Go down
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Pon Sty 23, 2017 11:34 am
Racja, tym razem nie wskoczyła mu na plecy jak to miała w zwyczaju i prawdę mówiąc nie do końca wiedziała dlaczego. Po prostu kiedy go zobaczyła poczuła, że chce go przytulić więc pozwoliła sobie na to. Czy zrobiła dobrze czy źle - nawet o tym nie myślała. W końcu byli przyjaciółmi, a w jej głowie przyjaźń rysowała się jako relacja, w której raz na jakiś czas może sobie na to pozwolić, może przytulić go i nie czuć, że zrobiła coś złego. I tak też było tym razem, skoro w nieznaczny sposób odwzajemnił jej uścisk to czuła się w pełni usprawiedliwiona i usatysfakcjonowana.
Chociaż odpowiedź Giotto na jej odpowiedź była raczej zdawkowa, jak zawsze zresztą, to jednak uśmiech nie przestawał schodzić z ust nastolatki gdy tak stała na przeciwko niego, przyglądając mu się swoimi brązowymi, roziskrzonymi oczami.
Gdyby wiedziała jakie dylematy targają Giotto, gdyby miała świadomość, że odchodzi, że już prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczy... Z jednej strony byłaby całkowicie załamana. Nie wyobrażała sobie, że ot, jednego dnia Nero jest obok, a następnego go nie ma, tak na zawsze, na wieczność, z drugiej jednak współczułaby mu, współczuła, że przeżywa takie rozterki i dylematy i to przez nią, przez relację, na którą sobie pozwolił chociaż dla wszystkich zawsze był oziębły i zamknięty. Może nawet przeprosiłaby go, że była tak natarczywa i upierdliwa aż ustąpił i pozwolił, aby narodziło się między nimi to coś, co teraz nazywali przyjaźnią.
- Gdybym dostała kartę podarunkową do Miodowego Królestwa to w tym momencie błagałabym cię abyś pokazał mi jak wydostajesz się niezauważony ze szkoły, a potem zaciągnęłabym cię tam żeby wykupić połowę asortymentu. Ale nie, nie dostałam. Wyspałam się wreszcie. Spałam dwadzieścia godzin! - do tej pory była szczerze zaskoczona, że tak długo trwała w swoim łóżku, pogrążona w głębokim i spokojnym śnie. Najwyraźniej jednak jej organizm tego potrzebował. I to bardzo mocno. Możliwe nawet, że gdyby nie została obudzona to spałaby dłużej. - Jak poszły mi egzaminy to nie mam pojęcia. Jeśli zdam to super, jeśli nie to trudno, poprawię. Teraz jednak zeszło ze mnie to całe napięcie. No i jest taka piękna pogoda! - podskoczyła wesoło do barierki, wychylając się niebezpiecznie mocno i obserwując oblane słońcem błonia, nabierając w płuca głęboko powietrza.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Pon Sty 23, 2017 3:49 pm
Ich relacja była dość specyficzna, bo nawet jeśli Giotto nazywał ich "tylko przyjaciółmi", to w rzeczywistości widział to zupełnie inaczej, niż w porównaniu do innych swoich przyjaciół. Kontakt fizyczny poprzez takie przytulanie się nie był czymś codziennym, w zasadzie - tylko z nią mógł się w taki sposób witać i to chyba najbardziej ukazywało, jak bardzo się w to zaangażował. Z nikim nie był tak blisko jak z nią, zatem wszystko to co między nimi zachodziło, było z jego perspektywy najzwyczajniej normalne - wiedział jednak, że gdyby ktoś ich zobaczył razem, mógłby zacząć snuć jakieś teorie. W końcu jak to możliwe? Giotto potulny i uśmiechnięty, i to przy kimś z Gryffindoru?
I to właśnie był największy problem. Z każdym kolejnym spotkaniem jego pewność siebie spadała. Mógł wydawać się zimny, oschły i zdecydowany we wszystkim co robi, ale na dobrą sprawę odwlekał każdą bardziej skomplikowaną odpowiedź jak najdłużej, odpowiadając tylko ogólnikami, bądź w ogóle. Nie chciał jej oszukiwać, a jednocześnie nie chciał jej ranić w żaden sposób, gdyż była dla niego kimś wyjątkowym w każdym calu. Zasługiwała na to co najlepsze, a on jej tego zapewnić nie mógł.
Uniósł lekko brwi, słysząc jej odpowiedź. Później lekko zachichotał, odczytując właściwie przekaz podprogowy. Wiedział doskonale, że przewidziała dla niego rolę tragarza, gdyby już dostała taki bon do miodowego królestwa.
- To całkiem proste. Idę szybko, mało gadam i wybieram najkrótszą drogę. - wyjawił, ukazując tym samym jak udaje mu się wymykać wtedy, gdy jest mu to potrzebne. Paradoksalnie była to bardzo prosta sprawa, do której wystarczyła tylko odpowiednia praktyka.
Zrobił jej miejsce obok siebie na balkonie, przesuwając się nieznacznie w prawą stronę. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i westchnął po chwili. Kątem oka zerkał na nią, gdy ta zaczęła się niebezpiecznie mocno wychylać znad barierek.
- Ostrożnie. - rzucił po chwili i tylko mocna siła woli pozwoliła mu nie zareagować w żaden fizyczny sposób. Wszystko to w dobrej intencji, gdyż nie chciał, by zdarzył się jakiś wypadek. Tylko ostatki sił pozwoliły mu na to, by nie chwycić jej i cofnąć nieznacznie, żeby nie tylko nie powodowała niepotrzebnego niebezpieczeństwa, ale by też sam mógł się trochę rozluźnić, nie myśląc o tym, że coś się jej może stać.
Przekręcił się nieznacznie i spojrzał na błonia, uśmiechając się lekko. Poczuł przyjemne ciepło w środku klatki piersiowej, które od razu poprawiło mu samopoczucie. Widok był obłędny, ale głównym powodem tego była jej obecność. Gdy tak stali obok siebie, obserwując okolice Hogwartu, przypominały mu się wszystkie dobre chwile spędzone w szkole, a w większości z nich brała udział właśnie Macmillan.
Zagapił się nieco, a jego uśmiech stał się odrobinę bardziej niewinny, przez co w tej chwili wyglądał jak nie on. Jak ktoś zwyczajny, bez takiego bagażu doświadczeń, bez tylu zmartwień i bez tylu dalekosiężnych, niekoniecznie dobrych planów.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Pon Sty 23, 2017 9:57 pm
Ich relacja była na tyle niecodzienna, że Charlotte już niejednokrotnie słyszała, że to przecież nie może być prawdziwe, że Giotto przy nikim się nie uśmiecha i nie jest rozluźniony, więc jakim cudem i prawem przy Gryfonce zachowywał się jak zupełnie inny człowiek? Cóż, choćby nie wiadomo jak chciała to nigdy nie potrafiła na to wszystko odpowiedzieć. Tak się po prostu stało, coś sprawiło, że byli ze sobą bliżej niż wszyscy by się spodziewali, bliżej niż sama Macmillan oczekiwała kiedykolwiek. I sprawiało jej to niesamowitą przyjemność i radość, cieszyła się, że może być dla Nero kimś bliskim bo przecież zawsze tego chciała. Aby Ślizgon nie czuł się sam, aby miał świadomość, że cokolwiek by się działo, to ona zawsze jest, zawsze czeka, zawsze chętnie mu pomoże, wesprze. A że z czasem przerodziło się to w aż tak bliską relację, że mogła pozwolić sobie na to, aby go przytulić? Nad tym starała się nie rozmyślać, z tego po prostu się cieszyła.
- Tak po prostu? Po prostu wychodzisz? Naprawdę, Giotto, liczyłam na jakieś zaklęcia rzucane na Filcha, jakieś przelatywanie na miotle nad murami szkoły, jakieś tajne przejścia albo cokolwiek bardziej... Magicznego. Lekko się zawiodłam. - zaśmiała się, kręcąc delikatnie głową, jednak prawda, gdyby miała ten bon i gdyby chłopak z nią poszedł to na pewno wykorzystałaby go do targania jej rzeczy. Sama oczywiście też by coś niosła, ale bądźmy szczerzy, jeśli Charlotte szła do Miodowego Królestwa to nigdy, przenigdy nie była w stanie sama unieść zapasów z niego. Słodycze to było jej największe uzależnienie na świecie i szczerze wątpiła, że kiedykolwiek cokolwiek pokocha bardziej niż rozkoszne uczucie rozpływającej się w ustach czekolady.
- Jestem ostrożna. A gdybym zaczęła się niebezpiecznie chwiać to jestem pewna, że byś mnie złapał. - wierzyła w to, naprawdę, szczerze w to wierzyła i była pewna, że gdyby jakiekolwiek niebezpieczeństwo zaczęło jej w tym momencie grozić to Giotto by nie pozwolił aby stała się jej krzywda. Dlatego też tak śmiało wychylała się przez tę barierkę, w końcu jednak uspokajając się i po prostu łokciami oparła się o balustradę, policzki podpierając dłońmi. I ze szczerym zachwytem patrzyła na to wszystko, jakby chcąc zapisać ten widok w pamięci, zachować głęboko w środku to błogie uczucie spokoju, które ją teraz wypełniało. Wszystko było na swoim miejscu, wszystko wydawało się idealnie pracować, jakby wreszcie zapanowała harmonia. Nawet udało jej się odepchnąć gdzieś w tył głowy nurtujące i natrętne myśli, że to jej ostatnie dni w Hogwarcie i niedługo przyjdzie jej się pożegnać na dobre z tym miejscem, z częścią osób, przyjdzie jej pożegnać się z Giotto, którego już nie będzie miała okazji widywać każdego dnia...
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 12:14 am
Ich relację można było sprowadzić do jednego słowa - przeciwieństwa. Przyciągali się nawzajem jak magnesy, bowiem cechy ich osobowości wzajemnie się wykluczały, tworząc spójną całość. Podczas gdy ona była tą bardziej wygadaną, uśmiechniętą, rezolutniejszą i spontaniczną, on był tym cichym, spokojnym, wiecznie gburowatym i zaplanowanym człowiekiem. Oboje korzystali wzajemnie ze swoich pozytywnych, ale także negatywnych cech, tworząc coś na rodzaj symbiozy - tak to można nazwać. Koniec końców przecież jedno nie funkcjonuje zbyt dobrze, gdy drugie coś dręczy, albo jest nie w formie.
Uniósł lekko brwi, słysząc jej propozycje odnośnie opuszczania szkoły. Miała bujną wyobraźnię, to prawda, ale cała sztuka tkwiła w prostocie manewrów.
- Najlepszą sztuczką szatana było wmówienie ludziom, że nie istnieje. - stwierdził nieco filozoficznie, ale oddał w pełni klimat swojej wypowiedzi. Miał tu na myśli oczywiście stworzenie odpowiednich pozorów, by nakierować ludzi na mylne tropy. Wiedział doskonale, że mówiła to w ramach żartu, ale jednak postanowił odnieść się do tej sprawy, chcąc sprostować ją w jakiś sposób.
Co do samego Miodowego Królestwa - całe szczęście Giotto nie posiadał żadnych uzależnień. Nie był zależny całkowicie od niczego i tak naprawdę nie istniała rzecz, bez której nie potrafił się ostać, bądź funkcjonować w przyzwoity sposób. Polegał sam na sobie i doskonale znał swoje słabości, dlatego nie dopuszczał do siebie możliwości posiadania jakiegokolwiek nałogu.
Trafiła w punkt. Gdyby tylko dostrzegł, że zagraża jej jakieś niebezpieczeństwo, bez chwili zawahania rzuciłby się w celu ratowania jej i dotyczyło to każdej, nawet najmniejszej sprawy. Był do tego stopnia związany z Macmillan, że gdyby od niego zależało jej bezpieczeństwo, zrobiłby wszystko co w swojej mocy, by jej je zapewnić.
Ślizgon uśmiechnął się lekko, słysząc jak pewnie wypowiada te słowa. Polegała na nim, ufała mu i była świadoma jego "ochrony". Nie zamierzał jednak komentować tego w żaden sposób, wszystko bowiem zostało już powiedziane - liczyła na niego, a on nie mógł jej zawieść.
Obserwował tak chwilę błonia i dziedziniec szkoły, a później także okoliczne tereny Hogwartu, stojąc zadowolony z rękami w kieszeniach. W pewnej chwili jednak jego mina zrzedła, a raczej wróciła do swojej standardowej, chłodnej mimiki. Nie była to jednak oznaka smutku, a zwyczajna potrzeba unormowania mięśni w okolicach twarzy, które nie przywykły do nadmiernego wyszczerzu, nawet maleńkiego. Przeniósł wzrok na pochyloną Macmillan i mimowolnym ruchem ręki wziął w dłoń kosmyk jej włosów, który zaczął przeczesywać i mierzwić swoimi palcami. Robił to oczywiście delikatnie, by w żaden sposób jej nie wystraszyć, czy też nie ciągnąć jej za te włosy. Pierwszy raz pozwolił sobie chyba na coś takiego.
Cofnął rękę kilka po chwili i skrzyżował obie na klatce piersiowej, przymykając lekko oczy. Wrócił do opierania się lędźwiami o barierkę.
- Charlotte... muszę Ci coś powiedzieć... - wydukał, udając spokojnego, choć tak naprawdę powoli zbliżała się chwila, w której zamierzał komuś wyjawić swoje plany dotyczące przyszłości. Nie chciał psuć chwili, ale z sekundy na sekundę co raz ciężej było mu ukrywać się ze swoimi zamiarami, wiedząc jak na samą wiadomość tego Gryfonka może zareagować. Postanowił więc się przełamać, ale szło mu to dość opornie, co widać z resztą po jego niepewności, która była do niego tak niepodobna.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 1:12 pm
Zdecydowanie przyciągali się nawzajem, a ich humor, nastawienie, zależało od tego co działo się z tym drugim. Charlotte nie potrafiła przecież normalnie funkcjonować kiedy nie wiedziała czy u Giotto wszystko jest w porządku, czy nie jest ranny, smutny, czy nie jest mu źle kiedy nie ma się do kogo odezwać. Potrzebowała tej wiedzy aby móc żyć z innymi ludźmi w zgodzie, bez niej stawała się opryskliwa, zamknięta w sobie, nie chciała z nikim rozmawiać ani przebywać. Kiedy dostrzegała, że Giotto coś martwi bądź trapi zawsze starała się mu pomóc, poprawić nastrój, chociaż na moment oderwać od dręczących go myśli aby mógł odetchnąć i może nawet nabrać świeżego spojrzenia na sprawę, którą akurat się zajmował. I chociaż nigdy nie wiedziała co też siedzi w głowie Nero, to nie potrzebowała tego aby starać się w jakikolwiek sposób przynieść mu odrobinę rozweselenia i rozprężenia. Kiedy jej się udawało to bardzo się cieszyła, jeśli było odwrotnie to po prostu decydowała się następnym razem spróbować czegoś innego. Nigdy, przenigdy jednak nie pozostawała obojętna wobec Giotto. Nie potrafiła i nigdy nie chciała się tego nauczyć.
Posłała lekki uśmiech Ślizgonowi w ramach odpowiedzi, rozumiejąc teraz poniekąd skąd jego starania aby nigdy nikt go nie zauważał. Chciał być niewidzialny aby móc się wymykać niespostrzeżenie. Aby móc wprowadzać w życie to wszystko, co robił kiedy znikał na kilka tygodni ze szkoły. Podziwiała, że tak dobrze to wszystko zaplanował i zorganizował, że był w stanie stworzyć na siebie plan i go wprowadzać w życie, w każdym, nawet najmniejszym kawałeczku. Była pod wrażeniem jego sprytu, wręcz geniuszu.
Oczywistym było, że ufała Giotto i była pewna, że nigdy by nie pozwolił aby stało jej się coś złego. Sama też zrobiłaby co w jej mocy aby zapewnić bezpieczeństwo chłopakowi, chociaż zdecydowanie jej umiejętności i doświadczenie nie były tak wielkie jak u Ślizgona. Ale to nie oznaczało w żaden sposób, że starałaby się mniej. Wręcz przeciwnie, jeszcze mocniej i w bardziej zdecydowany sposób próbowałaby swoich sił aby tylko choć włos nie spadł z jego głowy.
Na moment przymknęła powieki czując jak chłopak bawi się jej włosami, pozwalając sobie przez tych kilka chwil po prostu trwać i czerpać przyjemność z jego nietypowego działania, z ciepłego wiatru i słońca, które gościło na niebie. Przez tych kilka chwil po prostu była, co zakończyło się jednak wraz ze słowami Ślizgona, które sprawiły, że nastolatka otworzyła powoli oczy i spojrzała na niego uważnie.
- Co takiego Giotto? - coś w środku podpowiadało jej, że oto miała zacząć się nieprzyjemna rozmowa, coś w sposobie, w jaki chłopak wypowiedział te słowa budziło w niej poczucie, że musi przygotować się na rzeczy, które wcale nie będą tak przyjemne jak przyjemna była jego zabawa włosami Charlotte. Ale była gotowa. Była gotowa aby usłyszeć i znieść wszystko, co Ślizgon chciał jej przekazać.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 4:34 pm
On trochę łagodniej reagował na jej huśtawki humorów, jednakże zawsze podświadomie czuł gdzieś, że dziewczyna może być nieszczęśliwa i to go najbardziej bolało. Gdy zobaczył ją ostatnio w kuchni, wyczuł, że czymś się przejmuje; obstawiał stres egzaminami i niechęć do balu, ale jakby się nad tym bardziej zastanowić, to Macmillan zawsze wyznawała jedną zasadę - będzie co ma być, stąd też podejrzenia, że głównym powodem jej złego samopoczucia są testy, szybko zniknęły. Poza tym, gdy już namówił ją na bal, brunetka znacznie zmieniła swoje zachowanie, ciesząc się na samą myśl o tym wydarzeniu. Odpuścił już, ale gdzieś w głębi serca czuł, że jest coś jeszcze, o czym Charlotte mu nie mówi.
Jego plany były dość rozległe i początkowo wszystko mogło wyglądać na przemyślane, w rzeczywistości jednak Gryfonka znała tylko małą część wszystkich jego zamierzeń. Teraz była pod wrażeniem tego, jak potrafi dzielić swój czas, godząc swoje sprawy z nauką oraz rozwojem. Gdyby jednak usłyszała, że zamierza rzucić szkołę, zerwać wszystkie znajomości, ruszyć w nieznane z czterdziestoma galeonami w kieszeni, a w dodatku miesza w to jeszcze swojego młodszego kuzyna, którego może narazić na niebezpieczeństwo. Już nie wspominając o tym, że mogą spotkać na swojej drodze potężnych czarodziejów, czasem nawet czarnoksiężników, z którymi do walki raczej nie są przygotowani. A, i dochodzi do tego jeszcze fakt nauki czarnej magii, którą Nero zgłębiał od kilku tygodni. Z pewnością zmieniłaby zdanie o nim, gdyby wiedziała o choćby części jego planów.
Giotto nie chciał dłużej mieć przed nią tajemnic, ale gdzieś też w środku czuł, że może nie być gotowy na tak poważną rozmowę. Z początku przełamał się i wydukał coś, zwracając tym samym uwagę Charlotte, ale gdy jednak miało już przyjść do konkretów, zawahał się na moment. Patrzył przed siebie, starając się uspokoić wszystkie swoje myśli, które w tej chwili nie dawały mu spokoju. Mógł mieć to już za sobą, ale cały czas nie mógł się przemóc. W pewnym momencie opuścił nieznacznie głowę i westchnął lekko.
- Ech... nieważne. - poddał się. Nie mógł jej wyjawić tego, co chciał, dlatego pojechał po najmniejszej linii oporu.
Chciał mieć już to za sobą, ponieść konsekwencje swoich wyborów, ale im dłużej zwlekał z podróżą, tym ciężej było mu o niej mówić. Nawet z Enzo ten temat nie był jakoś często omawiany, pomimo tego, że obaj biorą udział w tym przedsięwzięciu. Gdy jednak przyszedł już odpowiedni moment na przełamanie się, Ślizgon postanowił nic nie mówić. Nie był gotów, ani też nie chciał, by Macmillan skupiała się na czymkolwiek innym, poza ich ostatnim wspólnym balem.
Wyprostował się i nieznacznie uśmiechnął kącikiem ust, robiąc dobrą minę do złej gry.
- Po prostu będę za tobą tęsknić. - sprostował nieznacznie, przy okazji wyznając jej coś.
Nie kłamał, ale też nie to chciał jej wcześniej powiedzieć. Chciał jednak zreflektować się podstępem, grając w jakiś sposób na jej uczuciach. W końcu to pierwszy raz, kiedy Nero wyznał jej coś takiego, z drugiej strony jednak zrobił to nie dla niej, a bardziej dla siebie, by nie domagała się rozwinięcia poprzedniej wypowiedzi. Nie kłamał, ani nie ranił jej, ale też nie był gotów na taką rozmowę i chyba nigdy nie będzie.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 5:04 pm
I miał rację, nie mówiła mu o tym jak bardzo bała się nadchodzącego zła i jak bardzo bała się o niego. Uważała jednak, że chłopak ma zbyt wiele na głowie aby znosić jeszcze jej marudzenie, obawy i problemy, wolała sama się z nimi uporać, w końcu niedługo opuści szkołę i będzie musiała samodzielnie stawać czoła wszystkiemu co pojawi się na jej drodze. Tego także się obawiała. Czuła się trochę tak, jak wychowywany pod kloszem ptak, który nagle ma trafić na wolność, wszystko w niej krzyczało, że przecież sobie nie poradzi, że pogubi się przy pierwszym poważniejszym wyborze, a na rozdrożu wybierze nie ten kierunek co trzeba. W głowie zawsze w takich momentach słyszała słowa ojca, który mówił, że Charlotte musi uczyć się na swoich błędach i wcale jej to nie pomagało w poczuciu, że w razie potrzeby będzie miała się do kogo zgłosić o pomoc. Kiedy jednak była przy Giotto nie myślała tak naprawdę o swoich obawach i wątpliwościach, to wszystko schodziło na dalszy plan bo i na dalszym planie znajdowało się jej życie. Przy Ślizgonie ważne było to, aby to on czuł się komfortowo, aby nie miał wrażenia osaczenia bądź jakiejkolwiek konieczności. Przy nim Charlotte żyła obecną chwilą i swoją wyznawaną do niedawna zasadą akceptowania wszystkiego, co los zamierzał jej sprezentować.
Obserwowała go spokojnie i bez słowa, po cichu jednak zastanawiając się co też dzieje się wewnątrz Nero, jaką walkę toczy sam ze sobą, co też chciał jej powiedzieć, a czego nie potrafił z siebie wydusić. Nurtowało to jej myśli, jednak nie na tyle, aby zapytała o to wprost i zażądała wyjaśnień. Przecież nie miała żadnych powodów do tego, aby móc czegokolwiek od chłopaka żądać.
Lekki uśmiech zagościł na jej wargach kiedy przytaknęła na taką, a nie inną odpowiedź. Nie naciskała, nie dociekała, nie robiła scen, po prostu przytaknęła i wróciła do obserwowania jeziora znajdującego się poniżej, swoje myśli przekierowując na całkiem inny tor, na ten, który obejmował tęsknotę za Hogwartem. Próbowała już teraz zacząć tęsknić za tym wszystkim co straci, jakby to miało sprawić, że za kilka tygodni będzie łatwiej. I chociaż umysł podpowiadał jej, że nie ma szans, że to nie ma prawa zadziałać, to jej naiwność pozwalała chociaż minimalne pokłady wiary kłaść w ten jakże irracjonalny plan.
- Też będzie za tobą tęsknić. Naprawdę, naprawdę mocno. - nawet bardziej niż mocno, jednak tego już nie powiedziała, wyłącznie spoglądając na niego i uśmiechając się smutno. Przerażające było w mniemaniu Charlotte to, że będzie widywała go rzadko, rzadziej niż teraz, gdyby miała świadomość, że istnieje prawdopodobieństwo, że już nigdy go nie zobaczy... Ta myśl prawdopodobnie złamałaby ją dosyć mocno.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 5:59 pm
Każdy w Hogwarcie miał swoje problemy i choćby bardzo zarzekał się, że takowych nie posiada, to jednak zawsze zostawała jakaś rzecz, która powodowała ogólne uczucie niepokoju i niemocy, a także swego rodzaju niepewności. Giotto martwił się o to, jak powiedzieć Charlotte, że więcej się nie zobaczą, przynajmniej do czasu rozwiązania sprawy brata Nero; Macmillan z kolei martwiła się rosnącą siłą Voldemorta, jakby spodziewała się, że przyjdzie im odegrać jakąś ważną rolę w konflikcie między dobrem a złem; inni zaś mieli w głowie egzaminy, które pomimo tego, że się skończyły, dalej były wielką niewiadomą, wszakże sowy z wynikami przyjdą dopiero za jakiś czas.
Dziękował w duchu za to, że Charlotte nie drążyła tematu i nie zachowała się teraz jak typowa Gryfonka. Właśnie to odróżniało ją od innych osób w tej szkole. Dotychczas każda osoba, która starała się zbliżyć do Giotto, naciskała na niego w jakiś sposób. Z ich perspektywy mogło się nie wydawać to czymś poważnym, ale jemu to zdecydowanie ciążyło i przytłaczało go to. W wielu sprawach nie był gotów wyjawiać swoich intencji czy myśli, pomimo tego, że wręcz byłoby to wskazane. Mącił, kłamał, unikał i wypierał się wszystkiego na wszelkie możliwe sposoby, tak było dużo łatwiej. Sytuacja jednak nie imała się w żaden sposób siódmoklasistki. Ona była inna, wyjątkowa. Cieszyła się samą obecnością Giotto i nie wymagała od niego nic więcej - samą obserwacją poznała jego przyzwyczajenia, czy niektóre myśli. Nigdy nie pytała, choć mogła, bo na tym etapie znajomości Nero mógłby się przełamać i coś jej wyjawić. Wiedziała o tym, ale nie korzystała z tego, dzięki czemu to właśnie przy niej czuł spokój i wolność. Takiego kontaktu pragnął.
Wyznanie choć pod napływem chwili, było jak najbardziej adekwatne do zaistniałej sytuacji. Dzięki jej odpowiedzi, uspokoił się nieco i mógł spokojnie dalej prowadzić rozmowę, nie przenosząc jej na temat swojego odejścia. Kiedy jednak zobaczył ten jej wymuszony, smutny wręcz uśmiech, coś go zabolało. Nie był to częsty widok i nie przywykł do nieszczęśliwej Charlotte, stąd też za każdym razem gdy to widział, a zdarzyło się może raz czy dwa, nie wiedział co ma mówić. Sądził, że w żaden sposób nie może jej pomóc.
Westchnął lekko, spoglądając najpierw przed siebie, a potem z powrotem na nią. Przekręcił się tak, by teraz znowu obserwować błonia oraz tereny zamkowe Hogwartu. Przyjął nawet tą samą pozycję co Gryfonka.
- Koniec końców nie żyjemy w średniowieczu. Odwiedzę Cię w wakacje... albo ty mnie... - rzucił, choć sam nie wierzył w to co mówi. Jego przecież nie będzie, więc jak ma ją odwiedzić? Kto wie, czy Giotto nie będzie na drugim końcu globu szukać prawdy? Kto wie czy w ogóle znajdzie czas na coś takiego jak zwykłe spotkanie? Z drugiej strony jednak zawsze szansa jakaś była i oboje mieli ją chyba gdzieś w podświadomości, dlatego też nie przeżywali aż tak bardzo tego rozstania.
- Powspominamy trochę... szkołę, egzaminy, ciebie w sukni za kilka dni... - uśmiechnął się lekko, delikatnie szturchając Gryfonkę w trakcie wypowiadania ostatniej części. Po prawdzie nie mógł się już doczekać, aż zobaczy ją w jakiejś pięknej sukni. To będzie ukoronowanie tego wszystkiego i jeśli ma to być jedno z ich ostatnich spotkań, to oboje powinni prezentować się jak najlepiej. - No i... pilnowanie Cię. Żebyś nie zjadła wszystkich słodyczy na sali. - zaśmiał się lekko, wyobrażając sobie uśmiechniętą Charlotte obok stosu różnej maści naczyń i pojemników, w których znajdowały się wcześniej słodkie rzeczy.
Swoje złożone ręce przybliżył do jej rąk i delikatnie przejechał nimi po zewnętrznej stronie jej dłoni.
- Albo ty mnie, żebym się nie znalazł pod stołem. - dodał z małym uśmiechem.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 6:50 pm
Każdą osobę w Hogwarcie martwiło się coś innego, i choćby z pozoru wyglądało to tak samo, rzeczywistość była inna. Każda, chociażby najmniejsza obawa u wszystkich mogła mieć całkowicie inne podłoże, chociaż strach wydawał się taki sam, to różne osoby mogły bać się różnych konsekwencji, które sobie wyobrażały. Wszyscy byli inni, jednak nie oznaczało to, że ktokolwiek był gorszy. Wręcz przeciwnie, Macmillan uważała, że wszyscy byli na równi, nie było czegoś takiego, że ci, którzy byli czystej krwi mogli postrzegać siebie jako ważniejszych, potężniejszych, to nie była prawda. I bała się, że ci, którzy wierzą w to, wierzą w słowa wypowiadane przez Voldemorta doprowadzą do tragedii, której nikt nie będzie w stanie zapobiec i na którą przyjdzie jej wyłącznie patrzeć bo nie będzie posiadała żadnych argumentów aby przeciwstawić się komukolwiek z fanatyków czystości krwi.
Nigdy nie pytała bo nie chciała nadużywać swojej uprzywilejowanej w pewien sposób pozycji. Nie chciała aby pomyślał, że przez fakt, że się przyjaźnią Charlotte uważa, że może pozwolić sobie na wszystko co tylko chce i może wyciągać z niego na siłę informacje. Tak wcale nie było. Ona wciąż uważała, że zasługuje na to wszystko co Giotto jej przekazuje, że najwyraźniej nie jest gotowy powiedzieć jej więcej, jeśli otrzymuje tylko zdawkowe informacje. I szanowała to. Wierzyła bowiem, że nadejdzie dzień w którym Ślizgon się przełamie i powie jej to wszystko, co kiedykolwiek chciał jej zdradzić, a co nie chciało przejść mu przez gardło, ufała, że nadejdzie chwila, w której jego zaufanie do Charlotte będzie na tyle duże, że nie będzie bał się zdradzić jej swoich tajemnic. Czekała cierpliwie na ten moment, nie próbując w żaden sposób przyspieszyć czasu ani też wywoływać na siłę zdarzeń.
- Mam nadzieję, że nadarzy się w wakacje okazja do spotkania. A jeśli nie w wakacje, to że chociaż w czasie jednej z twoich ucieczek ze szkoły zawitasz do mnie chociaż na krótki moment. - tak to widziała, tak chciała to widzieć. Usilnie trzymała się myśli, że gdy Nero będzie opuszczał szkołę to chociaż na herbatę do niej wpadnie zanim do Hogwartu powróci bądź zniknie tam, gdzie aktualnie będzie się wybierał. W jej wizji przyszłości Giotto kończył szkołę z niesamowitymi wynikami i znajdował naprawdę dobrą pracę, którą lubił, z której czerpał przyjemność. W jej wizji przyszłości spotykali się chociaż raz w tygodniu, zaspokajając tęsknotę, którą Charlotte miała czuć od pierwszych dni wakacji.
- Jutro będę musiała zamówić tę suknię. Jak dotąd nie miałam na to czasu. Mam nadzieję, że dotrze na czas. - zamyśliła się na moment, bo prawdę mówiąc uderzyła ją myśl co zrobi, jeśli jednak sowa nie przyniesie jej pakunku w odpowiednim terminie. Ale nie, nie, szybko odgoniła to od siebie. Przecież na pewno przyjdzie. Nawet gdyby dzień wcześniej zamówiła kieckę to i tak by ją otrzymała na czas. - Właśnie, słodycze! Muszę obmyślić co zrobić żeby móc zjeść ich jak najwięcej. - zaśmiała się, odpowiadając Giotto takim samym szturchnięciem, jednak bardzo szybko się uspokoiła, spoglądając na niego ukradkiem, nie odwracając nawet głowy w jego kierunku. - Jeśli skończysz pod stołem na moim balu to naprawdę się zdenerwuję. - dodała w żartach, bo prawdę mówiąc jak dla niej to i mogli razem tam wylądować po zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, który nielegalnie już był przemycany do szkoły. I nawet konsekwencji tego niezbyt się obawiała, w końcu... Wyrzucą ją za to ze szkoły, kiedy wszystko miała z głowy i do opuszczenia jej pozostały Charlotte dni?
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 7:31 pm
Giotto też nie miał w zwyczaju kategoryzować ludzi i uznawać się za lepszego od kogokolwiek. To, że był czasem arogancki, nie znaczyło, że w jakiś sposób napiętnuje tych, którym w szkole czy w życiu powodzi się gorzej. Był na tyle świadomą podziałów osobą, że dla niego nawet przynależność do danego domu nie była czymś, co powinno dzielić ludzi. Najlepiej widać to po jego kręgu znajomych - paradoksalnie najważniejsi dla niego są spoza Slytherinu: matka bowiem należała do Ravenclaw, a Charlotte jest z Gryffindoru. Osoby, które poznał lepiej i polubił w ostatnim czasie jak Nathalie czy Nathaniel również nie należeli do Slytherinu. Wyjątkiem był Enzo, ale tutaj sprawa przynależności akurat nie miała znaczenia - trafiłby gdziekolwiek indziej, byłby tak samo traktowany, to w końcu rodzina.
Macmillan była niezwykłą osobą w każdym calu. Na pierwszy rzut oka oczywiście wychodziła jej uroda, której pozazdrościć mogła jej niejedna uczennica czy absolwentka tej szkoły. Do tego dochodził intelekt i wspaniała osobowość przy bliższym poznaniu, która potrafiła dostosować się do rozmówcy. Podczas gdy on wymuszał pewne zachowania na innych, ona akceptowała ludzi takimi, jakimi są i starała się ich zrozumieć. Nero mógł się uznawać za dojrzałego, ale tak naprawdę to Charlotte prezentowała najbardziej dojrzałe zachowania, nie on.
Spojrzał na Lottę, a uśmiech z jego twarzy zniknął, gdyż wrócił do swojej poprzedniej, neutralnej mimiki.
- Też mam taką nadzieję... - przyznał cicho, obserwując teraz dziedziniec szkoły.
Bardzo chciał odwiedzić ją w wakacje, czy też w przyszłym roku szkolnym. I to nie raz czy dwa. On chciał się z nią widywać jak najczęściej, czego sam oczywiście nie przyzna, bo nie ma na to odwagi. Lubił z nią spędzać czas, nawet na czymś tak błahym jak podziwianie widoków, czy też banalnej rozmowie o balu. Był jednak świadom tego, że los może nie być tak łaskawy dla niego i być może to właśnie te wydarzenie będzie ich ostatnim wspólnym wieczorem. Nie chciał też jej nic obiecywać, gdyż nie wiedział co przyniesie jutro i ile zajmie mu uporządkowanie swoich spraw.
Z drugiej strony... gdy już wróci i osiągnie wewnętrzny spokój, i gdy przyjdzie czas na rozprawianie nad swoim życiem. Może któregoś dnia stanie w jej drzwiach i powie co zrobił, gdzie był i jak często o niej myślał, podkreślając przy tym jak bardzo oczekiwał tego spotkania. Wtedy zacznie myśleć o swojej przyszłości i tak naprawdę dopiero po tym czasie okaże się, czy miał gdzie i do kogo wracać oraz co zrobi ze sobą zawodowo.
Jak widział przyszłość Charlotte? Nie widział, w sensie nie myślał o tym zbyt dużo. Po prostu chciał, by była szczęśliwa, a jak to osiągnie to już wyłącznie jej sprawa. Życzył jej wszystkiego co najlepsze, ale też sam nie wiedział czego Macmillan tak naprawdę chce. Od siebie chciał jej życzyć szczęścia, bo to kładło nacisk na wszystko inne - a czy dla niej szczęściem będzie pokój na świecie, sukces zawodowy, rodzina, kochający mąż, podróżowanie czy granie w szachy z dziadkami w parku, to już tylko ona sama wie.
- Spokojnie, dojdzie. - zapewnił ją, gdyż znał sposób działania takowych sklepów. Działały szybko i sprawnie, gdyż magiczne usługi transportowo-kurierskie działały dużo lepiej, aniżeli te w świecie mugoli.
Jak widać oboje mieli się wzajemnie pilnować, by nie skończyć na stole, pod stołem lub co gorsza - gdzieś w zakazanym lesie. Oczywiście oboje żartowali, bo bądź co bądź są istotami rozumnymi i znają swoje limity, a także mają jakieś pojęcie przyzwoitości. Nie zaszkodzi jednak ponabijać się z takich błahych spraw i wyolbrzymień.
Spojrzał na nią kątem oka, po czym uśmiechnął się lekko i przymknął oczy, obracając głowę znów w stronę błonia.
- Idę tam z tobą i dla ciebie, więc nie masz co się martwić. - stwierdził spokojnie. Jego ręka powędrowała na jej dłoń, delikatnie splatając ich palce. - Tego dnia zadbam o to, byś była najszczęśliwsza na świecie. - zapewnił, a na jego twarz zawitał jeden z najlepszych uśmiechów, jakie kiedykolwiek w historii Hogwartu udało mu się pokazać. Chciał tym samym zaznaczyć jak bardzo zależy mu na tym spotkaniu i że chce być dobrze przez nią zapamiętanym.
Chwilę później odsunął rękę, nieznacznie pesząc się, gdyż wyglądało to dość dziwnie, nawet pomimo tego, że byli ze sobą tak blisko. Odrobinę się zapędził chyba.
- Sama widzisz, nawet ja się czasem denerwuję. - obrócił to wszystko w żart, choć teraz był on mocno niepewny. W zasadzie to pierwszy raz pozwolił sobie na tego rodzaju kontakt z nią, wszakże co innego przytulić się, a co innego złapać ją w ten sposób za rękę. Trochę dał się ponieść za bardzo chwili, ale jakoś nie żałował tego specjalnie, bardziej po prostu nie chciał wprowadzić jakiegoś dyskomfortu u niej. Mogła przecież nie przywyknąć do takich zachowań.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 9:07 pm
Charlotte była gotowa oddać naprawdę wiele za możliwość częstego widywania się z Giotto po zakończeniu szkoły. Przywykła do jego obecności, do wspólnego milczenia, do jej szalonych opowieści i jego lekkich uśmiechów, potrzebowała go. Nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek będzie w stanie wytworzyć z kimś podobną relację, to było całkiem niemożliwe, bo nie było drugiego takiego Nero na Ziemi. Poza Giotto już nigdy miała nie odnaleźć osoby, z którą będzie tak bardzo się różniła, a z którą wytworzy tak zażyłą i bliską relację. Nie potrzebowali wielu słów aby się zaprzyjaźnić, nie potrzebowali zapewniania siebie o swoim oddaniu i sympatii ani też stuprocentowej uwagi i zdradzania wszystkich swoich sekretów. Wszystko wyglądało tak, jakby ich przyjaźń była czymś z góry zaplanowanym i wystarczyło, że byli obok, aby stać się dla siebie nawzajem kimś bliskim sercu.
Była jednak pewna, że nawet gdyby Giotto nie zdecydował się jej odwiedzić ani razu, gdyby nie zapukał do jej drzwi przez wiele, wiele lat to ona wciąż czekałaby na niego z nadzieją, że odnajdzie drogę do jej drzwi i pojawi się chociaż jeszcze jeden raz. Wiedziała, że zawsze będzie miała schowaną na tę okazję najlepszą herbatę i najlepszą ognistą whisky, jaka kiedykolwiek została wytworzona. Do samej śmierci była gotowa czekać na kolejne spotkanie się z Giotto.
- To dobrze. Nie chciałabym przychodzić na bal w jakiejś starej sukience albo fatygować mamę aby na ostatnią chwilę przesyłała mi coś. Na pewno by mi się oberwało za moje roztrzepanie i niezorganizowanie. - zaśmiała się cicho, bo chociaż teraz wydawało jej się to całkiem zabawne, to gdyby rzeczywiście miało się to wydarzyć, do śmiechu już by Charlotte nie było. Tak jak wszystkie pretensje ojca przyjmowała z lekkim uśmiechem czającym się gdzieś w kącikach ust i w oczach, tak słów krytyki z ust mamy nie potrafiła zignorować. Jeśli ona miała jakieś zastrzeżenia do zachowania Lotty to było pewne, że nastolatka zachowała się w sposób naganny i skrajnie nieodpowiedzialny.
- Jeszcze raz dziękuję, że mnie zaprosiłeś. Sama myśl, że idę tam z tobą sprawia, że jestem najszczęśliwsza na świecie. - przyznała całkiem szczerze. I kłamstwem by było, że nie zaskoczyło Charlotte kiedy Giotto ujął jej dłoń i splótł ich palce razem. Bardzo ją to zaskoczyło, gdyż każdy ich kontakt fizyczny, który miał miejsce do tej pory, inicjowany był przez nią, nie przez Ślizgona. Dlatego też przez krótki moment patrzyła na niego zdezorientowana, starając się jednak szybko uspokoić. Szeroki uśmiech wpełzł na usta nastolatki kiedy usłyszała kolejne słowa Giotto i tym razem to ona ujęła jego dłoń, zaciskając na niej mocno palce.
- Nie mam pojęcia czym się denerwujesz. Bal jak bal. Może w przyszłym roku jeśli będziesz chciał mnie zaprosić to dyrektor wyrazi zgodę na przybycie kogoś spoza szkoły. A jeśli nie będziesz chciał iść ze mną to na pewno pójdziesz z kimś o wiele ciekawszym, z kim spędzisz wspaniale czas. - była pewna swoich słów, co zaznaczyła lekko gładząc skórę na ręce Giotto kciukiem, po czym wypuściła jego dłoń ze swojej, opierając się teraz o barierki i spoglądając na las do którego wymykała się regularnie i za co regularnie była karana przez siedem lat swojej edukacji w Hogwarcie. W końcu to w czasie jednego ze szlabanów poznała Ślizgona, więc jak mogłaby żałować któregokolwiek wypadu, który doprowadził do ich wspólnego odrabiania kary?
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Wto Sty 24, 2017 9:57 pm
Jak widać byli w pewnym sensie uzależnieni od siebie, a jeszcze przed chwilą ktoś tu się zarzekał, że panuje nad wszystkimi zachciankami...
Jeśli naprawdę kiedykolwiek Giotto skończyłby swoje zadanie, to z pewnością jedną z pierwszych rzeczy jakie by zrobił, byłaby próba odnalezienia Charlotte. Wiedział gdzie dziewczyna mieszka, to prawda, ale nie wiedział ile mu może zająć ta zemsta. Raczej po dziesięciu czy piętnastu latach Macmillan już się usamodzielni i nie będzie na garnuszku rodziców, ba, ciekawe czy ona będzie wtedy jeszcze Macmillan...
Nie chciał jednak myśleć o tym ile to wszystko może mu zająć. Już dość miał problemów i całej niepewności, która pojawiała się z każdą nową myślą odnośnie podróży. Był co raz mniej przekonany do sensu podróży, ale dalej miał w sobie jakąś siłę, która pozwalała mu nie myśleć o nieprzyjemnościach tylko po to, by dokonać celu. Wpływ brunetki jednak nie pomagał mu w oswojeniu się z tym, wręcz przeciwnie, sprawiał, że Giotto ma co raz mniej pewności siebie i ma wątpliwości co do sensu całej tej podróży, przynajmniej teraz.
Uśmiechnął się lekko.
- To akurat do niej podobne. - zaśmiał się, przypominając sobie sytuację, gdy wspólnie z Charlotte wsiadał do pociągu rok temu i odprowadzała ich między innymi matka Macmillan. Pięć minut starczyło, by Gryfonka dostała opiernicz za to jak bardzo nierozgarnięta była w danej chwili, a warto wspomnieć, że ona tylko zobaczyła Giotto pierwszy raz po prawie dwóch miesiącach.
Odetchnął, gdy dziewczyna nie zraziła się w momencie ujęcia jej dłoni. Nawet był zaskoczony, gdy chwilę później ona sama powtórzyła ten ruch, jednocześnie informując Nero o tym, że chciałaby się z nim wybrać na bal nawet w przyszłym roku.
- Wiesz... pierwszy raz od czasu debiutu w Quidditcha czuję się tak dobrze. - stwierdził spokojnie, pokazując raz jeszcze jak zależy mu na tym balu.
Charlotte powinna odebrać te porównanie odpowiednio, w końcu wiedziała jak dużo Ślizgon włożył w Quidditcha i że jest to tak naprawdę jedna z nielicznych rzeczy, która sprawia mu przyjemność. Porównując zatem bal z nią do pierwszego lotu na miotle, można było wywnioskować, że będzie to jedno z najlepszych jego przeżyć w Hogwarcie. Satysfakcje z tego potęguje fakt, że idzie tam właśnie z nią.
Czując ciepło jej dłoni, odrobinę zmieszał się, ale nie dał po sobie tego poznać. Było to nowe uczucie, ale przyjemne, w dodatku słuchając jej odniósł wrażenie, że nie musi się niczego obawiać. Wszystko to co powiedziała sprowadził do jednego zdania: "Giotto, będziesz tam ze mną, a jeśli los pozwoli, ja za rok będę tam z tobą". To go mobilizowało, wszakże nie szedł tam już dla plotek i alkoholu, a dla niej. Zaczął się ekscytować tym balem. Pierwszy raz zafascynował się czymś tak bardzo, że uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Przysunął się nieznacznie i spojrzał na Gryfonkę.
- Nie widzę siebie z nikim innym poza tobą na jakimkolwiek innym balu. - zapewnił ją, utrzymując mały, subtelny uśmiech.
Obrócił się znowu w stronę błonia, obserwując tą samą część lasu, na której wzrok zawiesiła teraz siódmoklasistka. Jak na życzenie przywołał obraz ich pierwszego, mało udanego spotkania, do którego zostali wręcz zmuszeni. Wymknęli się, zostali oboje złapani, każde gdzie indziej i musieli wspólnie odbyć karę, która zapoczątkowała ich znajomość. Niby zrobili coś złego, bo nie stosowali się do regulaminu, ale biorąc pod uwagę to, co dobrego wyszło z tego spotkania, nie żałowali ani jednego szlabanu. Warto było.
- I pomyśleć, że pierwsze co o tobie myślałem to to, że jesteś irytująca. - uśmiechnął się szerzej, przypominając sobie właśnie pierwsze spotkanie. Ona tylko się przedstawiła, a on już powiedział jej, że go irytuje. Właśnie widać jak go irytuje, zwłaszcza po tych kilku latach.
Chłopak przymknął na moment oczy i opuścił głowę, oddychając spokojnie.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Sro Sty 25, 2017 5:51 pm
O tak, pani Macmillan była znana z tego, jak bardzo nie akceptowała lekkomyślności, ale także stereotypów czy też umniejszania wartości innych osób czy stworzeń. I w tej myśli Charlotte została wychowana za co była swojej mamie niezmiernie wdzięczna. Cieszyła się, że ta nigdy nie dopuściła aby ojciec mógł wlać w głowę swojej jedynej córki jakiekolwiek myśli o tym, że czystokrwistość jest wyznacznikiem prestiżu. Pani Macmillan ocaliła swoją córkę przed momentem, w którym Charlotte znienawidziłaby samą siebie za tak radykalne i idiotyczne poglądy.
Słysząc porównanie Nero uśmiechnęła się szeroko, właściwie rozszyfrowując to, co chciał jej przez nie przekazać. Ten bal, bal z nią, naprawdę miał w opinii Giotto znaczenie, naprawdę rysował się w jego oczach jako coś ważnego, więc nie było żadnej możliwości aby i Gryfonka nie czuła podobnie. Niesamowicie ekscytowała ją myśl, że już za kilka dni przyjdzie jej przetańczyć cały wieczór, że w należyty sposób będzie mogła pożegnać się z Hogwartem i to u boku Giotto. Jego towarzystwo znacznie podnosiło rangę tego wydarzenia, w końcu tak długo, jak długo sądziła, że pójdzie tam sama nawet nie chciała się pojawiać na tej uroczystości. A teraz? Teraz ledwo co hamowała się przed radosnym podskakiwaniem i słowotokiem, który zbliżał się wielkimi krokami, grożąc, że zaleje zaraz Giotto masą potrzebnych i tych znacznie mniej myśli.
- Miej świadomość, że to sobie zapamiętam. I wykorzystam przeciwko tobie jeśli kiedyś pójdziesz na jakiś bal z kimś innym. - zagroziła rozbawiona, nawet machając ostrzegawczo palcem, chociaż prawda była taka, że z kimkolwiek by Ślizgon nie udał się na jakiś bal, Charlotte byłaby szczęśliwa, że w ogóle na niego poszedł. Był przecież młody, należało mu się coś od życia, każdy zasługiwał na to aby móc wyjść, zabawić się, rozprężyć i chciała aby takie moment spotykały i jej przyjaciela. Nie ważne było z kim, nie ważne było gdzie, ważne było, że w ogóle.
- Ej, nie przypominaj! - lekko szturchnęła Giotto biodrem, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Chciałam być miła bo wyglądałeś na smutnego! Myślałam, że martwisz się tym szlabanem i jak się skończyło? Jak? Przez następne dni chodziłam i pytałam wszystkich czy rzeczywiście jestem irytująca! - powróciła do swoich wspomnień, kiedy to biegała i każdą mniej lub bardziej znajomą twarz bombardowała tym pytaniem. Nie uciekła przed nim nawet profesor McGonagall, która za karę w przerywaniu lekcji w najważniejszym momencie zadała jej do napisania niesamowicie długi esej po którym Charlotte sądziła, że odpadnie jej ręka i już nigdy nie napisze żadnego zdania. - Mam nadzieję, że już nie sądzisz, że jestem irytująca. Pracowałam nad sobą. - dodała po chwili ciszy, wpatrując się przez moment w spokojną twarz Giotto, która i ją napawała wewnętrznym spokojem i poczuciem, że wszystko przecież będzie dobrze. Że nie musi bać się przyszłości.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Sro Sty 25, 2017 6:36 pm
Jak widać poziom ekscytacji balem i faktem tego, że pójdą na niego razem, sięgał zenitu. Oboje byli przeszczęśliwi mogąc spędzić ten wieczór wspólnie, przy okazji żegnając w jakiś sposób Charlotte, która kilka dni później bezpowrotnie opuści mury szkoły, przynajmniej jako uczennica, bo kto wie, może Macmillan znajdzie powołanie w nauczaniu i wróci tu jako nauczyciel? Tego nie można było wykluczyć, ale też raczej oboje tego mocno nie ostawiali, w końcu rzadko komu chciało się wracać do Hogwartu.
Być może słowa te były trochę na wyrost dla niej, ale on doskonale wiedział co mówi. Nigdy nie zaprosił nikogo nigdzie i tak naprawdę Charlotte była pierwsza, która mogła się nazywać jego partnerką w czymkolwiek, będąc jednocześnie zaproszona przez niego osobiście. Giotto nawet przy głupich projektach szkolnych zdawał się tylko na łaskę kogoś, kto go weźmie do swojej "ekipy", o ile nie można było robić zadania samemu. Gryfonka była wyjątkowa, bo to on ją zaprosił, co wcześniej nie miało miejsca i chyba właśnie dlatego te wyniosłe słowa przybierały jeszcze bardziej na sile, gdy ktoś znał wcześniej wymienione fakty. Raz się przemógł, by ją zaprosić i z pewnością następnym razem będzie mu łatwiej, ale z drugiej strony, nie widział siebie u boku kogokolwiek innego.
Ślizgon raczej nie należał do zabawowych osób. Na jakiejkolwiek imprezie by się nie pojawił, przeważnie podpierał ścianę i obserwował wszystko z boku, skupiając się tylko na zwilżaniu gardła i kontrolowaniu sytuacji. Z balem mogło być inaczej; co prawda nie sądził, że przetańczy całą noc, bo po prostu za tym nie przepadał, ale kilka tańców z Macmillan było w zasięgu jego sił. Dodać do tego jeszcze obiecane rozmowy czy tańce między innymi z Nathalie i może faktycznie ten bal będzie dużo aktywniejszy w wykonaniu Giotto, niż wszystkie inne tego typu imprezy wcześniej. Z pewnością jednak nie ma szans na to, by szóstoklasista bawił się cały czas, zbyt dużo ludzi tam będzie, by mógł czuć się swobodnie po dłuższej chwili.
Uśmiechnął się lekko, gdy zaczęli wspominać o pierwszym spotkaniu.
- Doceniam to. - zapewnił ją, nie robiąc sobie nic z tego, że dziewczyna naprawdę przeżyła tamtą sytuację.
Wprawdzie początkowo sądził, że dziewczyna jest irytująca, ale gdy tylko ją bliżej poznał, poniekąd zrozumiał jej podejście i poczuł, że ktoś się nim interesuje. Gdy stało się to rutyną, przywykł po prostu do niej, do jej słowotoków, rezolutności i do tego, że cokolwiek by się nie wydarzyło, Charlotte jest przy nim. To dawało mu siłę i jednocześnie było jedynym powodem, dla którego Giotto nie wyruszył w planowaną podróż wcześniej. Teraz jednak wszystko powoli zaczynało się zmieniać, wraz z myślą o jej odejściu z Hogwartu...
Przekręcił nieznacznie głowę i spojrzał w jej tęczówki.
- Nigdy nie byłaś. - stwierdził spokojnie, wyjawiając tym samym, że tak naprawdę już dawno zrozumiał, iż mylił się w ocenie jej zachowania. - Jesteś wspaniałą osobą. Pod każdym względem. - dodał, uśmiechając się kącikiem ust do niej.
Wprawdzie już dawno powinna mieć świadomość tego, że Nero nie dostrzegał u niej żadnych negatywnych cech, ale dopiero teraz tak naprawdę przyznał to po raz pierwszy i w dodatku tak otwarcie. Najwidoczniej powiedział to pod wpływem chwili, która ewidentnie sprzyjała tego typu wyznaniom. Poza tym, jej wzrok mówił wszystko - ona chciała to usłyszeć, a Giotto nie mógł jej okłamać, wszakże czytałaby z niego teraz jak z otwartej książki i nawet gdyby powiedział coś innego, ona i tak wiedziałaby, że ma o niej bardzo dobre zdanie.
Obrócił się w jej stronę całym ciałem i bokiem oparł się o poręcz balkonu.
- Jesteś idealna. - rzekł bez ogródek, nadając jeszcze silniejsze znaczenie swojej poprzedniej wypowiedzi. Był jednak stu procentowo szczery - i ze sobą i z nią, to było najważniejsze.
Po chwili przekręcił głowę z powrotem w stronę widoków, pozostawiając ciało w poprzedniej pozycji. Pomimo tego co jej mówił, wszystko przychodziło mu z łatwością, a sam odczuwał pewnego rodzaju satysfakcję z dzielenia się z nią swoimi odczuciami. Zdecydowanie miała na niego duży wpływ i to w tym dobrym sensie.
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Sro Sty 25, 2017 8:18 pm
Szczerze dziwiła się, że ludzie nie chcieli wracać do Hogwartu. Rozumiała, że mogli wspominać źle naukę, wszystkie nakazy i zakazy, jednak w murach zamku Charlotte czuła się bardziej jak w domu, niż gdy wracała na wakacje do swoich rodziców. To tutaj mogła robić co chciała, mogła uczyć się tego, co sprawiało jej przyjemność i nie czuć przy tym zewsząd wzroku ojca, którego aprobaty by nie uzyskała przy większości czynności wykonywanych w tej szkole. Wiedziała, że zaraz po zakończeniu roku jak najszybciej będzie musiała znaleźć sobie nowe miejsce do mieszkania, nie chciała spędzać czasu w miejscu, w którym regularnie widywała ludzi w czarnych szatach szepczących o czymś, co wywołałoby koszmary u Macmillan.
Nie musiała znać wszystkich informacji aby i tak czuć się wyjątkową ze względu na zaproszenie ze strony Giotto. Czy była pierwszą osobą, którą mógł nazwać swoją partnerką w czymkolwiek, czy też jedną z wielu, które usłyszały z jego ust propozycję wyjścia gdzieś razem - to nie miało najmniejszego znaczenia. Najważniejsze było, że idzie na ten bal z Nero, że to z nim będzie spędzała tam czas, tańczyła, piła. Że to jemu będzie opowiadała o wszystkim co jej wpadnie do głowy i proponowała rabunek słodyczy kiedy nikt nie będzie patrzył. Była pewna, że z nikim innym nie bawiłaby się tak dobrze, bo też nikt inny nie znał jej tak jak Ślizgon. Wszystkie relacje Charlotte opierały się na wzajemnym poznawaniu, jednak z Giotto było inaczej. Aby do niego dotrzeć opowiadała mu o całym swoim życiu, każdej swojej myśli, wymieniała wszystkie pomysły i nie hamowała się, kiedy słowa opuszczały jej usta z prędkością karabinu.
Może rzeczywiście była irytująca, kiedy tak nie dawała mu spokoju i zmuszała do tego, aby spędzał z nią czas i słuchał, kiedy nie miał gdzie uciec? Było to wielce prawdopodobne, jednak nie żałowała. Jak mogłaby tego żałować, skoro zaowocowało to przyjaźnią z Giotto? Gryfonka nie żałowała nigdy żadnej decyzji, którą podjęła, a która doprowadziła do tej chwili, gdy stali obok siebie i żartowali, a ją dosięgał zaszczyt oglądania uśmiechu na ustach chłopaka. W chwilach jak ta wiedziała, że warto było robić to wszystko.
- Też jesteś wspaniały, Giotto. Bez względu na wszystko co się wydarzyło i co się wydarzy. Pamiętaj o tym, dobrze? Nie zapominaj o tym kiedy nie będzie mnie obok aby ci to powtarzać. - poprosiła cicho, nawet na moment nie spuszczając z niego wzroku. Miała nadzieję, że nigdy nie nadejdzie dzień, w którym Nero w siebie zwątpi, kiedy pomyśli, że na coś nie zasługuje bądź, że coś złego, co się wydarzy miało prawo mieć miejsce w jego życiu. To nie była prawda, a Charlotte obawiała się, że mogą nadejść dni, w których każdy zapomni o swojej wartości i uwierzy w kłamstwa wypowiadane przez złych ludzi.
Kiedy następne słowa zostały wypowiedziane przez Ślizgona, Charlotte nie zastanawiając się nawet nad tym podeszła do niego bliżej i przytuliła się lekko, zamykając na tych kilka chwil oczy i pozwalając, aby zapach Giotto wtargnął do jej płuc i rozgościł się w nim na dobre.
Może nie powinna go przytulać? Może nie powinna pozwalać sobie na ten gest? Było to wielce prawdopodobne, jednak wszystkie emocje, które kumulowały się w niej teraz sprawiały, że nie założyła nawet, że Giotto może tego nie chcieć. Nie w tym momencie, kiedy tak wiele już dzisiaj było między nimi gestów i tak wiele słów zostało wypowiedzianych. I to nie tylko przez Charlotte.
Sponsored content

Balkon widokowy - Page 11 Empty Re: Balkon widokowy

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach