarzył niczego podobnego, więc tym bardziej chciał spróbować. Co jak co, ale uwielbiał zabawę, oraz wszystko co nowe i nieznane. Jego zainteresowanie łatwo było kupić, jeśli odkryło się luki w jego wiedzy i obiecało nowe doznania. Odwrócił się w jej stronę widocznie zaciekawiony. - Jakie są zasady? - był gotów zacząć w każdej chwili, chociaż jeszcze nie miał o niczym pojęcia. Brzmiało to jednak zachęcająco i już nie mógł się doczekać aż przekona się na czym to polega. Czasami był taki prosty... jak typowy facet.
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Wrz 13, 2015 6:25 pm
Zielone oczka jeszcze dłuższy moment wpatrywały się w horyzont, wyłapując ostatnie promienie słońca. Jej główka pracowała. To było widać. Zamyślenie. Jakby była gdzieś daleko. A może nawet blisko? W każdym razie - nie tutaj. Mercedes kochała tworzyć. Szczególnie piękne rzeczy. Naśladowanie natury zdawało się jej być w tym przypadku najrozsądniejsze - to ona pchała artystów do działania. Nieskończona, niewyczerpywalna inspiracja na wyciągnięcie ręki... tak jak Irytek.
Oprzytomniała. Był z nią. Jak gdyby nigdy nic. Może nie z krwi i kości, może nie do końca żywy - ale z nią i dla niej. Przynajmniej na ten jeden wieczór. Chciała go łapać jakby miał być ostatnim w jej życiu... a przecież mógł. W tych czasach mogło przydarzyć jej się wszystko, nawet w Hogwarcie, co udowodniły ostatnie wydarzenia na błoniach. Mercedes często myślała o tym przed snem. O twarzach, które mijała na korytarzu, by w jeden dzień zniknęły. Zasypane pod zaczarowanym pomnikiem na błoniach szkoły, do której nadal uczęszczała. Wbrew woli rodziców. To był cud, że w ogóle udało jej się uprosić o podpis na wycieczkę do Hogsmeade. Ciekawe tylko, czy byłaby taka chętna na wyprawę do magicznego miasteczka gdyby była świadoma faktu, że opiekunami zostało dwóch Śmierciożerców.
W tych czasach mogło przydarzyć jej się wszystko, a coś już wisiało w powietrzu.
- Nauczyli mnie tego koledzy na obozie konnym, kiedy nie mieliśmy kart do gry w dupę biskupa, a wszystkim znudziło się nigdy przenigdy. - powiedziała, przenosząc wzrok z Zagrody na Irytka. Lubiła na niego patrzeć. - Jeżeli w rozmowie padnie jakieś pytanie, to musisz na nie odpowiedzieć. Można kłamać, ale w takim przypadku druga osoba może powiedzieć gówno prawda. Im więcej kłamstw wykryjesz, tym więcej punktów. Im więcej kłamstw przemycisz, tym więcej punktów. Punkty tracisz, kiedy powiesz gówno prawda w złym momencie.

// Ta romantyczna gra to kara za zdradę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Sob Wrz 26, 2015 2:19 am
Kończę sesję pomiędzy Mercedes a Irytkiem z powodu ich obustronnej zgody i dłużenia się wątku.
[z/t x2]
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Sob Paź 24, 2015 9:06 pm
Esmeralda uciekała przed tym miejscem, omijała je szerokim łukiem, ale to wcale nie oznaczało, że ono przestawało wtedy istnieć. Pytanie tylko dlaczego uciekała? przecież to był tylko balkon, kawał kamienia, i jakiś tam posąg. Dla każdego przeciętnego człowieka miejsce jak każde inne, ale dla niej miało ono niezwykłe znaczenie. Jednocześnie przypominało jej o naiwności którą się kierowała, ale jednocześnie to tutaj wydarzyła się rzecz która została zapisana w jej głowie jako jedno z najpiękniejszych wspomnień.
Cyganka postawiła swoją mała nóżkę odzianą w biała baletkę na kamiennym balkonie, jeden krok i zastygła, zupełnie tak jak by dalsze kroki spowodowały zawalenie się tego miejsca. Wpatrywała się w jeden konkretny punkt zupełnie tak jak by miała nadzieje, że dojrzy tam tą jedną konkretną osobę, zupełnie tak jak kiedyś to się stało, ale nikogo tam nie było. Pustka... tylko ona. Postawiła drugi krok i odetchnęła głęboko, nic się nie stało, nie zleciała na dół, dalej stała stabilnie, chociaż odnosiła dziwne wrażenie, że leci w dół prosto na kamienie. Jeszcze parę kroków do przodu, kilka brzdęków jej chusty z monetkami i dotarła do barierki która uniemożliwiała przypadkowe zlecenie. Nadchodził już zmrok, słońce już dawno schowało się a na niebie powoli zaczęły pojawiać się gwiazdy. Poznajesz... w tym samym miejscu wtedy stałaś. Wtedy jeszcze ciepła, i pełna nadziei. A teraz... pozostała naiwność nic więcej, przynajmniej tak ci się wydawało. Nie było w tej chwili nawet nikogo obok ciebie. Każdy żył swoim życiem tak jak wcześniej, jak zawsze nikt nie przejął się nawet losem cyganeczki którą od czasu do czasu widywało się na korytarzach. Nadal była anonimowa. Nawet ten który obiecał jej inne życie nic z tym nie zrobił. Po prostu zniknął, a ona nawet nie próbowała go odszukać bo i niby po co. Ta dziewczyna nigdy nie błagała o nic, a szukanie go było by wyraźną prośbą o chociaż odrobinę czasu, ale przecież on nie był w stanie jej tego dać. Była na niego wściekła, ale nie zmieniało to faktu, że nadal był dla niej jak Bóg... szkoda tylko, że on tego nie widział.
Puchonka wychyliła się lekko zza barierkę aby spojrzeć w dół. Zastanawiała się czy gdyby teraz skoczyła, gdyby się poślizgnęła i zleciała w dół, czy bo to bolało, czy ten nieprzyjazny świat zmienił się... nie jasne, że nie. Byłaby to tylko kolejna nic nie znacząc śmierć. Po tygodniu nikt by o tym już nie pamiętał. I właśnie wtedy przysunęła nogę bliżej krawędzi, przełożyła ją przez barierkę, a zaraz potem drugą, chwyciła się pewniej kamienia i po prostu stała tak... wpatrując się gdzieś przed siebie. Wiatr co chwila targał jej włosami, i poruszał chustą z monetkami przez co co chwila dało się słyszeć ciche dzwonienie.
Zack Raven
Oczekujący
Zack Raven

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Sob Paź 24, 2015 9:40 pm
Światło…
Światło?
Czy ja wiem co to jest? Chyba jeszcze nie, ale ona, ona mi pomaga. Alex, nie macie pojęcia ile dla mnie zrobiła. Jest cudowną istota, którą zawsze będę szanować. Kroczyłem powoli przed siebie. Byłem pierwszy raz w życiu szczęśliwy. Pierwszy raz w życiu poczułem kolory. Jasne, że nie zobaczyłem. Nie było to przecież możliwe. Nadal nie widzę, ale jestem bogaty, mam Alex. Ona jest moim Aniołem. Dla niej potrafiłbym iść nawet na koniec świata po to by była szczęśliwa. Ona opowiedziała mi wszystko, jej słowa, jej głos chodził po mojej głowie. Śniły mi się jej słowa. Były cudowne. Chciałbym to słyszeć codziennie.
Ten dźwięk… Znałem go, był taki melodyjny. Skierowałem się do tamtego dźwięku. Tam, gdzie grał. Znałem go, ale skąd? Wszedłem tam, na balkon i od razu poczułem wiatr na twarzy oraz zapach dziewczyny, a jej magia… Znałem go, ale był zmieniony. Nie mogłem go skojarzyć. Do kogo należał? Ale dźwięk dzwoneczków? Esmeralda z tamtej Sali. Tam gdzie poznałem Lizzy… Pamiętam je. Były takie niewinne, takie inne niż wszyscy.
Podszedłem do niej powoli.
- Cześć – szepnął cicho. Co miałem więcej powiedzieć?
Znałem go. Znałem to uczucie. Jest człowiekiem bez serca. O ile w ogóle mogę nazwać go człowiekiem. Rozumiem, że jest istotą mianowaną przez ludzi potworem, ale dlaczego on im to udowadnia. Może nie znam go za dobrze, ale nie jestem naiwny i nie będę go bronić. Nie powinien się tak zachowywać. Może i czuję się zniszczony, może i ma prawo twierdzić, że jestem nikim, ale kim on jest? On jest Bestią i sam temu dowodzi. Sam pokazuje innym, a zwłaszcza mi to udowodnił, że nie ma w sobie nic, że nie powinno mu się ufać, bo jest pusty w środku. Jego dusza nie ma nic poza bezkresną pustką i każdy człowiek znajdujący się obok niego, przy nim, z nim będzie niszczony, a on będzie mu zabierał powoli energię i siłę.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Sob Paź 24, 2015 9:57 pm
"Esmeralda z tamtej sali". Pytanie czy "tamta Esmeralda" nadal istniała. Jaka była kiedyś, czy tak bardzo się zmieniła, że używałeś tego słowa "tamtej". Tak dla dziewczyny to słowo oznaczało przyrównanie, więc widocznie musiała być inna. Chociaż z drugiej strony nie ma co dramatyzować. W końcu tak naprawdę widzieli się tylko ten jeden, jedyny raz. Chłopak nie miał prawa wiedzieć o tym co działo się w życiu dziewczyny.
Powiadasz, że każdy u jego boku może zostać zniszczony... ba może... na pewno zostanie zniszczony. A co z tymi których serce, czy osobowość tak naprawdę nigdy nie były całe. Co tam jest do niszczenia. Romka urodziła się zniszczona, po prostu tak było. Ich znajomość opierała się na równomiernym niszczeniu. On niszczył ją, ale ona nie zostawała mu dłużna.
Palce dziewczyny z każdą minutą coraz słabiej trzymały barierkę która w tej chwili jako jedyna powstrzymywała ją przed skoczeniem, ale po za nią pojawił się jeszcze jeden czynnik który sprawił, że w tej chwili nie był to najlepszy moment. Do jej uszu dobiegł głos, i przez chwilę serce zabiło jej szybciej, ale w chwili kiedy jej mózg rozpoznał ten głos przyszło jeszcze raz zawiedzenie. Czego tak naprawdę oczekiwała, że los pierwszy raz uszanuje jej życie, że przyśle jej kogoś kto chwyci ją mocno i odciągnie... nie naturalnie, że nie.
-Witaj Zack...- Odpowiedziała mu cicho uśmiechając się lekko pod nosem. Jeżeli chłopak miał naprawdę dobry słuch mógł usłyszeć, że głos dziewczyny dochodzi zza balkonu zupełnie tak jak by lewitowała gdzieś przy jego krawędzi, ale w końcu nie umiała latać, więc odpowiedź była stosunkowo prosta.
-Dawno ciebie nie widziałam... mam nadzieje, że nic złego u ciebie się nie działo- W dzisiejszych czasach o problemy nie trudno, i ona sama o tym wie najlepiej. W końcu sama wpakowała się w coś czego tak naprawę kompletnie nie rozumie, i najpewniej nie zrozumie. Chociaż jedno wiedziała już od bardzo dawna. Jej nie było wolno marzyć, bo i tak nic z tych marzeń się nie spełni.
Zapytacie się pewnie dlaczego ona stoi na tej krawędzi skoro tak naprawdę nie chce skakać, bo przecież gdyby chciała już dawno by to zrobiła. Dokładnie... nie chciała umierać, ale nie chciała też żyć. Była w tej chwili zawieszona gdzieś w tej nicości. Gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią. Jeszcze jeden podmuch wiatru, i do chłopaka doszedł ten subtelny zapach jaśminu, który zaraz po jej chuście z monetkami był zapowiedzią przybycia jej osoby.
Zack Raven
Oczekujący
Zack Raven

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Paź 30, 2015 3:58 pm
Nie znam cię. Znam dźwięk twoich dzwoneczków, znam zapach, który dostaje się mi do nosa. Jest przyjemny.
Nie znam cię. Dla mnie nie jesteś konkretną osobą, jesteś taka jak inna, ale mam coś, dzięki czemu zawsze będę cię kojarzyć, dlatego nie gub dzwoneczków. Dzwoneczki są dźwiękiem, a ja rozpoznaje wszystko przez dotyk, dźwięk i zapach. Nie mogę cię znać, widzieliśmy się raz w życiu i może tylko na kilku lekcjach powtórkowych.
Nie. Nie można tak mówić. Każdy rodzi się całością, nie można urodzić się połową, ponieważ gdy się rodzisz jesteś niewinny – to dopiero ludzie niszczą ciebie, siebie, nas. Tak jak rodzice zniszczyli mnie. Wyobraź sobie mnie, posiadającego rodziców. Byłbym inny? Byłbym pewniejszy? Nie wiem, ale na pewno nie myślał bym o sobie jak o nieudaczniku. Rodzice powinni przecież kochać swoje dzieci, a moi pewnie mnie nienawidzili.
Wracając.
Byłaś Esme całością, nie byłaś zniszczona. Dopiero ludzie, których poznałaś, dopiero jak zaczęłaś patrzeć, słyszeć, czuć to co dzieje się wokół ciebie, mnie, Jego, nas ludzi zaczęłaś się niszczyć. Zaczęłaś wchodzić w bańkę, w której niezauważalnie zamknęłaś się z Nim, gdzie pozwoliliście się wzajemnie niszczyć. Ja niszczyłem sam siebie, bo nie miałem w swoim życiu nikogo z kim mogłem egzystować. Zawsze byłem sam, w swojej pustce, która rozpościerała się wokół mnie, bez twarzy, bez barw – tylko nicość.
Wsłuchałem się w jej głos. Dziwne było dla mnie to, że ni było jej czuć na balkonie, ale jakoś tak – chyba poza nim.
- Ostatnio jest zanadto spokojnie – uśmiechnąłem się, ale uśmiech jak zwykle nie objął moich oczu. Były bez wyrazu, po prostu, zastygłe w jednej z emocji. Podobno przerażają swoją obojętnością, chłodem i ślepotą. Miałem Alex i pierwszy raz w życiu byłem szczęśliwy, bo dała mi coś czego sam nie potrafiłem zdobyć. Miałem kogoś, kim mogę się opiekować, kogoś kto będzie pomagał mi.
- A jak u ciebie? Słyszę po twoim głosie, że nie jest chyba zbyt dobrze – powiedziałem cicho z twarzą zwróconą przed siebie. Zapewne tam są te zielone błonia, o których każdy mówi, że są ładne, po których często chodzę.
W głowie dzwonił mi mały alarm, który mówił, że coś jest tu nie tak, że Esme jest jakby poza barierką, a nie na balkonie ze mną. Nie byłem pewny, czy się zapytać o to, czy jednak pozostawić to tak jak jest.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Paź 30, 2015 5:04 pm
To wszystko było znacznie bardziej skomplikowane. Zastanów się czy obdarzałeś kogoś tak silnymi emocjami, że byłeś w stanie przetrzymać największy ból, tylko po to aby być z tą osobą chociaż kilka chwil. Czy miałeś kiedy tak, że ten kto ciebie krzywdził był dla ciebie jednocześnie prawie Bogiem. Widzisz mój drogi, trzeba najpierw zrozumieć uczucia dziewczyny, trzeba przeżyć to co ona przeżyła do tej pory i wtedy można mówić, czy robiła źle czy też dobrze. Czy to była miłość, czy może raczej bardzo silna sympatia tego dziewczyna nie potrafiła określić. Przecież ona tak naprawdę nigdy nie kochała, i chyba nawet nie potrafiła. Ani razu nie zastanowiła się nad tym czy ona kiedykolwiek była tak naprawdę zdolna do tego uczucia. Całe życie spędziła jak to ładnie było powiedziane "w bańce" która chroniła ją przed rzeczywistością. Na skutek czego to życie było jedną wielką zabawą. Wielki teatr w którym ona odgrywa swoją rolę. Mogła bym tutaj mówić, że to ludzie narzucili jej taki styl życia, ale nie chcę aby Esmeralda wyszła tutaj na jakąś egoistkę, która winy za swoje niepowodzenie zrzuca na innych. A nawet jeżeli tak było, jeżeli naprawdę to inni jej mówili jak miała żyć, to tylko ona sama sobie była winna. Godziła się na to. Ani razu nie tupnęła nogą i nie poszła swoją drogą. Zawsze była tą dziewczynką która z pochyloną głową robiła to co inni jej powiedzieli... bo to podobno było dla niej dobre. Tylko problem był jeden... nikt... dosłownie nikt ze znajomych dziewczyny nie miał zielonego pojęcia co dla niej było dobre... co więcej, większość osób najpewniej nawet o tym nie myślała.
-Delikatne zawirowania... ale będzie dobrze...- Ah kłamstwa, odpowiednio wypowiedziane potrafią brzmieć naprawdę pięknie. Powiedziała, że będzie dobrze, ale sama kompletnie w to nie wierzyła. Czy co kolwiek kiedykolwiek może być jeszcze dobrze. Nie... obawiała się, że w tej chwili to nie było kompletnie możliwe.
-Nigdy nie mów, że jest za spokojnie...- Zwróciła mu uwagę odwracając nieznacznie w kierunku gryfona głowę.
-Los jest głuchy, ale tylko wtedy kiedy tego chce... czasami podsłuchuje to co mówisz i raczy spełnić twoje życzenie, ale nie koniecznie w taki sposób w jaki byś chciał- Trzeba uważać na to co się mówi, na swoje życzenia... bo one mogą się kiedyś spełnić.
Sponsored content

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 2 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach